Przyszedł ten dzień w tygodniu, który miała wolny od uczelni. Mogła się w końcu wyspać. Nie zamierzała jednak dzisiaj brać się za pracę magisterską. Musi odpocząć. Dalej przeżywa rozstanie z Józkiem. Zranił ją i to bardzo, w jednym momencie straciła chłopaka. Niby zostali przyjaciółmi i mają stały kontakt, ale to nie to samo. Już nigdy nie będzie między nimi relacji jak kiedyś. Jej zaufanie zostało nadszarpnięte i teraz nie potrafi na niego patrzeć pod kątem, że ją zostawił. Teraz w takim momencie... Kiedy jest jej ciężko przez tą pracę. On pojechał sobie na koniec świata, robić karierę. Ma wszystko czego potrzebuje i jest szczęśliwy. Ona została tu z niczym. No może jednak coś ma... Depresję. Nie chce o nim myśleć, ale tak nie potrafi. Jeszcze kilka dni temu byli razem, szczęśliwi, nic nie zapowiadało takiego zwrotu wydarzeń.
Przeciągnęła się leniwie na łóżku i złapała telefon. 11:41. Nie pamięta, żeby kiedykolwiek tak późno się obudziła. Zazwyczaj jak ma wolne, to jej sen trwa do 9, góra 10. Ale nigdy nie wstała tak późno. Ale co jej tam. Należy jej się w 100%. Przydałoby jej się coś, co pozwoliłoby oderwać się od rzeczywistości i na chwile zapomnieć o wszystkim. Długo nad tym myślała, ale żaden odpowiedni pomysł nie wpadł jej do głowy. Niektórzy mówią, że piją, żeby zapomnieć. Kompletnie tego nie rozumie. Ona jak pije, to czuje się bardzo dobrze i nie wie jak można doprowadzić się do stanu totalnego upojenia. Nie lubi takich zachowań i nigdy nie pozwoli, żeby z sobą tak zrobiła. Nie jej wina, że jest rozważna i potrafi odmówić trzymając się swoich zasad. Usłyszała jak drzwi wejściowe do mieszkania się otwierają i szybko zamykają. Pewnie jej tato wrócił z pracy. Z jękiem zsunęła się z łóżka i podeszła do okna. Bez energii złapała za sznurek od rolet i powoli je podciągnęła. Przed jej oczami ukazał się szary widok. Było brzydko, tak jak w jej wnętrzu. Przewróciła oczami i podeszła do szafy. Długo się nie zastanawiając wzięła swoje ulubione spodnie dresowe i luźną koszulkę. Zsunęła z siebie piżamę i wolnymi ruchami zakładała przyszykowane ciuchy. Czy ktoś kiedykolwiek ją pokocha? Będzie dla kogoś ważna i ten ktoś chociaż przez chwilę o niej pomyśli? Da jej poczucie bezpieczeństwa i będzie traktował poważnie. Bo nie oszukujmy się, Józek do końca nie był pewien swoich uczuć. Ani razu do niej nie powiedział, że ją kocha. A to chyba ważne w związku, nie? Chyba lepiej da sobie spokój z facetami. Same problemy tylko z nimi. Będzie sama i polegała tylko na sobie. Nigdy siebie nie zawiedzie, będzie wiedziała czego potrzebuje. Taki związek jest chyba najlepszy. Ale czy na pewno ? Skoro nie ma faceta, to chyba coś oznacza?
Ubrana weszła do kuchni, gdzie krzątał się tato.
- O, cześć córuś. - podszedł do niej uśmiechnięty i przytulił
- Hej. - wymusiła uśmiech i stała ze spuszczonymi rękoma
- Dopiero wstałaś?
- Tak. Sama siebie zadziwiłam. Ale musiałam odespać.
