sobota, 29 września 2018

Rozdział 5

          Już niedługo będą święta. Ten czas tak szybko zleciał. Ostatnie zajęcia na uczelni w tym roku kalendarzowym. Ostatni wykład jak zwykle się dłużył. Nie mogła na nim wysiedzieć, więc jak wykładowca powiedział: Na dzisiaj to już będzie koniec. Życzę wam wszystkim wesołych świąt. Była najszczęśliwszą osobą na świecie. Schowała swój zeszyt i szybko wyrwała z sali. Radosna zbiegła po schodach do szatni. Zastała tam jak zwykle uśmiechniętą panią. Wygrzebała w kieszeni numerek i podała go. Zaraz już miała swój czarny płaszczyk.
- Dziękuję pani bardzo. Życzę wesołych świąt. - powiedziała z szerokim uśmiechem i udała się do wyjścia.
Tam ujrzała jego. Stał w swojej niebieskiej kurtce i czarnej czapce. Jego brązowe oczy lśniły.
- Cześć piękna. - przywitał się wesoło i dał jej buziaka
- Cześć przystojniaku. - przytuliła się do niego
- No to teraz tyle wolnego. - zaśmiał się
- Miałeś mieć zajęcia do 16, a jest 14. Co to za szachrajki ? - podniosła brwi
- Tak wyszło. - puścił jej oczko i otworzył przed nią drzwi
Z nieba prószył delikatnie śnieg. Była tak piękna aura, że można było się czuć jak w bajce. Nałożyła rękawiczki i splotła ich dłonie. Mają swój rytuał, że jak ją odbiera z uczelni, to po drodze wpadają do kawiarni niedaleko i zamawiają kawę i pyszny sernik. Tym razem tak też się stało. Nigdy nie ma tam wiele osób. Ale to dobrze. Nie ma wielkiego szumu, można normalnie porozmawiać i  nacieszyć się sobą. Podeszli do swojego ulubionego stolika w rogu lokalu i rozpłaszczyli się. Jak zwykle jego włosy były w totalnym nieładzie po ściągnięciu czapki. Zanurzyła dłoń w jego czuprynie i ułożyła ją, tak jak być powinna.
- Dziękuję. - uśmiechnął się i zajął miejsce - Ja jednak nie dam rady przyjechać na święta. Rodzice postanowili, że pojedziemy do babci na kilka dni. Przepraszam.
Trochę ją to zasmuciło. Myślała, że w końcu przedstawi rodzinie swojego chłopaka i spędzi z nim święta. Już miała takie plany, co będą razem robić, a tu jak zwykle nic z tego.
- Nu trudno. - westchnęła i spuściła wzrok
- No Emilka, przepraszam, tak? - złapał za jej dłoń - Ale zrozum, że babcia mieszka na drugim końcu Polski i dawno jej nie widziałem. A rodzice powiedzieli mi o tym dopiero wczoraj.
- Przecież nic nie mówię. - burknęła
- Ale jesteś zła.
- Nie jestem. - popatrzyła na niego
- No widzę, że jesteś. - napierał na nią
- Tak jestem. Bo rozumiem, że chcesz jechać do babci. Ale przecież nie musisz tam być tyle, co twoi rodzice. Jesteś już dorosłym chłopcem. Czy się mylę ? - w jej oczach stanęły łzy
- Emilka, proszę. Nie chcę się kłócił. - powiedział łagodnie - Obiecuję, że Ci to wynagrodzę. Nie bądź zła. Proszę Cię.
- Dobra. - westchnęła i wyjrzała przez okno
To chyba pierwsza ich taka kłótnia. Do tej pory wszystko było okej. Rozpieszczali się nawzajem o żyli jak w bajce.
Po miesiącu ich znajomości zaprosił ją na kręgle. Myślała, że to będzie zwyczajny jak ich każdy wypad, taki koleżeński. Dogadywali się bardzo dobrze, lubili ze sobą spędzać czas. Rzuciła już kolejny raz kulą i zbiła wszystkie kręgle. Zadowolona odwróciła się do niego i stanęła jak wryta. Stał przed nią z piękną, czerwoną różą. Patrzył na nią z przepięknym uśmiechem.
- Zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał łagodnie
Nie spodziewała się tego. Do tej pory traktowała go jak swojego przyjaciela. Nie myślała, żeby z tego było coś więcej.
- Tak. - wydukała, po czym dopiero po chwili do niej dotarło, że to powiedziała
Zadowolony dał jej kwiatka i mocno przytulił. Dalej do niej nie dochodziło co się wydarzyło. Przecież mieli być tylko przyjaciółmi. Z resztą, to chyba będzie to samo, nic się nie zmieni. Tylko zmieni się nazewnictwo. To jest mój chłopak. Ale w sumie chyba nie można lepiej trafić na chłopaka jak na swojego przyjaciela. On o tobie wie wszystko, zna Cię najlepiej.
- Zaskoczyłeś mnie Józio. - przyłożyła różę do nosa i rozkoszowała się jej zapachem - Jest śliczna, naprawdę.
Do ich stolika podeszła kelnerka z ich zamówieniem. Podziękowali ładnie i wzięli się za konsumowanie. Nie chciała się na razie odzywać, żeby nie wywołać znowu jakiejś niepotrzebnej sprzeczki. Była dalej wkurzona za ten wyjazd. Wiedział, że jej bardzo zależy na tych świętach. Już nic nie musi robić, żeby jej wynagrodzić, nic od niego nie chce.
- O której wracasz do domu? - zapytał ją po długiej ciszy, jak już prawie wypili całą kawę
- Nie wiem, ale chyba jak najszybciej. - mruknęła kładąc szklankę na talerzyk, co oznaczało że już skończyła - Jestem zmęczona.
Popatrzył się na nią smutno. Nie lubiła oglądać go w takim stanie. Zawsze było jej go szkoda. Bo to rzadki widok, żeby on był smutny. Wiecznie uśmiechnięty, pozytywnie nastawiony do życia. Teraz on jest przyczyną jego stanu. Ale przecież sam jej sobie winien. To nie ona w ostatniej chwili, mówi że musi zmienić swoje plany i nie spędzi świąt ze swoim chłopakiem.
- Jeśli tak chcesz. - rzekł i zaczął się ubierać
- Józek, no. Nie bądź taki. - ubrała się szybko i opuścili lokal
- Chciałem z Tobą spędzić trochę czasu, a teraz ty mi oświadczasz, że chcesz jechać do domu. Może miałem coś zaplanowane dla nas?
- To jest nie fair. - oburzyła się - Jak ty mi oznajmiasz, że nie będzie cię na święta, chociaż ostatnio mówiłeś, że jak najbardziej i nie możesz się doczekać i już wszystko zaplanowała, to jest okej?  A jak ja chcę pojechać do domu, bo jestem zmęczona po wykładach, to już wielka obraza majestatu, bo nie poszło po myśli Józka. Weź czasami pomyśl, zanim coś powiesz, to nie boli, uwierz mi.
Zdenerwowana szła przed siebie. Teraz już naprawdę ją wkurzył. Marzyła, żeby jak najszybciej znaleźć się w domu i pójść spać. Była wykończona ostatnimi dniami i jej harówą. Dlaczego ten dzień nie mógł być tak piękny jak się zapowiadał ? Chciała tylko miło spędzić czas z chłopakiem, a tu takie problemy. Czuła się zraniona, bo teraz on ją o wszystko wini, a tak naprawdę to jego wina.
- Emilka, przepraszam. - złapał ją za rękę, którą wyszarpała - No proszę Cię. Przepraszam, naprawdę przepraszam. Emi.
- Matko! Z tobą gorzej jak z babą! - warknęła i złapała jego dłoń
- Oj tam. - zaśmiał się i przytulił ją - Przepraszam Cię. Mój błąd.
Poczuła jego ciepło i znajomy zapach. W jednej chwili cała złość opadła i uśmiechnęła się.
- To idziemy spacerkiem na dworzec, czy jedziemy autobusem? - przyłożył palec do jej nosa
- Możemy autobusem, ale do Ciebie. - uśmiechnęła się i złączyła ich wargi
Na jego twarzy zagościł najpiękniejszy uśmiech i ruszyli w stronę przystanku. Ona od zawsze łatwo wybacza. Zawsze jest tą pierwszą, która wyciąga rękę. Posprzecza się z kimś, minie niewiele czasu, a ona już zapomina o wszystkim i normalnie żyje z tamtą osobą, chociaż tamten jest jeszcze na nią wkurzony. Tym razem Józek zadziałał, ale już mu odpuściła tamten wyjazd w święta.
Świąteczny nastrój panował dookoła. No z resztą Wigilia już jutro. Uwielbiała ten czas w roku. Wszystko tak ładnie przyozdobione, ludzie wydają się tacy weselsi, no i oczywiście magia świąt. Nie da się tego opisać słowami, ale chyba każdy wie o co chodzi.
- Masz w domu składniki do pierników ? - zapytała wesoła
- Yyyyy, raczej nie. - popatrzył na nią zdziwiony
- No to jeszcze musimy wstąpić do sklepu. Kupimy parę rzeczy i upieczemy sobie pierniki. - klasnęła w dłonie i rozmarzyła się, bo już poczuła ich smak - Do tego cieplutkie kakałko i będzie idealnie.
- Jak tak chcesz. - westchnął
- Nie spędzimy razem świąt, to chociaż trochę się poczujemy, jakby to były święta.
- Dobrze, dobrze. - objął ją ramieniem
        Zadowolona machała reklamówką ze składnikami na wypieki. Byli już na klatce schodowej, a jej podekscytowanie ciągle rosło. Gdy tylko weszła do mieszkania zrzuciła nakrycie wierzchnie i od razu udała się do kuchni. Rozpakowała produkty na blat i umyła ręce.
- Cieszysz się jak dziecko. - zaśmiał się zastając ją w kuchni
- A ty się nie cieszysz? - odwróciła się do niego z lekkim uśmiechem
- Oczywiście, że się cieszę. - objął ją w pasie i namiętnie pocałował - Oczywiście, że się cieszę.
Wpatrywała się w jego przepiękne oczy. Były tak hipnotyzujące, że nie mogła się od nich oderwać. Delikatnie położyła dłoń na jego twarzy i złączyła ich wargi w krótkim pocałunku.
- Musimy się spieszyć, bo nie zamierzam wracać po nocach do domu. - odwróciła się do blatu i wzięła się za wypieki
- Zawsze możesz zostać u mnie. - westchnął
- Józek, jutro są święta. a poza tym ty jedziesz do babci. Byłoby tylko niepotrzebne zamieszanie. No rusz się chłopie. - podała mu miskę
       Leżeli wtuleni w siebie na kanapie i oglądali jakąś komedię. Tak bardzo by chciała, żeby był z nią na święta. No ale jak mus, to mus. Sama sobie nie wyobraża świąt bez babci. A jeszcze jak mieszka tak daleko jak jego, to już w ogóle. Człowiek chce w tak szczególny dzień spędzić czas z najbliższymi.
- Zapomniałbym. - podniósł się i podszedł do szafy
Wyciągnął z niej coś ładnie opakowanego w świąteczny papier.
- Proszę. - wręczył to jej
- Ale Józek, ja nie mam dla Ciebie prezentu, został w domu, bo miałam Ci go dać w święta. - patrzyła na niego ze łzami w oczach
- To co z tego. - zaśmiał się - Dasz mi go później. A teraz bierz. Z resztą, to od gwiazdora, nie ode mnie.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się i mocno do niego przytuliła
Zadowolona wzięła się za rozpakowywanie. Odnalazła taśmę klejącą i delikatnie za nią ciągnęła. Zawsze jak otwierała prezenty, to robiła to tak, żeby jak najmniej zniszczyć papieru, żeby wszystko było ładnie. Może zajmowało to więcej czasu, ale to tylko dodawało ekscytacji. Po chwili było widać już skrawek jakiegoś czarnego materiału.
- Sam to pakowałeś ? - zapytała
Pokiwał twierdząco głową.
- Ślicznie.
W końcu otworzyła całość i jej oczom ukazała się termoaktywna koszulka z długim rękawem i napisem straż. Taka, o jakiej marzyła.
- Dziękuję. - pisnęła i rzuciła mu się na szyję - Dziękuję, dziękuję, dziękuję. Jest naprawdę śliczna. Kochany jesteś.
- Cieszę się, że Ci się podoba. - z szerokim uśmiechem dał jej buziaka
- I to jak. - była bardzo zadowolona

1 komentarz:

  1. Jeeejku Józek 😍 Łooo jak fajnie *.* Mam nadzieje że zrobi niespodziankę i przyjedzie na święta do Emilki *.*

    OdpowiedzUsuń