Imprezy, imprezami, ale jaki jest rano ból, kiedy trzeba wstać. Nigdy tego nie lubiła. Tej nocy wyjątkowo dobrze jej się spało, nie obudziła się ani razu. Dopiero przebudziła się o 11. Bez żadnego bólu, z dobrym humorem. Przeciągnęła się mocno i odwróciła do chłopaka. Zastała tam tylko puste miejsce. Nawet nie zdążyła rozmyślać gdzie się podział, po rozległ się szum spuszczania wody w toalecie. W sumie sama musi iść. Słyszała kroki jego bosych stóp i zaraz był przy niej.
- A dzień dobry. - powiedział radośnie i szeroko się uśmiechnął
- Dzień dobry. - rozpromieniła się
- Jak się czujesz? - stał i wpatrywał się w nią.
- Bardzo dobrze, ale jeszcze lepiej będę się czuła jak w końcu tu do mnie przyjdziesz. - poklepała miejsce koło siebie
Zaśmiał się i po chwili już koło niej leżał.
- A ty jak się czujesz? - zapytała gładząc kciukiem jego policzek
- O dziwo dobrze. Żadnego kacyka, ani nic. - mruknął
- Cieszę się.
Powoli zbliżyła swoje usta do jego, ale ich nie złączyła. Chciała poczuć się jak na początku ich znajomości. Te napięcie, wyczekiwanie. Te dziwne ściskanie w brzuchu. Uwielbia to uczucie. Kiedy wszystko się zatrzymuje, czujesz tylko jego oddech i to jak bardzo Cię do niego ciągnie. I stało się. Ich wargi się dotknęły. I na tym zostało. Tak jakby oboje nie wiedzieli co robić. Ale to było takie urocze. To ona zaczęła dawać mu buziaki. Popatrzyła na niego. Patrzył na nią z błyskiem w oczach. Zna ten wzrok. Pełen miłości. Uśmiechnęła się i przytuliła do niego.
- Muszę siusiu. - mruknęła
- To idź. - pogładził jej plecy
- Ale tak mi tu dobrze. - mocniej go objęła
- Nigdzie się nie wybieram. - zaśmiał się.
- Myślałam, że będziesz choć trochę romantyczny i powiesz: nie idź, jeszcze chwilkę, chcę się potulić. - mówiła to zmienionym cienkim głosem
- Tak, a potem zasikasz mi łózko, dziękuję bardzo. - włączył mu się tryb śmieszka
- A idź ty. - oderwała się od niego i poszła do toalety
Momentalnie miała ochotę na coś więcej. Tak ją to wszystko nakręciło. Wyszła z łazienki i zaraz znalazła się przed łóżkiem.
- Michał, a co do tych naszych dzieci. - zaczęła z uśmiechem - To chyba trzeba trochę wcześniej poćwiczyć, nie uważasz? - na czworaka zbliżała się do niego mając go pod sobą
- Może. - uśmiechnął się
Natychmiast go pocałowała, tak namiętnie. Czuła jak cała jest nabuzowana. On się z nią bawił, dodatkowo podniecał. Przerzucił ją pod siebie. Teraz zaatakował jej szyję.
- Misiu, proszę Cię już. - jęknęła
Oderwał się od niej.
- Już doszłaś? - Patrzył zdziwiony - Przecież jeszcze nawet nie zacząłem.
- Nie, ale jest blisko.
I się zaczęło. Tak jej tego brakowało. Zawsze jest pełna podziwu, jak on to robi. Jest taki delikatny, a jednocześnie daje jej takie doznania, że coś niemożliwego.
Zadowolona przytuliła się do niego.
- Kiedy my ostatnio się kochaliśmy? - zapytała
- Nie wiem. - mruknął - Ale zdecydowanie za dawno.
- oj tak. - zaśmiała się - Kocham cię bardzo Michałku. Tak bardzo, bardzo, bardzo. - dała mu buziaka.
- No już bez przesady. - zaśmiał się
- Wiesz co? - położyła głowę na jego pierś
- Hmmm?
- Jak szedłeś do zerówki, ja dopiero się rodziłam.
- Nooo.
- Patrz jaka to wielka różnica
- Mam zacząć się bać? - był rozbawiony
- Nie, oczywiście że nie. Tylko tak sobie myślę, że jak powiesz 6 lat to nic takiego, a jak się dobrze zastanowisz, to ogrom czasu. Niektórzy pewnie uważają, że taka różnica między dziewczyną a chłopakiem, to już za dużo. Z resztą kiedyś też mi się wydawało, że to sporo. Ale mam Ciebie i bardzo Cię kocham.
- Moja mama mało nie dostała zawału, jak się dowiedziała ile masz lat. - jeździł palcami po jej plecach - Nie powiem, zabolało mnie to. Tak samo jak boli mnie to, że nie może Cię zaakceptować. Przepraszam Cię za to, wiem że musi cię to bardzo boleć. Ale za to ja Cię bardzo kocham. - pocałował jej czubek głowy - Młoda.
Uwielbia tak po prostu z nim leżeć. Wsłuchiwać się w bicie jego serca i spokojny oddech. Nie potrzebuje niczego więcej. Tak niewiele, a jednak bardzo wiele. Szkoda, że rzadko mają taką możliwość. Ona teraz ogranicza przyjeżdżanie do niego, a po nim nie widać, że będzie do niej wpadał.
Trochę jeszcze poleżeli.
- Wstajemy? Trzeba coś zjeść. - przez ten cały czas gładził jej plecy
- Mhm. - mruknęła - Najchętniej bym tak leżała przez cały dzień.
- Musimy coś pomyśleć. - usiadł na skraju łóżka
- Już to widzę, jak rezygnujesz z treningów, żeby tylko przez cały dzień być ze mną. - zaśmiała się.
Z jednej strony mówiła to poważnie, bo on nie jest skłonny zostawić trening, żeby leniuchować, nawet z nią. Z drugiej zaś, powiedziała to w formie żartów, bo przecież sama chciała, żeby był w kadrze i nie może mu robić wyrzutów, że tyle trenuje. Trochę brakuje jej Michała sprzed kadry.
- To byś się zdziwiła. - puścił jej oczko i podszedł do szafy
Jego ciało jest tak idealne. Umięśnione, silne, ale wszystko wygląda przyzwoicie i nie rzuca się w oczy. Nie jest mięśniakiem, jest chudy i wysoki. Wygląda idealnie. Już jakoś nie onieśmiela ją nago. Wygramoliła się i stanęła koło niego wpatrując się w zawartość szafy. Były tam jej spodenki, które szybko odnalazła. Wzięła też jego ciemnogranatową koszulkę. Bieliznę miała w torbie.
- Mój golasek. - przytuliła się do jego boku
Zaśmiał się i objął ją ramieniem.
Oboje mają dobry humor, co zwiastuje dobry dzień. Wyswobodziła się z jego objęć i poszła do łazienki. Tam szybko się ubrała i załatwiła sprawy. Wróciła wspomnieniami do sytuacji sprzed kilkunastu minut. Jak się kochali z pewną tęsknotą.
- Co mi zrobisz na śniadanko? - zapytała wchodząc do kuchni
- Ja Tobie? - podniósł brwi - To chyba ty powinnaś swojemu staremu, niedołężnemu facetowi zrobić.
- Ja tu jestem gościem. - uśmiechnęła się szeroko i złapała za jego koszulkę - Powinieneś rozpieszczać swoją kobietę. Korzystać z tego, bo rzadko kiedy masz taką okazję.
- To może zróbmy razem? - wpatrywał się w jej oczy
- O tak. - zanurzyła palce w jego włosach i chciała go przyciągnąć do siebie, żeby go pocałować.
Schylił się trochę, ale nagle zastygł w miejscu. Nadal wpatrywał się w nią.
- Musisz sobie zasłużyć. - szepnął
Zrobiła wielkie, błagalne oczy. Zdawał się być nieporuszony. Lecz po chwili dał jej buziaka.
- To co robimy? - zapytał
- Nie wiem. Myślałam, że może ty masz jakiś pomysł.
Stali kilka minut w ciszy. Widać, że on ma tak samo jak ona, nigdy nie wie co zjeść.
- Może omlet? - oparł się o szafkę
- Oo dobry pomysł. - klasnęła w dłonie - Takie zwykłe, czy takie puszyste?
- Puszystych jeszcze nigdy nie jadłem. - stwierdził
- No to działamy. - uśmiechnięta popatrzyła na niego
Wpatrywał się w nią z radością. Dzięki niej odnajduje spokój, może być sobą. Jest już w takim wieku, że wspólne chwile i widok radości na jej twarzy jest ważniejsze, niż jakieś imprezy. Chciałby mieć stabilny dom, gdzie będzie wracał z myślą, że tam ma wszystko co mu potrzeba, czyli Emilkę. Czuła się najwspanialej na świecie. Patrzył się na nią z miłością. Życzy każdemu, żeby coś takie doświadczył. Podeszła do lodówki wyciągnąć potrzebne produkty. On podjął decyzję.
- Emilka, bo tak sobie myślałem... - serce biło mu z prędkością światła i ściskało go od środka - Czy może... - starał się to mówić z luzem - Chcesz ze mną pojechać na zakupy dla Pimpka? - speniał
Wydaje się, że dorosły facet i w ogóle, a przestraszył się czegoś takiego.
- Jasne, jak tylko będę mogła.
Wspólne gotowanie, to coś wspaniałego. Ciągle się śmiali, zbliżyli się jeszcze bardziej.
Zjedli wspólnie, posprzątali. Poszła do łazienki umyć zęby i usłyszała dzwonek domofonu. Była ciekawa kto to. Szorowała delikatnie, żeby lepiej słyszeć.
- Tak? - usłyszała chłopaka
- Cześć synek. - ledwo co usłyszała
Czyli jego mama. Wypluła pastę i opłukała buzię. Wyszła akurat, gdy w drzwiach pojawiły się trzy kobiety. Najstarsza nie ukrywała zdziwienia na jej widok.
- Dzień dobry, cześć. - przywitała się radośnie
- Dzień dobry. - mruknęła kobieta i weszła dalej
Za nią dwie córki. Michał dalej nie rozmawiał z Dorotą i było widać po nich lekkie napięcie.
- Zrobić coś do picia? - zapytała
- Ja proszę herbatę. - pani Barbara szybko rzuciła
- Ja tak samo. - uśmiechnęła się Monika
- Ja też poproszę. - nieśmiało powiedziała Dorota
- Idź, siadaj kochanie. Ja zrobię. - zamknął drzwi chłopak
- Spokojnie. - posłała mu oczko
- To zrobimy razem. - objął ją ramieniem i pociągnął do kuchni
Przyszykowali wszystko szybko i wrócili do gości. Nawet nie przejmowała się tym, że jest w spodenkach i jego koszulce. On w sumie też był w luźnych ciuchach. Usiedli na narożniku.
- Przyszłyśmy, bo w kościele Cię nie było, nie wiem czy coś się stało. - mówiła mama, ale zgromiła wzrokiem dziewczynę.
- Mamo, dopiero co wstaliśmy. Wróciliśmy po 3 w nocy. - westchnął
- Matko, ja zupełnie zapomniałam. - przyłożyła dłoń do czoła Monika - Przecież wy na weselu byliście.
- Nooo.
- I jak było? - zadowolona wypytywała
- Fajnie, fajnie. Potańczyliśmy, wybawiliśmy się. - jego dłoń opadła na udzie ukochanej
- Ja cię Maniek nie poznaję. Gdzie ty kiedyś do tańca.
- A widzisz, co kobieta potrafi zrobić z mężczyzną.
- Powiedz to Mariuszowi. - zaśmiała się
- Przecież Mariuszek dobrze tańczy. - mruknął - A właśnie, gdzie szwagier?
- Poszedł na mszę z dzieciakami. Wiktor stwierdził, że jest jego synem i poszedł z nimi.
- Muszę kiedyś się z nimi spotkać.
- Właśnie, Mariusz kazał zapytać czy nie wpadniesz w środę. Wiktor też ma być.
- Środa... - zamyślił się - Młoda, chyba nic nie mieliśmy w planach, nie?
- Nie.
- A obrazisz się, jak nie będziemy się widzieć trzy dni? - położył dłoń na jej głowie
- Tak, bardzo. - popatrzyła się na swoje stopy
Popatrzył się na siostrę i szeroko uśmiechnął.
- Będę. - oznajmił
- Dzięki. - pisnęła niby zła, ale w celu żartu
- Oj tam. - zaczął mierzwić jej włosy
Po chwili miała szopę, każdy włos sterczał w inną stronę. Popatrzyła na niego pytająco i w odpowiedzi dostała uśmiech.
- Chyba woda się zagotowała, pójdę zalać. - oznajmiła
- Pomogę Ci. - wstał zaraz za nią
Kiedy nalewała wodę do kubków, podszedł do niej i przytulił od tyłu. Pocałował ją w policzek. Uśmiechnęła się pod nosem.
- Dziękuję. - szepnął - Wynagrodzę Ci to wszystko. Obiecuję kochanie. Już mi się trochę tego nazbierało.
- Daj spokój. - odwróciła się do niego - Masz swoje życie, to normalne.
Pocałował ją namiętnie.
- Jeszcze raz dziękuję. - szepnął
Kiwnęła głową i złapała dwie szklanki. Powoli szła do salonu. Sama siebie zadziwia. Jest ciągle uśmiechnięta, nie daje się wyprowadzić z równowagi i chyba tą swoją radością bardziej dopieka mamie chłopaka. Postawiła przed nimi herbaty.
- Może przynieś jakieś ciastka. - zwróciła się do Michała - No chyba że znowu wszystkie wyjadłeś. - podniosła brew
- Noo... - spuścił głowę - One są takie dobre.
- Zjadłeś wszystkie?! - była zaskoczona
- Byłem zmęczony.
- Michał, tam były 2 opakowania!
- Jak 2?! - zrobił duże oczy - Czyli nie zjadłem wszystkich. - posmutniał i wyszedł
Ona pokręciła głową i zajęła swoje miejsce. Teraz czuje się niezręcznie. Niech on szybko wraca. Popatrzyła na Dorotę. Widać było po niej spięcie. I dobrze, niech ma za swoje. Nawet nie wiedziała, o czym może zagadać, żeby przerwać tę ciszę.
- Jak tam dzieciaczki? - skierowała pytanie do Moniki
- A dobrze, dobrze.-uśmiechnęła się - Ostatnio jak Michał się nimi opiekował, to jak wracaliśmy do domu, to pytali dlaczego nie było cioci, tej od wujcia Michała. - zaśmiała się.
- No akurat w pracy byłam. - oznajmiła - Musisz kiedyś nam podrzucić, a wy z Mariuszem sobie odpoczniecie. - puściła jej oczko
- Na pewno skorzystam.
- Z czego? - wszedł chłopak z talerzykiem ciastek
- Emilka zaproponowała, że zajmiecie się dzieciakami.
- Nie ma problemu. - zajął miejsce i objął dziewczynę ramieniem
- Słuchajcie. - po raz pierwszy odezwała się najmłodsza z rodzeństwa - Bo wczoraj wieczorem dostałam zdjęcia z wesela i jeszcze ich nie oglądałam. Może macie ochotę?
Michał przeniósł na nią wzrok z lekkim uśmiechem, ale nie był on prawdziwy. Czyli dalej jest na nią wkurzony. Chyba wychwyciła to.
- Dobra, nieważne. - westchnęła
- Dlaczego? Fajny pomysł. - zdziwiła się matka
- Michał nie chce. - powiedziała, jakby urażona
- Ja nic nie powiedziałem. - mruknął
- Ale popatrzyłeś i to wystarczy.
- A czego ty ode mnie oczekujesz?- podniósł głos - że będę nosił Cię na rękach? Że będę udawał, że nic się nie stało? I będziemy najwspanialszym rodzeństwem na świecie? Dorota, to co zrobiłaś było chamstwem i ciosem poniżej pasa. Nie wiem co Ci przyszło do tego durnego łba. Myślisz, że co, że jestem Twoim bratem, to wszystko wybaczę? Emilka nie zrobiła nic, żeby zasłużyć na takie traktowanie. Pomyśl, jak ona musiała się czuć. Ja nie pozwolę na takie traktowanie osoby, która jest najważniejsza w moim życiu. Ciebie też to się dotycz.- popatrzył na matkę - Najgorsze jest to, że nawet głupiego przepraszam nie usłyszałem z Twojej strony. W ogóle nie widzisz w tym nic złego, żadnej winy. Jesteś podła Dorota. I proszę, nie wtrącajcie się w moje życie i mój związek. A jak wam nie pasuje moja dziewczyna, to nie musicie sobie mną zawracać głowy i zapomnijcie, że istnieje. A tobie Monika dziękuję.
Ona siedziała zszokowana, Dorota była cała czerwona na granicy płaczu, matka osłupiała, a Monika wydała się być rozbawiona. Złapała jego dłoń, a on ją mocno ścisnął.
- To włączasz te zdjęcia? - zapytał
- T t tak. - wydukała
On wziął ciastko i oparł się wygodnie na narożniku. Popatrzyła na niego. Tak nagle wyskoczył z tym. Wyrzucił w końcu to z siebie. Zdziwiło ją jednak jak zrobił to stanowczo i ostro. Nie zważał na to, że relacje rodzinne mogą się zawalić. Ma ją na pierwszym miejscu. Był poważny, złość nie zeszła do końca. Przeniósł na nią wzrok i momentalnie się uśmiechnął. Odwzajemniła tej gest. Wzięła ciastko i oparła się o ukochanego. Objął ją i pocałował w skroń. Dominika uporała się z dvd i po chwili na ekranie pojawiły się zdjęcia. Na początku były z przygotowań. Świetne ujęcia. Michał złapał jej dłoń, w której trzymała ciastko, przyciągnął ją do swojej twarzy i ugryzł smakołyk. Zmrużyła oczy, a on tylko się uśmiechnął. Monika się na nich patrzyła. Tak jakby z błyskiem w oku. Posłała lekki uśmiech i odwróciła wzrok na telewizor. Starsza ze sióstr widziała, jaką wielką miłością obdarza się tych dwoje ludzi. Brat nigdy nie był tak szczęśliwy. Dbają o siebie i nie ma tu mowy o jednostronnym zaangażowaniu, czy wykorzystaniu.
Nie mogła dłużej wytrzymać, może tak nie wypada, ale przytuliła się do chłopaka. Zacisnął mocniej swoje objęcia. Czyli jemu nie przeszkadza. Oglądając zdjęcia wyobrażała sobie, jak będzie wyglądał jej ślub. Widziała siebie w białej sukni z Michałem przy sobie. Jak w końcu będzie mogła powiedzieć, że w 100% jest jej. Na ekranie pojawiło się fotografia rodzeństwa. Wszyscy uśmiechnięci, bliźniaki dumne z młodszej siostry, ale jednak brat bardziej. Było widać tą wielką więź. W oczach chłopaka pojawiła się radość, jednak na zewnątrz dalej był poważny.
- Moje dzieci kochane. - powiedziała ze wzruszeniem mama - Tacy radośni.
Jakoś nikt nie odważył się mówić. Trochę tak dziwnie było oglądać zdjęcia w ciszy.
Zaczęły się te z kościoła. Po chwili ukazało się jedno. Jak on stoi na przeciwko siostry. Wpatruje się w nią z zachwytem, a ona się do niego uśmiecha. Dodatkowo on w tym mundurze. Było przepiękne zdjęcie. Dla niej to był jakby jakiś cios. Czy on tak na nią patrzy? Uświadomiła sobie, że bardzo często. Jednak takiego zdjęcia nie mają. Chciało jej się płakać, sama nie wie dlaczego. Zaczęła szybko mrugać oczami i odruchowo wzmocniła uścisk ukochanego. Wyczuł jej stan.
- Czekaj. - mruknął i po uwolnieniu się sięgnął po dwa ciastka z talerzyka
Szybko powrócił do poprzedniej pozycji i mogła się znowu przytulić.
- Chcesz ciacho? - zapytał posuwając słodkości pod jej twarz
- Nie, ja już mam. - wtuliła się w niego bardziej
Zaczął się śmiać.
- No trudno, będę musiał zjeść dwa. - westchnął teatralnie
Wiedziała, że zrobił to specjalnie. Żeby odwrócić jej uwagę, a w szczególności, żeby odwrócić ewentualną uwagę od niej gościom. Miała takie ogromne szczęście w jego postaci. Później już były zdjęcia jak wchodzą do kościoła.
- Bardzo ładne. - skomentowała jako pierwsza jakiekolwiek zdjęcie - Ślicznie wyglądałaś Dorota.
Naprawdę tak uważała.
- Nie wiem jak to możliwe, ale bukiet idealnie pasuje do Ciebie i do sukni. Wszystko daje tak wyjątkowy efekt. - mówiła zwyczajnie, ale też chciała rozruszać towarzystwo
I udało się. Zaraz każdy coś dorzucał, dyskutowali. Wreszcie zrobiło się luźno i jak w prawdziwej rodzinie. Ale zamilkła jak wyświetliło się jedno zdjęcie. Po chwili zorientowała się, że wstrzymała oddech.
- Wow. - szepnęła Monika
Fotografia przedstawiała ją z Michałem. To to, o które poprosił chłopak fotografa przed kościołem. Ona szeroko uśmiechnięta, on tak samo. A przecież jak na niego popatrzyła, to był całkiem poważny. Ich uśmiechy były jak najbardziej szczere. Ale Ich postawa, ich wyrazy twarzy roztaczały taką aurę miłości, że natychmiast każdego to łapało. Dodatkowo perspektywa jaką użył fotograf, dodawała magię tej fotografii.
- Ej no, najlepszym zdjęciem z mojego ślubu jest wasze! - pisnęła Dorota
- Spokojnie, to dopiero początek. - uśmiechnął się
- Początek zdjęć weselnych, czy waszej cudowności i nas stłamsicie?
- Zobaczymy. - puścił jej oczko
Mieli jeszcze kilka zdjęć. Jak tańczą i wpatrują się w siebie, jak dają sobie buziaka, z parą młodą. On oczywiście miał więcej zdjęć, bo to tańczył z siostrami i mamą, dawali mu prezent. Ale na większości był uśmiechnięty.
- Muszę zdobyć te nasze zdjęcia. - rzuciła
- Spokojnie, ta płyta jest dla was. - szybko wkroczyła Dorota - Dostałam kilka kopii, więc rozdaję.
- Dzięki. - uśmiechnął się Michał
Nagle z sypialni rozbrzmiał się dźwięk syreny. Tamte aż podskoczyły. Ona szybko wygramoliła się z objęć i pobiegła po telefon. Na wyświetlaczu było powiadomienie o pożarze. Szybko nacisnęła, żeby wyłączyć dźwięk. Powoli wróciła do reszty. Wszystkie oczy były zwrócone na nią.
- Co tam?- zapytał Michał
- Pożar. Prawdopodobnie coś grubszego, bo jest podany numer domu. - westchnęła
Była smutna i to bardzo. Odkąd są razem, przepadło jej wiele wyjazdów. Tak za tym tęskni. Zmarnowana usiadła koło niego.
- Znowu nie pojechałam. - szepnęła wpatrując się w ekran
- To dobrze.
- Tak zajebiście. - nie zwracała uwagi na swoje słowa
- Mogłoby ci się coś stać.
Pokręciła głową i uporczywie patrzyła na informację o akcji, żeby tylko się nie rozpłakać. Dla niej za każdym razem sprawia to ogromny ból.
- Często spotykacie się na akcjach? - zapytała Monika
- Rzadko, ale to dobrze, bo z tego nie wychodzi nigdy nic dobrego. - mruknęła szybko
- Fakt. - zaśmiał się
- Ojej. - wstała szybko bliźniaczka - Już ta godzina! A wy jeszcze musicie się przygotować!
Do niej jakby to nie dotarło. Dopiero gdy chłopak wstał, ona też. Zmusiła się do uśmiechu. Pożegnali się radośnie. Dorota przed wyjściem zatrzymała się.
- Przepraszam was bardzo. - powiedziała z prawdziwą skruchą i wyszła
Ona ciągle była myślami w remizie. Jak chłopacy się przebierają i jadą. Weseli, nie myśląc o tym co ich czeka. Stała ze spuszczoną głową. Wściekła. Zamknął drzwi i odwrócił się do niej. Zdecydowanie jest wkurzona. Podszedł do niej i ją przytulił.
- Niczego nie rozumiesz. - powiedziała w jego pierś - Ja za nimi tęsknię. Tęsknię za tym odcięciem się od rzeczywistości. Ty masz to co dwa dni, ja nie.
Po chwili w końcu go objęła i to bardzo mocno. Podniosła głowę i popatrzyła na niego. Kocha te niebieskie oczy.
- Kocham Cię bardzo. - szepnęła
Wspięła się na palce i złączyła ich wargi. Całowała go niepewnie, jakby robili to pierwszy raz. Oderwała się od niego i momentalnie szeroko się uśmiechnęła. Zrobił to samo.
Weszli na salę, gdzie większość osób już była. Zanim się przygotowali, upięknili, to wybiła godzina poprawin, a jeszcze musieli czekać na taksówkę, bo samochód Michała został przy sali. Uśmiechnięci zajęli te same miejsca co wczoraj.
- Cześć. - przywitali się radośnie
Zjedli pyszny obiad, potem tańczyli. Chyba przyjęli już ją jako swoją. Świetnie się czuje w ich obecności.
- Michał, pijesz coś? - zapytał Wojtek
- Nie, raczej nie. Ktoś musi wrócić samochodem.
- Przecież ja mogę. - popatrzyła na niego
- Naprawdę ? - podniósł brwi
- No tak. - uśmiechnęła się
- To idziemy po jakieś piwko? - zwrócił się do kolegi - Przynieść Ci coś?
- Nie, dziękuję.
Dał jej buziaka, wzięli zamówienia od reszty i zajęci rozmową odeszli.
- Co tam Grzesiu? - zagadała przyjaciela chłopaka
- A nic ciekawego. - otrząsnął się z zamyślenia - A co u Ciebie?
- W porządku. - uśmiechnęła się - Co tak cały czas siedzisz? Bierz jakąś do tańca! Trzeba się bawić, korzystać!
- Taa. - mruknął, ale z uśmiechem - Która by chciała z takim tańczyć.
- Na przykład ja. - walnęła bez niczego
- Nabijaj się.
- Ale ja mówię poważnie Grzesiek.
- No dobra. - westchnął i wyciągnął do niej rękę
Uśmiechnęła się i położyła na niej swoją.
- Ostrzegam, słabo tańczę. - oznajmił kiedy dotarli na miejsce
- Okej.
Nie było tak źle. Mieli szczęście, bo leciały same szybsze piosenki. Grzesiu, to Grzesiu. Jest wielkim śmieszkiem, nigdy nie jest z nim nudno. Cieszyła się, że Michał ma takiego przyjaciela.
Usiadła na miejscu. Złapała rękę ukochanego i splotła ich dłonie. Dzisiaj byli nierozłączni.
- Przepraszam? - usłyszeli za sobą
Odwrócili się. Stała tam nastolatka. Zawstydzona i lekko zestresowana.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale...- tu się zawahała - Panie Michale, bo ja pana uwielbiam. Też jeżdżę konno i pan jest moim wzorem. Żałuję, że nie mieszkam bliżej, tak bardzo bym chciała trenować pod pana okiem.
On nie wiedział jak się zachować. Pierwszy raz w życiu coś takiego go spotkało. Zawsze unika środowiska konnego i stroni od jakiś publicznych wystąpień i spotkań. Woli być w cieniu. A ta dziewczyna jest taka miła.
- Czy mogę prosić pana o zdjęcie?
- Ja nie... - zaczął nie wiedząc co powiedzieć
- No idź że. - pchnęła go dziewczyna - Michał.
- Okej. - uśmiechnął się delikatnie i wstał
- Daj zrobię wam. - Emilka wyciągnęła rękę po telefon dziewczyny
Ustawili się, a ona ustawiła kadr.
- Uśmiech. - powiedziała radośnie
Pstryknęła kilka zdjęć.
- Dziękuję bardzo! - tamta była rozradowana
- Nie ma za co. - zaśmiał się - Słuchaj, jak będziesz tu kiedyś w pobliżu, to śmiało wpadaj na trening. Możesz sprawdzić na facebook'u kiedy są. Napisz do mnie czy coś, to przyszykuję jakiegoś konia.
- Naprawdę?
- No tak. - zaśmiał się
- Ej, młoda. - zagadał Tomek - On serio dobrze jeździ? Bo nam mówi, że tak średnio mu idzie.
Zmieszała się.
- Spokojnie, to koledzy z pracy. - zaśmiał się - Jakbyś chciała coś więcej się dowiedzieć, czy coś, to śmiało przychodź, czy później pisz. Tylko ostrzegam, nie jestem wybitnym surferem po internecie i jak odpiszę trochę późno, to przepraszam. Ale Emilka. - wskazał na dziewczynę - Ona wszystkiego pilnuje i ona ewentualnie odpisze. Jak masz na imię?
- Marysia.
- Okej, zapamiętam. Powodzenia Marysiu.
- Dziękuję Panu jeszcze raz. - w oczach miała prawdziwą wdzięczność
Emilka przypatrywała mu się z zachwytem. Ten nieśmiały facet, zawsze w cieniu. Wie, że nie lubi zdjęć, ale tak wypadało. Widzi po nim radość. Wrócił na miejsce.
- Zabiję Cię. - mruknął poważny
- Oj Michał, to Twoja fanka.
- To co? Wiesz doskonale, że nie lubię zdjęć i robienia wielkiego halo z mojej osoby. - był wkurzony
Jej uśmiech zszedł z twarzy.
- Dobrze, przepraszam, tak? - powiedziała - Ale ze mnie potwór. - zwróciła się do wszystkich i przewróciła oczami
- Słuchaj no młoda. - przyciągnął ją do siebie - Co to za jakieś wywracanie oczami, co? - podniósł z rozbawieniem brwi
Dała mu buziaka w policzek.
Tak dawno się nie cieszyła jadąc samochodem. Prowadziła jego cudowne audi.
- Zostajesz u mnie? - jego dłoń opadła na jej udo
- Nie. - wcisnęła kierunkowskaz
- Młoda. - dłoń jechała wyżej
- Michał. - warknęła
Ten dalej.
- Misiek. - jęknęła
Zatrzymał się. Ale ręki nie zabrał.
- Proszę cię, takie rzeczy w domu. - mruknęła zaciskając zęby
Strasznie nie chciała od niego wracać, ale jutro praca, trzeba się wyspać. Tuliła się do niego ostatnie chwile.
- Michał. - zaczęła - Naprawdę się o mnie boisz, jak jadę na akcję?
- I to bardzo. - położył głowę na jej
- Chciałbyś, żebym nie jeździła, prawda?
- Nie kochanie. Bo wtedy bym Ci zabrał, to co najważniejsze w Twoim życiu.
- Najważniejszy w moim życiu jesteś ty. - pocałowała go
Wspólny świat
czwartek, 27 lutego 2020
sobota, 18 stycznia 2020
Rozdział 38
Podczas spędzonego wspólnie z rodziną wieczoru, doszła do jednego wniosku. Do chłopaka będzie jeździła tylko w konieczności. Zobaczyła, jak bardzo zaniedbuje najbliższych. Jak mało czasu spędza ze swoją chrześnicą. Jeżeli będzie za nią tęsknił, to przecież wie gdzie mieszka. Jak będzie miał służbę, to jakoś też jej nie będzie spieszno do spotkania.
Dlatego czwartek i piątek w ogóle się nie widzieli. W czwartek on miał służbę, ale za to ona była od rana do 13 we Wrocławiu, a jak wróciła miała koniec pracy. Była zmęczona i nie miała zamiaru włóczyć się po jednostce. Z resztą on nic nie pisał, że chciałaby się spotkać. Piątek miała ochotę poleniuchować, nie miała ochoty na towarzystwo koni. Oczywiście kolejny trening. Z resztą cały weekend będą razem, bo ślub i poprawiny Patryka. Dodatkowo ją wkurzył, bo oznajmił jej, że idzie do fryzjera. Ona uwielbia go, jak jednak ma troszkę włosów, a nie jak obcina się na bardzo krótko. Nie podoba jej się to. Chciała, żeby na weselu jakoś wyglądali.
Od rana jest na nogach. Michał jest na zawodach we Wrocławiu i niby ma zdążyć. Ona by się w życiu nie wyrobiła, gdyby miała z nim tam jechać. Dlatego włączyła sobie transmisję na laptopie. Wzięła miskę z ciepłym mlekiem i płatkami i rozsiadła się wygodnie w fotelu. Nigdy by nie pomyślała, że kiedyś będzie oglądała zawody jeździeckie. Chciała się czymś zająć, aby zapomnieć o stresie. Będzie tam wielu znajomych, a ich związek wywołał poruszenie. Chociaż wielu myśli, że to była ustawka. Ona chce wypaść jak najlepiej i godnie zajmować miejsce koło Michała. Jakoś nie mogła się skupić na oglądaniu innych. Zbytnio ją nie interesują. Dokończyła śniadanie i wzięła się za szykowanie sukienki. Bierze tą samą, którą miała na weselu Doroty. Musi ją trochę przeprasować. Wzięła ją do salonu, wyciągnęła deskę do prasowania i żelazko. Zaczęła rozkładać sukienkę. Usłyszała w laptopie nazwisko swojego ukochanego. Szybko ułożyła ją i podbiegła do laptopa. Gdy tylko popatrzyła on spadł. Porządnie grzmotnął o ziemię. Krzyknęła tylko i przyłożyła dłonie do ust. Tylko nie to. Wygląda okropnie, nie podnosi się. Zaczyna płakać. Kamerę skierowali na innych zawodników. Stali i patrzyli zmartwieni. Między nimi Michał. Czyli to nie był on.
- O mój Boże. - wypuściła powietrze i otarła łzy
On właśnie przygotowuje się do startu. Cała jeszcze roztrzęsiona przyglądała się swojemu mężczyźnie. Skupiony, opanowany. Komentatorzy właśnie zaczęli wspominać jego upadek. Dobrze, że tego nie słyszy. Jej automatycznie przed oczami stanęły te makabryczne sceny.
- Co się stało? - podszedł do niej zmartwiony Robert
- Nic. - przeniosła na niego wzrok - Przed chwilą jeden spadł, a ja myślałam, że to Michał. - pociągnęła nosem
- A kiedy on będzie?
- Za chwilkę.
Objął ją ramieniem i przyłączył się do oglądania.
- Jak myślisz, wygra? - zapytał
- Nie wiem. Ale jest bardzo skupiony, więc powinno mu pójść dobrze. I jeżeli nie przypomniał sobie za bardzo o jego upadku.
- No, zobaczymy. - mruknął kiedy pojawił się na starcie
Zacisnęła mocno pięści. W myślach przesyłała mu otuchę. I ruszył. Na razie nie zdradzał najmniejszego zawahania. Szło mu dobrze.
- Plecy ćwoku. - powiedziała nerwowo, kiedy zobaczyła niezbyt proste plecy.
I wtedy się wyprostował. Poszło mu nieźle.
- Tak! - zaczęła bić brawo po jego przejeździe - Udało mu się.
Przybiła piątkę z bratem. Robert zrobił zdjęcie laptopowi, gdzie widniała postać Michała i podpisał mój szwagier! 😍💪 I wysłał znajomym.
- Co on taki poważny? - zaśmiał się
- On tak ma zawsze.
Wzięła telefon i wysłała mu sms przejazd cudo! A jaki przystojny pan 😍 plecyyy
Mogła powrócić do przygotowań. A jak on nie zdąży? Zawsze coś może się wydarzyć, co uniemożliwi przyjazd na czas.
- Ślicznie wyglądasz w tej sukience. - popatrzył na deskę brat
- Dziękuję. - uśmiechnęła się - Młody, będę za Tobą tęskniła jak wyjedziesz.
- Ojej. - rozradował się - Ale ja chyba bardziej. Tak daleko od was, samiutki jak palec. A wy tu będziecie razem.
- Szybko minie. - puściła oczko
Wygrał zawody. Była z niego dumna. Kiedy wyczytali jego nazwisko, wzięła telefon i wystukała wiadomość Gratuluję Misiu!! Jestem z Ciebie baaaardzo dumna! ❤️ Łezka ze szczęścia poleciała❤️
Musi do niego wyjechać maksymalnie 2,5 godziny przed ślubem. Tam będzie się czesała i malowała, czyli na to musi przeznaczyć z 1,5 godziny. Muszą dojechać, to kolejne 30 minut. Wrzuciła sukienki do samochodu oraz torbę z rzeczami i ruszyła. Nie lubi być sama w jego mieszkaniu, no ale mus to mus.
Cudem zabrała się na raz z tym wszystkim, ale na schodach nie było tak kolorowo. Jeszcze otworzyć drzwi i jest. Torbę rzuciła do pokoju, a sukienki powiesiła na drzwiach. Musi siebie stworzyć stanowisko do upiększania się. Przydałoby się jakieś większe lustro. A jedynie jakie są na mieszkaniu, to w łazience na drzwiczkach szafki i na drzwiach szafy w przedpokoju. Nic nie pasuje. Poszła do składziku z nadzieją, że tam coś znajdzie. Ciekawa jest co znajduje się w tych szafkach. Stała chwilę i się zastanawiała. Trochę głupio grzebać w jego rzeczach. Dostrzegła lustro. Podeszła po nie i wzięła. Ale ciągle ją kusiło. Tylko zajrzy. Odłożyła lustro i powoli otworzyła szafę. Serce jej dudniło, spodziewała się wielu rzeczy, ale nie tego co ujrzała. Dużo pucharów i statuetek. Jakoś nigdy nie pomyślała, że nie widziała nigdzie jego trofeów. Wszystkie są tu, ukryte. Skoro tak chce... Z chęcią by wzięła sobie jedno do pokoju, bo ładna ozdoba by była, a przy okazji duma z chłopaka. Pewnie by się nie skapnął, że coś mu tu ubyło, ale ona tak nie potrafi bez pytania. Dodatkowo wyszłoby, że szpera w jego rzeczach. Zamknęła szafę i wyszła z lustrem. Stanowisko przygotuje w salonie. Tak, żeby było dobre światło, dostęp do gniazdka i wygodnie. Położyła je na szafce i oparła o ścianę. Przystawiła krzesło i przyniosła prostownicę. Chłopak ma być już jakoś niedługo, to zrobi coś do jedzenia. Nalała wody do garnka, posoliła i postawiła do gotowania. Może wrócić do poprzedniej czynności. Rozczesała swoje nieokiełznane włosy i przystąpiła do prostowania. Nienawidzi tego robić. Zajmuje jej to około godziny, ręce bolą, no i jest to nudne. Ale trzeba jakoś wyglądać. Bierze pierwsze pasmo i przyciska. Wolno zjeżdża w dół i powtarza czynność. I tak w kółko. Po kilku minutach musi się oderwać, bo woda zaczęła się gotować. Zmniejszyła moc i wsypała makaron. No i znowu. Ze znużenia wyrwał ją trzask zamka od drzwi. Po chwili słyszała szmery w przedpokoju.
- Hej. - krzyknęła radośnie
- Hej. - usłyszała w odpowiedzi i huk lądującej torby na ziemi
Zaraz zobaczyła w lustrze jego postać. Uśmiechnął się na jej widok i podszedł do niej.
- Hej moja ślicznotko. - pocałował ją w głowę i przytulił do niej
- Gratuluję przystojniaku. - mruknęła dojeżdżając do końca - Jestem bardzo dumna.
Odłożyła prostownicę i odwróciła do niego. Jak miło go widzieć takiego radosnego.
- O matko! - pisnęła zadowolona - Nie ściąłeś włosów! - natychmiast zanurzyła w nich swoje palce
Zaczął się śmiać.
- Bo to jest faktycznie najważniejsze. - patrzył na nią rozbawiony - Nie zrobiłem tego tylko dla Ciebie.
Pocałowała go.
- Oglądałam zawody. - powiedziała z dumą
- Widziałem sms'y. Nawet nie wiesz jak zrobiło mi się miło. Dziękuję. To dla mnie ważne.
- Ale miałam zawał, już płakałam. - zaczęła opowieść bardzo poważnie - Bo prasowałam sukienkę no i usłyszałam Twoje nazwisko. Podbiegłam do laptopa i moim oczom ukazał się mężczyzna spadający z konia. Myślałam, że to ty. Wyglądało strasznie. Ale potem pokazali Ciebie, no i wszystko się wyjaśniło. A tak się bałam. I żałowałam, że mnie przy Tobie nie ma.
- Ojjjj. - przytulił ją - To był Giovani. Nic mu nie jest, tylko trochę poobijany.
- To dobrze. - mruknęła - Burczy Ci w brzuchu.
- Bo nic nie jadłem. - zaśmiał się - Jest coś do jedzenia?
- Przepraszam, ale przez te przygotowania nic nie zdążyłam zrobić.
- Nic się nie stało. - pocałował ją w czoło - Coś zrobię.
I zostawił ją. Popatrzyła do lustra i na swoje odbicie. Połowa włosów prosta, połowa nie, znacznie krótsza.
- Młoda, a ten makaron co się gotuje? - usłyszała rozbawiony głos z kuchni
- A no tak, zapomniałam. Odcedzisz?
- Jasne.
Czyli kolejna przerwa na jedzenie. Poszła do kuchni. Chłopak rozkładał spaghetti na talerze.
- Ale nie mam serka wiejskiego. - oznajmił, kiedy zobaczył ją w progu
To takie słodkie, że pamięta z czym najbardziej lubi jeść.
- Ale ja kupiłam. - podeszła do lodówki i wyciągnęła dwa pudełeczka i pomachała nimi
-Anioł, nie kobieta.
- Śmiej się, śmiej.
- Nie śmieję się. - odstawił durszlak - Idę się myć, śmierdzę.
- Michał, jedzenie jest ciepłe. Wytrzymasz jeszcze te kilka minut.
- Jedzenie nie ucieknie. - puścił jej oczko
- A rób se co chcesz. - rzuciła, wzięła talerz i serek bez patrzenia na niego
Jest dorosły, nie musi go niańczyć. Ale chciała z nim wspólnie zjeść obiad. Jak normalni ludzie. Pobyć przez chwilę sami. Chce jej się płakać jak pomyśli, że jeszcze połowę włosów ma do prostowania. Najchętniej by to już zostawiła, ale wyglądać jakoś trzeba. Opadła na kanapę i wygodnie się ułożyła. Chłopak wszedł z talerzem. Popatrzył na nią. Zamyślona powoli żuła jedzenie.
- Jesteś zła? - usiadł koło niej
Żadnej odpowiedzi. Popatrzył na nią. Po chwili jakby się obudziła i przeniosła na niego wzrok.
- Przepraszam, zamyśliłam się. Mówiłeś coś?
- Pytałem czy jesteś zła.
- Nie, dlaczego?
- Bo z Tobą to różnie bywa. - uśmiechnął się
- Michał? - przeciągnęła jego imię
- Tak?
- Dlaczego jesteś taki przystojny?
- Co? - rozbawiła go
Patrzyła na niego z zachwytem. Jak mało czasu poświęca na to, żeby mu się dokładnie przyglądać. Zobaczyć jego zmarszczki w kącikach oczu, kiedy się uśmiecha. Te cudne, niebieskie oczy, które często ją przeszywają. Ten szpiczasty nos, który zawsze jej się nie podobał u chłopaków.
- Taki się urodziłem. - wzruszył ramionami
On potrafi poprawić jej humor.
Włosy wyprostowane, jeszcze tylko się pomalować. Chłopy to mają dobrze. Ubiorą garnitur i tyle. No może włosy poprawić i dodać trochę żelu. Michał przez ten czas co ona kończyła prostować zdążył się umyć i wyprasować koszulę.
- Możemy porozmawiać? - zapytała, kiedy włączył telewizor
- Jasne. - w lustrze widziała jak popatrzył na nią troszkę zmieszany
- Seks jest dla Ciebie ważny? - spytała z zawahaniem
Popatrzył na jej odbicie w lustrze. Spuściła oczy, bo się krępowała. Dla niej trudne są tematy tego typu, ale chce mieć sprawę wyjaśnioną.
- Chodź tu. - wyciągnął do niej rękę
Zaczęła żałować, że zapytała o to. Przestraszona podeszła i usiadła koło niego. Złapał ją za rękę.
- Co masz na myśli pytając : czy jest ważny? - mówił do niej łagodnie
Wie, że dla niej to trudne. Chce, żeby czuła się swobodnie, nie chce jej ranić.
- No czy konieczne musisz uprawiać seks. Czy to jest konieczny element związku? Jakbym Ci powiedziała, że nie chcę z Tobą się kochać, np. do ślubu, byś dalej ze mną był?
- Pod tym kątem, to nie. Nie muszę. Jak sama wiesz ponad 3 lata żyłem bez niego i jakoś mi to za specjalnie nie przeszkadzało. Gdybyś mi tak powiedziała, bym to uszanował. Dlaczego miałabym niby od Ciebie odchodzić? - zaśmiał się - To nie jest żaden powód. Wiesz Emilka, z drugiej strony seks jest dla mnie ważny. Bo nie traktuję go jako zwykłe byzkanko na lewo i prawo. Robię to tylko z miłości i osobą, którą bardzo kocham. Nie przymuszam. Wiem jak dla Ciebie to jest ważne, dlatego za pierwszym razem może odebrałaś to jako że nie bardzo tego chciałem. Ale spowodowane było to tym, że nie chciałem Cię skrzywdzić. Wiedziałem jaką delikatną osobą jesteś. Nie chciałem robić czegoś wbrew Tobie. Myślałem, czy to nie za szybko. Nigdy nie pozwolę Cię skrzywdzić. No chodź - rozłożył ręce i czekał aż się w nie wpasuje i przytulił ją mocno. - Czekaj. - pisnął po dłuższej chwili - Czy ty przez to chcesz mi powiedzieć, że na razie koniec z seksem?!
- Nie. - zaśmiała się i oderwała od niego - Chciałam tylko obgadać kilka spraw.
- No to dawaj.
Jednak dalej nie mogła się przemóc. Nie wie dlaczego, ale dziwnie jej tak gadać.
- Emilio, dlaczego boisz się ze mną rozmawiać na ten temat? Przecież jestem Twoim chłopakiem i to zostaje między nami, tak?
- Tak Michał, ale. - przerwała - Boję się, że się zdenerwujesz, albo mnie wyśmiejesz, że się wygłupię.
- A ty głupia jesteś. - zaśmiał się - Mówi, pytaj o wszystko.
- Jestem dla Ciebie w tym dobra?
- Bardzo.
- Podniecam Cię?
- O jejku. - objął ją ramieniem - Nie patrzę na Ciebie jako obiekt pożądania tylko na kogoś jak kogo bardzo kocham. Ale jak to facet, to zdarza mi się i bardzo mnie podniecasz. A ja Ciebie?
Spuściła głowę i momentalnie zrobiła się czerwona.
- Żebyś ty wiedział jak. - szepnęła
- Ej, ale to chyba dobrze, nie? Dobrze, że ty tak na mnie działasz, a ja na Ciebie, a nie że jakieś inne osoby, nie?
- Tak. - uśmiechnęła się - A co myślisz o tym, że wsadzam ręce do Twoich gaci jak się całujemy?
- Młoda, jestem facetem. - przybliżył się do niej - Wiadomo, że my lubimy jak ktoś zajmuje się naszym sprzętem. Tak jak ty lubisz, kiedy robię Ci masaż. - czuła jak wjeżdża ręką pod jej koszulkę - Nie bój się ze mną rozmawiać. - pocałował jej szyję
- Misiu, nie teraz. - mruknęła - Jestem w lesie z przygotowaniami. Może później, okej?
- Okej.
- Kocham Cię. - pocałowała go i poszła przed lusterko
Nigdy nie maluje oczu, nie zna się na tym. Ale ma taką jedną paletkę z instrukcją gdzie jaki cień ma iść. Na takie okoliczności jak wesele, to się pomaluje.
- Emilka, trzeba się zbierać. - oznajmił, kiedy skończyła się upiększać.
- To się ubieraj, ja już idę po sukienkę.
- Jestem już ubrany. - zaśmiał się
Popatrzyła na jego odbicie. Przystojny. W mundurze strażackim, bo oczywiście koledzy ze straży muszą tak iść. Poprawiał krawat.
- Ekstra. - podeszła do niego i poprawiła kołnierzyk
Przypatrywał jej się z zadowoleniem. Ślicznie wyglądała.
- Okej. - mruknęła i poszła do sypialni, gdzie wisiała sukienka.
Szybko ją założyła i zapięła. Podeszła do lustra w przedpokoju i przygładziła brzuch. Nawet jakoś wygląda. Wydaje jej się, że lepiej niż na ślubie Doroty. Założyła buty i w ogóle się zachwyciła. Niepewnie weszła do salonu, gdzie stał chłopak. Na jej widok zaświeciły się mu oczy.
- Wow. - szepnął - Chyba zaraz mi stanie.
- Michał! - pisnęła
- No co, ślicznie wyglądasz.
- Napatrz się, bo na co dzień jestem brzydka.
- Nie wymyślaj. - podszedł do niej i objął ramieniem - Gotowa?
- Tak. Zrobimy sobie zdjęcie? - przystanęła przy lustrze
- Nie. - odpowiedział szybko
- No proszę. - błagała go
- Dobra. - przewrócił oczami
Objął ją w pasie i lekko się uśmiechnął. Wyciągnęła przed nią telefon i pstryknęła zdjęcie.
- Już? - burknął
- Ta. - westchnęła - Ale i tak Cię kocham.
- Dobra, dobra. Wychodź. - otworzył przed nią drzwi
- Tak jest mój strażaku.
Wyszli na plac przed kościołem. Stała tam tylko panna młoda ze starszym mężczyzną, pewnie tato.
- Dzień dobry, cześć. - przywitali się.
- Cześć. - odpowiedziała zestresowana dziewczyna
Widzieli, że chyba więcej nic od niej nie usłyszą, to weszli do świątyni. Zajęli ostatnią ławkę, żeby już nie robić rabanu. Panny młodej praktycznie nie znają. Zaczęła rozglądać się po wnętrzu budowli. Wielka. Jakoś zbytnio jej się nie podoba. Ołtarza nie widziała, bo nawet na siedząco ludzie jej zasłaniali.
Jakoś ten ślub nie wywarł na niej wrażenia. Jak zawsze się wzruszała, tak tutaj się nudziła. Wyszli przed kościół, ona od razu się oddaliła, bo chłopak tworzył z kolegami korytarz dla młodych. Nie ma zbytnio chęci na jakieś zabawy. Przypatrywała się swojemu ukochanemu. Fajny z niego chłopak. Wyobraziła sobie ich ślub. Jak idą razem przez kościół, ona w sukni, on w mundurze. Wszyscy szczęśliwi, bili brawa. Ona w ogóle nie zwracała uwagi na młodą parę. Patrzyła tylko na Michała. Najchętniej by teraz założyła dresy, zrobiła popcorn i puściła film. Przytuliłaby się do niego. Chłopcy zadowoleni, pozowali do zdjęć. Miło się ich oglądało. Jej część świata. Nie mogła sobie wymarzyć lepszych kolegów. Widziała, że powoli wszyscy się rozchodzą, to i ona zaczęła iść do samochodu.
Nie lubi ślubów kolegów ze służby. Musi paradować w mundurze, być w centrum uwagi. Robią im zdjęcia, za którymi nie przepada.
- A gdzie Twoja partnerka? - zapytał ze śmiechem Tomek
Rozejrzał się dookoła.
- Nie wiem. - mruknął - Może poszła już do samochodu.
- Taaa, o ile w ogóle jest. - śmiał się
- Faktycznie trudno uwierzyć, że taki ja mogę mieć dziewczynę. - wkurzył się - Dzięki za wiarę Tomek.
- Maniek, no. - chciał coś dalej mówić, ale nie słuchał go, bo już szedł do samochodu.
Długo nie czekała na chłopaka. Przyszedł jakiś zdenerwowany.
- Co się stało? - zapytała kiedy podszedł
- Nic. - mruknął
- Okej. - przewróciła oczami, obeszła samochód i wsiadła do niego
Nie miała zamiaru ciągnąć go za język, bo tylko by pogorszyła sprawę. Ale jak zwykle nie chce jej powiedzieć o co chodzi.
- Pięknie wyglądasz. - odwrócił się do niej
- Dziękuję. - posłała mu najpiękniejszy uśmiech, jaki miała w swojej ofercie
- Wiesz, że oni nadal nie wierzą, że mam dziewczynę? - zacisnął dłonie na kierownicy
Widziała, że go to boli. W sumie się nie dziwi. Chłopacy spędzają ze sobą całe dnie, znają się bardzo dobrze, a oni się z niego wyśmiewają. Tak jakby on nie miał prawa do miłości.
- To niech nie wierzą. - zanurzyła palce w jego włosach - To przecież nie zmieni tego, że jesteśmy razem.
- Bałem się dzisiaj.
Kompletnie nie spodziewała się takich słów. Patrzyła na niego zdezorientowana.
- Jak zobaczyłem upadek Giovanniego, wszystko wróciło. Poczułem ten ból. Zblokowało mnie. Przez chwilę chciałem się wycofać. Ale wiesz co? Pojawiłaś się ty. Jak ściągasz buty strażackie i ukazują się obdarte do mięsa pięty. I to jak nadal z uśmiechem na twarzy do mnie mówisz : trzeba być twardym, nie?
- Trzeba, trzeba. - przytuliła się do jego ramienia - W ogóle nie było po tobie tego widać.
- To dobrze. Zapinaj się, bo jadą. - złapał za swój pas
- Dziękuję, że mi to powiedziałeś.
- No chyba się w Tobie zakochałem. - włączył silnik
- Długo Ci zajęło, żeby do tego dojść. - zaśmiała się - Ale jakoś mnie to nie dziwi.
Dojechali na miejsce jako ostatni. Michał musiał się jeszcze przebrać z munduru w zwykły garnitur. Robił to w samochodzie, bo nie chciało mu się iść do łazienki. Czekała na niego w pojeździe, bo tam jest znacznie chłodniej niż na dworze. Podziwiała wygibasy ukochanego i trochę się pośmiała. W takim garniturze również wygląda przystojnie. Cały czarny, dobrze dopasowany. Ale z jego sylwetką, to wszystko będzie dobrze wyglądać. Do tego jasno różowy krawat, aby pasował do jej sukienki.
- Okej. - narzucił marynarkę i wyszedł z pojazdu
Uczyniła to samo. Wziął kopertę i wino, które młodzi chcieli zamiast kwiatów. Kolejka osób składających życzenia była już malutka, więc trafili idealnie. Po kilku minutach stali już przy młodych. Na jej widok Patryk szeroko się uśmiechnął. Odwzajemniła gest.
- Wszystkiego co najlepsze na tej nowej drodze życia, aby wam się wiodło, spełniały się wszystkie plany i aby miłość rosła z dnia na dzień. - coś tam udało jej się wymyślić
- Dziękujemy bardzo. No Maniek. - zwrócił się do chłopaka - Zadziwiłeś wszystkich. Super razem wyglądacie. Szczęścia wam życzę.
- Dzięki. - przybili sztamę i się przytulili
Oczywiście na początku jakieś powitanie na środku sali. Że oni przyszli ostatni, to stali z tyłu. Chwilę gadania i można było zajmować miejsce.
- Muszę do toalety. - oznajmiła ukochanemu
- To chodź. - zawrócił na korytarz
Nie lubi tego w sukienkach. Trzeba trzymać z każdej stronie, żeby gdzieś się nie pobrudziła. Jeszcze potem wszystko ułożyć, przygładzić. Wszystko to zajmuje sporo czasu. Czekał na nią pod toaletą.
- Nienawidzę sukienek. - mruknęła
- Oj tam, oj tam. - położył dłoń na jej karku - Za to jak ślicznie wyglądasz.
Przewróciła oczami.
- A w ogóle wiesz, gdzie siedzimy? - zapytała, kiedy weszli na salę
- Pewnie koło chłopaków - wskazał na stół w pobliżu młodych.
Faktycznie były tam jakieś dwa wolne miejsca koło Grześka. Czyli na bank tam. Podeszli uśmiechnięci.
- No proszę, proszę. Kogo my tu mamy. - przerwał rozmowę Łukasz i popatrzył na nich
Wszystkie strażackie oczy przeniosły się ba nich.
- Cześć chłopcy. - przywitała się - Smacznego.
- Nie no Maniek, szacun. - rzekł Darek
- Ja tam dalej uważam, że uknuli to wszystko. - rzucił Tomek
Bez słowa zajęli miejsca. Siedziała między Michałem, a Wojtkiem, który chyba jeszcze jest trochę na nią obrażony.
