czwartek, 20 września 2018

Rozdział 2

       Nogi prowadziły ją w dół góry, ale serce ciągnęło w przeciwną stronę. Nie chciała iść, chciała zostać. Zostać przy Michale. Rozumiała go jak nikt, a on ją. Ciągnęło ich do siebie. Tyle czasu bez niego, z myślą, że jest tak blisko. Szła na samym końcu ze spuszczoną głową.
- Wszystko okej, Emi? - zapytał Dominik
- Tak, tak. - uśmiechnęła się - Tylko muszę iść powoli, bo mnie nogi bolą. Znaczy te obtarcia.
- Biedna. - popatrzył na nią ze współczuciem
Obawiała się, że ona podoba mu się. Niejednokrotnie dał jej to do zrozumienia. Na akcjach zawsze się mocno troszczy, co jej trochę przeszkadza. Tutaj uchronił ją przed tym Michał.
- Eee tam. - mruknęła
- Mogę Cię wziąć na barana. - zaproponował
Oho, robi się ciekawie.
- Nie, nie trzeba. Dzięki. - patrzyła cały czas pod nogi
- Dziwne, że Ciebie dali do tego z państwówki. Powinnaś być z którymś z nas. Jak chcesz możemy zrobić wymianę.
- Mi to nie przeszkadza. Michał jest spoko.
Jeszcze wymiany jej teraz brakuje. Lepiej trafić nie mogła z partnerem. "Moja żona" przypomniała sobie te słowa. Nadal ją kocha i o niej myśli. Zazwyczaj jak facet nie jest już z dziewczyną to mówią "moja była". A on pierwsze co to "moja żona". Ale dlaczego ona o tym myśli? Przecież to obcy facet, który jej wpadł w oko. Rozmawiali tak po prostu, a ją te słowa cholernie zabolały, dlaczego? Wiadomo, że ona nie ma u niego szans. On jest dobrym, spokojnym człowiekiem. Kto by chciał taką dziewczynę jak ona? Studentka, bez pracy, lubiąca wyzwania. Żyje marzeniami i stara się je spełniać, ale jest introwertykiem i bardzo wrażliwa. Może te wszystkie jej pasje i działania, są taką maską na jej wrażliwość? Nawet nigdy nad tym się nie zastanawiała. Przez tą wrażliwość zerwał z nią chłopak. Bo uważał, że za bardzo przejmuje się bzdurami. Wyśmiał ją, jak byli w sklepie i starszemu panu, który stał przed nimi w kolejce zabrakło paru złotych, a jej się chciało płakać. Nie miała przy sobie akurat portfela, a jego nie poprosiła, bo wiedziała jaka będzie jego reakcja. Byli ze sobą 2 lata i teraz ciągle się zastanawia, jak tak długo z nim wytrzymała. I co ona w nim w ogóle widziała.
W końcu dotarli do ich samochodów. Dopadła swój plecak i wyciągnęła świeżą koszulkę. Nie zwracała uwagi, czy się na nią patrzą czy nie i ściągnęła brudną koszulkę zamieniając nową. Od razu poczuła się lepiej. Doczłapała się do ostatniej skrytki i otworzyła ją. Otworzyła torbę medyczną i wyciągnęła kilka gaz i dwa bandaże. Musi sobie zrobić opatrunek na te pięty, bo plastry się tu nie sprawdzą, będą się odklejały. A tak zrobi stabilny opatrunek i powinno być trochę lepiej. Usiadła na podeście i ostrożnie ściągnęła buty. Zdjęła skarpety i poczuła ulgę. Zarządzili, że mają godzinę przerwy. Zregeneruje siły i będzie gotowa do działania. Wyjęła z plecaka swoje ulubione chrupki kukurydziane i już po chwili rozkoszowała się ich smakiem. Kochała je. Mogłaby je jeść tonami i by się jej nie znudziły. Nogi zwisały jej z podestu nie dotykając ziemi, więc mogła sobie nimi pomachać. Chciała mieć rany jak najdłużej na świeżym powietrzu, bo tak szybciej się goją. Do jej uszu doszedł dźwięk jej dzwonka. Wzięła kurtkę i przeszukiwała kieszenie. Telefon był tam gdzie być powinien. Wzięła go i na ekranie zobaczyła napis mama. Przeciągnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła smartphona do ucha.
- No hej. - przywitała się
- Hej. I jak tam  u Ciebie? Możesz rozmawiać ? - słyszała radosną mamę
- Tak, tak, mogę. Akurat mamy godzinę przerwy. Od wczoraj byliśmy na szczycie i tam pilnowaliśmy pożaru. A dzisiaj rano powiedzieli, że mamy iść w inne miejsce. I właśnie zeszliśmy i odpoczywamy.
- Dużo macie do roboty?
- Tam na górze, to nie. Głównie siedzimy. - zaśmiała się - Ale teraz to ma być ciężko. W dodatku tak mnie buty mocno obtarły, że masakra.
- O, to dlaczego tak? Nie miałaś skarpet?
- Miałam, ale stopki. Zapomniałam je zmienić i tak wyszło. A co tam u was?
Tak sobie rozmawiały o przyjemnych rzeczach. Przynajmniej nie skupiała się na bólu i w ogóle go nie czuła.
Po telefonie poszła do chłopaków. Uwielbiała ich towarzystwo. Zawsze ją rozbawiali. Byli jak wielka rodzina. To była jej taka odskocznia od wszystkiego. Tu czuła się jak nigdzie. Była wolna, robiła to co kocha, mimo wielkiego wysiłku, bólu i łez. W dodatku zawsze może liczyć na pomoc chłopaków w każdej sytuacji.
- Tamci na górze mają fajnie. - westchnął Wojtek - Dlaczego nas tu przysłali?
Oczami wyobraźni widziała Michała, który sobie siedzi i ogląda widoki. Tak by chciała teraz przy nim być. Słuchać jego opowieści, patrzeć jak z fascynacją opowiada o swojej pasji, jaką jest jeździectwo. Nie mogła się oprzeć wyobrażenia jego osoby w ładnym ubraniu jeździeckim na koniu. Jego skupioną twarz na tym co robi.
- Dobra, zbieramy się. - oznajmił Piotrek
Wszyscy posłusznie zaczęli się zbierać. Szybko opatrzyła swoje rany i ubrała buty. Wzięła resztę wyposażenia i była gotowa do drogi, która miała zająć im  jakieś 2 minuty.
Na miejscu czekały na nich przygotowane już linie gaśnicze. Ogień  szalał dookoła. Było niemiłosiernie gorąco, a do tego musieli mieć na sobie nomex, bo tu było cholernie niebezpiecznie.
- Dobra, to chodź Emilka ze mną. - rzekł Piotrek - A wy pójdziecie do drugiej linii. Jak coś to jesteśmy w łączności radiowej.
Wszyscy pokiwali głowami i wzięliśmy się do roboty. Chwyciła za prądownicę i ruszyła przed siebie. Piotrek szedł za nią podtrzymując węża.
- Woda start. - wypowiedział te słowa do radia, a ona otworzyła prądownicę i czekali, aż ktoś z wozu poda wodę
Po chwili usłyszeli charakterystyczny szelest zbliżającej się wody, która zaraz wystrzeliła pod sporym ciśnieniem.
- To ja idę z tłumicą i będziemy się zmieniać co jakiś czas. - wskazał na teren gdzie są mniejsze płomienie
- Okej. - oderwała rękę od prądownicy i dała kciuk do góry
Prądy wody leciały dokładnie tam gdzie chciała, gasząc przy tym płomienie. Oczywiście musiała też zlewać miejsca, gdzie ognia nie było. Pożar lasu to wyjątkowo trudny rodzaj pożaru. Nie wiadomo do końca co Cię tam czeka. Pod ziemią mogą szaleć ognie, a ty o tym nie wiesz. Możesz zapaść się pod ziemię na kilka metrów, gdy znajdziesz się w niewłaściwym miejscu. Było jej już strasznie gorąco. Kiedy ludzie wykonują swoją pracę, a dzieci siedzą w bezpiecznej w szkole, ona walczy z płomieniami i pokonuje swoje słabości i doprowadza do granic wytrzymałości. Lubiła oglądać ogień, jak się zachowuje i robi nieprzewidziane ruchy. Z podmuchem wiatru potrafi przeskoczyć w inne miejsce i tam się rozwijać.
Niby co godzinę zmieniali się z inną grupą, ale to i tak było mega męczące. Wypuścili ich stamtąd dopiero po 20. Chwile zostali jeszcze przy swoim wozie. Przebrali się i odświeżyli. Teraz czeka ich podróż pod tą przeklętą górę. Jej nogi już odmawiały posłuszeństwa. Z pięt ciekła krew. Wzięła ze sobą opatrunki, żeby być przygotowanym na wszystko. Na szczęście każdy był wypompowany i szli powolutku. Już nic ich nie obchodziło. Zrobiło się ciemno, więc musieli wspomagać się latarkami. Niejednokrotnie ktoś się potykał o jakieś korzenie czy jakieś kłącza. Była okropnie zmęczona. Marzyła tylko o tym, żeby się położyć. Nieważne gdzie, tylko żeby się położyć. Mega jej się dłużyła ich wędrówka. W pewnym momencie nie byli pewni czy idą dobrze. Ale stwierdzili, że walą to i idą dalej w tym samym kierunku. Po 10 minutach byli na szczycie, jednak nikogo nie widzieli.
- Super, źle poszliśmy. - jęknęła zrezygnowana - A nie.
Kilka metrów przed nimi zawidniały sylwetki chłopaków. Szurała nogami w ich stronę. Gdy doszli do "obozowiska" serce jej stanęło. Nie było Michała. Chciało jej się płakać, ale już nawet na to nie miała siły.
- Wy sami? - zapytał Dominik
- Nie, tamten tam leży. - jeden wskazał palcem
Ona podążyła za nim wzrokiem i zobaczyła jego postać. Od razu tam ruszyła. Z 2 metry od niego rzuciła wszystko i popatrzyła na niego. Leżał na nomexie i nawet nie otworzył oczu, gdy podeszła. Nie myśląc o konsekwencjach położyła się koło niego, kładąc głowę na jego ramieniu. Odwróciła się do niego i przyknęła oczy. Poczuła jak obejmuje ją. Poczuła niesamowitą ulgę. Wiedział, że jest zmęczona i o nic nie pytał. Cholerie mu ulżyło, gdy tu przyszła. Bał się o nią. Był to wielki wysiłek jak dla dziewczyny. Czuł, że robiło się chłodno, a ona lekko drży. Delikatnie się podniósł, żeby wziąć jej kurtkę. Niestety przeszkodził jej w leżeniu o podniosła się.
- Przepraszam. - mruknął - Chciałem wziąć Twoją kurtkę, żeby Cię przykryć.
- Nic się nie stało. - uśmiechnęła się i sięgnęła po kurtkę
Zarzuciła ją na nich i znowu położyła głowę na jego ramieniu. Tym razem objęła ręką jego brzuch. Czuła ciepło jego ciała, była tak blisko.
- Podziwiam Cię. - szepnął - Jesteś tak mega twardą dziewczyną. Jak się czujesz?
- Szczerze? Chce mi się ryczeć. Nie mam na nic sił. Z pięt leje mi się krew, ale muszę być twarda. I jedyne o czym teraz marzę, to spać.
- Przepraszam, jasne. - speszył się
Poczuła jak na jego ciele tworzy się gęsia skórka. Podniosła głowę i zobaczyła, że on prawie nie jest przykryty.
- Musimy jakoś inaczej to rozwiązać. - podniosła się - Zimno Ci.
- Daj spokój. - westchnął - Śpij już.
- Nie. - powiedziała stanowczo - Ty będziesz marznąć.
- Dobra, to pójdę po koc. - wstał i podszedł do plecaka.
- Żartujesz sobie? - zaczęła się śmiać - Masz koc i nic nie mówisz?
- Nie chciałem Ci przeszkadzać.
- Debil.

- Dobranoc Michał. - szepnęła już przysypiając
- Dobranoc Emilko. - objął ją mocniej ramieniem
Nie sądził, że kiedyś spotka taką dziewczynę. Jest całkiem inna niż wszystkie. Ciągle go zaskakuje. Jest trudna do rozgryzienia, podobnie jak on. Ich osobowości są bardzo podobne, przez co bardzo dobrze się rozumieją. Tylko dlaczego pozwolił jej tak się zbliżyć? W ogóle się nie znają, a nie chce żeby pomyślała sobie, że to coś więcej. Z resztą, taka dziewczyna nie zawraca sobie głowy takimi jak on.
     
        Zbudziło ją jakieś poruszenie. Rozejrzała się dookoła. Michała nigdzie nie było.
- Dawej Emi, idziemy. - podał jej rękę Dominik - Wojtka mama trafiła do szpitala i pozwolili nam już jechać.
- Mhm. - mruknęła i wstała
Wzięła wszystkie swoje rzeczy i była gotowa. Ale gdzie on jest? Nie takiego porzegnania się spodziewała. Chłopacy krzyknęli i podnieśli ręce w geście porzegnania. I wtedy odwrócił się on. Stała i patrzyła się na niego, ale on tylko obdarzył ją przelotnym spojrzeniem. W jej oczach stanęły łzy. Chyba to dostrzegł, bo wyraz jego twarzy się zmienił. Odwróciła się i dogoniła swoich. Może za bardzo się nakręciła? Wbiła sobie coś do głowy, co nie jest zgodne z rzeczywistością. Nie miała siły na nic. Chciała wrócić do domu.
   W domu od razu rzuciła się na łóżko. Podłączyła telefon do ładowarki i włączyła wifi. Przez chwile przychodziły powiadomienia, których było mało. Jej uwagę przykuło jedno. Zaproszenie do grona znajomych na Facebooku. Czy to on? Już ją znalazł?  Szybko nacisnęła na ikonkę i czekała. Jen serce biło jak oszalałe. Niestety, to nie był on. Zdała sobie sprawę, że nawet nie zna jego nazwiska. Tak to by go odszukała. Co jej z imienia? Michałów jest pełno. On przecież zna jej nazwisko. Może jeszcze ją zaprosi, przecież on dalej jest na akcji.

2 komentarze:

  1. Jestem ciekawa jak się znajdą:D Rozdział miodzio 😍

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeejku jak romantycznie *.* Nie mogę się doczekać co będzie dalej :3

    OdpowiedzUsuń