Tyle co oni mieli kilometrów w nogach, to w głowie się nie mieści. Zwiedzali, próbowali nowych rzeczy, korzystali z życia. Najbardziej podobało jej się w Watykanie. Te wszystkie wspaniałe dzieła słynnych artystów. No i ta cała atmosfera. Z zachwytem oglądała rzeźby i jak twórca potrafił pokazać uczucia w zwykłym kamieniu czy innym materiale. Nie wie, jak można stworzyć coś tak realistycznego, że ma się wrażenie że stoi przy tobie człowiek. Także Rzym ją urzekł. Nigdy nie myślała, że tak będzie zachwycała się sztuką. Mogła ją oglądać i oglądać. Co chwilę gdzieś ciągnęła chłopaka, bo chciała zobaczyć coś godnego podziwu. Widziała po nim, że jest zniechęcony tym jej wydziwianiem z duszą artystyczną. Z wielkim żalem porzuciła jedyną swoją możliwość zobaczenia większości wspaniałych dzieł. Nie chciała, żeby robił coś na siłę i nie czerpał z tego korzyści.
Wielkie piętno zostawiła na niej audiencja papieża. Tak mówił i mówił, a ona czuła jakby to było o niej. Trafiło w serce. Poczuła się tak głupio i obnażona. Natychmiast chciała się zmienić.
Między nimi też się zmieniło od tego dnia, kiedy obgadali sprawę z Dominiką. Byli nierozłączni, wiecznie uśmiechnięci i pełni życia. Była naprawdę szczęśliwa.
Ich wakacje dobiegały końca. Udało im się dotrzeć do miasta, z którego wylatują, w wieczór dnia poprzedzającego ich odlot. Niestety był już późny wieczór. Pałętali się po mieście w poszukiwaniu jakiegoś noclegu, albo miejsca do rozbicia namiotu.
- Michał, ja już nie mam siły. - jęknęła i przystanęła
Cały dzień słońce grzało niemiłosiernie, a oni ciągle na nogach. Była okropnie zmęczona, ledwo już stała na nogach. Byli w jakiejś dzielnicy domków jednorodzinnych. Widział na jej twarzy wycieńczenie. Sam był cholernie zmęczony. Ale o nią bał się bardziej, nie chciał, żeby coś jej się stało. Nie wiedział co robić. Chyba po raz pierwszy widziała u niego zrezygnowanie.
- Kochanie.- podeszła do niego i ociężale zarzuciła ręce na jego szyi - Nie lubię jak jesteś smutny.
Objął ją w pasie i położył głowę na ramieniu. Nic nie powiedział. Dała mu buziaka w policzek i uśmiechnęła się. Znowu stawał się taki nieśmiały i skryty w sobie.
- Czekaj. - westchnął i zrobił krok w stronę ogrodzenia koło nich. - Przepraszam. - zwrócił się po angielsku do jakiejś kobiety, która chodziła po posesji - Mam pytanie.
Podeszła do ogrodzenia. Młoda kobieta, wydawała się zwyczajna. Przypatrywała im się uważnie.
- Mamy jutro wylot i potrzebujemy gdzieś przenocować, a tutaj nigdzie niczego nie ma. Czy moglibyśmy rozłożyć namiot w pani ogródku? - mówił spokojnie
Analizowała jego słowa i próbowała coś powiedzieć.
- Powiedz jej, że zapłacimy, tylko niech się zgodzi. - zrezygnowana zwróciła się do chłopaka po polsku
- Zaraz, jesteście z Polski? - zapytała tamta po angielsku
- Tak. - ściągnął brwi chłopak
- W takim razie nie mogę na to pozwolić. - oznajmiła
Zszokowały ją te słowa. Jak tak można postąpić z dwójką wymęczonych turystów, którzy proszą tylko o pozwolenie na rozłożenie namiotu.
- Mam wolny pokój gościnny. - zwróciła do nich płynną polszczyzną - Z chęcią was przyjmę pod dach. - uśmiechnęła się
Zrobiła wielkie oczy i zaczęła skakać z radości.
- Dziękuję. - minęła bramkę i rzucił jej się na szyję - Nawet nie wiesz jak ratujesz nam życie, a w szczególności mi.
- Cieszę się. - śmiała się tamta
- Ale szczęście, że wpadliśmy na ciebie!
Chłopak tylko stał i przypatrywał im się.
- Emilka. - podała dłoń dziewczynie
- Marta. - uścisnęła ją
- Michał. - w końcu odezwał się chłopak
- Chodźcie do środka.
Weszli do przytulnego domku. Dziewczyna jedyne o czym marzyła, to położyć się i spać. Te wszystkie kilometry skumulowały się i odcinały jej siły.
- Pewnie jesteście padnięci, to od razu pokażę wam pokój. - uśmiechnięta kierowała się w głąb domku
Przystanęła przy brązowych drzwiach i otworzyła je.
- To nie problem, że jest jedno łóżko? - popatrzyła przestraszona
- Nie, nie! - zapewniła szybko
- Zaraz przyniosę pościel. - oznajmiła - Rozgośćcie się.