Podeszła do lodówki i otworzyła drzwi na oścież Wpatrywała się w jej zawartość, ale niczego nie widziała. Nie wiedziała na co ma ochotę. Nic jej nie wyglądało na atrakcyjne. Sięgnęła po mleko i ospale podeszła do blatu. W szafce, która wisiała jej nad głową odnalazła kaszę manną. Uwielbia ten smak. A że robi się to szybko, to może sobie pozwolić. Wlała do garnuszka trochę mleka i na oko wsypała kaszę. Od samego początku miesza swoje danie, żeby się nie przypaliło. Coraz bardziej jest jej ciepło w dłoń, która trzyma łyżkę, zaraz nie wytrzyma. Na szczęście kasza już gęstnieje i zaraz będzie gotowa. Po kilkunastu sekundach mogła już wylać zawartość garnuszka na talerz. Ona lubi gdy kasza jest gęsta, a wie że niektórzy wolą gdy jest rzadka. Do tego pokroiła banana w kosteczkę i wszystko wymieszała. To jest to. Poszła do swojego pokoju i tam w ciszy mogła skonsumować swoje śniadanie. Chociaż to trochę osłodzi jej życie. Wzięła telefon i przeglądała social media. Nic jej nie interesowało i szybko się znudziła. Nie ma nawet z kim popisać. Ania pewnie kończy pisać swoją pracę, więc nie będzie jej przeszkadzać. Jest skazana na swoje towarzystwo, a to może się okazać nie najlepszym pomysłem. Na jej ekranie pojawiła się uśmiechnięta twarz brata i usłyszała swój dzwonek. Zdziwiła się, że do niej dzwoni, bo teraz powinien mieć zajęcia. Przeciągnęła zieloną słuchawkę i włączyła tryb głośnomówiący.
- Co tam braciszku? - mruknęła
- Cześć. Jesteś w domu? - usłyszała jego zdenerwowany głos
- No tak. A co się stało?
- Prawdopodobnie skręciłem staw skokowy i teraz jestem w uczelnianej przychodni, ale zaraz jedziemy do szpitala, bo chcą zrobić prześwietlenie. - oznajmił załamany
- Że co?! - wyprostowała się i zszokowana wpatrywała w telefon - Masakra. Dobra, to przyjadę po Ciebie. Tylko powiedz mi do którego szpitala będziecie jechać.
- Nie wiem. Napiszę Ci zaraz sms'a.
- Dobra. Robert, spokojnie. To tylko skręcenie.- starała się go uspokoić
- Yhym. Muszę kończyć.
- No zaraz tam będę.
Szybko z szafy wygrzebała jakieś czarne spodnie jeansowe i koszulkę. Szybko się przebrała i zarzuciła bluzę. Wzięła wszystkie dokumenty i weszła do dużego pokoju, gdzie tato jadł śniadanie.
- Robert skręcił staw skokowy i teraz wiozą go do szpitala. Jadę po niego. - oznajmiła
- Gdzie? Do Wrocławia?
- Tak.
- Przecież ty nigdy sama po Wrocławiu nie jeździłaś. - patrzył na nią zszokowany
- A co innego mam zrobić? Przecież ty też nie pojedziesz.
Nigdy nie było takiej potrzeby, żeby jeździć po Wrocławiu, więc nikt z nas się do tego nie rwał i teraz są tego skutki. Zawsze przerażały mnie tramwaje i że nie będę wiedziała jak mam się ustawić. No ale teraz ktoś musi pojechać po młodego, a mi przybyła pewność siebie i mam chęć, żeby jechać.
- To pojadę z Tobą. - wstał od stołu i zaczął się szykować. - A co on znowu robił?
- Nie wiem, nie powiedział mi. Ale pewnie miał wf i tam coś sobie zrobił. - westchnęła i zaczęła się ubierać.
Znalazła w szafce nawigację i wyszła na dwór. Nie było aż tak źle. Nie może się doczekać lata, jak znowu będzie ciepło i będzie mogła normalnie chodzić, a nie w kurtkach.