Po obiedzie siedzieli przy stole i za dużo nie rozmawiali. Ludzie już tańczyli, ale z ich towarzystwa nikt się nie spieszył na parkiet. Całkiem inni niż w pracy. Tutaj są jacyś spokojny, mało rozmawiają, nie poznaje ich. Spodziewała się wiele śmiechu i mile spędzonego czasu. Jakby ona teraz miała wesele i by miała tylu kolegów z pracy, to byłoby jej smutno, że nikt z nich nie tańczy. Każdy kto może się bawi, tylko nie oni. Nie podejmuje nawet tematu z Michałem, bo uważa, że to on powinien ją zaprosić. Skoro nie zaprasza, to nie ma ochoty. Z czego udało jej się usłyszeć, Michał uchodzi za nietańczącą osobę, która przesiedzi całe wesele. Ponoć nawet jak był z Dominiką, to też nie tańczył. A przecież na weselu siostry wymiatał. Może koledzy tak na niego działają?
- Dawaj. - klepnął ją w nogę i podał dłoń
Uśmiechnęła się i złapała jego dłoń. Słyszała poruszenie wśród znajomych. Leciała szybka piosenka, więc jak tylko znaleźli się na parkiecie zaczął nią wywijać. Byli w swoim żywiole. Widziała radość w jego oczach. Uwielbia mieć go przy sobie blisko. Przy innej piosence zarzuciła ręce na jego szyję i szeroko się uśmiechnęła.
- Nasze dzieci będą najpiękniejsze na świecie z taką mamą. - powiedział
- Nasze dzieci? - podniosła brwi
- Tak. - uśmiechnął się
To chyba najpiękniejsze słowa jakie mogła usłyszeć. Chce mieć z nią dzieci. Wspięła się na palcach, żeby móc go pocałować. Złączyli swoje wargi w krótkim pocałunku.
- Kocham Cię Michał. - wpatrywała się w te cudowne oczy
- Ja Ciebie też.
Przetańczyli kilka piosenek. Była porządnie zmachana. Radośni trzymając się za rękę wrócili do stołu.
- Nie pamiętam kiedy ostatnio tak się zmachałam. - mruknęła biorąc szklankę z piciem
- No nie powiem, daliście czadu. - po raz pierwszy odezwał się do nich Wojtek
Pili, śmiali się, tańczyli. Widziała po chłopaku jak podchodzi z rozwagą co do picia. Niektóre kolejki pomijał, zachowywał umiar. Była mu cholernie wdzięczna.
- W poniedziałek przyjadę do Ciebie i pooglądamy jakieś filmy, dobrze? - przejechała palcami po jego przedramieniu
- W poniedziałek jestem na służbie.
- Jak to? - zdziwiła się - Przecież służbę masz we wtorek. Czyli wtorek masz wolny?
- Nie, wtorek też. - mówił całkiem spokojnie
- Czyli ciągniesz 48 godzin? - był coraz bardziej w szoku
- Tak.
- Aha, super. - mruknęła wkurzona
- No co?
- Jaki ty jesteś nieznośny! - rzuciła i odwróciła się od niego
Reszta chyba to słyszała, bo wszystkie oczy przeniosły się na nich
Nie chciała robić jakiś scen i walić focha, co akurat w tej sytuacji jest zrozumiały. W ogóle nie konsultuje z nią swoich planów. A jak się jest w związku, to chyba jednak przydałoby się chociaż poinformować o takim czymś. Gdyby nie to, to by dopiero w poniedziałek by się o tym dowiedziała, jakby zobaczyła go na przekazaniu zmiany.
- Jesteś zła? - zapytał.
- Nie. - burknęła, ale nadal się do niego nie odwróciła
- Przepraszam. - słyszała w jego głosie prawdziwą skruchę
Jednak to niczego nie zmieniało. Miała ochotę go rozszarpać. Tak jakby nie liczyła się w jego planach. Chciało jej się płakać. Objął ją ramieniem, przyciągnął do siebie i pocałował w skroń. Wiedział, że nawalił. Czuł się z tym okropnie. Dodatkowo chłopacy to widzieli. Emilka jest wściekła, chociaż udaje, że nic się nie stało. Widział, że jest na granicy płaczu. Jak dobrze ją zna.
- Przejdziemy się, dobrze? - odsunął się od niej i wstał
Szybko poszła w jego ślady i szybkim krokiem opuściła salę. Szła przed siebie, na niego nie zwracała uwagi. Noc była w miarę ciepła i jasna. Miło tak odetchnąć świeżym powietrzu. Odpocząć od tego hałasu i tłumu. Żadne nie miało odwagi zacząć rozmowy. Nie chcieli kłótni. Ale to milczenie robiło się coraz bardziej przytłaczające. Oddalili się sporo od sali. Nikt na pewno ich nie widział. Byli na odludziu. On przystanął i złapał ją za rękę. Nie zdążyła nic zrobić, a jego wargi namiętnie wpijały się w jej. Była wściekła, ale się nie stawiała. Pragnęła go.
- Michał. - odepchnęła go od siebie - Dlaczego ty mi to robisz? - zapytała ze łzami w oczach - Dajesz mi do zrozumienia, że nie liczę się w Twoim życiu. Nie uwzględniasz mnie w planach. Wiesz jak to cholernie boli?
- Emilka, wiem, przepraszam. - spuścił głowę - Chciałem Ci powiedzieć, ale jakoś mi to kompletnie wypadło z głowy. Ostatnio też się nie widzieliśmy. Bardzo Cię przepraszam.
- Nie zmienia to faktu, że nie informujesz mnie o swoich planach. - skrzyżowała ręce na piersi
- Mam Ci meldować o każdej sekundzie mojego życia? - zaczął się bronić
- Nie Michał. Ale mógłbyś napomknąć co planujesz. Bo wiesz, może ja czasami też bym chciała z Tobą spędzić czas. Chciałabym wiedzieć co się u Ciebie dzieje. I proszę nie zaczynaj mi gadki, że taki już jesteś i o tym wiedziałam.
- Zołza. - warknął zdenerwowany, ale ją przytulił - Przepraszam, tak? Postaram się to zmienić.
- Dobrze gamoniu. - pogładziła jego plecy
- Czy my wiecznie musimy się kłócić? - nie miał zamiaru jej puścić
- Gdyby jeszcze zgoda była w łóżku, to może byłoby spoko. - westchnęła
Zaśmiał się na głos i pocałował ją w czubek głowy.
- Moje życie bez Ciebie było bardzo nudne. - rozluźnił uścisk i złapał jej dłoń
- Trochę chłodno. - objęła jego ramię, żeby choć trochę mieć jakieś źródło ciepła
- To wracamy.
- Dobrze, ale daj mi jeszcze takiego dobrego buziaka.
Nie zastanawiał się długo i ją pocałował. Znowu zobaczył jej wesołą twarz.
- Wiesz co. - zaczęła - Dlaczego chciałeś wyjść?
- Wiedziałem, że potrzebujesz tego.
- Czuję się Michał, jakbyśmy byli starym, dobrym małżeństwem.
- To co będzie jak będziemy już starym, dobrym małżeństwem? - zażartował
- Wolę nie myśleć. - szepnęła
Wszyscy dobrze się bawili. Oni bardzo często tańczyli. Chłopacy w końcu się rozkręcili i byli tymi strażakami, których znała.
Wrócili do domu koło 3. Fajnie, że była możliwość rozwozu. Zostawili tam samochód i wezmą go po poprawinach. Była padnięta. Nogi ją bolały, nigdy tyle nie szalała na obcasach. Chciała jak najszybciej wskoczyć do łóżka. Chłopak mimo, że pił wyglądał dobrze. Docenia to, co dla niej zrobił.
- Kochanie, rozepniesz mi? - podeszła do niego i odwróciła się plecami
Poczuła jego chłodne palce i momentalnie przeszły ją ciarki. Odsunął do samego końca.
- Dziękuję. - posłała mu piękny uśmiech
Nalała bardzo ciepłej wody do wanny. Zawsze musi taką mieć. Weszła i usiadła. Chociaż na chwilę musi się odprężyć. Oparła się plecami o ściankę i zamknęła oczy. Ale przyjemnie. Z chęcią by tu zasnęła.
Jak zwykle trochę jej się to przeciągnęło. Złapała za żel, żeby się myć.
- Młoda, długo jeszcze? - dotarło do niej pytanie zza drzwi
- A co?
- Muszę siku.
- To wchodź. - powiedziała bez zastanowienia
Od razu wpadł do środka i podszedł do toalety. Serio mu się chciało. Czuła się trochę skrępowana. Kiedy skończył i popatrzył na nią, automatycznie zasłoniła się rękoma. On tylko się uśmiechnął i wyszedł.
Leżała w cieplutkim łóżeczku i czekała na chłopaka aż się umyje. Szybko mu to poszło. Zaraz znalazł się nad nią. Zaczął całować jej szyję. Uwielbia to. Po dłuższych pieszczotach zatrzymała go.
- Mogę ja być na górze? - zapytała
Uśmiechnął się szeroko i przewrócił się razem z nią, że wylądowała na nim. Jeszcze nigdy tego nie robiła.
- Tylko wiesz, ja jeszcze nigdy tego nie robiłam. - popatrzyła na niego
- Spokojnie, gdzie masz się uczyć jak nie ze mną? - chciał dodać jej otuchy
Fakt, przecież to zostanie między nimi. Jednak ciągle się wahała. Zawiedzie go. Wygłupi się. Strach ogarnął ją całą. Nagle straciła całą pewność siebie. Nie da rady.
- Nie mogę. Przepraszam. - szepnęła ze spuszczoną głową i położyła się koło niego plecami
Nawaliła na całej linii. Zawiodła go. Pewnie jest na nią wkurzony. Najchętniej zniknęłaby mu z oczu. Przytulił ją od tyłu.
- Wszystko w porządku. - mruknął - Nic na siłę. Kocham Cię młoda.
- Przepraszam. - odwróciła się do niego i wtuliła w jego tors
- Nie masz za co. - pocałował ją
Dlatego czwartek i piątek w ogóle się nie widzieli. W czwartek on miał służbę, ale za to ona była od rana do 13 we Wrocławiu, a jak wróciła miała koniec pracy. Była zmęczona i nie miała zamiaru włóczyć się po jednostce. Z resztą on nic nie pisał, że chciałaby się spotkać. Piątek miała ochotę poleniuchować, nie miała ochoty na towarzystwo koni. Oczywiście kolejny trening. Z resztą cały weekend będą razem, bo ślub i poprawiny Patryka. Dodatkowo ją wkurzył, bo oznajmił jej, że idzie do fryzjera. Ona uwielbia go, jak jednak ma troszkę włosów, a nie jak obcina się na bardzo krótko. Nie podoba jej się to. Chciała, żeby na weselu jakoś wyglądali.
Od rana jest na nogach. Michał jest na zawodach we Wrocławiu i niby ma zdążyć. Ona by się w życiu nie wyrobiła, gdyby miała z nim tam jechać. Dlatego włączyła sobie transmisję na laptopie. Wzięła miskę z ciepłym mlekiem i płatkami i rozsiadła się wygodnie w fotelu. Nigdy by nie pomyślała, że kiedyś będzie oglądała zawody jeździeckie. Chciała się czymś zająć, aby zapomnieć o stresie. Będzie tam wielu znajomych, a ich związek wywołał poruszenie. Chociaż wielu myśli, że to była ustawka. Ona chce wypaść jak najlepiej i godnie zajmować miejsce koło Michała. Jakoś nie mogła się skupić na oglądaniu innych. Zbytnio ją nie interesują. Dokończyła śniadanie i wzięła się za szykowanie sukienki. Bierze tą samą, którą miała na weselu Doroty. Musi ją trochę przeprasować. Wzięła ją do salonu, wyciągnęła deskę do prasowania i żelazko. Zaczęła rozkładać sukienkę. Usłyszała w laptopie nazwisko swojego ukochanego. Szybko ułożyła ją i podbiegła do laptopa. Gdy tylko popatrzyła on spadł. Porządnie grzmotnął o ziemię. Krzyknęła tylko i przyłożyła dłonie do ust. Tylko nie to. Wygląda okropnie, nie podnosi się. Zaczyna płakać. Kamerę skierowali na innych zawodników. Stali i patrzyli zmartwieni. Między nimi Michał. Czyli to nie był on.
- O mój Boże. - wypuściła powietrze i otarła łzy
On właśnie przygotowuje się do startu. Cała jeszcze roztrzęsiona przyglądała się swojemu mężczyźnie. Skupiony, opanowany. Komentatorzy właśnie zaczęli wspominać jego upadek. Dobrze, że tego nie słyszy. Jej automatycznie przed oczami stanęły te makabryczne sceny.
- Co się stało? - podszedł do niej zmartwiony Robert
- Nic. - przeniosła na niego wzrok - Przed chwilą jeden spadł, a ja myślałam, że to Michał. - pociągnęła nosem
- A kiedy on będzie?
- Za chwilkę.
Objął ją ramieniem i przyłączył się do oglądania.
- Jak myślisz, wygra? - zapytał
- Nie wiem. Ale jest bardzo skupiony, więc powinno mu pójść dobrze. I jeżeli nie przypomniał sobie za bardzo o jego upadku.
- No, zobaczymy. - mruknął kiedy pojawił się na starcie
Zacisnęła mocno pięści. W myślach przesyłała mu otuchę. I ruszył. Na razie nie zdradzał najmniejszego zawahania. Szło mu dobrze.
- Plecy ćwoku. - powiedziała nerwowo, kiedy zobaczyła niezbyt proste plecy.
I wtedy się wyprostował. Poszło mu nieźle.
- Tak! - zaczęła bić brawo po jego przejeździe - Udało mu się.
Przybiła piątkę z bratem. Robert zrobił zdjęcie laptopowi, gdzie widniała postać Michała i podpisał mój szwagier! 😍💪 I wysłał znajomym.
- Co on taki poważny? - zaśmiał się
- On tak ma zawsze.
Wzięła telefon i wysłała mu sms przejazd cudo! A jaki przystojny pan 😍 plecyyy
Mogła powrócić do przygotowań. A jak on nie zdąży? Zawsze coś może się wydarzyć, co uniemożliwi przyjazd na czas.
- Ślicznie wyglądasz w tej sukience. - popatrzył na deskę brat
- Dziękuję. - uśmiechnęła się - Młody, będę za Tobą tęskniła jak wyjedziesz.
- Ojej. - rozradował się - Ale ja chyba bardziej. Tak daleko od was, samiutki jak palec. A wy tu będziecie razem.
- Szybko minie. - puściła oczko
Wygrał zawody. Była z niego dumna. Kiedy wyczytali jego nazwisko, wzięła telefon i wystukała wiadomość Gratuluję Misiu!! Jestem z Ciebie baaaardzo dumna! ❤️ Łezka ze szczęścia poleciała❤️
Musi do niego wyjechać maksymalnie 2,5 godziny przed ślubem. Tam będzie się czesała i malowała, czyli na to musi przeznaczyć z 1,5 godziny. Muszą dojechać, to kolejne 30 minut. Wrzuciła sukienki do samochodu oraz torbę z rzeczami i ruszyła. Nie lubi być sama w jego mieszkaniu, no ale mus to mus.
Cudem zabrała się na raz z tym wszystkim, ale na schodach nie było tak kolorowo. Jeszcze otworzyć drzwi i jest. Torbę rzuciła do pokoju, a sukienki powiesiła na drzwiach. Musi siebie stworzyć stanowisko do upiększania się. Przydałoby się jakieś większe lustro. A jedynie jakie są na mieszkaniu, to w łazience na drzwiczkach szafki i na drzwiach szafy w przedpokoju. Nic nie pasuje. Poszła do składziku z nadzieją, że tam coś znajdzie. Ciekawa jest co znajduje się w tych szafkach. Stała chwilę i się zastanawiała. Trochę głupio grzebać w jego rzeczach. Dostrzegła lustro. Podeszła po nie i wzięła. Ale ciągle ją kusiło. Tylko zajrzy. Odłożyła lustro i powoli otworzyła szafę. Serce jej dudniło, spodziewała się wielu rzeczy, ale nie tego co ujrzała. Dużo pucharów i statuetek. Jakoś nigdy nie pomyślała, że nie widziała nigdzie jego trofeów. Wszystkie są tu, ukryte. Skoro tak chce... Z chęcią by wzięła sobie jedno do pokoju, bo ładna ozdoba by była, a przy okazji duma z chłopaka. Pewnie by się nie skapnął, że coś mu tu ubyło, ale ona tak nie potrafi bez pytania. Dodatkowo wyszłoby, że szpera w jego rzeczach. Zamknęła szafę i wyszła z lustrem. Stanowisko przygotuje w salonie. Tak, żeby było dobre światło, dostęp do gniazdka i wygodnie. Położyła je na szafce i oparła o ścianę. Przystawiła krzesło i przyniosła prostownicę. Chłopak ma być już jakoś niedługo, to zrobi coś do jedzenia. Nalała wody do garnka, posoliła i postawiła do gotowania. Może wrócić do poprzedniej czynności. Rozczesała swoje nieokiełznane włosy i przystąpiła do prostowania. Nienawidzi tego robić. Zajmuje jej to około godziny, ręce bolą, no i jest to nudne. Ale trzeba jakoś wyglądać. Bierze pierwsze pasmo i przyciska. Wolno zjeżdża w dół i powtarza czynność. I tak w kółko. Po kilku minutach musi się oderwać, bo woda zaczęła się gotować. Zmniejszyła moc i wsypała makaron. No i znowu. Ze znużenia wyrwał ją trzask zamka od drzwi. Po chwili słyszała szmery w przedpokoju.
- Hej. - krzyknęła radośnie
- Hej. - usłyszała w odpowiedzi i huk lądującej torby na ziemi
Zaraz zobaczyła w lustrze jego postać. Uśmiechnął się na jej widok i podszedł do niej.
- Hej moja ślicznotko. - pocałował ją w głowę i przytulił do niej
- Gratuluję przystojniaku. - mruknęła dojeżdżając do końca - Jestem bardzo dumna.
Odłożyła prostownicę i odwróciła do niego. Jak miło go widzieć takiego radosnego.
- O matko! - pisnęła zadowolona - Nie ściąłeś włosów! - natychmiast zanurzyła w nich swoje palce
Zaczął się śmiać.
- Bo to jest faktycznie najważniejsze. - patrzył na nią rozbawiony - Nie zrobiłem tego tylko dla Ciebie.
Pocałowała go.
- Oglądałam zawody. - powiedziała z dumą
- Widziałem sms'y. Nawet nie wiesz jak zrobiło mi się miło. Dziękuję. To dla mnie ważne.
- Ale miałam zawał, już płakałam. - zaczęła opowieść bardzo poważnie - Bo prasowałam sukienkę no i usłyszałam Twoje nazwisko. Podbiegłam do laptopa i moim oczom ukazał się mężczyzna spadający z konia. Myślałam, że to ty. Wyglądało strasznie. Ale potem pokazali Ciebie, no i wszystko się wyjaśniło. A tak się bałam. I żałowałam, że mnie przy Tobie nie ma.
- Ojjjj. - przytulił ją - To był Giovani. Nic mu nie jest, tylko trochę poobijany.
- To dobrze. - mruknęła - Burczy Ci w brzuchu.
- Bo nic nie jadłem. - zaśmiał się - Jest coś do jedzenia?
- Przepraszam, ale przez te przygotowania nic nie zdążyłam zrobić.
- Nic się nie stało. - pocałował ją w czoło - Coś zrobię.
I zostawił ją. Popatrzyła do lustra i na swoje odbicie. Połowa włosów prosta, połowa nie, znacznie krótsza.
- Młoda, a ten makaron co się gotuje? - usłyszała rozbawiony głos z kuchni
- A no tak, zapomniałam. Odcedzisz?
- Jasne.
Czyli kolejna przerwa na jedzenie. Poszła do kuchni. Chłopak rozkładał spaghetti na talerze.
- Ale nie mam serka wiejskiego. - oznajmił, kiedy zobaczył ją w progu
To takie słodkie, że pamięta z czym najbardziej lubi jeść.
- Ale ja kupiłam. - podeszła do lodówki i wyciągnęła dwa pudełeczka i pomachała nimi
-Anioł, nie kobieta.
- Śmiej się, śmiej.
- Nie śmieję się. - odstawił durszlak - Idę się myć, śmierdzę.
- Michał, jedzenie jest ciepłe. Wytrzymasz jeszcze te kilka minut.
- Jedzenie nie ucieknie. - puścił jej oczko
- A rób se co chcesz. - rzuciła, wzięła talerz i serek bez patrzenia na niego
Jest dorosły, nie musi go niańczyć. Ale chciała z nim wspólnie zjeść obiad. Jak normalni ludzie. Pobyć przez chwilę sami. Chce jej się płakać jak pomyśli, że jeszcze połowę włosów ma do prostowania. Najchętniej by to już zostawiła, ale wyglądać jakoś trzeba. Opadła na kanapę i wygodnie się ułożyła. Chłopak wszedł z talerzem. Popatrzył na nią. Zamyślona powoli żuła jedzenie.
- Jesteś zła? - usiadł koło niej
Żadnej odpowiedzi. Popatrzył na nią. Po chwili jakby się obudziła i przeniosła na niego wzrok.
- Przepraszam, zamyśliłam się. Mówiłeś coś?
- Pytałem czy jesteś zła.
- Nie, dlaczego?
- Bo z Tobą to różnie bywa. - uśmiechnął się
- Michał? - przeciągnęła jego imię
- Tak?
- Dlaczego jesteś taki przystojny?
- Co? - rozbawiła go
Patrzyła na niego z zachwytem. Jak mało czasu poświęca na to, żeby mu się dokładnie przyglądać. Zobaczyć jego zmarszczki w kącikach oczu, kiedy się uśmiecha. Te cudne, niebieskie oczy, które często ją przeszywają. Ten szpiczasty nos, który zawsze jej się nie podobał u chłopaków.
- Taki się urodziłem. - wzruszył ramionami
On potrafi poprawić jej humor.
Włosy wyprostowane, jeszcze tylko się pomalować. Chłopy to mają dobrze. Ubiorą garnitur i tyle. No może włosy poprawić i dodać trochę żelu. Michał przez ten czas co ona kończyła prostować zdążył się umyć i wyprasować koszulę.
- Możemy porozmawiać? - zapytała, kiedy włączył telewizor
- Jasne. - w lustrze widziała jak popatrzył na nią troszkę zmieszany
- Seks jest dla Ciebie ważny? - spytała z zawahaniem
Popatrzył na jej odbicie w lustrze. Spuściła oczy, bo się krępowała. Dla niej trudne są tematy tego typu, ale chce mieć sprawę wyjaśnioną.
- Chodź tu. - wyciągnął do niej rękę
Zaczęła żałować, że zapytała o to. Przestraszona podeszła i usiadła koło niego. Złapał ją za rękę.
- Co masz na myśli pytając : czy jest ważny? - mówił do niej łagodnie
Wie, że dla niej to trudne. Chce, żeby czuła się swobodnie, nie chce jej ranić.
- No czy konieczne musisz uprawiać seks. Czy to jest konieczny element związku? Jakbym Ci powiedziała, że nie chcę z Tobą się kochać, np. do ślubu, byś dalej ze mną był?
- Pod tym kątem, to nie. Nie muszę. Jak sama wiesz ponad 3 lata żyłem bez niego i jakoś mi to za specjalnie nie przeszkadzało. Gdybyś mi tak powiedziała, bym to uszanował. Dlaczego miałabym niby od Ciebie odchodzić? - zaśmiał się - To nie jest żaden powód. Wiesz Emilka, z drugiej strony seks jest dla mnie ważny. Bo nie traktuję go jako zwykłe byzkanko na lewo i prawo. Robię to tylko z miłości i osobą, którą bardzo kocham. Nie przymuszam. Wiem jak dla Ciebie to jest ważne, dlatego za pierwszym razem może odebrałaś to jako że nie bardzo tego chciałem. Ale spowodowane było to tym, że nie chciałem Cię skrzywdzić. Wiedziałem jaką delikatną osobą jesteś. Nie chciałem robić czegoś wbrew Tobie. Myślałem, czy to nie za szybko. Nigdy nie pozwolę Cię skrzywdzić. No chodź - rozłożył ręce i czekał aż się w nie wpasuje i przytulił ją mocno. - Czekaj. - pisnął po dłuższej chwili - Czy ty przez to chcesz mi powiedzieć, że na razie koniec z seksem?!
- Nie. - zaśmiała się i oderwała od niego - Chciałam tylko obgadać kilka spraw.
- No to dawaj.
Jednak dalej nie mogła się przemóc. Nie wie dlaczego, ale dziwnie jej tak gadać.
- Emilio, dlaczego boisz się ze mną rozmawiać na ten temat? Przecież jestem Twoim chłopakiem i to zostaje między nami, tak?
- Tak Michał, ale. - przerwała - Boję się, że się zdenerwujesz, albo mnie wyśmiejesz, że się wygłupię.
- A ty głupia jesteś. - zaśmiał się - Mówi, pytaj o wszystko.
- Jestem dla Ciebie w tym dobra?
- Bardzo.
- Podniecam Cię?
- O jejku. - objął ją ramieniem - Nie patrzę na Ciebie jako obiekt pożądania tylko na kogoś jak kogo bardzo kocham. Ale jak to facet, to zdarza mi się i bardzo mnie podniecasz. A ja Ciebie?
Spuściła głowę i momentalnie zrobiła się czerwona.
- Żebyś ty wiedział jak. - szepnęła
- Ej, ale to chyba dobrze, nie? Dobrze, że ty tak na mnie działasz, a ja na Ciebie, a nie że jakieś inne osoby, nie?
- Tak. - uśmiechnęła się - A co myślisz o tym, że wsadzam ręce do Twoich gaci jak się całujemy?
- Młoda, jestem facetem. - przybliżył się do niej - Wiadomo, że my lubimy jak ktoś zajmuje się naszym sprzętem. Tak jak ty lubisz, kiedy robię Ci masaż. - czuła jak wjeżdża ręką pod jej koszulkę - Nie bój się ze mną rozmawiać. - pocałował jej szyję
- Misiu, nie teraz. - mruknęła - Jestem w lesie z przygotowaniami. Może później, okej?
- Okej.
- Kocham Cię. - pocałowała go i poszła przed lusterko
Nigdy nie maluje oczu, nie zna się na tym. Ale ma taką jedną paletkę z instrukcją gdzie jaki cień ma iść. Na takie okoliczności jak wesele, to się pomaluje.
- Emilka, trzeba się zbierać. - oznajmił, kiedy skończyła się upiększać.
- To się ubieraj, ja już idę po sukienkę.
- Jestem już ubrany. - zaśmiał się
Popatrzyła na jego odbicie. Przystojny. W mundurze strażackim, bo oczywiście koledzy ze straży muszą tak iść. Poprawiał krawat.
- Ekstra. - podeszła do niego i poprawiła kołnierzyk
Przypatrywał jej się z zadowoleniem. Ślicznie wyglądała.
- Okej. - mruknęła i poszła do sypialni, gdzie wisiała sukienka.
Szybko ją założyła i zapięła. Podeszła do lustra w przedpokoju i przygładziła brzuch. Nawet jakoś wygląda. Wydaje jej się, że lepiej niż na ślubie Doroty. Założyła buty i w ogóle się zachwyciła. Niepewnie weszła do salonu, gdzie stał chłopak. Na jej widok zaświeciły się mu oczy.
- Wow. - szepnął - Chyba zaraz mi stanie.
- Michał! - pisnęła
- No co, ślicznie wyglądasz.
- Napatrz się, bo na co dzień jestem brzydka.
- Nie wymyślaj. - podszedł do niej i objął ramieniem - Gotowa?
- Tak. Zrobimy sobie zdjęcie? - przystanęła przy lustrze
- Nie. - odpowiedział szybko
- No proszę. - błagała go
- Dobra. - przewrócił oczami
Objął ją w pasie i lekko się uśmiechnął. Wyciągnęła przed nią telefon i pstryknęła zdjęcie.
- Już? - burknął
- Ta. - westchnęła - Ale i tak Cię kocham.
- Dobra, dobra. Wychodź. - otworzył przed nią drzwi
- Tak jest mój strażaku.
Wyszli na plac przed kościołem. Stała tam tylko panna młoda ze starszym mężczyzną, pewnie tato.
- Dzień dobry, cześć. - przywitali się.
- Cześć. - odpowiedziała zestresowana dziewczyna
Widzieli, że chyba więcej nic od niej nie usłyszą, to weszli do świątyni. Zajęli ostatnią ławkę, żeby już nie robić rabanu. Panny młodej praktycznie nie znają. Zaczęła rozglądać się po wnętrzu budowli. Wielka. Jakoś zbytnio jej się nie podoba. Ołtarza nie widziała, bo nawet na siedząco ludzie jej zasłaniali.