Zrzuciła plecak i dała go pod ścianę. Poczuła taką ulgę od tych kilogramów. Złapała się za szyję i powolnymi ruchami wykręcała ją. Taka ulga. Chłopak był jakiś wycofany, milczący. Nigdy nie przepadał za tym, żeby się komuś narzucać, a w szczególności obcym osobom. Nie może sobie wybaczyć, że nie potrafił zadbać o dziewczynę. Nie popisał się z noclegiem, musiał żebra u jakiejś kobiety. Widział, jak ukochana jest wyczerpana, chociaż ukrywa to pod swoją radosną twarzyczką. Czuł się niegodny, żeby mógł ją przytulić.
- Mogę? - w progu pojawiła się Marta
- Tak. - powiedziała wesoło Emilka
- Tutaj pościel. - położyła na łóżku poduszki i kołdrę - Zaraz zrobię jakieś kanapki, to przyjdźcie do kuchni.
- Nie trzeba, naprawdę - zapewniała
- Widzę was za 10 minut. - pogroziła im palcem i zostawiła ich samych
- Idę jej pomóc. - puściła mu oczko i poszła za właścicielką
Widziała po nim, że jest coś nie tak.On woli sam mierzyć się z problemami, ona to szanuje, chociaż nie rozumie i trochę ją boli. Jak będzie chciał, to porozmawia z nią, nie jest dzieckiem i wie, że zawsze może do niej przyjść.
- Męża nie ma, bo w pracy jest. - oznajmiła przy kolacji - Jest strażakiem.
- Tak? - ożywiła się - Michał też!
- No co ty mówisz?! Ale jaja. - zaczęła się śmiać - Też macie zmiany 24/48?
- Tak. - wziął kęsa kanapki - U was też tak jest, że trzeba mieć dodatkową robotę, żeby móc jakoś żyć?
- Nieeee.- pokiwała głową - Tutaj strażacy są bardzo cenieni. Ale i tak większość ma jakieś tam dodatkowe zajęcia, bo siedzieć tylko dwa dni, to nic ciekawego. W Polsce tak nie jest?
- Chyba się tu przeniesiemy. - westchnął i popatrzył na dziewczynę
Jednocześnie zaczęli się śmiać.
- Jesteście wspaniali. - patrzyła na nich z zachwytem
- Nie powiedziałabym. - puściła jej oczko
Leżeli już wykąpani i zmęczeni. Ciągle nie dawała jej spokoju skrytość chłopaka. Objęła go ręką i położyła głowę na jego piersi.
- Co się dzieje? - mruknęła delikatnie przymykając oczy
- Nic. - szybko odpowiedział
- Okej. - szepnęła i odwróciła się od niego
Znowu nie mówi jej wszystkiego, co ją mega wkurza. Po co jej facet? Tylko same problemy.
- Wiesz, że cię kocham? - usłyszała za sobą
- Nie wiem. - burknęła i podkuliła nogi
- Chodzi o to, że nie lubię się wpraszać do obcych. - przytulił ją od tyłu - Nie czuję się swojsko.
Westchnęła głośno i odwróciła się do niego.
- Dlaczego nie możesz tak normalnie mi o tym powiedzieć, tylko muszę wszystko od ciebie wyciągać? - pocałowała go i ukryła twarz w jego piersi
- Uwielbiam się z tobą droczyć. - mocno ją przytulił i pocałował w głowę
Kiedy wstali czekało już na nich śniadanie. Teraz oboje czuli się niezręcznie bo przez nich Marta musi zmienić swoje plany i dodatkowo zajmować się nimi.
- Nie trzeba było. - westchnęła Emilka siadając przy stole - Tyle kłopotu masz przez nas. Głowę ci zawracamy.
- Ale ty marudzisz. Ja się cieszę, że w końcu ktoś nas odwiedził i to do tego z Polski!
Usłyszeli przeskakiwanie zamka na klucze i po chwili trzaśnięcie drzwiami. Kilka kroków i kilka metrów od nich stanął mężczyzna gdzieś w wieku Michała. Miał typową karnację włochów, czarne, krótkie włosy i hipnotyzujące brązowe oczy. Wzrost podobny do chłopaka, także chudy. Bardzo przystojny. Na ich widok wystawił rząd swoich białych zębów. Kanapka stanęła jej w gardle i patrzyła na niego osłupiała. Tak właśnie wyobrażała sobie włochów.
- Ciao. - przywitał się radośnie
- Hej. - uśmiechnęła się
- Oni mówią tylko po polsku. - oznajmiła żona w języku polskim
- Okej. - kiwnął głową i podszedł do nich
- Carlo. - podał jej dłoń
- Emilka. - zadowolona uścisnęła ją
To samo uczynił chłopak.
- Jak wam się podoba we Włoszech? - zapytał po polsku z akcentem
- Mi bardzo. - na same wspomnienia pojawił jej się uśmiech - Nie wierzę, że dzisiaj już wracamy.
Widziała, że chłopak był o nią zazdrosny. Chyba wyczuł, że pan domu wpadł jej w oko. Złapała jego dłoń pod stołem. Tamten podszedł do żony i dał buziaka.