W mieście była bardzo skupiona na drodze. Patrzyła gdzie może stanąć, a gdzie będzie przeszkadzała tramwajom. Na szczęście mogła jechać bocznymi drogami, a nie pchać się na te najbardziej zapchane. W ogóle nie wiedziała gdzie jest. Nie zna Wrocławia. Zna tylko drogę na swoją uczelnię i nigdy się nie wychylała. No z Józkiem czasami gdzieś wybrali się na spacer, ale to on prowadził, więc ona nie zwracała uwagi na drogę. Swoją trasę pokonuje zawsze jakby miała klapki na oczach jak konie, żeby się nie rozpraszały i bały. Nie jest w stanie powiedzieć co jest dookoła. Wiecznie się spieszy i nawet nie rozgląda, bo po co?
Udało jej się bezpiecznie dojechać na miejsce. Na parkingu nie było tak dużo samochodów, więc bez problemu znalazła miejsce. Szybkim krokiem weszli do środka i przystanęli na korytarzu.
- Zadzwonię do niego i zapytam gdzie mamy iść.
Wyciągnęła telefon i szukała jego numeru. Nacisnęła i przyłożyła komórkę do ucha. Pierwszy sygnał, drugi. Zza rogu na wózku wyłonił się jej brat. Właśnie wyciągnął telefon. Ale ona się rozłączyła i podbiegła do niego. Był blady i bardzo smutny. Jeszcze nigdy chyba go nie widziała w tak okropnym stanie.
- Młody. - przykucnęła przy nim - Co z Tobą?
- Nic. - burknął - Możemy jechać do domu?
- Tak. - popatrzyła na mężczyznę, który ciągle stał przy jego wózku, żeby go pchać - Dzień dobry. Jestem jego siostrą. Dziękuję bardzo, że go tu przywieźliście.
- Dzień dobry. Jestem trenerem Roberta. Grał w siatkę i skoczył do bloku. Niestety źle wylądował i skręcił staw skokowy. Chciałam się upewnić i go tu przywiozłem.
- Dziękuję Panu bardzo. - uścisnęła jego dłoń
Tato także podszedł i podziękował trenerowi.
Przez całą drogę młody nic się nie odezwał. Był bardzo smutny i nieobecny. Jak tylko wrócili do domu poszedł do swojego i się w nim zamknął. Nie wiedziała jak może poprawić mu humor. Postanowiła upiec ich ulubione babeczki marchewkowe. Ma już taką wprawę, że wszystko może robić z zamkniętymi oczami i w ekspresowym tempie.
Podeszła do jego drzwi i delikatnie zapukała i nie czekając na pozwolenie lekko uchyliła je.
- Mam coś dla Ciebie. - uśmiechnięta wyciągnęła przed sobą talerz pełen babeczek
Dalej leżał na łóżku, tylko na nią popatrzył.
- Młody.- usiadła koło niego - To tylko skręcenie.
- Nie. To aż skręcenie. Dlaczego to mi się teraz przytrafiło? - popatrzył na nią ze łzami w oczach - Dlaczego teraz? Wszystko mi się zawaliło. Mogę już zapomnieć o Szkole Pożarniczej.
- Robert. - przytuliła go - Masz jeszcze dużo czasu. Do czerwca jeszcze dużo czasu.
- Tak, ale przez cały czas muszę trenować, żeby dać radę. A tu skręcenie o nic nie mogę robić. A to cholerstwo tak boli!
- Nie jesteś sam. Mi teraz też wszystko się zawaliło i to w tak ciężkim okresie. Także łączę się z Tobą. Jesteśmy takie dwie czarne chmury. - uśmiechnęła się
- Jest Ci ciężko? - popatrzył na nią z troską
- I to jak! - po policzku popłynęła jej łza - Ale trzeba być twardym.
- Szkoda, bo nawet polubiłem Józka. Ale zobaczysz, spotkasz tego jedynego. Tego o którym nie będziesz mogła zapomnieć i ciągle będziesz o nim myśleć. Tego który da Ci wszystko i będzie Cię kochał. Jestem tego pewien.
- Dzięki młody. A ja wiem, że już niedługo spełnisz swoje marzenie, zobaczysz. - puściła mu oczko i zadowolona wzięła kęsa babeczki.
A już myślałam że będzie spokojnie a tu niespodzianka xD Kurczę już nie mogę się doczekać tego jedynego ;-;
OdpowiedzUsuń