Jakoś ten ślub nie wywarł na niej wrażenia. Jak zawsze się wzruszała, tak tutaj się nudziła. Wyszli przed kościół, ona od razu się oddaliła, bo chłopak tworzył z kolegami korytarz dla młodych. Nie ma zbytnio chęci na jakieś zabawy. Przypatrywała się swojemu ukochanemu. Fajny z niego chłopak. Wyobraziła sobie ich ślub. Jak idą razem przez kościół, ona w sukni, on w mundurze. Wszyscy szczęśliwi, bili brawa. Ona w ogóle nie zwracała uwagi na młodą parę. Patrzyła tylko na Michała. Najchętniej by teraz założyła dresy, zrobiła popcorn i puściła film. Przytuliłaby się do niego. Chłopcy zadowoleni, pozowali do zdjęć. Miło się ich oglądało. Jej część świata. Nie mogła sobie wymarzyć lepszych kolegów. Widziała, że powoli wszyscy się rozchodzą, to i ona zaczęła iść do samochodu.
Nie lubi ślubów kolegów ze służby. Musi paradować w mundurze, być w centrum uwagi. Robią im zdjęcia, za którymi nie przepada.
- A gdzie Twoja partnerka? - zapytał ze śmiechem Tomek
Rozejrzał się dookoła.
- Nie wiem. - mruknął - Może poszła już do samochodu.
- Taaa, o ile w ogóle jest. - śmiał się
- Faktycznie trudno uwierzyć, że taki ja mogę mieć dziewczynę. - wkurzył się - Dzięki za wiarę Tomek.
- Maniek, no. - chciał coś dalej mówić, ale nie słuchał go, bo już szedł do samochodu.
Długo nie czekała na chłopaka. Przyszedł jakiś zdenerwowany.
- Co się stało? - zapytała kiedy podszedł
- Nic. - mruknął
- Okej. - przewróciła oczami, obeszła samochód i wsiadła do niego
Nie miała zamiaru ciągnąć go za język, bo tylko by pogorszyła sprawę. Ale jak zwykle nie chce jej powiedzieć o co chodzi.
- Pięknie wyglądasz. - odwrócił się do niej
- Dziękuję. - posłała mu najpiękniejszy uśmiech, jaki miała w swojej ofercie
- Wiesz, że oni nadal nie wierzą, że mam dziewczynę? - zacisnął dłonie na kierownicy
Widziała, że go to boli. W sumie się nie dziwi. Chłopacy spędzają ze sobą całe dnie, znają się bardzo dobrze, a oni się z niego wyśmiewają. Tak jakby on nie miał prawa do miłości.
- To niech nie wierzą. - zanurzyła palce w jego włosach - To przecież nie zmieni tego, że jesteśmy razem.
- Bałem się dzisiaj.
Kompletnie nie spodziewała się takich słów. Patrzyła na niego zdezorientowana.
- Jak zobaczyłem upadek Giovanniego, wszystko wróciło. Poczułem ten ból. Zblokowało mnie. Przez chwilę chciałem się wycofać. Ale wiesz co? Pojawiłaś się ty. Jak ściągasz buty strażackie i ukazują się obdarte do mięsa pięty. I to jak nadal z uśmiechem na twarzy do mnie mówisz : trzeba być twardym, nie?
- Trzeba, trzeba. - przytuliła się do jego ramienia - W ogóle nie było po tobie tego widać.
- To dobrze. Zapinaj się, bo jadą. - złapał za swój pas
- Dziękuję, że mi to powiedziałeś.
- No chyba się w Tobie zakochałem. - włączył silnik
- Długo Ci zajęło, żeby do tego dojść. - zaśmiała się - Ale jakoś mnie to nie dziwi.
Dojechali na miejsce jako ostatni. Michał musiał się jeszcze przebrać z munduru w zwykły garnitur. Robił to w samochodzie, bo nie chciało mu się iść do łazienki. Czekała na niego w pojeździe, bo tam jest znacznie chłodniej niż na dworze. Podziwiała wygibasy ukochanego i trochę się pośmiała. W takim garniturze również wygląda przystojnie. Cały czarny, dobrze dopasowany. Ale z jego sylwetką, to wszystko będzie dobrze wyglądać. Do tego jasno różowy krawat, aby pasował do jej sukienki.
- Okej. - narzucił marynarkę i wyszedł z pojazdu
Uczyniła to samo. Wziął kopertę i wino, które młodzi chcieli zamiast kwiatów. Kolejka osób składających życzenia była już malutka, więc trafili idealnie. Po kilku minutach stali już przy młodych. Na jej widok Patryk szeroko się uśmiechnął. Odwzajemniła gest.
- Wszystkiego co najlepsze na tej nowej drodze życia, aby wam się wiodło, spełniały się wszystkie plany i aby miłość rosła z dnia na dzień. - coś tam udało jej się wymyślić
- Dziękujemy bardzo. No Maniek. - zwrócił się do chłopaka - Zadziwiłeś wszystkich. Super razem wyglądacie. Szczęścia wam życzę.
- Dzięki. - przybili sztamę i się przytulili
Oczywiście na początku jakieś powitanie na środku sali. Że oni przyszli ostatni, to stali z tyłu. Chwilę gadania i można było zajmować miejsce.
- Muszę do toalety. - oznajmiła ukochanemu
- To chodź. - zawrócił na korytarz
Nie lubi tego w sukienkach. Trzeba trzymać z każdej stronie, żeby gdzieś się nie pobrudziła. Jeszcze potem wszystko ułożyć, przygładzić. Wszystko to zajmuje sporo czasu. Czekał na nią pod toaletą.
- Nienawidzę sukienek. - mruknęła
- Oj tam, oj tam. - położył dłoń na jej karku - Za to jak ślicznie wyglądasz.
Przewróciła oczami.
- A w ogóle wiesz, gdzie siedzimy? - zapytała, kiedy weszli na salę
- Pewnie koło chłopaków - wskazał na stół w pobliżu młodych.
Faktycznie były tam jakieś dwa wolne miejsca koło Grześka. Czyli na bank tam. Podeszli uśmiechnięci.
- No proszę, proszę. Kogo my tu mamy. - przerwał rozmowę Łukasz i popatrzył na nich
Wszystkie strażackie oczy przeniosły się ba nich.
- Cześć chłopcy. - przywitała się - Smacznego.
- Nie no Maniek, szacun. - rzekł Darek
- Ja tam dalej uważam, że uknuli to wszystko. - rzucił Tomek
Bez słowa zajęli miejsca. Siedziała między Michałem, a Wojtkiem, który chyba jeszcze jest trochę na nią obrażony.
Po obiedzie siedzieli przy stole i za dużo nie rozmawiali. Ludzie już tańczyli, ale z ich towarzystwa nikt się nie spieszył na parkiet. Całkiem inni niż w pracy. Tutaj są jacyś spokojny, mało rozmawiają, nie poznaje ich. Spodziewała się wiele śmiechu i mile spędzonego czasu. Jakby ona teraz miała wesele i by miała tylu kolegów z pracy, to byłoby jej smutno, że nikt z nich nie tańczy. Każdy kto może się bawi, tylko nie oni. Nie podejmuje nawet tematu z Michałem, bo uważa, że to on powinien ją zaprosić. Skoro nie zaprasza, to nie ma ochoty. Z czego udało jej się usłyszeć, Michał uchodzi za nietańczącą osobę, która przesiedzi całe wesele. Ponoć nawet jak był z Dominiką, to też nie tańczył. A przecież na weselu siostry wymiatał. Może koledzy tak na niego działają?
- Dawaj. - klepnął ją w nogę i podał dłoń
Uśmiechnęła się i złapała jego dłoń. Słyszała poruszenie wśród znajomych. Leciała szybka piosenka, więc jak tylko znaleźli się na parkiecie zaczął nią wywijać. Byli w swoim żywiole. Widziała radość w jego oczach. Uwielbia mieć go przy sobie blisko. Przy innej piosence zarzuciła ręce na jego szyję i szeroko się uśmiechnęła.
- Nasze dzieci będą najpiękniejsze na świecie z taką mamą. - powiedział
- Nasze dzieci? - podniosła brwi
- Tak. - uśmiechnął się
To chyba najpiękniejsze słowa jakie mogła usłyszeć. Chce mieć z nią dzieci. Wspięła się na palcach, żeby móc go pocałować. Złączyli swoje wargi w krótkim pocałunku.
- Kocham Cię Michał. - wpatrywała się w te cudowne oczy
- Ja Ciebie też.
Przetańczyli kilka piosenek. Była porządnie zmachana. Radośni trzymając się za rękę wrócili do stołu.
- Nie pamiętam kiedy ostatnio tak się zmachałam. - mruknęła biorąc szklankę z piciem
- No nie powiem, daliście czadu. - po raz pierwszy odezwał się do nich Wojtek
Pili, śmiali się, tańczyli. Widziała po chłopaku jak podchodzi z rozwagą co do picia. Niektóre kolejki pomijał, zachowywał umiar. Była mu cholernie wdzięczna.
- W poniedziałek przyjadę do Ciebie i pooglądamy jakieś filmy, dobrze? - przejechała palcami po jego przedramieniu
- W poniedziałek jestem na służbie.
- Jak to? - zdziwiła się - Przecież służbę masz we wtorek. Czyli wtorek masz wolny?
- Nie, wtorek też. - mówił całkiem spokojnie
- Czyli ciągniesz 48 godzin? - był coraz bardziej w szoku
- Tak.
- Aha, super. - mruknęła wkurzona
- No co?
- Jaki ty jesteś nieznośny! - rzuciła i odwróciła się od niego
Reszta chyba to słyszała, bo wszystkie oczy przeniosły się na nich
Nie chciała robić jakiś scen i walić focha, co akurat w tej sytuacji jest zrozumiały. W ogóle nie konsultuje z nią swoich planów. A jak się jest w związku, to chyba jednak przydałoby się chociaż poinformować o takim czymś. Gdyby nie to, to by dopiero w poniedziałek by się o tym dowiedziała, jakby zobaczyła go na przekazaniu zmiany.
- Jesteś zła? - zapytał.
- Nie. - burknęła, ale nadal się do niego nie odwróciła
- Przepraszam. - słyszała w jego głosie prawdziwą skruchę
Jednak to niczego nie zmieniało. Miała ochotę go rozszarpać. Tak jakby nie liczyła się w jego planach. Chciało jej się płakać. Objął ją ramieniem, przyciągnął do siebie i pocałował w skroń. Wiedział, że nawalił. Czuł się z tym okropnie. Dodatkowo chłopacy to widzieli. Emilka jest wściekła, chociaż udaje, że nic się nie stało. Widział, że jest na granicy płaczu. Jak dobrze ją zna.
- Przejdziemy się, dobrze? - odsunął się od niej i wstał
Szybko poszła w jego ślady i szybkim krokiem opuściła salę. Szła przed siebie, na niego nie zwracała uwagi. Noc była w miarę ciepła i jasna. Miło tak odetchnąć świeżym powietrzu. Odpocząć od tego hałasu i tłumu. Żadne nie miało odwagi zacząć rozmowy. Nie chcieli kłótni. Ale to milczenie robiło się coraz bardziej przytłaczające. Oddalili się sporo od sali. Nikt na pewno ich nie widział. Byli na odludziu. On przystanął i złapał ją za rękę. Nie zdążyła nic zrobić, a jego wargi namiętnie wpijały się w jej. Była wściekła, ale się nie stawiała. Pragnęła go.
- Michał. - odepchnęła go od siebie - Dlaczego ty mi to robisz? - zapytała ze łzami w oczach - Dajesz mi do zrozumienia, że nie liczę się w Twoim życiu. Nie uwzględniasz mnie w planach. Wiesz jak to cholernie boli?
- Emilka, wiem, przepraszam. - spuścił głowę - Chciałem Ci powiedzieć, ale jakoś mi to kompletnie wypadło z głowy. Ostatnio też się nie widzieliśmy. Bardzo Cię przepraszam.
- Nie zmienia to faktu, że nie informujesz mnie o swoich planach. - skrzyżowała ręce na piersi
- Mam Ci meldować o każdej sekundzie mojego życia? - zaczął się bronić
- Nie Michał. Ale mógłbyś napomknąć co planujesz. Bo wiesz, może ja czasami też bym chciała z Tobą spędzić czas. Chciałabym wiedzieć co się u Ciebie dzieje. I proszę nie zaczynaj mi gadki, że taki już jesteś i o tym wiedziałam.
- Zołza. - warknął zdenerwowany, ale ją przytulił - Przepraszam, tak? Postaram się to zmienić.
- Dobrze gamoniu. - pogładziła jego plecy
- Czy my wiecznie musimy się kłócić? - nie miał zamiaru jej puścić
- Gdyby jeszcze zgoda była w łóżku, to może byłoby spoko. - westchnęła
Zaśmiał się na głos i pocałował ją w czubek głowy.
- Moje życie bez Ciebie było bardzo nudne. - rozluźnił uścisk i złapał jej dłoń
- Trochę chłodno. - objęła jego ramię, żeby choć trochę mieć jakieś źródło ciepła
- To wracamy.
- Dobrze, ale daj mi jeszcze takiego dobrego buziaka.
Nie zastanawiał się długo i ją pocałował. Znowu zobaczył jej wesołą twarz.
- Wiesz co. - zaczęła - Dlaczego chciałeś wyjść?
- Wiedziałem, że potrzebujesz tego.
- Czuję się Michał, jakbyśmy byli starym, dobrym małżeństwem.
- To co będzie jak będziemy już starym, dobrym małżeństwem? - zażartował
- Wolę nie myśleć. - szepnęła
Wszyscy dobrze się bawili. Oni bardzo często tańczyli. Chłopacy w końcu się rozkręcili i byli tymi strażakami, których znała.
Wrócili do domu koło 3. Fajnie, że była możliwość rozwozu. Zostawili tam samochód i wezmą go po poprawinach. Była padnięta. Nogi ją bolały, nigdy tyle nie szalała na obcasach. Chciała jak najszybciej wskoczyć do łóżka. Chłopak mimo, że pił wyglądał dobrze. Docenia to, co dla niej zrobił.
- Kochanie, rozepniesz mi? - podeszła do niego i odwróciła się plecami
Poczuła jego chłodne palce i momentalnie przeszły ją ciarki. Odsunął do samego końca.
- Dziękuję. - posłała mu piękny uśmiech
Nalała bardzo ciepłej wody do wanny. Zawsze musi taką mieć. Weszła i usiadła. Chociaż na chwilę musi się odprężyć. Oparła się plecami o ściankę i zamknęła oczy. Ale przyjemnie. Z chęcią by tu zasnęła.
Jak zwykle trochę jej się to przeciągnęło. Złapała za żel, żeby się myć.
- Młoda, długo jeszcze? - dotarło do niej pytanie zza drzwi
- A co?
- Muszę siku.
- To wchodź. - powiedziała bez zastanowienia
Od razu wpadł do środka i podszedł do toalety. Serio mu się chciało. Czuła się trochę skrępowana. Kiedy skończył i popatrzył na nią, automatycznie zasłoniła się rękoma. On tylko się uśmiechnął i wyszedł.
Leżała w cieplutkim łóżeczku i czekała na chłopaka aż się umyje. Szybko mu to poszło. Zaraz znalazł się nad nią. Zaczął całować jej szyję. Uwielbia to. Po dłuższych pieszczotach zatrzymała go.
- Mogę ja być na górze? - zapytała
Uśmiechnął się szeroko i przewrócił się razem z nią, że wylądowała na nim. Jeszcze nigdy tego nie robiła.
- Tylko wiesz, ja jeszcze nigdy tego nie robiłam. - popatrzyła na niego
- Spokojnie, gdzie masz się uczyć jak nie ze mną? - chciał dodać jej otuchy
Fakt, przecież to zostanie między nimi. Jednak ciągle się wahała. Zawiedzie go. Wygłupi się. Strach ogarnął ją całą. Nagle straciła całą pewność siebie. Nie da rady.
- Nie mogę. Przepraszam. - szepnęła ze spuszczoną głową i położyła się koło niego plecami
Nawaliła na całej linii. Zawiodła go. Pewnie jest na nią wkurzony. Najchętniej zniknęłaby mu z oczu. Przytulił ją od tyłu.
- Wszystko w porządku. - mruknął - Nic na siłę. Kocham Cię młoda.
- Przepraszam. - odwróciła się do niego i wtuliła w jego tors
- Nie masz za co. - pocałował ją
poniedziałek, 30 grudnia 2019
Rozdział 37
Noc nie była za spokojna. Dziewczyna jeszcze raz chodziła do toalety. Spała niespokojnie, a on to wszystko wyczuwał. Starał się być jak najbliżej niej. Zamykał ją w swoich ramionach, co czasami przynosiło spokój. W końcu sam zasnął na dobre.
Obudził się w jasnym pokoju. Nie była to jasność słonecznego dnia, lecz wiedział, że na pewno jest rano. Dziewczyna spała spokojnie koło niego. Wyglądała tak niewinnie, bezbronnie. Chciałby ją mieć codziennie przy sobie. Z chęcią by jej się oświadczył, ale chyba jeszcze za wcześnie. Wie, że raczej ich uczucia są prawdziwe, ale boi się. Kiedyś na pewno jej się oświadczy, jednak z tym jeszcze poczeka. Wydaje mu się, że dla niej też by to było za szybko. Przeciągnął się mocno i wzrokiem powędrował na zegarek. 7.10. Przecież Emilka ma na za pół godziny do pracy. Odwrócił się do niej i delikatnie pocałował jej szyję.
- Emilka, wstawaj. - mruknął delikatnie - Jest już dziesięć po siódmej.
Poruszyła się lekko.
- Jeszcze chwilkę. - mruknęła naciągając kołdrę
- Ale kochanie, jest 10 po. - pocałował jej policzek - No chyba, że nie idziesz dzisiaj.
Leżała niewzruszona. Nagle podniosła się gwałtownie i wyskoczyła z łóżka. Włosy były w totalnym nieładzie, każdy sterczał w inną stronę.
- Przecież ja nie zdążę. - powiedziała spanikowana i podbiegła do torby, gdzie miała ubrania
On patrzył się na nią z rozbawieniem. Bardzo szybko się uwinęła i pędem udała się do łazienki. Zaśmiał się pod nosem i spokojnie zwlekł się z łóżka. Podszedł do szafy, gdzie zawitał chwilę, żeby się ubrać. Popatrzył na zegarek. 7.20. Dziewczyna pewnie panikuje na maksa, ale co on poradzi. Poszedł do kuchni, gdzie zaczął robić jej śniadanie. Tutaj na pewno nie zje, więc weźmie sobie do pracy. Postawił mleko na gaz i zostało mu tylko czekać. Na szczęście była to mała ilość, więc szybko zaczęło podnosić się w garnuszku. Zmniejszył moc i wsypał owsiankę. Stał zmarnowany oparty o blat i mieszał papkę. Ugotowane danie zsunął do plastikowego pudełeczka. Dodał jogurtu i wszystko wymieszał. Trochę to mało. Wkroił dodatkowo banana i kiwi. Ma nadzieję, że trafi w jej upodobania.
Ona biegała jak oparzona. Szybko się ubierała, ale jak chce się szybko, to nie wychodzi. To tu coś się podwijało, tu zahaczyła. Z makijażem podobnie. Oczywiście musiała wysmarować się tuszem, co skutkowało kolejną stratą czasu na zmywanie tego. Włosy jedynie współpracowały i bez problemu ułożyła je w kucyk. Umyła zęby i wybiegła z łazienki. Przelotem zobaczyła uśmiechniętego chłopaka w kuchni. Ten to ma dobrze. Nigdzie mu się nie spieszy, może zostać sobie jeszcze w domu ile chce. Nawet jeszcze może spać. On nie musi się martwić tym, że się spóźni. Jest już 7.35, a ona jeszcze w mieszkaniu. Ma kilka minut do rozpoczęcia pracy. Będzie miała spore spóźnienie, bo od mieszkania do komendy jest spory kawałek, w dodatku na pieszo... Gotowa zakładała buty.
- A ty co? - zapytała, kiedy chłopak zaczął robić to samo
- No jadę Cię odwieźć do pracy. - powiedział to tak naturalnie i otworzył drzwi
- Naprawdę? - popatrzyła na niego zaskoczona
- No tak. Coś taka zdziwiona? - zaśmiał się
- Jesteś najwspanialszy. - uśmiechnęła się i w pośpiechu opuściła mieszkanie
On spokojnie prowadził, ona kręciła się nerwowo na siedzeniu. Akurat taka godzina, że dużo samochodów na drodze. Popatrzyła na ukochanego. Ogarnęły ją wyrzuty sumienia. Była taka nerwowa, robiła wszystko szybko, że zapomniała o nim.
- Przepraszam kochanie. - przerwała ciszę - Przez to wszystko nie przywitałam się z Tobą, nie dałam Ci buziaka i nie poprzytulałam się.
- Nic się nie stało. - puścił jej oczko.
- Stało się. - jęknęła
Odwróciła się w jego stronę, położyła dłoń na jego policzku i pocałowała delikatnie, tak żeby mógł swobodnie prowadzić.
- Kocham Cię bardzo. - szepnęła
Uśmiechnął się delikatnie ruszając, bo światło zmieniło się na zielone. Był taki uroczy. Zakochiwała się w nim na nowo. Zatrzymali się.
- Ja Ciebie też. - popatrzył się na nią rozpromieniony
Chciała oddać się chwili, ale zdała sobie sprawę, gdzie są. Na placu komendy. Wszystko wróciło. Szarpała się z pasami.
- Dziękuję kochanie. - powiedziała wychodząc i już biegła
- Emilka. - usłyszała
Gwałtownie się odwróciła.
- Śniadanie. - uśmiechnięty chłopak wyciągał w jej stronę pudełko
Podeszła do samochodu i przechyliła się do środka, bo szyba była całkowicie opuszczona. Położyła dłoń na jego policzku i dała namiętnego buziaka.
-Dziękuję. - obdarzyła go wzrokiem pełnym miłości i teraz już pobiegła do komendy.
Biegła po schodach, wskakując co drugi schodek. Wpadła do biura, gdzie siedziała już Karolina i przeglądała coś na laptopie.
- Cześć. - rzuciła zasapana podchodząc do szafki - Przepraszam bardzo, ale zaspałam.
- Nic się nie stało. - śmiała się tamta - Chyba udana noc, co? - poruszała brwiami
- Niezbyt. - mruknęła
Przebrała się w mundur i usiadła przy biurku.
- W ogóle nie słyszałam budzika. Dopiero Michał mnie obudził 10 po 7. Nie wiem jak to się stało.
- Zdarza się. - puściła jej oczko - Dziękuję jeszcze raz za mile spędzony wieczór.
- My również. I jak wypadliśmy?
Koleżance momentalnie rozszerzyły się źrenice.
- Jesteście cudowni! Tak uroczej pary chyba jeszcze nigdy nie widziałam. Ten sposób jak na siebie patrzycie, ahhh. Ale najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie obnosicie się z tym tak bardzo. Nie migdalicie się ciągle, czy cały czas jesteście do siebie przyklejeni. Wszystko z umiarem. I przyznam, że nie wiedziałam, że Michał jest takim śmieszkiem. Zawsze go miałam za spokojnego, cichego chłopaka.
- Ojj, jeszcze dużo o nim nie wiesz. - zaczęła się śmiać
Cała adrenalina zaczęła spadać i dopiero teraz poczuła jak bardzo jest głodna.
- Z tego wszystkiego nic nie zjadłam. - westchnęła
- Mam jakąś kanapkę jak chcesz. - zaproponowała Karolina
- Nie, dziękuję.
Przypomniała sobie, że chłopak coś jej dał. Wzięła pojemnik z ciekawością co jest w środku. Uchyliła wieczko i dotarł do niej zapach owsianki i owoców. Uśmiechnęła się szeroko. Musiało to wyglądać dziwnie. Do tego miała jeszcze banana i kit-kata.
- Woow, co za pyszności. - pochyliła się nad nią koleżanka
- Chyba faktycznie mnie kocha.
Wzięła telefon i wystukała wiadomość Uratowałeś mi życie! Przepyszne śniadanie :* Wiszę Ci przysługę ^^ xoxo
Praca skończona, a ona musi siedzieć jeszcze ponad godzinę, bo przecież nie ma samochodu i trzeba czekać na busa. Ale co ona będzie robiła? Po mieście nie chce jej się chodzić. Wyszła na plac i westchnęła. Zobaczyła na ławce strażaka. Bez zastanowienia podeszła i przysiadła się. Wystarczy jego obecność. Oparła głowę o jego ramię i siedzieli w ciszy. Wie, że on nigdy nie zapyta co u niej, ani nic takiego, jednak go kocha. Zdziwiła się, że nie zareagował na to jej zbliżenie.
- Muszę czekać godzinę na busa. - mruknęła - I nie mam co robić.
- Ściągnij gacie i je pilnuj. - powiedział z typowym dla niego sarkazmem
- Jak zwykle pomocny. - wyprostowała się
Podparła się rękoma, a nogami machała w powietrzu, bo nie sięgała do ziemi. Mogła nie podchodzić, tylko się rozczarowała.
- Jak tam w pracy? Podoba się? - zapytał
- Nawet. - mruknęła - Krzysiek? - szepnęła niepewnie
- Słucham.
- Bo ja się przy Tobie czuję tak jakoś inaczej. Jesteś dla mnie jak starszy kochany brat, taki Anioł Stróż. Dziękuję Ci.
Popatrzył na nią rozbawiony.
- Mógłbym być Twoim ojcem. - zaśmiał się
Jej zrobiło się bardzo smutno. Wyznała swoje uczucie, powiedziała że jest dla niej ważny, a on się z tego śmieje.
- Nieważne. - złapała torbę i oddaliła się od niego
Pojedzie do babci, dawno tam nie była. Może uda jej się zapomnieć o tym co się wydarzyło przed chwilą. Czuje się okropnie. Najchętniej zapadłaby się pod ziemię i już nigdy nie pokazywała się Krzyśkowi na oczy. Tylko się wygłupiła. Szła szybko ze spuszczoną głową. Ale wstyd. Myliła się co do ich relacji. Ona go nie obchodzi. Nawet jej nie zatrzymał, ani nic. Zlał to, że ją uraził. Łzy przesłaniały jej widok, a nie mogła się ich pozbyć, bo nie chciała, żeby ludzie widzieli ją w tym stanie. Mrugała szybko i modliła się, żeby żadna nie spłynęła po policzku.
Weszła do busa i słabo powiedziała kierowcy dokąd chce bilet. Wygrzebała drobne i popatrzyła na mężczyznę. Zamarła. Facet był bardzo podobny do Krzyśka. Patrzyła się na niego przestraszona. Przeniósł wzrok na nią.
- Wszystko w porządku? - zapytał
- Tak. - wydukała i podała mu pieniądze - Przepraszam. - wzięła bilet i zajęła miejsce jak najdalej.
Teraz wszędzie będzie widziała Krzyśka? To zwykły mężczyzna, a ona odwala takie szopki. Ukryła twarz w dłoniach i głęboko oddychała. Głupia z niej baba. Pewnie jak zwykle wymyśliła sobie ich znajomość. Co w ogóle strzeliło jej do głowy, żeby tulić się do żonatego faceta? Ona przecież też ma chłopaka. Gdyby ktoś ich zobaczył....
Przystanęła przy kierowcy, bo zaraz jej przystanek. Nie mała odwagi popatrzeć na niego.
- Dziękuję, do widzenia. - powiedziała, kiedy bus stanął na przystanku
- Do widzenia. - usłyszała przyjazny głos
Wysiadła jak najszybciej i brnęła przed siebie. Dobrze, że dziadki mieszkają blisko. Chociaż spacer by jej nie zaszkodził. Ale zadowoliła na widok domku. Jak dawno jej tu nie było... Uśmiechnięta otworzyła bramkę i szybkim krokiem podążała do środka. Otworzyła drzwi i natychmiast doszedł do niej słodki zapach naleśników. Zostawiła torbę przy komodzie i weszła do kuchni. Zastała tam babcię.
- Dzień dobry. - przywitała się radośnie
- A dzień dobry. - ożywiła się kobieta na jej widok - Któż to do nas zawitał.
- Widzę dobrze trafiłam. - zaśmiała się i dała buziaka w policzek
- Siadaj i jedz.
- Już, już, tylko ręce umyję.
- Zupę zjesz?
- Nie, dziękuję.
Usiadła w końcu i cieszyła się obecnością babci.
- A gdzie ten Twój chop? - zapytała - Kiedy w końcu go tu przyprowadzisz? Wstydzisz się nas?
- Nie babciu. Czasu ciągle nie ma. To praca, to treningi. Teraz też na treningu. Jak w pracy to 24 godziny. Ale przyciągnę go tu jakoś niedługo.
- I jak tam w tej nowej pracy?
- Super. Chyba o czymś takim marzyłam.