- Wiesz, że Michał też jest strażakiem? - zwróciła się do męża
- Tak?
I tak między chłopakami nawiązała się znajomość. Rozmawiali ze sobą zawzięcie i widać było, że znaleźli wspólny język. To się śmiali, to razem coś przeżywali. Michał rzadko kiedy jest taki wyluzowany i rozmawia z kimś na każdy temat. Ale Carlo naprawdę jest świetnym gościem.
Niestety przyszedł czas odlotu. Znajomi ich chętnie odprowadzili.
- Także wiesz Michał. Moja firma chętnie ci zrobi plakaty. - poklepała go po ramieniu Marta - Będziesz miał wielu chętnych na treningi.
- Dobra, dobra. - uśmiechnął się
- Będziemy na was czekać w Polsce, żeby się zrewanżować. - przytuliła się do nich - Będę za wami tęskniła, chociaż tak krótko się znamy.
- Wpadniemy na pewno! I to jakoś niedługo, bo i tak mieliśmy odwiedzić rodzinę.
- Dziękujemy jeszcze raz. - pomachała im i ruszyli przed siebie
Na lotnisku czekała na nich Monika.
- No proszę jacy opaleni! - zrobiła duże oczy na ich widok - I jacy rozpromienieni! Hej. - przywitała się z nimi
- Nie wiem jak Michał, ale ja jestem padnięta. - westchnęła i uśmiechnęła się po chwili
- Opowiadajcie jak było!
Mówili o swoich przygodach i opisywali co widzieli. Chciała wiedzieć prawie wszystko, no ale oczywiście pominęli kilka faktów, bo to tylko i wyłącznie ich sprawa. Ona za to informowała ich o przygotowaniach do ślubu i wesela Doroty. Przecież jest już pojutrze. Dobrze, że jutrzejszy piątek ma wolny, to odeśpi sobie te dwa tygodnie i nazbiera siły na tą imprezę. No i odpocznie od Michała. Takie dwa tygodnie bez przerwy, sam na sam nie są w cale aż tak piękne.
Zajechali pod jej dom.
- Poczekaj chwilę, pomogę jej z bagażem i zaraz wracam. - oznajmił chłopak wysiadając - To może być dłuższa chwila.
- Rozumiem. - wyłączyła samochód i rozłożyła się wygodnie w fotelu.
Wyciągnął z bagażnika jej plecak i zarzucił na ramię. Cieszyła się, że w końcu zobaczy swoich bliskich. Wydaje się, że niby tylko dwa tygodnie, a jednak długo. Chyba nie potrafiłaby wyjechać gdzieś na dłużej. Za bardzo jest zżyta z rodziną. Wdrapali się po schodach do jej mieszkania i z radością do niego weszła.
- Wchodzisz dalej? - zapytała
- Monika czeka...
Ale widziała, że chce. Te jego oczy powiedzą wszystko.
- Czeeeeść. - wparowała wesoło do salonu, gdzie siedzieli rodzice
- O cześć! - wstała zaskoczona, ale radosna mama - Ale wy opaleni! A jacy marni. - przytuliła ich - Siadajcie, opowiadajcie.
- Ja muszę iść, bo siostra czeka w samochodzie. - oznajmił Michał
- Chodź do pokoju. - pociągnęła go za rękę i poszła do swojego pokoju
Chłopak rzucił plecak pod ścianę i był gotowy do wyjścia.
- Misiek. - podeszła do niego - Dziękuję ci bardzo za te wakacje. Dziękuję ci za wszystko. Tak bardzo cię kocham.
- Dziękuję. - zobaczyła w jego oczach łzy
Patrzyli się sobie w oczy. Nie wyobraża sobie życia bez niego.
- Pocałujesz mnie w końcu? - zapytała
Powoli zbliżył twarz do jej i po chwili poczuła jego ciepłe wargi na swoich. Czuła jak motyle w jej brzuchu szaleją. Chyba potrzebowali tego wspólnego czasu.
- Elo mordy. - do pokoju wpadł Robert, a oni oderwali się od siebie
Zasłonił oczy i stanął w miejscu.
- Cześć braciszku. - podeszła do niego i przytuliła się
- Moja siostrzyczka, jak ja się stęskniłem - ścisnął ją mocno, że coś jej chrupnęło w plecach
- Ja też. - poklepała go po plecach
- Helo kowboj. - przybił sztamę z chłopakiem - Co tam u was?
- Wszystko dobrze. Szybko minęło.
- Lecę. I tak wykorzystałem Monikę już za bardzo. - westchnął
Złapała jego dłoń i poszli do salonu.
- Przepraszam, że tak szybko uciekam, ale siostra czeka. A młodsza ma ślub w sobotę i trzeba coś pomóc... - tłumaczył się chłopak
- Nic się nie stało. - posłała mu ciepły uśmiech mama - Jeszcze będzie okazja do porozmawiania
- Do widzenia. - uśmiechnął się i wyszli do przedpokoju
- Widzimy się w sobotę. - mruknęła i wspięła się na palce, żeby dać mu buziaka
- Ciao bella. - mruknął, pocałował ją i wyszedł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz