sobota, 13 października 2018

Rozdział 6

      Wigilia, tak magiczny czas. Jak to jest, że ten dzień staje tak niesamowity? Roboty jest oczywiście od rana. Jak co roku jeżdżą do babci i przygotowują potrawy. Przychodzi też jej przyjaciółka, która zarazem jest jej kuzynką oraz jej młodszy brat.
Wzięła ciasto wycięte od szklanki i położyła je na kciuku i palcu wskazującym lewej dłoni, robiąc przy tym dołek na środku. Łyżeczką nabrała farszu z sera białego i cebuli, który umieściła na cieście. Wszystko ładnie ubiła i skleiła ze sobą końce ciasta przygniatając palcami. Nawet ładnie wychodziły te pierogi.
- Józek do Ciebie przyjedzie? - zapytała, kiedy zapełniały już drugą tacę pierogów
- Nie, pojechał do babci na kilka dni. - westchnęła
- No co ty... Nie fajnie.
- Trudno. Przynajmniej sama sobie posiedzę i odpocznę. A co z Tomkiem?
- Przyjedzie w drugi dzień świąt jakoś wcześniej, bo później jadę z nim do jego rodziny.
Ania z Tomkiem są wspaniałą parą. Są ze sobą od ponad roku, a miłość bije od nich na kilometry. Jest dla niej dobry, dba o nią, więc nie ma o co się martwić i pozostało jej tylko cieszyć się jej szczęściem. Często razem spędzają czas, są dobrze zgraną paczką. Chociaż często bywa, że Józek i Tomek nie potrafią się dogadać i w powietrzu wisi niemiła atmosfera. Boli ją to, ale nie chce stracić, ani przyjaciółki, ani chłopaka.
Odkąd pamięta ich zadaniem jest rozkładanie miejsca dla każdego. Nie lubiła układać tych talerzy, wycierać wszystkich sztućców i martwić się o wystrój. Ale zawsze z Anią puszczały sobie muzykę i wygłupiały się. Teraz mają po 24 lata i nadal to praktykują. Fajnie jest, jak coś się staje tradycją i wdraża się to w życie. Na szafce przy stole wigilijnym zostawiły także jedno wolne nakrycie dla wędrowca. Od zawsze chciała, żeby w ten wyjątkowy wieczór ktoś zapukał do drzwi i został z nimi.
- Dziewczynki, jak już skończycie, to dajcie proszę prezenty pod choinkę. - rzekła mama z kuchni
- Okej. - powiedziały równocześnie i zaczęły się śmiać
Zawsze ich rodzice robią prezenty dla każdego i potem po kolacji są rozdawane. Pamięta jak w dzieciństwie nie mogły się doczekać, aż będą mogły rozpakować swoje podarunki. Rodzice kazali jeszcze coś zjeść, zaśpiewać kolędy, a one cierpiały.
- Hoł, hoł, hoł. - z wielką torbą do pokoju wszedł Robert - Czy są tu jakieś grzeczne dzieci?
- Raczej nie. - westchnęła Emilka i położyła ostatni widelec - Rozłożysz prezenty?
- Pewnie siostra. - uśmiechnął się i wziął się do pracy - Ten Twój będzie ?
- Nie. - szybko ucięła
- Jakiś słaby jest. - pisnął i odwrócił się do niej - Już tak długo jesteście razem, a ja dalej go nie poznałem.
- Nie moja wina. Na święta pojechał do babci na drugi koniec Polski.
Nie chciała  już o nim rozmawiać. Każdy ją teraz o to wypytuje, jakby nie wiadomo co by to było. Przyjdzie taki czas, że w końcu go poznają. Ona chciała, ale życie jak zwykle płata figle i nie wyszło.
Przebrała się w sukienkę i usiadła przed lusterkiem. Musi zrobić jakiś lekki makijaż, żeby ukryć te pryszcze, które zaszczyciły ją swoją obecnością. Po pokoju rozniósł się dzwonek jej telefonu. Wzięła go i zobaczyła zdjęcie chłopaka. Uśmiechnięta przeciągnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła aparat do ucha.
- Hej. - przywitała się radośnie
- Hej. - usłyszała jego głos - Co tam u Ciebie?
- A właśnie biorę się za malowanie, bo zaraz jedziemy do dziadków. - oznajmiła wygodnie opierając się o krzesło - A u Ciebie?
- Szykuję się właśnie na Wigilię. Dzwonię, bo chciałem Ci złożyć życzenia. Emilka, niech te święta będą dla Ciebie szczęśliwe. Żebyś zawsze była zdrowa i uśmiechnięta. Żeby ta praca magisterska poszła gładko, żebyś zawsze bezpiecznie wracała z akcji. Żeby spełniło się każde Twoje marzenie i duuuużo miłości.
- Dziękuję Józek. - powiedziała do radosnym głosem - Również chciałam Ci życzyć zdrówka, szczęścia i miłości. Żebyś został najlepszym magistrem astronomii na świecie i odkrył nie jedną fascynującą rzecz w kosmosie i nie tylko. Żebyś był tak wspaniałym człowiekiem jakim jesteś i żeby te najskrytsze marzenia się spełniły.
- Dziękuję. - rozbrzmiał się jego delikatny głos - Przepraszam, że mnie nie ma przy Tobie.
- Nic się nie stało. Baw się dobrze.
- Ty również. Buziaki.
- Buziaczki. Pa, pa.
Odłożyła telefon na biurko i wzięła podkład. Nacisnęła delikatnie na pompkę i na palcu pojawiła się kropla kremu o odcieniu zbliżonego do jej skóry. Nałożyła go na czoło i delikatnie rozprowadzała. Chwała temu, co wynalazł podkład. Dzięki temu jakoś wygląda, a nie chodzi ze swoimi wiecznie czerwonymi policzkami z różnej wielkości pryszczami. Nie jest fanką mocnego makijażu, ale delikatnego owszem. Jednak gdy jest w domu i nigdzie nie jedzie, to oczywiście się nie maluje. Daje odpocząć swojej skórze. Przeszła do policzków, na ich górnej części zawsze musi dać trochę więcej warstw, bo tam są najbardziej zaczerwienione.
- Gotowa? - do jej drzwi zapukał tato
- Chwilkę. - pisnęła i szybciej się upiększłała
Jeszcze tylko pomalować rzęsy i będzie gotowa.
       Pierwsza kolacja wigilijna przebiegła tak jak zawsze. Gdy już cała rodzina się zjechała, to przystąpili do modlitwy. Tak jak zawsze niektórzy płakali po słowach i za tych, których przy nas już nie ma. Z Robertem z trudem powstrzymali się od śmiechu. Nigdy tego nie rozumiała, dlaczego tak jest. Potem przyszedł czas na dzielenie się opłatkiem i życzenia. Nie lubiła tego. Nie lubiła tego całowania, chociaż to była jej rodzina. Wszystkim praktycznie powtarzała to samo, no bo co ma wymyślić ? Tylko bracia usłyszeli oryginalne słowa, bo u nich można zaszaleć. Po tych męczarniach usiedli przy stole i na pierwszy rzut poszedł barszcz czerwony z uszkami.
    Przyjechali do drugich dziadków. Była już tak najedzona, a czeka ją kolejna kolacja. Tylko że tutaj już lepsze towarzystwo. Ma tutaj Anie i tyle jej wystarczy. Zadowolona weszła do pokoju, gdzie już siedziała rodzinka. Miały swoje stałe miejsca koło choinki. Przecisnęła się koło stołu i usiadła na twardym krześle.
- Co tam? - zapytała kuzynkę
- A spoko. - odpowiedziała o zaczęła się śmiać - Myślałam, że już nie przyjedziecie.
- To co, zaczynamy. - powiedziała babcia, a wszyscy wstali
Robercik tak pięknie przeczytał Ewangelię, że ona się wzruszyła. Miał taki piękny głos lektora, a jeszcze nigdy go nie słyszała. Chwilę się pomodlili i przeszli do życzeń. Oczywiście pierwsza była Ania.
- Aniu, wszystkiego najlepszego, duuuuuuużo zdrówka, szczęścia, miłości z Tomaszkiem, dokończenia tej cudownej pracy magisterskiej, spełnienia wszystkich swoich marzeń, wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku. - z uśmiechem wpatrywała się w twarz przyjaciółki
- Dziękuję. Ja natomiast życzę Ci dużo zdrówka, szczęścia, obronienia magistra, spełnienia marzeń i dużo miłości.
Złamały opłatki i się do siebie przytuliły.
    Nadeszła ta długo oczekiwana chwila - rozdawanie prezentów. Na zmianę brały torby prezentowe i odczytywały z karteczki do kogo należy. Nie obyło się bez śmiesznych sytuacji.
Rozpakowała jedną paczkę. Była w niej książka, którą ostatnio planowała kupić i śliczna czarna bluzka z napisem. Popatrzyła na rodziców i szeroko się uśmiechnęła.

1 komentarz:

  1. Jejjuu ta atmosfera Świąt 😍 Mam nadzieje że Józek jakaś niespodziankę przygotował 😏 Fajny rozdział, klimatyczny 💕

    OdpowiedzUsuń