Wróciła do domu, ale długo w nim nie zawitała, bo jak tylko weszła do pokoju postanowiła, że jedzie do chłopaka na trening. Czuła się okropnie z tym, jak rano go potraktowała. Dodatkowo nie wytuliła się. Zrobi mu niespodziankę. A przy okazji sprawdzi dziewczyny, które trenuje, bo akurat ma takie 18+. A on jednak jest troszkę o niego zazdrosna. Wiktoria tam chodzi i chyba musi poprosić ją o zdawaniu relacji. Chociaż nie wie, czy to nie przesada... Bo jemu wierzy i ufa, ale jest ciekawa jak zachowują się podopieczne.
Zaparkowała koło jego samochodu. Z każdym kolejnym razem czuje się pewniej przyjeżdżając tutaj. Mniej więcej wie już co gdzie jest, jakie są tu zasady. Szybko pokonała trasę do miejsca treningu. Było tam tłoczno. Czyli ma branie. Zobaczyła go, spokojnie jedzie na Pimpku i przygląda się podopiecznym. Ale seksowny. Podeszła do zagrody i weszła do niej między szczebelkami. Nie będzie przeszkadzała, jak ją zobaczy to zobaczy.
- Też od Michała? - podeszła do niej dziewczyna
Blondynka, góra 23 lata, wymalowana.
- Tak. - uśmiechnęła się
- Najlepszy trener jaki może być. A jaki przystojny. - to powiedziała z uśmiechem
Czyli lecą na niego. Ale ta dziewczyna nie jest świadoma z kim ma do czynienia.
- Ponoć ma dziewczynę. - mruknęła tamta - Ale dziewczyna nie ściana, nie?
- Yhym. - kiwnęła głową
Popatrzył w jej stronę. Zaraz posłał ten jej ulubiony uśmiech i dalej jeździł. Widać, że dziewczyny go słuchają biorą do serca uwagi. Dostrzegła ją Wiktoria, która od razu pomachała jej energicznie. Uczyniła to samo.
- Długo jeździsz? - zapytała
- Już jakiś rok. Ale dopiero tutaj czuję, że moje umiejętności się podnoszą. Michał naprawdę jest cudowny. A ty?
Złapała ją.
- Dopiero zaczynam. - rzuciła
- To dobrze trafiłaś.
Ale już jej nie słuchała, bo w ich stronę szedł chłopak.
- A dzień dobry. - przystanął przed nimi
- Dzień dobry. - uśmiechnęła się
Wiedziała, że nie okaże jej czułości, bo jest wśród podopiecznych. A ona nie będzie się wyrywała, bo zaraz będzie gadane, że robi to specjalnie, żeby pokazać kto tu rządzi.
- Miła niespodzianka. - wpatrywał się w nią
- Doprawdy?
- Doprawdy. - mruknął i podszedł do niej
Objął ją w pasie i nadal świdrował ją wzrokiem.
- Doprawdy. - szepnął i pocałował ją
Przytuliła się do niego.
- Musiałam przyjechać, bo nie wytuliłam się rano. - zaśmiała się
- Dobrze zrobiłaś. - dał jej buziaka i oderwał się od niej - Muszę mieć widok na dziewczyny. - oznajmił
Oparł się plecami o ogrodzenie przyciągając ją do siebie. Jej plecy oparły się o jego tors.
- Jak tam dzień mija? - zapytał
- Dobrze. - powiedziała radośnie, ale zaraz sobie przypomniała sytuację z Krzyśkiem - Praca szybko minęła, potem pojechałam do babci. Pytała o Ciebie, kiedy w końcu przyjedziesz, bo chciałaby Cię poznać.
- Powiedz kiedy, to pojedziemy.
- Zobaczymy. A Tobie jak mija dzień?
- Tak jak zawsze. Treningi. Wszystko w porządku? - przyglądał się jej twarzy
Chyba nie udało się ukryć tego dziwnego uczucia związanego z wydarzeniami przed komendą. Bała się reakcji Michała.
- Zrobiłam coś głupiego. - spuściła głowę
Odwrócił ją do siebie przodem. Objął delikatnie jej barki, żeby mogła się przytulić. Wtulona w jego tors przymknęła oczy.
- Przytuliłam się do Krzyśka. Znaczy wiesz, usiadłam koło niego i położyłam głowę na jego ramieniu. Powiedziałam mu, co do niego czuję, że jest mi jak starszy brat i w ogóle. A on mnie wyśmiał. - szepnęła, a w oczach zbierały się łzy
Bała się na niego spojrzeć, nie wie czy jest wkurzony, czy co.
- Jak Cię wyśmiał? - zapytał
- Że mógłby być moim ojcem.
Stali w ciszy. Jedynie dudnienie kopyt to zagłuszało. Wybrała złe miejsce do takiej rozmowy. Powinni być sam na sam.
- On Cię lubi Emilka. - oparł głowę o jej - Zareagował w taki sposób, bo to taki typ. Nie pokaże po sobie, że jest mu miło czy podobne. Nie ściągnie swojej maski twardziela i śmieszka. Ale wiem, że na pewno cholernie go to ruszyło.
- Nie jesteś na mnie zły? - zdziwiona popatrzyła na niego
- Młoda, dlaczego miałbym być? - rozbawiło go to - Do niczego nie doszło, nie? A przecież to Twój kolega, wiem o tym, mówisz mi o wszystkim. Ja Ci wierzę, więc wiem, że nic więcej was nie łączy jak braterska więź. A skoro dzięki temu stajesz się szczęśliwsza, to tylko mogę Cię wspierać.
- Jesteś najwspanialszą osobą na świecie. - złapała jego twarz - Nie wiem czym sobie na Ciebie zasłużyłam, ale jestem największą szczęściarą na świecie. Kocham Cię bardzo Misiu. Dziękuję za wszystko.
Złączyła ich wargi. Szybko jednak je rozłączyła, bo przypomniała sobie gdzie są. On tylko się śmiał.
- Za ile kończysz? - zapytała
- Jakieś 20 minut.
Uśmiechnęła się, a on zdjął toczek. Nie mogła się powstrzymać od zanurzenia palców w jego dłuższych włosach. Tak cudownie w nich wygląda, seksownie. Zawahała się jednak i niby tylko poprawiła ich układ. Wcisnął na jej głowę toczek i podszedł do swojego konia. Pogładził go po pysku. Nagle jeden z koni, na których jeździła jakaś dziewczyna zaczął nerwowo wierzgać. Znajdował się wśród innych zwierząt co było bardzo niebezpieczne, bo innym mogło to się udzielić. Ale najbardziej zagrożona była jego właścicielka. Z trudem utrzymywała się na jego grzbiecie. Do tego Pimpek. Każdy wie, że to powalony koń i trudno go ujarzmić. Jest posłuszny tylko dla Michała.
- Weź stąd Pimpka. - przekazał jej lejce
Spanikowana patrzyła na niego. Przecież ona nie umie jeździć i do tego ma być sama na tym oszołomie.
- Mam na nim jechać? - wydukała
- No raczej. - krzyknął biegnąc już by ogarnąć sytuację
Cała w strachu wsadziła stopę w strzemiono i wdrapała się na siodło. Oczywiście miała za krótkie nogi, żeby leżały one w strzemionach, dlatego usadowiła je między paskami regulacji. Cała spięta kazała mu ruszyć. Posłuchał się jej i szedł wolnym krokiem. Wiedziała, że sytuacja nie jest dobra, to przeszła do kłusu. Chciała go wyciągnąć jak najdalej od zamieszania. Stanęła dopiero koło stajni, gdzie powinni już być bezpieczni. Obserwowała poczynania chłopaka. Był opanowany, mimo tego że koń wymachiwał nad nim kopytami. Bała się o niego. Jednak on zdołał w krótkim czasie uspokoić go. Wszystko było w porządku. Przez chwilę nawet zapomniała, że siedzi na tykającej bombie. Cieszyła się, że zaraz znowu znajdzie się na ziemi. Truchtem zmierzał do niej ukochany. Nagle koń tej co z nią na początku rozmawiała zarżał głośno i stanął dęba. Pimpek się uaktywnił i zaczął wierzgać. Na jej twarzy pojawiło się przerażenie. Jeszcze nigdy tak się nie bała.
- Pimpek. - pisnęła i trzymała się z całej siły
Nic nie pomagało, a tylko się rozkręcał. Wyginało ją na każdą stronę. Próbowała wszystkiego co przyjdzie jej do głowy, ale wszystko na marne. Przyszło takie mocne uderzenie, że noga wypadła jej ze strzemiona i teraz trzymała się na włosku. Chciało jej się płakać. Przecież jak zleci, to on ją stratuje. Czuła, że nadchodzi najgorsze. Zbierał się na dęba. Przytuliła się do jego szyi, mocno ściągnęła lejce i zamknęła oczy.
-Pimpek, proszę. - zapłakała
Cisza. Żadnych turbulencji. Otworzyła oczy i ujrzała przerażoną twarz chłopaka. Jeszcze nigdy go takiego nie widziała. Wyciągnął w jej stronę ręce. Po chwili odrętwienia zsunęła się i on odstawił ją na ziemię.
- Jak mogłeś mi to zrobić? - otarła łzy - Tak strasznie się bałam.
- Przepraszam, bardzo przepraszam. - zamknął ją w mocnym uścisku - Nigdy tak jeszcze się nie bałem. Dlaczego naraziłem Cię na takie niebezpieczeństwo? Nigdy tego sobie nie wybaczę. Ale kochanie, jak udało Ci się go opanować?
Popatrzyła na niego zdezorientowana.
- Ale jak to? Myślałam, że to ty coś zrobiłeś.
- Coś ty. Nie dało się do niego podejść.
- Nie wiem Michał. Pamiętam tylko, że przytuliłam się do niego, ściągnęłam lejce i szepnęłam Pimpek, proszę.
- Przepraszam Cię jeszcze raz. - gładził jej głowę
- Daj spokój. - oplotła jego pas - To nie Twoja wina. - pocałowała go w policzek
- Emilka! - podbiegła spanikowana Wiktoria - Nic Ci nie jest?
- Nieee. - oderwała się od chłopaka i lekko się uśmiechnęła - Dzięki za troskę.
- Nie wiem jak udało Ci się wytrzymać, ale szanuję.
- Chyba powinnam ujeżdżać byki. - zaśmiała się
Widziała po chłopaku, że do śmiechu mu nie jest
- Dobra, my się zbieramy. - oznajmiła - Trzymaj się Wiki
- Pa.
Chłopak złapał konia i prowadził go do stajni.
- Misiu. - mruknęła słodko i splotła ich dłonie
On wyrwał swoją dłoń z jej, żeby zaraz objąć ją w psie. Uśmiechnęła się i zrobiła to samo. Szli w milczeniu. Ona nie chce, żeby winił się za to. Nie miał wpływu na to, że inny koń spłoszy Pimpka.
- Weź się uśmiechnij. - dźgnęła go w bok kiedy stali przy boksie Pimpka
Nic. Wpatrywała się w niego zadowolona, on w nią. Nagle zaczął na nią iść i pchał, że musiała iść do tyłu. Zatrzymała się na ścianie. Natychmiast poczuła jego wargi na swoich, które wpijały się coraz mocniej. Rękoma objęła jego szyję, a nogami pas. Po chwil chciał zsunąć jej spodenki. Złapała jego rękę.
- Michał. - jęknęła między pocałunkami - Nie tutaj.
- Nikt nie patrzy.
- Michał, nie. - była stanowcza
Przytuliła się do niego, tak mocno.
- Kocham Cię, tak baaaardzo. - powiedziała słodko
- Ja bym się nienawidził za takie coś. - mruknął
- Ej, stary chłop, a jęczysz jak baba. - popatrzyła na niego z rozbawieniem - Weź się ogarnij, bo przez Ciebie robi mi się smutno.
- Przepraszam. - delikatnie się uśmiechnął
- Lepiej. - pocałowała go
Wyczyścili konia, dali mu jeść i inne suplementy.
- Jedziesz do mnie? - zapytała, kiedy kierowali się do wyjścia
- Dlaczego ty nie do mnie? Tam będziemy sami. - klepnął ją w tyłek
- Wyobraź sobie, że też mam swój dom i trochę chcę w nim pobyć. I tak za dużo czasu jestem u Ciebie. Chcę w końcu trochę pobyć z rodziną.
- Ja nie jestem Twoją rodziną. - uśmiechnął się
Dla niej to był cios w policzek. Wie, że on się śmieje, ale dla niej nie jest do śmiechu w takiej sprawie. Momentalnie chciało jej się płakać.
- No jasne. - mruknęła i szybkim krokiem zaczęła oddalać się od niego
Jak szybko powiedzieć komuś, że jest się tylko parą.
- Emilka, no. - biegł za nią - Emilka. - złapał ją za rękę - Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało.
- Ale Michał. Przecież wszystko jest okej. Tylko przypomniałeś mi, że jesteśmy TYLKO parą. I że nie będziesz do mnie jeździł, bo u mnie nie da się uprawiać seksu, bo przecież mieszkają tam moi rodzice.
- Ty naprawdę tak uważasz? - wpatrywał się w nią
- Dopiero co mi to powiedziałeś.
- Oj Emilka, daj spokój. - prychnął - Doskonale wiesz, że zrobiłem to w formie żartów. Jeśli moje uczucia do Ciebie nie są dla Ciebie wystarczające, to przepraszam. Ale ja daję się cały dla Ciebie. Twoja decyzja co z tym zrobisz. Zastanów się czasami co mówisz. Bo to nie było na miejscu.
Przytuliła się do niego.
- Przepraszam. - szepnęła - Wiem, że mnie kochasz, bo codziennie to odczuwam. Jestem największą szczęściarą na świecie. Wybaczysz mi?
- Dobrze. - pogładził jej plecy - Chodź.
Uwielbia z nim chodzić za rękę, to takie urocze. Przystaneli przy samochodach.
- To jak, jedziesz do mnie? - zapytał
- Coś Ci już mówiłam. To ja powinnam pytać czy ty jedziesz do mnie.
- Młoda. Jutro mam służbę, jestem zmęczony.
Już miała mu odszczeknąć, ale ugryzła się w język.
- Nie to nie. Ale jak zmienisz zdanie, to wiesz gdzie mnie znaleźć. Pa.
- Młoda. - podszedł do niej zanim zamknęła drzwi - To już nawet buziaka mi nie dasz?
- Jesteś niedobory, więc nie.
- Słoneczko. - kucnął podpierając się o jej nogę - Jestem po treningu, cały śmierdzę. A nie wydaje mi się, że Twoi rodzice by chcieli siedzieć z takim śmierdzielem. Z resztą co ja bym wtedy sobą prezentował...
- Dobrze, już dobrze. - uśmiechnęła się - Ale i tak mi jest smutno.
- Jakoś Ci to wynagrodzę. - puścił jej oczko - Ostrożnie tam jedź.
- Ty też.
Pocałowali się na pożegnanie i każde pojechało w swoją stronę.
Obudził się w jasnym pokoju. Nie była to jasność słonecznego dnia, lecz wiedział, że na pewno jest rano. Dziewczyna spała spokojnie koło niego. Wyglądała tak niewinnie, bezbronnie. Chciałby ją mieć codziennie przy sobie. Z chęcią by jej się oświadczył, ale chyba jeszcze za wcześnie. Wie, że raczej ich uczucia są prawdziwe, ale boi się. Kiedyś na pewno jej się oświadczy, jednak z tym jeszcze poczeka. Wydaje mu się, że dla niej też by to było za szybko. Przeciągnął się mocno i wzrokiem powędrował na zegarek. 7.10. Przecież Emilka ma na za pół godziny do pracy. Odwrócił się do niej i delikatnie pocałował jej szyję.
- Emilka, wstawaj. - mruknął delikatnie - Jest już dziesięć po siódmej.
Poruszyła się lekko.
- Jeszcze chwilkę. - mruknęła naciągając kołdrę
- Ale kochanie, jest 10 po. - pocałował jej policzek - No chyba, że nie idziesz dzisiaj.
Leżała niewzruszona. Nagle podniosła się gwałtownie i wyskoczyła z łóżka. Włosy były w totalnym nieładzie, każdy sterczał w inną stronę.
- Przecież ja nie zdążę. - powiedziała spanikowana i podbiegła do torby, gdzie miała ubrania
On patrzył się na nią z rozbawieniem. Bardzo szybko się uwinęła i pędem udała się do łazienki. Zaśmiał się pod nosem i spokojnie zwlekł się z łóżka. Podszedł do szafy, gdzie zawitał chwilę, żeby się ubrać. Popatrzył na zegarek. 7.20. Dziewczyna pewnie panikuje na maksa, ale co on poradzi. Poszedł do kuchni, gdzie zaczął robić jej śniadanie. Tutaj na pewno nie zje, więc weźmie sobie do pracy. Postawił mleko na gaz i zostało mu tylko czekać. Na szczęście była to mała ilość, więc szybko zaczęło podnosić się w garnuszku. Zmniejszył moc i wsypał owsiankę. Stał zmarnowany oparty o blat i mieszał papkę. Ugotowane danie zsunął do plastikowego pudełeczka. Dodał jogurtu i wszystko wymieszał. Trochę to mało. Wkroił dodatkowo banana i kiwi. Ma nadzieję, że trafi w jej upodobania.
Ona biegała jak oparzona. Szybko się ubierała, ale jak chce się szybko, to nie wychodzi. To tu coś się podwijało, tu zahaczyła. Z makijażem podobnie. Oczywiście musiała wysmarować się tuszem, co skutkowało kolejną stratą czasu na zmywanie tego. Włosy jedynie współpracowały i bez problemu ułożyła je w kucyk. Umyła zęby i wybiegła z łazienki. Przelotem zobaczyła uśmiechniętego chłopaka w kuchni. Ten to ma dobrze. Nigdzie mu się nie spieszy, może zostać sobie jeszcze w domu ile chce. Nawet jeszcze może spać. On nie musi się martwić tym, że się spóźni. Jest już 7.35, a ona jeszcze w mieszkaniu. Ma kilka minut do rozpoczęcia pracy. Będzie miała spore spóźnienie, bo od mieszkania do komendy jest spory kawałek, w dodatku na pieszo... Gotowa zakładała buty.
- A ty co? - zapytała, kiedy chłopak zaczął robić to samo
- No jadę Cię odwieźć do pracy. - powiedział to tak naturalnie i otworzył drzwi
- Naprawdę? - popatrzyła na niego zaskoczona
- No tak. Coś taka zdziwiona? - zaśmiał się
- Jesteś najwspanialszy. - uśmiechnęła się i w pośpiechu opuściła mieszkanie
On spokojnie prowadził, ona kręciła się nerwowo na siedzeniu. Akurat taka godzina, że dużo samochodów na drodze. Popatrzyła na ukochanego. Ogarnęły ją wyrzuty sumienia. Była taka nerwowa, robiła wszystko szybko, że zapomniała o nim.
- Przepraszam kochanie. - przerwała ciszę - Przez to wszystko nie przywitałam się z Tobą, nie dałam Ci buziaka i nie poprzytulałam się.
- Nic się nie stało. - puścił jej oczko.
- Stało się. - jęknęła
Odwróciła się w jego stronę, położyła dłoń na jego policzku i pocałowała delikatnie, tak żeby mógł swobodnie prowadzić.
- Kocham Cię bardzo. - szepnęła
Uśmiechnął się delikatnie ruszając, bo światło zmieniło się na zielone. Był taki uroczy. Zakochiwała się w nim na nowo. Zatrzymali się.
- Ja Ciebie też. - popatrzył się na nią rozpromieniony
Chciała oddać się chwili, ale zdała sobie sprawę, gdzie są. Na placu komendy. Wszystko wróciło. Szarpała się z pasami.
- Dziękuję kochanie. - powiedziała wychodząc i już biegła
- Emilka. - usłyszała
Gwałtownie się odwróciła.
- Śniadanie. - uśmiechnięty chłopak wyciągał w jej stronę pudełko
Podeszła do samochodu i przechyliła się do środka, bo szyba była całkowicie opuszczona. Położyła dłoń na jego policzku i dała namiętnego buziaka.
-Dziękuję. - obdarzyła go wzrokiem pełnym miłości i teraz już pobiegła do komendy.
Biegła po schodach, wskakując co drugi schodek. Wpadła do biura, gdzie siedziała już Karolina i przeglądała coś na laptopie.
- Cześć. - rzuciła zasapana podchodząc do szafki - Przepraszam bardzo, ale zaspałam.
- Nic się nie stało. - śmiała się tamta - Chyba udana noc, co? - poruszała brwiami
- Niezbyt. - mruknęła
Przebrała się w mundur i usiadła przy biurku.
- W ogóle nie słyszałam budzika. Dopiero Michał mnie obudził 10 po 7. Nie wiem jak to się stało.
- Zdarza się. - puściła jej oczko - Dziękuję jeszcze raz za mile spędzony wieczór.
- My również. I jak wypadliśmy?
Koleżance momentalnie rozszerzyły się źrenice.
- Jesteście cudowni! Tak uroczej pary chyba jeszcze nigdy nie widziałam. Ten sposób jak na siebie patrzycie, ahhh. Ale najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie obnosicie się z tym tak bardzo. Nie migdalicie się ciągle, czy cały czas jesteście do siebie przyklejeni. Wszystko z umiarem. I przyznam, że nie wiedziałam, że Michał jest takim śmieszkiem. Zawsze go miałam za spokojnego, cichego chłopaka.
- Ojj, jeszcze dużo o nim nie wiesz. - zaczęła się śmiać
Cała adrenalina zaczęła spadać i dopiero teraz poczuła jak bardzo jest głodna.
- Z tego wszystkiego nic nie zjadłam. - westchnęła
- Mam jakąś kanapkę jak chcesz. - zaproponowała Karolina
- Nie, dziękuję.
Przypomniała sobie, że chłopak coś jej dał. Wzięła pojemnik z ciekawością co jest w środku. Uchyliła wieczko i dotarł do niej zapach owsianki i owoców. Uśmiechnęła się szeroko. Musiało to wyglądać dziwnie. Do tego miała jeszcze banana i kit-kata.
- Woow, co za pyszności. - pochyliła się nad nią koleżanka
- Chyba faktycznie mnie kocha.
Wzięła telefon i wystukała wiadomość Uratowałeś mi życie! Przepyszne śniadanie :* Wiszę Ci przysługę ^^ xoxo
Praca skończona, a ona musi siedzieć jeszcze ponad godzinę, bo przecież nie ma samochodu i trzeba czekać na busa. Ale co ona będzie robiła? Po mieście nie chce jej się chodzić. Wyszła na plac i westchnęła. Zobaczyła na ławce strażaka. Bez zastanowienia podeszła i przysiadła się. Wystarczy jego obecność. Oparła głowę o jego ramię i siedzieli w ciszy. Wie, że on nigdy nie zapyta co u niej, ani nic takiego, jednak go kocha. Zdziwiła się, że nie zareagował na to jej zbliżenie.
- Muszę czekać godzinę na busa. - mruknęła - I nie mam co robić.
- Ściągnij gacie i je pilnuj. - powiedział z typowym dla niego sarkazmem
- Jak zwykle pomocny. - wyprostowała się
Podparła się rękoma, a nogami machała w powietrzu, bo nie sięgała do ziemi. Mogła nie podchodzić, tylko się rozczarowała.
- Jak tam w pracy? Podoba się? - zapytał
- Nawet. - mruknęła - Krzysiek? - szepnęła niepewnie
- Słucham.
- Bo ja się przy Tobie czuję tak jakoś inaczej. Jesteś dla mnie jak starszy kochany brat, taki Anioł Stróż. Dziękuję Ci.
Popatrzył na nią rozbawiony.
- Mógłbym być Twoim ojcem. - zaśmiał się
Jej zrobiło się bardzo smutno. Wyznała swoje uczucie, powiedziała że jest dla niej ważny, a on się z tego śmieje.
- Nieważne. - złapała torbę i oddaliła się od niego
Pojedzie do babci, dawno tam nie była. Może uda jej się zapomnieć o tym co się wydarzyło przed chwilą. Czuje się okropnie. Najchętniej zapadłaby się pod ziemię i już nigdy nie pokazywała się Krzyśkowi na oczy. Tylko się wygłupiła. Szła szybko ze spuszczoną głową. Ale wstyd. Myliła się co do ich relacji. Ona go nie obchodzi. Nawet jej nie zatrzymał, ani nic. Zlał to, że ją uraził. Łzy przesłaniały jej widok, a nie mogła się ich pozbyć, bo nie chciała, żeby ludzie widzieli ją w tym stanie. Mrugała szybko i modliła się, żeby żadna nie spłynęła po policzku.
Weszła do busa i słabo powiedziała kierowcy dokąd chce bilet. Wygrzebała drobne i popatrzyła na mężczyznę. Zamarła. Facet był bardzo podobny do Krzyśka. Patrzyła się na niego przestraszona. Przeniósł wzrok na nią.
- Wszystko w porządku? - zapytał
- Tak. - wydukała i podała mu pieniądze - Przepraszam. - wzięła bilet i zajęła miejsce jak najdalej.
Teraz wszędzie będzie widziała Krzyśka? To zwykły mężczyzna, a ona odwala takie szopki. Ukryła twarz w dłoniach i głęboko oddychała. Głupia z niej baba. Pewnie jak zwykle wymyśliła sobie ich znajomość. Co w ogóle strzeliło jej do głowy, żeby tulić się do żonatego faceta? Ona przecież też ma chłopaka. Gdyby ktoś ich zobaczył....
Przystanęła przy kierowcy, bo zaraz jej przystanek. Nie mała odwagi popatrzeć na niego.
- Dziękuję, do widzenia. - powiedziała, kiedy bus stanął na przystanku
- Do widzenia. - usłyszała przyjazny głos
Wysiadła jak najszybciej i brnęła przed siebie. Dobrze, że dziadki mieszkają blisko. Chociaż spacer by jej nie zaszkodził. Ale zadowoliła na widok domku. Jak dawno jej tu nie było... Uśmiechnięta otworzyła bramkę i szybkim krokiem podążała do środka. Otworzyła drzwi i natychmiast doszedł do niej słodki zapach naleśników. Zostawiła torbę przy komodzie i weszła do kuchni. Zastała tam babcię.
- Dzień dobry. - przywitała się radośnie
- A dzień dobry. - ożywiła się kobieta na jej widok - Któż to do nas zawitał.
- Widzę dobrze trafiłam. - zaśmiała się i dała buziaka w policzek
- Siadaj i jedz.
- Już, już, tylko ręce umyję.
- Zupę zjesz?
- Nie, dziękuję.
Usiadła w końcu i cieszyła się obecnością babci.
- A gdzie ten Twój chop? - zapytała - Kiedy w końcu go tu przyprowadzisz? Wstydzisz się nas?
- Nie babciu. Czasu ciągle nie ma. To praca, to treningi. Teraz też na treningu. Jak w pracy to 24 godziny. Ale przyciągnę go tu jakoś niedługo.
- I jak tam w tej nowej pracy?
- Super. Chyba o czymś takim marzyłam.
Wróciła do domu, ale długo w nim nie zawitała, bo jak tylko weszła do pokoju postanowiła, że jedzie do chłopaka na trening. Czuła się okropnie z tym, jak rano go potraktowała. Dodatkowo nie wytuliła się. Zrobi mu niespodziankę. A przy okazji sprawdzi dziewczyny, które trenuje, bo akurat ma takie 18+. A on jednak jest troszkę o niego zazdrosna. Wiktoria tam chodzi i chyba musi poprosić ją o zdawaniu relacji. Chociaż nie wie, czy to nie przesada... Bo jemu wierzy i ufa, ale jest ciekawa jak zachowują się podopieczne.
Zaparkowała koło jego samochodu. Z każdym kolejnym razem czuje się pewniej przyjeżdżając tutaj. Mniej więcej wie już co gdzie jest, jakie są tu zasady. Szybko pokonała trasę do miejsca treningu. Było tam tłoczno. Czyli ma branie. Zobaczyła go, spokojnie jedzie na Pimpku i przygląda się podopiecznym. Ale seksowny. Podeszła do zagrody i weszła do niej między szczebelkami. Nie będzie przeszkadzała, jak ją zobaczy to zobaczy.
- Też od Michała? - podeszła do niej dziewczyna
Blondynka, góra 23 lata, wymalowana.
- Tak. - uśmiechnęła się
- Najlepszy trener jaki może być. A jaki przystojny. - to powiedziała z uśmiechem
Czyli lecą na niego. Ale ta dziewczyna nie jest świadoma z kim ma do czynienia.
- Ponoć ma dziewczynę. - mruknęła tamta - Ale dziewczyna nie ściana, nie?
- Yhym. - kiwnęła głową
Popatrzył w jej stronę. Zaraz posłał ten jej ulubiony uśmiech i dalej jeździł. Widać, że dziewczyny go słuchają biorą do serca uwagi. Dostrzegła ją Wiktoria, która od razu pomachała jej energicznie. Uczyniła to samo.
- Długo jeździsz? - zapytała
- Już jakiś rok. Ale dopiero tutaj czuję, że moje umiejętności się podnoszą. Michał naprawdę jest cudowny. A ty?
Złapała ją.
- Dopiero zaczynam. - rzuciła
- To dobrze trafiłaś.
Ale już jej nie słuchała, bo w ich stronę szedł chłopak.
- A dzień dobry. - przystanął przed nimi
- Dzień dobry. - uśmiechnęła się
Wiedziała, że nie okaże jej czułości, bo jest wśród podopiecznych. A ona nie będzie się wyrywała, bo zaraz będzie gadane, że robi to specjalnie, żeby pokazać kto tu rządzi.
- Miła niespodzianka. - wpatrywał się w nią
- Doprawdy?
- Doprawdy. - mruknął i podszedł do niej
Objął ją w pasie i nadal świdrował ją wzrokiem.
- Doprawdy. - szepnął i pocałował ją
Przytuliła się do niego.
- Musiałam przyjechać, bo nie wytuliłam się rano. - zaśmiała się
- Dobrze zrobiłaś. - dał jej buziaka i oderwał się od niej - Muszę mieć widok na dziewczyny. - oznajmił
Oparł się plecami o ogrodzenie przyciągając ją do siebie. Jej plecy oparły się o jego tors.
- Jak tam dzień mija? - zapytał
- Dobrze. - powiedziała radośnie, ale zaraz sobie przypomniała sytuację z Krzyśkiem - Praca szybko minęła, potem pojechałam do babci. Pytała o Ciebie, kiedy w końcu przyjedziesz, bo chciałaby Cię poznać.
- Powiedz kiedy, to pojedziemy.
- Zobaczymy. A Tobie jak mija dzień?
- Tak jak zawsze. Treningi. Wszystko w porządku? - przyglądał się jej twarzy
Chyba nie udało się ukryć tego dziwnego uczucia związanego z wydarzeniami przed komendą. Bała się reakcji Michała.
- Zrobiłam coś głupiego. - spuściła głowę
Odwrócił ją do siebie przodem. Objął delikatnie jej barki, żeby mogła się przytulić. Wtulona w jego tors przymknęła oczy.
- Przytuliłam się do Krzyśka. Znaczy wiesz, usiadłam koło niego i położyłam głowę na jego ramieniu. Powiedziałam mu, co do niego czuję, że jest mi jak starszy brat i w ogóle. A on mnie wyśmiał. - szepnęła, a w oczach zbierały się łzy
Bała się na niego spojrzeć, nie wie czy jest wkurzony, czy co.
- Jak Cię wyśmiał? - zapytał
- Że mógłby być moim ojcem.
Stali w ciszy. Jedynie dudnienie kopyt to zagłuszało. Wybrała złe miejsce do takiej rozmowy. Powinni być sam na sam.
- On Cię lubi Emilka. - oparł głowę o jej - Zareagował w taki sposób, bo to taki typ. Nie pokaże po sobie, że jest mu miło czy podobne. Nie ściągnie swojej maski twardziela i śmieszka. Ale wiem, że na pewno cholernie go to ruszyło.
- Nie jesteś na mnie zły? - zdziwiona popatrzyła na niego
- Młoda, dlaczego miałbym być? - rozbawiło go to - Do niczego nie doszło, nie? A przecież to Twój kolega, wiem o tym, mówisz mi o wszystkim. Ja Ci wierzę, więc wiem, że nic więcej was nie łączy jak braterska więź. A skoro dzięki temu stajesz się szczęśliwsza, to tylko mogę Cię wspierać.
- Jesteś najwspanialszą osobą na świecie. - złapała jego twarz - Nie wiem czym sobie na Ciebie zasłużyłam, ale jestem największą szczęściarą na świecie. Kocham Cię bardzo Misiu. Dziękuję za wszystko.
Złączyła ich wargi. Szybko jednak je rozłączyła, bo przypomniała sobie gdzie są. On tylko się śmiał.
- Za ile kończysz? - zapytała
- Jakieś 20 minut.
Uśmiechnęła się, a on zdjął toczek. Nie mogła się powstrzymać od zanurzenia palców w jego dłuższych włosach. Tak cudownie w nich wygląda, seksownie. Zawahała się jednak i niby tylko poprawiła ich układ. Wcisnął na jej głowę toczek i podszedł do swojego konia. Pogładził go po pysku. Nagle jeden z koni, na których jeździła jakaś dziewczyna zaczął nerwowo wierzgać. Znajdował się wśród innych zwierząt co było bardzo niebezpieczne, bo innym mogło to się udzielić. Ale najbardziej zagrożona była jego właścicielka. Z trudem utrzymywała się na jego grzbiecie. Do tego Pimpek. Każdy wie, że to powalony koń i trudno go ujarzmić. Jest posłuszny tylko dla Michała.
- Weź stąd Pimpka. - przekazał jej lejce
Spanikowana patrzyła na niego. Przecież ona nie umie jeździć i do tego ma być sama na tym oszołomie.
- Mam na nim jechać? - wydukała
- No raczej. - krzyknął biegnąc już by ogarnąć sytuację
Cała w strachu wsadziła stopę w strzemiono i wdrapała się na siodło. Oczywiście miała za krótkie nogi, żeby leżały one w strzemionach, dlatego usadowiła je między paskami regulacji. Cała spięta kazała mu ruszyć. Posłuchał się jej i szedł wolnym krokiem. Wiedziała, że sytuacja nie jest dobra, to przeszła do kłusu. Chciała go wyciągnąć jak najdalej od zamieszania. Stanęła dopiero koło stajni, gdzie powinni już być bezpieczni. Obserwowała poczynania chłopaka. Był opanowany, mimo tego że koń wymachiwał nad nim kopytami. Bała się o niego. Jednak on zdołał w krótkim czasie uspokoić go. Wszystko było w porządku. Przez chwilę nawet zapomniała, że siedzi na tykającej bombie. Cieszyła się, że zaraz znowu znajdzie się na ziemi. Truchtem zmierzał do niej ukochany. Nagle koń tej co z nią na początku rozmawiała zarżał głośno i stanął dęba. Pimpek się uaktywnił i zaczął wierzgać. Na jej twarzy pojawiło się przerażenie. Jeszcze nigdy tak się nie bała.
- Pimpek. - pisnęła i trzymała się z całej siły
Nic nie pomagało, a tylko się rozkręcał. Wyginało ją na każdą stronę. Próbowała wszystkiego co przyjdzie jej do głowy, ale wszystko na marne. Przyszło takie mocne uderzenie, że noga wypadła jej ze strzemiona i teraz trzymała się na włosku. Chciało jej się płakać. Przecież jak zleci, to on ją stratuje. Czuła, że nadchodzi najgorsze. Zbierał się na dęba. Przytuliła się do jego szyi, mocno ściągnęła lejce i zamknęła oczy.
-Pimpek, proszę. - zapłakała
Cisza. Żadnych turbulencji. Otworzyła oczy i ujrzała przerażoną twarz chłopaka. Jeszcze nigdy go takiego nie widziała. Wyciągnął w jej stronę ręce. Po chwili odrętwienia zsunęła się i on odstawił ją na ziemię.
- Jak mogłeś mi to zrobić? - otarła łzy - Tak strasznie się bałam.
- Przepraszam, bardzo przepraszam. - zamknął ją w mocnym uścisku - Nigdy tak jeszcze się nie bałem. Dlaczego naraziłem Cię na takie niebezpieczeństwo? Nigdy tego sobie nie wybaczę. Ale kochanie, jak udało Ci się go opanować?
Popatrzyła na niego zdezorientowana.
- Ale jak to? Myślałam, że to ty coś zrobiłeś.
- Coś ty. Nie dało się do niego podejść.
- Nie wiem Michał. Pamiętam tylko, że przytuliłam się do niego, ściągnęłam lejce i szepnęłam Pimpek, proszę.
- Przepraszam Cię jeszcze raz. - gładził jej głowę
- Daj spokój. - oplotła jego pas - To nie Twoja wina. - pocałowała go w policzek
- Emilka! - podbiegła spanikowana Wiktoria - Nic Ci nie jest?
- Nieee. - oderwała się od chłopaka i lekko się uśmiechnęła - Dzięki za troskę.
- Nie wiem jak udało Ci się wytrzymać, ale szanuję.
- Chyba powinnam ujeżdżać byki. - zaśmiała się
Widziała po chłopaku, że do śmiechu mu nie jest
- Dobra, my się zbieramy. - oznajmiła - Trzymaj się Wiki
- Pa.
Chłopak złapał konia i prowadził go do stajni.
- Misiu. - mruknęła słodko i splotła ich dłonie
On wyrwał swoją dłoń z jej, żeby zaraz objąć ją w psie. Uśmiechnęła się i zrobiła to samo. Szli w milczeniu. Ona nie chce, żeby winił się za to. Nie miał wpływu na to, że inny koń spłoszy Pimpka.
- Weź się uśmiechnij. - dźgnęła go w bok kiedy stali przy boksie Pimpka
Nic. Wpatrywała się w niego zadowolona, on w nią. Nagle zaczął na nią iść i pchał, że musiała iść do tyłu. Zatrzymała się na ścianie. Natychmiast poczuła jego wargi na swoich, które wpijały się coraz mocniej. Rękoma objęła jego szyję, a nogami pas. Po chwil chciał zsunąć jej spodenki. Złapała jego rękę.
- Michał. - jęknęła między pocałunkami - Nie tutaj.
- Nikt nie patrzy.
- Michał, nie. - była stanowcza
Przytuliła się do niego, tak mocno.
- Kocham Cię, tak baaaardzo. - powiedziała słodko
- Ja bym się nienawidził za takie coś. - mruknął
- Ej, stary chłop, a jęczysz jak baba. - popatrzyła na niego z rozbawieniem - Weź się ogarnij, bo przez Ciebie robi mi się smutno.
- Przepraszam. - delikatnie się uśmiechnął
- Lepiej. - pocałowała go
Wyczyścili konia, dali mu jeść i inne suplementy.
- Jedziesz do mnie? - zapytała, kiedy kierowali się do wyjścia
- Dlaczego ty nie do mnie? Tam będziemy sami. - klepnął ją w tyłek
- Wyobraź sobie, że też mam swój dom i trochę chcę w nim pobyć. I tak za dużo czasu jestem u Ciebie. Chcę w końcu trochę pobyć z rodziną.
- Ja nie jestem Twoją rodziną. - uśmiechnął się
Dla niej to był cios w policzek. Wie, że on się śmieje, ale dla niej nie jest do śmiechu w takiej sprawie. Momentalnie chciało jej się płakać.
- No jasne. - mruknęła i szybkim krokiem zaczęła oddalać się od niego
Jak szybko powiedzieć komuś, że jest się tylko parą.
- Emilka, no. - biegł za nią - Emilka. - złapał ją za rękę - Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało.
- Ale Michał. Przecież wszystko jest okej. Tylko przypomniałeś mi, że jesteśmy TYLKO parą. I że nie będziesz do mnie jeździł, bo u mnie nie da się uprawiać seksu, bo przecież mieszkają tam moi rodzice.
- Ty naprawdę tak uważasz? - wpatrywał się w nią
- Dopiero co mi to powiedziałeś.
- Oj Emilka, daj spokój. - prychnął - Doskonale wiesz, że zrobiłem to w formie żartów. Jeśli moje uczucia do Ciebie nie są dla Ciebie wystarczające, to przepraszam. Ale ja daję się cały dla Ciebie. Twoja decyzja co z tym zrobisz. Zastanów się czasami co mówisz. Bo to nie było na miejscu.
Przytuliła się do niego.
- Przepraszam. - szepnęła - Wiem, że mnie kochasz, bo codziennie to odczuwam. Jestem największą szczęściarą na świecie. Wybaczysz mi?
- Dobrze. - pogładził jej plecy - Chodź.
Uwielbia z nim chodzić za rękę, to takie urocze. Przystaneli przy samochodach.
- To jak, jedziesz do mnie? - zapytał
- Coś Ci już mówiłam. To ja powinnam pytać czy ty jedziesz do mnie.
- Młoda. Jutro mam służbę, jestem zmęczony.
Już miała mu odszczeknąć, ale ugryzła się w język.
- Nie to nie. Ale jak zmienisz zdanie, to wiesz gdzie mnie znaleźć. Pa.
- Młoda. - podszedł do niej zanim zamknęła drzwi - To już nawet buziaka mi nie dasz?
- Jesteś niedobory, więc nie.
- Słoneczko. - kucnął podpierając się o jej nogę - Jestem po treningu, cały śmierdzę. A nie wydaje mi się, że Twoi rodzice by chcieli siedzieć z takim śmierdzielem. Z resztą co ja bym wtedy sobą prezentował...
- Dobrze, już dobrze. - uśmiechnęła się - Ale i tak mi jest smutno.
- Jakoś Ci to wynagrodzę. - puścił jej oczko - Ostrożnie tam jedź.
- Ty też.
Pocałowali się na pożegnanie i każde pojechało w swoją stronę.
niedziela, 3 listopada 2019
Rozdział 36
Kilka dni minęło szybko i bez żadnych przygód. Michał wyzdrowiał i wrócił do swoich obowiązków. Przez ten cały czas nie było najmniejszej sprzeczki między nimi. Aż dziwnie przez to się czuła. Na weekend były zawody, na których chłopak zajął dobre, drugie miejsce. Była z niego ogromnie dumna. Oczywiście była z nim i kibicowała z całych sił. Chce być dla niego wielkim wsparciem i pokazać, że zawsze możne na nią liczyć. Dodatkowo, ona uwielbia oglądać jego jazdę. To skupienie, delikatność i dyskrecję. Jest ciekawa ile osób niezwiązanych z jeździectwem potrafi dostrzec, to co ona.
Chłopaki co chwile do niej pisali o poszukiwaniach dziewczyny Michała. Mieli kilka typów, ale ona wiedziała, że są złe.
- Ja nie wiem. - westchnął zrezygnowany Tomek
- A może źle myślimy? - powiedziała poważnie - Może to ktoś z kręgu waszych znajomych i z automatu odrzucacie.
Popatrzyli na siebie i zapadła cisza.
- Karolina? - wyszeptał Wojtek - Niby miała jakiegoś tam chłopa, ale kto wie...
Bawiło ją to bardzo. Jest ciekawa jak długo jeszcze to pociągnie.
Od tamtej pory uważnie się przyglądali tamtej dwójce i dostrzegali jakieś sygnały.
Nowy tydzień, praca od rana. Nie było ciężko, miła atmosfera. Jednak czuła jakiś taki wewnętrzny niepokój, jakby coś miało się wydarzyć.
- Idziemy dzisiaj poćwiczyć? - zapytała Karolina
- Chętnie. - uśmiechnęła się - Chyba trochę mi się przybrało, więc trzeba wziąć się za siebie. - zaśmiała się klepiąc się po brzuchu. No i ślub w sobotę... Ciekawe czy ja się w sukienkę zmieszczę.
- Patryka?
- Tak. Boję się strasznie. Przecież nikt o nas nie wie, a tu takie bum. - westchnęła
- Mogę się założyć, że to będzie największa atrakcja tego wesela. - puściła jej oczko - Oni nie przepuszczą takiej okazji. Jak wam się w ogóle układa?
- Dobrze, nawet bardzo dobrze. - rozłożyła się wygodnie na oparciu - Lepszego chłopaka nie mogłabym sobie wymarzyć.
- Szczerza, ja Michała tak bardzo nie znam, bo on wiecznie jest taki spokojny i skryty w sobie.
- Taaaa. - prychnęła
Tamta popatrzyła na nią z udawaną złością.
- Oj dobra, przepraszam. Mów, mów.
- Dzięki za pozwolenie. Iiii - tu się zatrzymała - No. Odkąd jesteście razem, jest jakiś taki weselszy, jakby powróciły mu chęci do życia. Nie jesteśmy jakoś blisko, ale bardzo się cieszę jego szczęściem. Pamiętam okres po tym jak rozstał się z tamtą. Było z nim serio źle. Był kompletnie załamany, izolował się od wszystkich. A teraz widzę, jak los mu odpłaca szczęściem ze zdwojoną siłą. Jesteście siebie warci.
- Wiesz, że na początku miałam wielkie obawy? Niby byłam w nim zakochana i w ogóle, ale ciągle nie dawało mi to spokoju, że między nami jest 6 lat różnicy.
- Ile? - znieruchomiała i patrzyła na nią wielkimi oczami
- No 6. - spuściła głowę
- W życiu bym nie powiedziała.
- Czyli ja wyglądam tak staro? Albo on tak młodo...
- Nie w tym rzecz. - mruknęła - Ale to chyba nie jest jakaś wielka różnica. Jakoś nie jest tak dziwne myśleć, że jesteście razem. Oboje jesteście dorośli. Nie widać tego. A ty wyglądasz na 20 lat, więc daj sobie spokój.
- Dzięki.
- Ale tak strasznie bym chciała zobaczyć was razem. Tak wiesz, na luzie, po pracy. A jak sobie myślę, że chłopacy zobaczą was wcześniej, to robi mi się smutno.
- To trzeba się spotkać. Czekaj, sprawdzę jak Michał z treningami.
Wyciągnęła telefon i weszła w zdjęcia, gdzie ma rozpiskę jego planów.
- Akurat jutro ma wolne. Więc możemy wyjść gdzieś wieczorem. - oznajmiła
- Super! - pisnęła z radości tamta - Na jakiegoś drineczka.
- Jak najbardziej.
Obie cieszyły się na to spotkanie. Jeszcze nie miały okazji spędzić razem czasu poza pracą. W końcu trzeba się lepiej poznać i przedstawić swoje połówki.
Nawet nie wie kiedy wybiła 13. Poczuła wibracje w kieszeni. Wyciągnęła telefon i zobaczyła imię swojego brata. Przeciągnęła zieloną słuchawkę.
- No co tam Andrzej? - zapytała wesoło
- Emilka, jest bardzo ważna sprawa. - słyszała jego przerażony głos - Przed chwilą karetka zabrała mamę Agaty. Prawdopodobnie to zawał. Chcemy jechać do szpitala, bo wiesz, mama to jedyna osobą którą Aga ma. - mówił bardzo szybko - Tylko nie mamy z kim zostawić Weroniki. Rodzice są we Wrocławiu i szybko nie wrócą. Wiem, że byś musiała się zwolnić, ale może jest szansa...
- Oczywiście Andrzej. Daj mi chwilę, postaram się załatwić. Zaraz zadzwonię. - wstała pospiesznie i rozłączyła się - Teściowa Andrzeja wylądowała w szpitalu. Nie ma kto się zająć małą. Dasz sobie sama radę? Jak mnie komendant puści?
- Tak, jasne. Kochana leć!
Pozbierała wszystkie swoje rzeczy do torebki i wyleciała z biura. Podeszła do odpowiednich drzwi i zapukała. Proszę. Wparowała do pomieszczenia i już stała przed biurkiem.
- Dzień dobry panie komendancie.
- Dzień dobry Emilko. Coś się stało? - przyglądał jej się uważnie
- Czy mogłabym wyjść już z pracy? Ja odrobię te godziny, zostanę po godzinach, czy przyjdę wcześniej, ale bardzo proszę. Teściowa mojego brata miała zawał. Chcą do niej pojechać, ale ich córka jest malutka i nie mają z kim jej zostawić.
- Dobrze Emilko. Leć. Jutro porozmawiamy co i jak. - uśmiechnął się
- Dziękuję bardzo. - posłała spojrzenie pełne wdzięczności i wybiegła.
Ale jak ona tam się dostanie? Przecież samochodu nie ma, bo przyjechała autobusem, a jest taka godzina że autobus nie jedzie. Będzie dopiero za ponad godzinę. Michał. Pobiegła do drugiego budynku. Na schodach spotkała Wojtka.
- Gdzie jest Michał? - pytała zdyszana
- Chyba w salonie.
Kontynuowała swój bieg, a za nią Wojtek. Wpadła do pokoju pełnego strażaków. Akurat ten, którego potrzebowała wstał z fotela i szedł w jej stronę.
- Michał. - wysapała
Wszystkie oczy przeniosły się na nią, a chłopak był zmieszany.
- Bardzo pilnie potrzebuję samochodu. Teściową Andrzeja zabrała karetka. Muszę jechać opiekować się małą, a nie mam samochodu. - patrzyła na niego przestraszona
Bardzo martwiła się o mamę Agaty. Wie, że są dla siebie ważne i bardzo chce im pomóc. W ogóle nie myślała o chłopakach, o konsekwencjach i o tym, że wyda się ich związek.
- No dobra. - schylił się i z bocznej kieszeni wyciągnął kluczyki - Proszę. Tylko ostrożnie.
- Dziękuję. - złapała je i pocałowała go
- Daj znać jak będziesz coś wiedziała. - usłyszała za sobą, bo już biegła
Każdy był zszokowany. Wpatrywali się wielkimi oczami w kolegę.
- Co do chuja ? - stał jak wryty Wojtek
Michał niewzruszony opuścił pokój i udał się do kuchni. Zrobił sobie herbatę i wrócił do pozostałych.
- To jest ta twoja dziewczyna?! - naskoczyli na niego
- Mhm. - uśmiechnął się podchodząc do okna - A taka była piękna... - westchnął gdy zobaczył swój samochód
- Ty sobie jaja robisz?
- Tak. - mruknął
Przeją się tą sytuację. Widział przerażenie w oczach dziewczyny, chciał jej pomóc. Wie, że wywołali poruszenie, ale wcześniej czy później i tak by się dowiedzieli.
- Jak ty wyrwałeś taką laskę? - zaśmiał się Patryk
- Masz czym się zajmować.
- A to mała szuja. - krzyknął Wojtek - Wykiwała nas.
- Przyznaj się, ile jej zapłaciłeś, żeby odegrać tą scenkę?
Nie wierzyli mu. No bo niby dlaczego mają? Taka piękna kobieta przy jego boku, to coś niemożliwego. A niech sobie myślą co chcą. W końcu kiedyś zobaczą, że się mylili.
Wsiadła do jego samochodu. Była przestraszona, nigdy jeszcze nim nie jeździła. Takie nowiutkie i szkoda by było coś zrobić. Nie jest chętny do pożyczania, a jej dał bez niczego. Przysunęła siedzenie najbliżej jak się da i zapięła pas. Przekręciła kluczyk i zamruczał silnik. Światła włączone. Popatrzyła na biegi. Okej. Wrzuciła wsteczny, lekko dodała gazu i sprzęgło powoli do góry. Modliła się, żeby nikogo nie przerysować. Odjechała najdalej jak się da i mogła jechać do przodu. Wszystko chodziło tak płynnie, a samochód był niesamowicie zwrotny. Jadąc przez plac widziała w oknie chłopaka. Pewnie się martwi. Ten samochód to jego dziecko.Kierunkowskaz w prawo i rura przez miasto. Nie lubi ciszy, to pstryknęła radio. Już się zakochała w prowadzeniu tej maszyny. Chyba często będzie go prosiła o pozwolenie prowadzenia. Albo będzie go zachęcała, żeby napił się czegoś na wyjeździe.
Podjechała pod dom brata. Szybko wyskoczyła z samochodu i wbiegła do domu.
- Hej. - przywitała się - Lećcie, tylko ostrożnie.
- Dzięki Emilka, jesteś wielka. - kiwnął głową brat - Dam znać jak coś już będzie wiadomo.
- Spokojnie. - uśmiechnęła się
- Zupę masz na kuchence, kompot też świeżo ugotowany...
- Dobra, dam sobie radę. - zaśmiała się - Jedźcie już.
- Dzięki wielkie.
Już ich nie było. Mała siedziała na podłodze i rysowała coś kredkami. Jak taka zajęta, to nie będzie przeszkadzać. Usiadła wygodnie na kanapie i wzięła telefon do ręki. Już jestem :) Andrzej pojechał, mała rysuje, więc mam chwilę spokoju. Wysłała wiadomość do ukochanego.
- Weroniczko, idziemy na spacer? - zapytała
- Ta. - podniosła główkę
- No to chodź. - wyciągnęła do niej rękę
Mała wstała i podbiegła do niej.
- Masz kapelusik. - podała dziecku
Tamta zwinnie założyła i poszła zakładać buty. Ma prawie 3 lata, a już jest taka mądra. Sama praktycznie się ubiera, już tyle nawija. Jednak daje też popalić. Wszystko musi być jak ona chce, wszystko sama. Chciałaby mieć w przyszłości taką dziewczynkę. Małą, słodką córeczkę, o brązowych włoskach i niebieskich oczach z wielkim podobieństwem do ojca. Jednak genetyka jest,
jaka jest i są baaaardzo małe szanse, że będzie niebieskookie dziecko.
Spacerowały ulicami wioski. Ich celem był plac zabaw. Mała uwielbia tam szaleć. Tylko trzeba ciągle być przy niej, bo co chwila ma nowe pomysły i je realizuje. Nie zawsze jeszcze rozumie, że coś jest dla niej niebezpieczne i trzeba ją uświadamiać. Niezwykle lubi wspinać się po zjeżdżalni. Tłumaczy jej się, że upadnie, że pobrudzi butami, ale wszystko na nic. Ciekawe czy ona też była takim żywym dzieckiem i mądrym. Bo uparta na pewno była i dalej jest, chociaż nie ma czym się chwalić. Ale jak ktoś jej to mówi, to wypiera.
W końcu wróciły na podwórko. Tam od razu Weronika zaciągnęła ją na trampolinę. Usiadła tam wygodnie, a mała skakała wokół niej. Wyciągnęła z kieszeni telefon, który właśnie dzwonił. Przeciągnęła zieloną słuchawkę.
- Hej kochanie. - mruknęła
- Hej. Byłem na akcji. - zaczął - Jak tam sytuacja?
- Właśnie wróciłyśmy z placu zabaw i mała skacze na trampolinie. Kochanie. - szepnęła rozkosznie - Nawet nie wiesz jak bardzo mam na Ciebie ochotę.
- Słońce Ci przygrzało? - zaśmiał się
- Chyba tak. - westchnęła
- Co z mamą Agaty?
- W sumie to nie wiem. Nie dzwonił jeszcze. Pewnie załatwiają jakieś formalności. Jak ty się czujesz?
- Dobrze. Pewnie jak wrócimy, to będzie już obiadek. Już trochę głodny się zrobiłem.
- Ja właśnie też. - automatycznie położyła rękę na brzuchu - Jakaś zupa ponoć jest, więc sobie zaraz naleję.
- Muszę sobie kupić jakieś nowe koszulki. Muszę się jakoś przy tobie prezentować.
- Jutro masz wolne, to pójdziesz na zakupy.
Nie dostała żadnej odpowiedzi.
- Michał? - zapytała niepewnie
- Jestem. - odpowiedział
- Coś się stało? - była zmartwiona
- Po prostu myślałem, że ze mną pójdziesz.
- Jesteś dużym chłopcem, poradzisz sobie. - zaśmiała się
- Aha. - mruknął
- Misiu, proszę Cię. - przeciągnęła słodko - Nie obrażaj się. Zobaczymy jutro, dobrze? Jak się będę czuła po pracy. Bo muszę mieć siły na wyjście.
- Jakie wyjście?
- Nie miałam kiedy Ci powiedzieć przez to całe zamieszanie. Karolina chciała się wyjść na jakieś piwo i się zgodziłam. Oczywiście bardzo mi zależy na tym, żebyś poszedł ze mną kochanie.
- Już sobie to zaplanowałaś, prawda?
- Nie, dlaczego miałabym...-mieszała się
- Dobrze młoda. Ty pójdziesz ze mną na zakupy, a ja z Tobą na piwko.
- I to niby ja zawsze coś kunę. - westchnęła, ale zaraz zaczęła się śmiać - Muszę kończyć, bo mała już chce wracać.
- Daj znać, jak już coś będziesz wiedziała.
- Dobrze. Kocham Cię staruszku.
- Ja Ciebie też.
Wjechała na plac. Była już spóźniona. Chłopaki skończyli już przekazywanie sprzętu i nikogo nie było na zewnątrz. A jednak. Stał jeden mężczyzna z torbą zawieszoną na ramieniu. Właściciel samochodu, którym właśnie jechała. Zatrzymała się i w pośpiechu wysiadła.
- Cześć Misiek. Dziękuję bardzo. - dała mu buziaka
- Hej.
- Przepraszam, jestem bardzo spóźniona. Widzimy się później. - pobiegła do budynku
Jeszcze chyba nigdy nie wychodziła tak radosna z pracy. Od razu musiała pójść do galerii, bo obiecała chłopakowi, że pójdzie z nim na zakupy. Niby galeria jest względnie blisko od komendy, to musiała się spieszyć, bo praca trochę się przedłużyła. Na swojej drodze ma jeszcze światła, co ją spowalniało. Po kilku minutach ujrzała swój cel. Szybkim krokiem kierowała się do budynku. Gdzie jesteś? szybko wystukała wiadomość i wysłała do chłopaka. Żadnej odpowiedzi, a ona już przy wejściu. Po co ludziom telefony, skoro i tak ich nie używają, kiedy potrzeba. Nie mogła się doczekać, aż go zobaczy. Po wczorajszym ciężkim dniu, pełnym emocji, chciała po prostu się do niego przytulić. Ale przecież w miejscu publicznym nie wypada czegoś takiego robić. Wie po sobie, że jak widzi obściskującą się parę, albo przyssaną na maksa, to robi jej się niedobrze i uważa, że jest to żałosne. W którym sklepie może być? Już miała do niego dzwonić, kiedy wyłonił się zza zakrętu. Nie widział jej. Podbiegła do niego i złapała za rękę. Zdezorientowany odwrócił się do niej.
- Hej. - przywitała się radośnie.
- Hej. - uśmiechnął się szeroko i dał jej buziaka - Jak miło Cię widzieć.
- I Ciebie również. - puściła mu oczko - Załatwmy to szybko. Byłeś już w jakimś sklepie?
- Tak, w jednym, ale nic ciekawego tam nie ma. Co tak długo?
- Trochę w pracy mi się przedłużyło. - westchnęła
Chciała jak najszybciej znaleźć się w jego mieszkaniu. Położyć się razem na kanapie i odpocząć. Spędzić trochę czasu sam na sam.
Wybierała dla niego koszulki i demonstrowała. Na kilka się zgodził i wziął do przymierzenia. W niektórych wyglądał naprawdę okropnie, chociaż nie wie jak to jest możliwe. Wydaje się, że koszulka, to koszulka i w każdej się jakoś wygląda. A tu niespodzianka. Jedna wyjątkowo jej się spodobała i była faworytką. Podkreślała jego cudowne oczy co ścinało ją z nóg. Starała się ukryć jej zachwyt, wszelkie elementy, który pokazywałyby że bardzo jej się podoba. On przyglądając się w lustrze swojemu odbiciu dostrzegł za plecami swoją dziewczynę. Patrzyła na niego z błyskiem w oczach i pożądaniem. Nie chciała tego po sobie pokazać, bo jak tylko się odwrócił, zmieniła wyraz twarzy na wesoły. Śmiał się w duchu, ale bardzo mu to schlebiało.
- Wezmę tą i jeszcze te dwie. - wskazał na wieszaki
- Super. - pogładziła jego ramie
- To chodź do kasy. - wziął wszystkie ciuchy - Ty nie wypatrzyłaś czegoś dla siebie?
- Nieee.
Zadowoleni z zakupu opuścili sklep.
- A teraz coś za pomoc. - pociągnął ją do empiku.
- Michał, daj spokój. - przewróciła oczami
- Wybieraj, póki masz okazję. - uśmiechnął się
Odwzajemniła mu tym samym. Dokładnie wie, że tak bardzo uwielbia ten sklep i może przebywać w nim wieczność.
- Ty mi coś wybierz. - zrobiła szelmowski uśmiech - Zobaczymy co pan wymyśli.
- O nie, nie, nie. Bo jak źle wybiorę, to nie będę miał życia.
- Wybierasz ty, albo wychodzimy.
Zacisnął dłoń na jej karku i ruszył w stronę regałów.
- Wykończysz mnie kiedyś dziecko.
Przeskakiwał z jednej półki na drugą, od czasu do czasu brał jakąś i czytał co jest napisane z tyłu. W końcu podszedł do pani przy kasie. Chwile tam stali, a potem przenieśli się do jednego z regałów. Podała jakąś książkę, on podziękował i znowu poszli do kasy. Nawet nie zapyta, czy dobrze trafił? Zadowolony podszedł do niej, objął ją ramieniem i ruszyli przed siebie.
- Co masz dla mnie? - zapytała zaciekawiona
Podał jej książkę. Gdy zobaczyła tytuł momentalnie stanęła. Niedawno przeczytała genialną książkę, jedną z najlepszych jaką przeczytała. Kilka dni po tym dowiedziała się, że są jeszcze 4 tomy. Chciała kupić następny, ale ciągle wypadało jej z głowy. Raz mu może o tym wspominała, a tu proszę. Kupił jej. Czyli słucha ją naprawdę.
- Jesteś najwspanialszym człowiekiem na świecie. - powiedziała to ze łzami w oczach - Dziękuję Ci bardzo. Jesteś niesamowity.
Chciało jej się płakać ze szczęścia. Czuła jak podchodzą jej łzy. Szybko zamrugała.
- Chodźmy już do domu, okej? - popatrzyła na niego niepewnie
- Jasne.
Przeanalizowała swoje słowa. Użyła zwrotu do domu. Może użyła je ot tak, bez większego znaczenia, ale zdała sobie sprawę, że chciałaby żeby tak było. Poczuła, że to właśnie z nim chciałaby mieć dom. Wracać tam codziennie, czuć się bezpiecznie i razem się zestarzeć.
Szli ulicami miasta trzymając się za dłonie. Od czasu do czasu z jej brzucha dochodził wielorybi śpiew, bo od dawna nie miała nic w ustach. Na ten dźwięk chłopak się śmiał.
- Chociaż trochę współczucia byś okazał, a nie.
- Oj, biedactwo moje kochane. - powiedział słodko
- Teraz to się wal.
- I tak mnie kochasz. - był wesoły
- A ty w ogóle masz dla mnie jakiś obiad? - zmierzyła go wzrokiem
- Może jakieś resztki się znajdą.
- Nie mogłeś przyjechać samochodem? - jęknęła - Taki kawał drogi. Już 40 minut idziemy
- Trzeba być fit. - poklepał ją po plecach, ale gdy zobaczył wyraz jej twarzy już nie było mu do śmiechu - Przepraszam. Powinienem pomyśleć o Tobie, że będziesz zmęczona po pracy. Głupek ze mnie.
- Nie, to nie Twoja wina. Dobrze mi zrobił ten spacer. - uśmiechnęła się
- Dotarliśmy. - klasnął w dłonie - Zapraszam.
Otworzył drzwi od klatki i przepuścił ją. Wczłapała się na pierwsze piętro i czekała na właściciela. Szybko przekręcił klucze w zamku i pchnął drzwi. Zadowolona weszła do środka i ściągnęła buty. Chłopak rzucił klucze i reklamówki, po czym udał się do kuchni. Słyszała, że włącza płytę indukcyjną, więc pewnie zajął się obiadem. Ona poszła do salonu i od razu opadła na kanapę. W końcu trochę odpoczynku.
- Misiuuuuu. - zawołała.
- Słucham.
- Chodź tu w końcu do mnie.
Zaraz się pojawił. Wystawiła do niego ręce. Uśmiechnął się i stanął przed nią. Wpatrywał się w jej oczy. Ona coraz bardziej go pragnęła. Zniecierpliwiona pociągnęła go za koszulkę. Dalej się opierał.
- Michał kurde. - warknęła i podniosła się
Złapała jego twarz i złączyła ich wargi w pocałunku. I znowu i znowu. On przeją inicjatywę i wprowadził namiętność. Zmusił ją do położenia się na kanapie i zaraz był nad nią. Oderwał się od niej. Ona czekała na więcej, jej ciało go pragnęło.
- Kocham Cię. - powiedział to z taką czułością, że prawie się popłakała
Objęła jego twarz i się uśmiechnęła. Miała już coś powiedzieć, gdy z brzucha wydobyło się głośne, długie buuuu. Momentalnie parskła śmiechem, a on wraz z nią.
- Poczekaj jeszcze chwilę, niech się zagrzeje. - pocałował ją w czoło i położył się koło niej
Wtuliła się w niego. W końcu może zaznać trochę spokoju.
- Dziękuję Michał. - szepnęła i zamknęła oczy
Czuła, że nic więcej nie musi mówić. Ten znajomy, twardy tors, którego nigdy by nie pomyliła z jakimś innym. Już zna go tak dokładnie, należy do niej. Może to tylko jej chłopak, nic więcej, ale wie, że cały on jest tylko jej.
- Chcesz porozmawiać? - zapytał
- Nie. - szepnęła - Chcę tylko się potulić.
To coś nowego, że pyta o to czy chce porozmawiać. Miło z jego strony. A może, to on chciał? Tylko jak zwykle się z tym kryje.
- A ty? - podniosła się i spojrzała w jego oczy
Widziała jak przyspiesza mu oddech, a w oczach ma niepokój.
- Tak. - odparł po dłuższej chwili
Oparła głowę na zgiętej ręce i czekała na niego. W końcu przemógł się, zaufał jej. Czuła się taka doceniona. W jeden dzień tyle od niego dostała. Wolną dłonią odnalazła jego dłoń i splotła ich palce. Chciała dodać mu otuchy.
- Tak sobie myślałem...- zaczął spięty - Chyba muszę porozmawiać z Dorotą.
Momentalnie przed oczami stanął jej obraz dziewczyny, która próbuje ją zastraszyć i chce aby zostawiła swoją największą miłość życia.
- To od Ciebie zależy. - starała się być obojętna - To Twoja siostra.
- A ty co o tym myślisz?
Wzmocnił ich uścisk, a ona pożałowała, że zaczęli ten temat. Najchętniej rozszarpałaby to babsko i już nigdy więcej nie musiała jej oglądać.
- Michał, nie wiem. Jesteście rodzeństwem, trzeba mieć dobre relacje. Ale myślę, że to ona powinna zabiegać o spotkanie i Ciebie przepraszać. Jakby nie patrzeć, to ona jest winna. Ale rób jak chcesz. Ja najchętniej to bym jej już nigdy nie oglądała., - była już na skraju wytrzymałości
Widziała jak w jego oczy wkrada się zdziwienie. Chyba go zszokowały te słowa.
- Ostro.
- A co Michał, mam udawać, że nic się nie stało? Tylko dlatego, że to jest Twoja siostra? Już się nie liczy co ona zrobiła? - głos już jej się łamał
- Nic takiego nie powiedziałem, ja
- Michał, ona mnie zastraszała! Mówiła o mnie jak o jakiejś szmacie. - łzy spływały jej po policzku - Ona chciała, żebym Cię zostawiła!
Było to dla niej ciężkie. Płakała . Dostrzegła jak cała jego twarz się zmienia.
- Dlaczego płaczesz? - zapytał z troską
Puścił jej dłoń po to, aby przyciągnąć jej głowę do piersi. Przytulił ją mocno.
- Bo to jest straszne, jak sobie myślę, że miałabym zostawić najważniejszą osobę w moim życiu. Kogoś kogo kocham nad życie.
Czuł jej całe, drżące ciało. Miał w ramionach teraz cały swój świat. Nie wiedział, że ta sytuacja była dla niej aż tak ciężka. Nigdy o tym nie rozmawiali, nie chciał jakiś awantur dwóch dziewczyn. Ona trzymała się go kurczowo, jakby bała się, że go straci. Tyle miłości dostaje od tej dziewczyny, że nie wie jak to możliwe. Nie zdawał sobie sprawy, że uczucie może być tak wielkie. Niby kochał Dominikę, ona jego i to naprawdę. Jednak tamta miłość, była milionową częścią miłości, jaką obdarzają się teraz z Emilką. Tamta nie była tą jedyną.
- Nie masz czego się bać. - szepnął prosto do jej ucha i pocałował w skroń
Chyba ją wyczuł.
- Jak ty ze mną wytrzymujesz? - pociągnęła nosem - Ciągle ryczę.
- Ale jak płaczesz, to mam kolejny pretekst, żeby Cię tak mocno przytulać. - powiedział wesoło - Nie chciałem, żebyś przeze mnie płakała. Nie wiedziałem, że to tyle nerwów Cię kosztowało. Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Nie chciałam mieć żadnego wpływu na waszą relację.
- Emilka, ale ty jesteś moją dziewczyną. To co dotyczy Ciebie, dotyczy też mnie. No chyba, że się mylę.
- Nie mylisz się. - szepnęła
- Co ona Ci powiedziała? Jeżeli oczywiście chcesz o tym mówić.
- Czekaj. - podniosła się i czekała aż zrobi to samo
Zobaczyła jego łagodną twarz.
- Ale ty jesteś cudowny. - uśmiechnęła się przez łzy i usiadła mu na kolanach przodem do niego i nogami objęła jego pas. - Powiedziała mi, że jestem gówniarą, mam w głowie tylko zabawy i się Tobą bawię, a ty tego nie widzisz. Że to ja Cię znowu zraniłam, bo to było po tych pornosach. Że mam zniknąć z Twojego życia póki to jest świeże i mam Ci go nie marnować. Wiesz, że ja wszystko biorę do siebie.
- Nie wiem co powiedzieć. To bardzo ostre słowa. Ukręcę jej łeb. - widziała wściekłość na jego twarzy - No co za durna baba. Niby kochana młodsza siostrzyczka. Kurwa, no.
- Michał. - przyłożyła czoło do jego - Czekaj. - wyprostowała się - Czujesz to? - pociągnęła nosem
Poszedł w jej ślady.
- Boże. - pisnął i zrzucił ją z siebie
Pobiegł do kuchni, gdzie przypalał się obiad. Na szczęście w porę zainterweniował i jest co jeść. Zaczął rozkładać danie na talerze.
- Chcesz herbatę? - zawołał
- Nie, dziękuję. - usłyszał w odpowiedzi - Pomóc Ci?
- Nie trzeba, już idę.
Wziął talerze i udał się do salonu. Na jego widok szeroko się uśmiechnęła.
- Mmmm. - wyciągnęła rękę - Jakie pyszności.
Ten ryż z wieloma warzywami, wywracał jej żołądek. Była tak głodna, że zsunęła by to wszystko od razu z talerza do gardła.
Złapała za widelec i już pierwszy kęs był w jej ustach. Pychota.
- Niebo w gębie. - powiedziała z pełnymi ustami - Ja to mam szczęście. Cudowny facet i tak cudownie gotuje.
- No już mi tak nie słodź. - puścił jej oczko
- Nie trzeba Ci słodzić, bo słodszym się nie da już być. - pocałowała go - Słodziaczku mój kochany.
- No nie wiem czy Twój. - zmienił głos - A wystarczającą ilość naklejek to pani ma? - podniósł brwi
- Co? - przymrużyła oczy
- No naklejki, które można na mnie wymienić.
- Aaaaa. - zaśmiała się - Nie nie mam. - spuściła głowę i odłożyła talerz - Ale może... - położyła dłoń na jego udzie i jechała w górę - Proszę Pana, mam chorom curge. - szepnęła kojąco zbliżając się do niego
Poruszał brwiami. Chciała go pocałować, ale się odsunął.
- No niestety. Naklejki, albo aliwederczi.
Zrobiła smutną minę i wzięła się za dalsze jedzenie. Nie mogła wymyślić żadnej riposty, więc siedziała cicho.
- Dziękuję za obiad. - rzekła kiedy jej talerz był już pusty
Podniosła się i pocałowała go w czubek głowy. Wzięła od niego naczynie i poszła do kuchni. Schowała wszystko do zmywarki.
- Michał? - zaczęła mówić jeszcze przed wejściem do salonu
- Tak?
- Masz może jakąś maszynkę do golenia i piankę? - zapytała
Popatrzył na nią ze zdziwieniem.
- Mam maszynkę, pianki nie. Ale mam żel. A co?
- Bo muszę nogi ogolić. - wyszczerzyła się
- Że co? - był rozbawiony - Serio jeszcze nogi będziesz goliła?
- Tak, bo wstyd tak się pokazać. - popatrzyła na nogi
- W łazience w szafce masz.
- Dzięki.
- Czyli zdążę sobie meczyk zagrać? - miał oczy pełne nadziei
- Nie wiem ile mecz trwa, ale graj sobie. - cmoknęła w powietrzu i poszła do łazienki
Od razu czuła się lepiej. Żadnych włosków, nogi gładkie. Lubi tak sobie gładzić nieowłosione nogi. Chłopak jeszcze grał. Usiadła koło niego opierając głowę o jego ramię.
- No i fajnie. - mruknął po zakończonej, wygranej rozgrywce - Jak tam? - objął ją ramieniem
- Dobrze. Teraz mam takie gładziutkie, fajne nóżki.
- Taaak? - zadowolił się i odwrócił ją w swoją stronę
Przejechał dłonią po jej piszczelu, ale to nie był koniec. Delikatnie sunął do góry, aż wjechał pod nogawkę jej spodenek. Ona zbliżyła się do niego szybko oddychając. Z sekundy na sekundę była bardziej napalona. Ich twarze dzieliły milimetry, a jego palce dotarły do jej majtek. Nie może być taka. Nie może za każdym razem chcieć czegoś więcej. Jak to wygląda? Przymknęła oczy i delikatnie go pocałowała. Jakże okropną walkę ze sobą toczyła. Przeniosła głowę na jego ramię i po prostu się przytuliła. Chyba jej się udało. On wyciągnął dłoń i zamknął ją w objęciach.
Szli przez miasto ze złączonymi palcami. Cieszy się na to spotkanie. Karolina naprawdę zrobiła się bliska jej sercu i chciała dbać o ich znajomość. Dodatkowo spędzają ze sobą kilka godzin dziennie, to muszą mieć dobrą relację, aby praca szła dobrze. Obok nich przejeżdżała akurat niebieska "elka". Odruchowo popatrzyła na instruktora. Krzysiek. Długo nie myśląc uśmiechnęła się szeroko i pomachała. Podniósł rękę w geście przywitania i kiwnął głową.
- Kto to był? - zapytał chłopak
- Krzysiek. - powiedziała obojętnie
- Dobry macie kontakt. - mruknął
- Nie wiem. - podniosła ramiona - Lubię go. Ale chyba nie jesteś zazdrosny, co?
- Nie. - uśmiechnął się - Fajnie, że się dogadujecie.
Wiek robi swoje. Jest dojrzały i inaczej patrzy na niektóre sprawy. Większość z jej wieku robiła by jej awanturę o takie sprawy, co jest bezpodstawne. A on? Zadziwia ją każdego dnia.
Dotarli do celu. Zadowoleni weszli do środka. Przy stoliku siedziała już para. Karolina na ich widok się rozpromieniła.
- Heeeej! - wstała i podeszła do nich
- Hej. - wyciągnęła do niej ręce, żeby się przytulić
- Cześć Michał. - podała mu rękę
- Cześć. - puścił jej oczko
- To jest mój narzeczony Adam. - wskazała na mężczyznę - Adam, to jest Emilka, a to jej chłopak Michał.
- Miło poznać. - uśmiechnął się nieśmiało - Dużo o was słyszałem.
Wszyscy popatrzyli na Karolinę. Ona zmieszana spuściła głowę i westchnęła.
- Oj, bo wy nie wiecie jak to jest wiedzieć o czyimś związku, który jest tajemnicą. I jeszcze ta satysfakcja, że ty jako jedyna z tak licznego grona o tym wiesz. - była podekscytowana
- Nie byłaś jedyna. - szybko zgasił jej entuzjazm strażak
Wszyscy usiedli.
- Kto jeszcze wiedział? - zapytała
- Grzesiek.
- I Krzysiek. - dodała szybko
Zapadła cisza.
- To co zamawiamy? Bierzecie coś do jedzenia? - sytuację uratował Adam
- Szczerze mówiąc my dopiero co jedliśmy obiad. - popatrzyła na chłopaka
- My tak samo.
- Co chcesz? - zbliżył się do niej i pokazał kartę
- Jakiegoś drinka, tylko że. - teraz mówiła szeptem - Ja się na tym nie znam.
- Damy radę. - pocałował ją w skroń
Podeszła kelnerka i ich zamówienie mówił Michał. Sobie wziął jakieś piwo, a jej drinka. Zdała się na niego. Popatrzyła na koleżankę, która patrzyła na nich z zachwytem.
Rozmowa się kleiła, śmiali się. Był to bardzo miło spędzony czas. Dawno nie piła alkoholu, ale ten drink, który wziął jej chłopak był przepyszny. Wypiła takie trzy. W pewnym momencie myślała, że przesadziła, bo nie czuła się najlepiej. Brzuch ją bolał. Ale po kilkunastu minutach przeszło.
- Jacy wy jesteście cudowni. - stwierdziła Karolina pod koniec przyglądając się przytulonej parze
Wrócili do domu i ona od razu poszła się myć. Była już 22, a ona na rano do pracy. Była już też zmęczona.
Leżeli koło siebie. On coś robił na telefonie. Wsunęła rękę pod jego koszulkę. Starała się go jakoś poruszyć, ale on nic. Pocałowała go w szyję, ten nic.
- Ale ty jesteś. - wsunęła się pod jego ręce trzymające telefon
- To mów, że chcesz żebym Cię bzyknął. - zaśmiał się
Zabolało ją i to cholernie.
- Aha, bzyknął. - szepnęła i położyła się na łóżku
Bzykać się to mogą ludzie, którzy szukają czegoś przelotnego, nic stałego, nie kochają się. A między nimi jest miłość. Chyba. Bardzo ją to bolało, jak z łatwością to powiedział. Zrobiło jej się niedobrze.
- Emilka. - westchnął, odwrócił się do niej i chciał ją objąć, ale ona musiała iść
Odepchnęła jego rękę i wyrwała do łazienki. Otworzyła klapę od muszli i kucnęła. Nienawidzi wymiotować. To okropne uczucie. Zawsze się bała, że coś jej stanie i się udusi.
- No nie gadaj, że się obraziłaś. - poirytowany stanął w drzwiach
Akurat w tym czasie wyrzuciła z siebie wymioty. Wypluła jeszcze ślinę, bo chciała się pozbyć resztek tego okropnego smaku i zapachu.
- Kotek. - mruknął i podszedł do niej
- Zarąbiście. - szepnęła i wstała - Nawet z alkoholem nie umiem sobie poradzić.
Podeszła do umywalki i płukała usta.
- Wymyślasz. Zmęczona dzisiaj byłaś, nie Twój dzień.
- Daj spokój Michał. - warknęła - Nie gadaj mi jakiś śmieci.
Wkurzona wyszła i poszła do łóżka.
- I co, foch? - stanął nad nią
- Jak mnie nie przytulisz, to będzie.
Uśmiechnął się i zalaz leżał koło niej.
Chłopaki co chwile do niej pisali o poszukiwaniach dziewczyny Michała. Mieli kilka typów, ale ona wiedziała, że są złe.
- Ja nie wiem. - westchnął zrezygnowany Tomek
- A może źle myślimy? - powiedziała poważnie - Może to ktoś z kręgu waszych znajomych i z automatu odrzucacie.
Popatrzyli na siebie i zapadła cisza.
- Karolina? - wyszeptał Wojtek - Niby miała jakiegoś tam chłopa, ale kto wie...
Bawiło ją to bardzo. Jest ciekawa jak długo jeszcze to pociągnie.
Od tamtej pory uważnie się przyglądali tamtej dwójce i dostrzegali jakieś sygnały.
Nowy tydzień, praca od rana. Nie było ciężko, miła atmosfera. Jednak czuła jakiś taki wewnętrzny niepokój, jakby coś miało się wydarzyć.
- Idziemy dzisiaj poćwiczyć? - zapytała Karolina
- Chętnie. - uśmiechnęła się - Chyba trochę mi się przybrało, więc trzeba wziąć się za siebie. - zaśmiała się klepiąc się po brzuchu. No i ślub w sobotę... Ciekawe czy ja się w sukienkę zmieszczę.
- Patryka?
- Tak. Boję się strasznie. Przecież nikt o nas nie wie, a tu takie bum. - westchnęła
- Mogę się założyć, że to będzie największa atrakcja tego wesela. - puściła jej oczko - Oni nie przepuszczą takiej okazji. Jak wam się w ogóle układa?
- Dobrze, nawet bardzo dobrze. - rozłożyła się wygodnie na oparciu - Lepszego chłopaka nie mogłabym sobie wymarzyć.
- Szczerza, ja Michała tak bardzo nie znam, bo on wiecznie jest taki spokojny i skryty w sobie.
- Taaaa. - prychnęła
Tamta popatrzyła na nią z udawaną złością.
- Oj dobra, przepraszam. Mów, mów.
- Dzięki za pozwolenie. Iiii - tu się zatrzymała - No. Odkąd jesteście razem, jest jakiś taki weselszy, jakby powróciły mu chęci do życia. Nie jesteśmy jakoś blisko, ale bardzo się cieszę jego szczęściem. Pamiętam okres po tym jak rozstał się z tamtą. Było z nim serio źle. Był kompletnie załamany, izolował się od wszystkich. A teraz widzę, jak los mu odpłaca szczęściem ze zdwojoną siłą. Jesteście siebie warci.
- Wiesz, że na początku miałam wielkie obawy? Niby byłam w nim zakochana i w ogóle, ale ciągle nie dawało mi to spokoju, że między nami jest 6 lat różnicy.
- Ile? - znieruchomiała i patrzyła na nią wielkimi oczami
- No 6. - spuściła głowę
- W życiu bym nie powiedziała.
- Czyli ja wyglądam tak staro? Albo on tak młodo...
- Nie w tym rzecz. - mruknęła - Ale to chyba nie jest jakaś wielka różnica. Jakoś nie jest tak dziwne myśleć, że jesteście razem. Oboje jesteście dorośli. Nie widać tego. A ty wyglądasz na 20 lat, więc daj sobie spokój.
- Dzięki.
- Ale tak strasznie bym chciała zobaczyć was razem. Tak wiesz, na luzie, po pracy. A jak sobie myślę, że chłopacy zobaczą was wcześniej, to robi mi się smutno.
- To trzeba się spotkać. Czekaj, sprawdzę jak Michał z treningami.
Wyciągnęła telefon i weszła w zdjęcia, gdzie ma rozpiskę jego planów.
- Akurat jutro ma wolne. Więc możemy wyjść gdzieś wieczorem. - oznajmiła
- Super! - pisnęła z radości tamta - Na jakiegoś drineczka.
- Jak najbardziej.
Obie cieszyły się na to spotkanie. Jeszcze nie miały okazji spędzić razem czasu poza pracą. W końcu trzeba się lepiej poznać i przedstawić swoje połówki.
Nawet nie wie kiedy wybiła 13. Poczuła wibracje w kieszeni. Wyciągnęła telefon i zobaczyła imię swojego brata. Przeciągnęła zieloną słuchawkę.
- No co tam Andrzej? - zapytała wesoło
- Emilka, jest bardzo ważna sprawa. - słyszała jego przerażony głos - Przed chwilą karetka zabrała mamę Agaty. Prawdopodobnie to zawał. Chcemy jechać do szpitala, bo wiesz, mama to jedyna osobą którą Aga ma. - mówił bardzo szybko - Tylko nie mamy z kim zostawić Weroniki. Rodzice są we Wrocławiu i szybko nie wrócą. Wiem, że byś musiała się zwolnić, ale może jest szansa...
- Oczywiście Andrzej. Daj mi chwilę, postaram się załatwić. Zaraz zadzwonię. - wstała pospiesznie i rozłączyła się - Teściowa Andrzeja wylądowała w szpitalu. Nie ma kto się zająć małą. Dasz sobie sama radę? Jak mnie komendant puści?
- Tak, jasne. Kochana leć!
Pozbierała wszystkie swoje rzeczy do torebki i wyleciała z biura. Podeszła do odpowiednich drzwi i zapukała. Proszę. Wparowała do pomieszczenia i już stała przed biurkiem.
- Dzień dobry panie komendancie.
- Dzień dobry Emilko. Coś się stało? - przyglądał jej się uważnie
- Czy mogłabym wyjść już z pracy? Ja odrobię te godziny, zostanę po godzinach, czy przyjdę wcześniej, ale bardzo proszę. Teściowa mojego brata miała zawał. Chcą do niej pojechać, ale ich córka jest malutka i nie mają z kim jej zostawić.
- Dobrze Emilko. Leć. Jutro porozmawiamy co i jak. - uśmiechnął się
- Dziękuję bardzo. - posłała spojrzenie pełne wdzięczności i wybiegła.
Ale jak ona tam się dostanie? Przecież samochodu nie ma, bo przyjechała autobusem, a jest taka godzina że autobus nie jedzie. Będzie dopiero za ponad godzinę. Michał. Pobiegła do drugiego budynku. Na schodach spotkała Wojtka.
- Gdzie jest Michał? - pytała zdyszana
- Chyba w salonie.
Kontynuowała swój bieg, a za nią Wojtek. Wpadła do pokoju pełnego strażaków. Akurat ten, którego potrzebowała wstał z fotela i szedł w jej stronę.
- Michał. - wysapała
Wszystkie oczy przeniosły się na nią, a chłopak był zmieszany.
- Bardzo pilnie potrzebuję samochodu. Teściową Andrzeja zabrała karetka. Muszę jechać opiekować się małą, a nie mam samochodu. - patrzyła na niego przestraszona
Bardzo martwiła się o mamę Agaty. Wie, że są dla siebie ważne i bardzo chce im pomóc. W ogóle nie myślała o chłopakach, o konsekwencjach i o tym, że wyda się ich związek.
- No dobra. - schylił się i z bocznej kieszeni wyciągnął kluczyki - Proszę. Tylko ostrożnie.
- Dziękuję. - złapała je i pocałowała go
- Daj znać jak będziesz coś wiedziała. - usłyszała za sobą, bo już biegła
Każdy był zszokowany. Wpatrywali się wielkimi oczami w kolegę.
- Co do chuja ? - stał jak wryty Wojtek
Michał niewzruszony opuścił pokój i udał się do kuchni. Zrobił sobie herbatę i wrócił do pozostałych.
- To jest ta twoja dziewczyna?! - naskoczyli na niego
- Mhm. - uśmiechnął się podchodząc do okna - A taka była piękna... - westchnął gdy zobaczył swój samochód
- Ty sobie jaja robisz?
- Tak. - mruknął
Przeją się tą sytuację. Widział przerażenie w oczach dziewczyny, chciał jej pomóc. Wie, że wywołali poruszenie, ale wcześniej czy później i tak by się dowiedzieli.
- Jak ty wyrwałeś taką laskę? - zaśmiał się Patryk
- Masz czym się zajmować.
- A to mała szuja. - krzyknął Wojtek - Wykiwała nas.
- Przyznaj się, ile jej zapłaciłeś, żeby odegrać tą scenkę?
Nie wierzyli mu. No bo niby dlaczego mają? Taka piękna kobieta przy jego boku, to coś niemożliwego. A niech sobie myślą co chcą. W końcu kiedyś zobaczą, że się mylili.
Wsiadła do jego samochodu. Była przestraszona, nigdy jeszcze nim nie jeździła. Takie nowiutkie i szkoda by było coś zrobić. Nie jest chętny do pożyczania, a jej dał bez niczego. Przysunęła siedzenie najbliżej jak się da i zapięła pas. Przekręciła kluczyk i zamruczał silnik. Światła włączone. Popatrzyła na biegi. Okej. Wrzuciła wsteczny, lekko dodała gazu i sprzęgło powoli do góry. Modliła się, żeby nikogo nie przerysować. Odjechała najdalej jak się da i mogła jechać do przodu. Wszystko chodziło tak płynnie, a samochód był niesamowicie zwrotny. Jadąc przez plac widziała w oknie chłopaka. Pewnie się martwi. Ten samochód to jego dziecko.Kierunkowskaz w prawo i rura przez miasto. Nie lubi ciszy, to pstryknęła radio. Już się zakochała w prowadzeniu tej maszyny. Chyba często będzie go prosiła o pozwolenie prowadzenia. Albo będzie go zachęcała, żeby napił się czegoś na wyjeździe.
Podjechała pod dom brata. Szybko wyskoczyła z samochodu i wbiegła do domu.
- Hej. - przywitała się - Lećcie, tylko ostrożnie.
- Dzięki Emilka, jesteś wielka. - kiwnął głową brat - Dam znać jak coś już będzie wiadomo.
- Spokojnie. - uśmiechnęła się
- Zupę masz na kuchence, kompot też świeżo ugotowany...
- Dobra, dam sobie radę. - zaśmiała się - Jedźcie już.
- Dzięki wielkie.
Już ich nie było. Mała siedziała na podłodze i rysowała coś kredkami. Jak taka zajęta, to nie będzie przeszkadzać. Usiadła wygodnie na kanapie i wzięła telefon do ręki. Już jestem :) Andrzej pojechał, mała rysuje, więc mam chwilę spokoju. Wysłała wiadomość do ukochanego.
- Weroniczko, idziemy na spacer? - zapytała
- Ta. - podniosła główkę
- No to chodź. - wyciągnęła do niej rękę
Mała wstała i podbiegła do niej.
- Masz kapelusik. - podała dziecku
Tamta zwinnie założyła i poszła zakładać buty. Ma prawie 3 lata, a już jest taka mądra. Sama praktycznie się ubiera, już tyle nawija. Jednak daje też popalić. Wszystko musi być jak ona chce, wszystko sama. Chciałaby mieć w przyszłości taką dziewczynkę. Małą, słodką córeczkę, o brązowych włoskach i niebieskich oczach z wielkim podobieństwem do ojca. Jednak genetyka jest,
jaka jest i są baaaardzo małe szanse, że będzie niebieskookie dziecko.
Spacerowały ulicami wioski. Ich celem był plac zabaw. Mała uwielbia tam szaleć. Tylko trzeba ciągle być przy niej, bo co chwila ma nowe pomysły i je realizuje. Nie zawsze jeszcze rozumie, że coś jest dla niej niebezpieczne i trzeba ją uświadamiać. Niezwykle lubi wspinać się po zjeżdżalni. Tłumaczy jej się, że upadnie, że pobrudzi butami, ale wszystko na nic. Ciekawe czy ona też była takim żywym dzieckiem i mądrym. Bo uparta na pewno była i dalej jest, chociaż nie ma czym się chwalić. Ale jak ktoś jej to mówi, to wypiera.
W końcu wróciły na podwórko. Tam od razu Weronika zaciągnęła ją na trampolinę. Usiadła tam wygodnie, a mała skakała wokół niej. Wyciągnęła z kieszeni telefon, który właśnie dzwonił. Przeciągnęła zieloną słuchawkę.
- Hej kochanie. - mruknęła
- Hej. Byłem na akcji. - zaczął - Jak tam sytuacja?
- Właśnie wróciłyśmy z placu zabaw i mała skacze na trampolinie. Kochanie. - szepnęła rozkosznie - Nawet nie wiesz jak bardzo mam na Ciebie ochotę.
- Słońce Ci przygrzało? - zaśmiał się
- Chyba tak. - westchnęła
- Co z mamą Agaty?
- W sumie to nie wiem. Nie dzwonił jeszcze. Pewnie załatwiają jakieś formalności. Jak ty się czujesz?
- Dobrze. Pewnie jak wrócimy, to będzie już obiadek. Już trochę głodny się zrobiłem.
- Ja właśnie też. - automatycznie położyła rękę na brzuchu - Jakaś zupa ponoć jest, więc sobie zaraz naleję.
- Muszę sobie kupić jakieś nowe koszulki. Muszę się jakoś przy tobie prezentować.
- Jutro masz wolne, to pójdziesz na zakupy.
Nie dostała żadnej odpowiedzi.
- Michał? - zapytała niepewnie
- Jestem. - odpowiedział
- Coś się stało? - była zmartwiona
- Po prostu myślałem, że ze mną pójdziesz.
- Jesteś dużym chłopcem, poradzisz sobie. - zaśmiała się
- Aha. - mruknął
- Misiu, proszę Cię. - przeciągnęła słodko - Nie obrażaj się. Zobaczymy jutro, dobrze? Jak się będę czuła po pracy. Bo muszę mieć siły na wyjście.
- Jakie wyjście?
- Nie miałam kiedy Ci powiedzieć przez to całe zamieszanie. Karolina chciała się wyjść na jakieś piwo i się zgodziłam. Oczywiście bardzo mi zależy na tym, żebyś poszedł ze mną kochanie.
- Już sobie to zaplanowałaś, prawda?
- Nie, dlaczego miałabym...-mieszała się
- Dobrze młoda. Ty pójdziesz ze mną na zakupy, a ja z Tobą na piwko.
- I to niby ja zawsze coś kunę. - westchnęła, ale zaraz zaczęła się śmiać - Muszę kończyć, bo mała już chce wracać.
- Daj znać, jak już coś będziesz wiedziała.
- Dobrze. Kocham Cię staruszku.
- Ja Ciebie też.
Wjechała na plac. Była już spóźniona. Chłopaki skończyli już przekazywanie sprzętu i nikogo nie było na zewnątrz. A jednak. Stał jeden mężczyzna z torbą zawieszoną na ramieniu. Właściciel samochodu, którym właśnie jechała. Zatrzymała się i w pośpiechu wysiadła.
- Cześć Misiek. Dziękuję bardzo. - dała mu buziaka
- Hej.
- Przepraszam, jestem bardzo spóźniona. Widzimy się później. - pobiegła do budynku
Jeszcze chyba nigdy nie wychodziła tak radosna z pracy. Od razu musiała pójść do galerii, bo obiecała chłopakowi, że pójdzie z nim na zakupy. Niby galeria jest względnie blisko od komendy, to musiała się spieszyć, bo praca trochę się przedłużyła. Na swojej drodze ma jeszcze światła, co ją spowalniało. Po kilku minutach ujrzała swój cel. Szybkim krokiem kierowała się do budynku. Gdzie jesteś? szybko wystukała wiadomość i wysłała do chłopaka. Żadnej odpowiedzi, a ona już przy wejściu. Po co ludziom telefony, skoro i tak ich nie używają, kiedy potrzeba. Nie mogła się doczekać, aż go zobaczy. Po wczorajszym ciężkim dniu, pełnym emocji, chciała po prostu się do niego przytulić. Ale przecież w miejscu publicznym nie wypada czegoś takiego robić. Wie po sobie, że jak widzi obściskującą się parę, albo przyssaną na maksa, to robi jej się niedobrze i uważa, że jest to żałosne. W którym sklepie może być? Już miała do niego dzwonić, kiedy wyłonił się zza zakrętu. Nie widział jej. Podbiegła do niego i złapała za rękę. Zdezorientowany odwrócił się do niej.
- Hej. - przywitała się radośnie.
- Hej. - uśmiechnął się szeroko i dał jej buziaka - Jak miło Cię widzieć.
- I Ciebie również. - puściła mu oczko - Załatwmy to szybko. Byłeś już w jakimś sklepie?
- Tak, w jednym, ale nic ciekawego tam nie ma. Co tak długo?
- Trochę w pracy mi się przedłużyło. - westchnęła
Chciała jak najszybciej znaleźć się w jego mieszkaniu. Położyć się razem na kanapie i odpocząć. Spędzić trochę czasu sam na sam.
Wybierała dla niego koszulki i demonstrowała. Na kilka się zgodził i wziął do przymierzenia. W niektórych wyglądał naprawdę okropnie, chociaż nie wie jak to jest możliwe. Wydaje się, że koszulka, to koszulka i w każdej się jakoś wygląda. A tu niespodzianka. Jedna wyjątkowo jej się spodobała i była faworytką. Podkreślała jego cudowne oczy co ścinało ją z nóg. Starała się ukryć jej zachwyt, wszelkie elementy, który pokazywałyby że bardzo jej się podoba. On przyglądając się w lustrze swojemu odbiciu dostrzegł za plecami swoją dziewczynę. Patrzyła na niego z błyskiem w oczach i pożądaniem. Nie chciała tego po sobie pokazać, bo jak tylko się odwrócił, zmieniła wyraz twarzy na wesoły. Śmiał się w duchu, ale bardzo mu to schlebiało.
- Wezmę tą i jeszcze te dwie. - wskazał na wieszaki
- Super. - pogładziła jego ramie
- To chodź do kasy. - wziął wszystkie ciuchy - Ty nie wypatrzyłaś czegoś dla siebie?
- Nieee.
Zadowoleni z zakupu opuścili sklep.
- A teraz coś za pomoc. - pociągnął ją do empiku.
- Michał, daj spokój. - przewróciła oczami
- Wybieraj, póki masz okazję. - uśmiechnął się
Odwzajemniła mu tym samym. Dokładnie wie, że tak bardzo uwielbia ten sklep i może przebywać w nim wieczność.
- Ty mi coś wybierz. - zrobiła szelmowski uśmiech - Zobaczymy co pan wymyśli.
- O nie, nie, nie. Bo jak źle wybiorę, to nie będę miał życia.
- Wybierasz ty, albo wychodzimy.
Zacisnął dłoń na jej karku i ruszył w stronę regałów.
- Wykończysz mnie kiedyś dziecko.
Przeskakiwał z jednej półki na drugą, od czasu do czasu brał jakąś i czytał co jest napisane z tyłu. W końcu podszedł do pani przy kasie. Chwile tam stali, a potem przenieśli się do jednego z regałów. Podała jakąś książkę, on podziękował i znowu poszli do kasy. Nawet nie zapyta, czy dobrze trafił? Zadowolony podszedł do niej, objął ją ramieniem i ruszyli przed siebie.
- Co masz dla mnie? - zapytała zaciekawiona
Podał jej książkę. Gdy zobaczyła tytuł momentalnie stanęła. Niedawno przeczytała genialną książkę, jedną z najlepszych jaką przeczytała. Kilka dni po tym dowiedziała się, że są jeszcze 4 tomy. Chciała kupić następny, ale ciągle wypadało jej z głowy. Raz mu może o tym wspominała, a tu proszę. Kupił jej. Czyli słucha ją naprawdę.
- Jesteś najwspanialszym człowiekiem na świecie. - powiedziała to ze łzami w oczach - Dziękuję Ci bardzo. Jesteś niesamowity.
Chciało jej się płakać ze szczęścia. Czuła jak podchodzą jej łzy. Szybko zamrugała.
- Chodźmy już do domu, okej? - popatrzyła na niego niepewnie
- Jasne.
Przeanalizowała swoje słowa. Użyła zwrotu do domu. Może użyła je ot tak, bez większego znaczenia, ale zdała sobie sprawę, że chciałaby żeby tak było. Poczuła, że to właśnie z nim chciałaby mieć dom. Wracać tam codziennie, czuć się bezpiecznie i razem się zestarzeć.
Szli ulicami miasta trzymając się za dłonie. Od czasu do czasu z jej brzucha dochodził wielorybi śpiew, bo od dawna nie miała nic w ustach. Na ten dźwięk chłopak się śmiał.
- Chociaż trochę współczucia byś okazał, a nie.
- Oj, biedactwo moje kochane. - powiedział słodko
- Teraz to się wal.
- I tak mnie kochasz. - był wesoły
- A ty w ogóle masz dla mnie jakiś obiad? - zmierzyła go wzrokiem
- Może jakieś resztki się znajdą.
- Nie mogłeś przyjechać samochodem? - jęknęła - Taki kawał drogi. Już 40 minut idziemy
- Trzeba być fit. - poklepał ją po plecach, ale gdy zobaczył wyraz jej twarzy już nie było mu do śmiechu - Przepraszam. Powinienem pomyśleć o Tobie, że będziesz zmęczona po pracy. Głupek ze mnie.
- Nie, to nie Twoja wina. Dobrze mi zrobił ten spacer. - uśmiechnęła się
- Dotarliśmy. - klasnął w dłonie - Zapraszam.
Otworzył drzwi od klatki i przepuścił ją. Wczłapała się na pierwsze piętro i czekała na właściciela. Szybko przekręcił klucze w zamku i pchnął drzwi. Zadowolona weszła do środka i ściągnęła buty. Chłopak rzucił klucze i reklamówki, po czym udał się do kuchni. Słyszała, że włącza płytę indukcyjną, więc pewnie zajął się obiadem. Ona poszła do salonu i od razu opadła na kanapę. W końcu trochę odpoczynku.
- Misiuuuuu. - zawołała.
- Słucham.
- Chodź tu w końcu do mnie.
Zaraz się pojawił. Wystawiła do niego ręce. Uśmiechnął się i stanął przed nią. Wpatrywał się w jej oczy. Ona coraz bardziej go pragnęła. Zniecierpliwiona pociągnęła go za koszulkę. Dalej się opierał.
- Michał kurde. - warknęła i podniosła się
Złapała jego twarz i złączyła ich wargi w pocałunku. I znowu i znowu. On przeją inicjatywę i wprowadził namiętność. Zmusił ją do położenia się na kanapie i zaraz był nad nią. Oderwał się od niej. Ona czekała na więcej, jej ciało go pragnęło.
- Kocham Cię. - powiedział to z taką czułością, że prawie się popłakała
Objęła jego twarz i się uśmiechnęła. Miała już coś powiedzieć, gdy z brzucha wydobyło się głośne, długie buuuu. Momentalnie parskła śmiechem, a on wraz z nią.
- Poczekaj jeszcze chwilę, niech się zagrzeje. - pocałował ją w czoło i położył się koło niej
Wtuliła się w niego. W końcu może zaznać trochę spokoju.
- Dziękuję Michał. - szepnęła i zamknęła oczy
Czuła, że nic więcej nie musi mówić. Ten znajomy, twardy tors, którego nigdy by nie pomyliła z jakimś innym. Już zna go tak dokładnie, należy do niej. Może to tylko jej chłopak, nic więcej, ale wie, że cały on jest tylko jej.
- Chcesz porozmawiać? - zapytał
- Nie. - szepnęła - Chcę tylko się potulić.
To coś nowego, że pyta o to czy chce porozmawiać. Miło z jego strony. A może, to on chciał? Tylko jak zwykle się z tym kryje.
- A ty? - podniosła się i spojrzała w jego oczy
Widziała jak przyspiesza mu oddech, a w oczach ma niepokój.
- Tak. - odparł po dłuższej chwili
Oparła głowę na zgiętej ręce i czekała na niego. W końcu przemógł się, zaufał jej. Czuła się taka doceniona. W jeden dzień tyle od niego dostała. Wolną dłonią odnalazła jego dłoń i splotła ich palce. Chciała dodać mu otuchy.
- Tak sobie myślałem...- zaczął spięty - Chyba muszę porozmawiać z Dorotą.
Momentalnie przed oczami stanął jej obraz dziewczyny, która próbuje ją zastraszyć i chce aby zostawiła swoją największą miłość życia.
- To od Ciebie zależy. - starała się być obojętna - To Twoja siostra.
- A ty co o tym myślisz?
Wzmocnił ich uścisk, a ona pożałowała, że zaczęli ten temat. Najchętniej rozszarpałaby to babsko i już nigdy więcej nie musiała jej oglądać.
- Michał, nie wiem. Jesteście rodzeństwem, trzeba mieć dobre relacje. Ale myślę, że to ona powinna zabiegać o spotkanie i Ciebie przepraszać. Jakby nie patrzeć, to ona jest winna. Ale rób jak chcesz. Ja najchętniej to bym jej już nigdy nie oglądała., - była już na skraju wytrzymałości
Widziała jak w jego oczy wkrada się zdziwienie. Chyba go zszokowały te słowa.
- Ostro.
- A co Michał, mam udawać, że nic się nie stało? Tylko dlatego, że to jest Twoja siostra? Już się nie liczy co ona zrobiła? - głos już jej się łamał
- Nic takiego nie powiedziałem, ja
- Michał, ona mnie zastraszała! Mówiła o mnie jak o jakiejś szmacie. - łzy spływały jej po policzku - Ona chciała, żebym Cię zostawiła!
Było to dla niej ciężkie. Płakała . Dostrzegła jak cała jego twarz się zmienia.
- Dlaczego płaczesz? - zapytał z troską
Puścił jej dłoń po to, aby przyciągnąć jej głowę do piersi. Przytulił ją mocno.
- Bo to jest straszne, jak sobie myślę, że miałabym zostawić najważniejszą osobę w moim życiu. Kogoś kogo kocham nad życie.
Czuł jej całe, drżące ciało. Miał w ramionach teraz cały swój świat. Nie wiedział, że ta sytuacja była dla niej aż tak ciężka. Nigdy o tym nie rozmawiali, nie chciał jakiś awantur dwóch dziewczyn. Ona trzymała się go kurczowo, jakby bała się, że go straci. Tyle miłości dostaje od tej dziewczyny, że nie wie jak to możliwe. Nie zdawał sobie sprawy, że uczucie może być tak wielkie. Niby kochał Dominikę, ona jego i to naprawdę. Jednak tamta miłość, była milionową częścią miłości, jaką obdarzają się teraz z Emilką. Tamta nie była tą jedyną.
- Nie masz czego się bać. - szepnął prosto do jej ucha i pocałował w skroń
Chyba ją wyczuł.
- Jak ty ze mną wytrzymujesz? - pociągnęła nosem - Ciągle ryczę.
- Ale jak płaczesz, to mam kolejny pretekst, żeby Cię tak mocno przytulać. - powiedział wesoło - Nie chciałem, żebyś przeze mnie płakała. Nie wiedziałem, że to tyle nerwów Cię kosztowało. Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Nie chciałam mieć żadnego wpływu na waszą relację.
- Emilka, ale ty jesteś moją dziewczyną. To co dotyczy Ciebie, dotyczy też mnie. No chyba, że się mylę.
- Nie mylisz się. - szepnęła
- Co ona Ci powiedziała? Jeżeli oczywiście chcesz o tym mówić.
- Czekaj. - podniosła się i czekała aż zrobi to samo
Zobaczyła jego łagodną twarz.
- Ale ty jesteś cudowny. - uśmiechnęła się przez łzy i usiadła mu na kolanach przodem do niego i nogami objęła jego pas. - Powiedziała mi, że jestem gówniarą, mam w głowie tylko zabawy i się Tobą bawię, a ty tego nie widzisz. Że to ja Cię znowu zraniłam, bo to było po tych pornosach. Że mam zniknąć z Twojego życia póki to jest świeże i mam Ci go nie marnować. Wiesz, że ja wszystko biorę do siebie.
- Nie wiem co powiedzieć. To bardzo ostre słowa. Ukręcę jej łeb. - widziała wściekłość na jego twarzy - No co za durna baba. Niby kochana młodsza siostrzyczka. Kurwa, no.
- Michał. - przyłożyła czoło do jego - Czekaj. - wyprostowała się - Czujesz to? - pociągnęła nosem
Poszedł w jej ślady.
- Boże. - pisnął i zrzucił ją z siebie
Pobiegł do kuchni, gdzie przypalał się obiad. Na szczęście w porę zainterweniował i jest co jeść. Zaczął rozkładać danie na talerze.
- Chcesz herbatę? - zawołał
- Nie, dziękuję. - usłyszał w odpowiedzi - Pomóc Ci?
- Nie trzeba, już idę.
Wziął talerze i udał się do salonu. Na jego widok szeroko się uśmiechnęła.
- Mmmm. - wyciągnęła rękę - Jakie pyszności.
Ten ryż z wieloma warzywami, wywracał jej żołądek. Była tak głodna, że zsunęła by to wszystko od razu z talerza do gardła.
Złapała za widelec i już pierwszy kęs był w jej ustach. Pychota.
- Niebo w gębie. - powiedziała z pełnymi ustami - Ja to mam szczęście. Cudowny facet i tak cudownie gotuje.
- No już mi tak nie słodź. - puścił jej oczko
- Nie trzeba Ci słodzić, bo słodszym się nie da już być. - pocałowała go - Słodziaczku mój kochany.
- No nie wiem czy Twój. - zmienił głos - A wystarczającą ilość naklejek to pani ma? - podniósł brwi
- Co? - przymrużyła oczy
- No naklejki, które można na mnie wymienić.
- Aaaaa. - zaśmiała się - Nie nie mam. - spuściła głowę i odłożyła talerz - Ale może... - położyła dłoń na jego udzie i jechała w górę - Proszę Pana, mam chorom curge. - szepnęła kojąco zbliżając się do niego
Poruszał brwiami. Chciała go pocałować, ale się odsunął.
- No niestety. Naklejki, albo aliwederczi.
Zrobiła smutną minę i wzięła się za dalsze jedzenie. Nie mogła wymyślić żadnej riposty, więc siedziała cicho.
- Dziękuję za obiad. - rzekła kiedy jej talerz był już pusty
Podniosła się i pocałowała go w czubek głowy. Wzięła od niego naczynie i poszła do kuchni. Schowała wszystko do zmywarki.
- Michał? - zaczęła mówić jeszcze przed wejściem do salonu
- Tak?
- Masz może jakąś maszynkę do golenia i piankę? - zapytała
Popatrzył na nią ze zdziwieniem.
- Mam maszynkę, pianki nie. Ale mam żel. A co?
- Bo muszę nogi ogolić. - wyszczerzyła się
- Że co? - był rozbawiony - Serio jeszcze nogi będziesz goliła?
- Tak, bo wstyd tak się pokazać. - popatrzyła na nogi
- W łazience w szafce masz.
- Dzięki.
- Czyli zdążę sobie meczyk zagrać? - miał oczy pełne nadziei
- Nie wiem ile mecz trwa, ale graj sobie. - cmoknęła w powietrzu i poszła do łazienki
Od razu czuła się lepiej. Żadnych włosków, nogi gładkie. Lubi tak sobie gładzić nieowłosione nogi. Chłopak jeszcze grał. Usiadła koło niego opierając głowę o jego ramię.
- No i fajnie. - mruknął po zakończonej, wygranej rozgrywce - Jak tam? - objął ją ramieniem
- Dobrze. Teraz mam takie gładziutkie, fajne nóżki.
- Taaak? - zadowolił się i odwrócił ją w swoją stronę
Przejechał dłonią po jej piszczelu, ale to nie był koniec. Delikatnie sunął do góry, aż wjechał pod nogawkę jej spodenek. Ona zbliżyła się do niego szybko oddychając. Z sekundy na sekundę była bardziej napalona. Ich twarze dzieliły milimetry, a jego palce dotarły do jej majtek. Nie może być taka. Nie może za każdym razem chcieć czegoś więcej. Jak to wygląda? Przymknęła oczy i delikatnie go pocałowała. Jakże okropną walkę ze sobą toczyła. Przeniosła głowę na jego ramię i po prostu się przytuliła. Chyba jej się udało. On wyciągnął dłoń i zamknął ją w objęciach.
Szli przez miasto ze złączonymi palcami. Cieszy się na to spotkanie. Karolina naprawdę zrobiła się bliska jej sercu i chciała dbać o ich znajomość. Dodatkowo spędzają ze sobą kilka godzin dziennie, to muszą mieć dobrą relację, aby praca szła dobrze. Obok nich przejeżdżała akurat niebieska "elka". Odruchowo popatrzyła na instruktora. Krzysiek. Długo nie myśląc uśmiechnęła się szeroko i pomachała. Podniósł rękę w geście przywitania i kiwnął głową.
- Kto to był? - zapytał chłopak
- Krzysiek. - powiedziała obojętnie
- Dobry macie kontakt. - mruknął
- Nie wiem. - podniosła ramiona - Lubię go. Ale chyba nie jesteś zazdrosny, co?
- Nie. - uśmiechnął się - Fajnie, że się dogadujecie.
Wiek robi swoje. Jest dojrzały i inaczej patrzy na niektóre sprawy. Większość z jej wieku robiła by jej awanturę o takie sprawy, co jest bezpodstawne. A on? Zadziwia ją każdego dnia.
Dotarli do celu. Zadowoleni weszli do środka. Przy stoliku siedziała już para. Karolina na ich widok się rozpromieniła.
- Heeeej! - wstała i podeszła do nich
- Hej. - wyciągnęła do niej ręce, żeby się przytulić
- Cześć Michał. - podała mu rękę
- Cześć. - puścił jej oczko
- To jest mój narzeczony Adam. - wskazała na mężczyznę - Adam, to jest Emilka, a to jej chłopak Michał.
- Miło poznać. - uśmiechnął się nieśmiało - Dużo o was słyszałem.
Wszyscy popatrzyli na Karolinę. Ona zmieszana spuściła głowę i westchnęła.
- Oj, bo wy nie wiecie jak to jest wiedzieć o czyimś związku, który jest tajemnicą. I jeszcze ta satysfakcja, że ty jako jedyna z tak licznego grona o tym wiesz. - była podekscytowana
- Nie byłaś jedyna. - szybko zgasił jej entuzjazm strażak
Wszyscy usiedli.
- Kto jeszcze wiedział? - zapytała
- Grzesiek.
- I Krzysiek. - dodała szybko
Zapadła cisza.
- To co zamawiamy? Bierzecie coś do jedzenia? - sytuację uratował Adam
- Szczerze mówiąc my dopiero co jedliśmy obiad. - popatrzyła na chłopaka
- My tak samo.
- Co chcesz? - zbliżył się do niej i pokazał kartę
- Jakiegoś drinka, tylko że. - teraz mówiła szeptem - Ja się na tym nie znam.
- Damy radę. - pocałował ją w skroń
Podeszła kelnerka i ich zamówienie mówił Michał. Sobie wziął jakieś piwo, a jej drinka. Zdała się na niego. Popatrzyła na koleżankę, która patrzyła na nich z zachwytem.
Rozmowa się kleiła, śmiali się. Był to bardzo miło spędzony czas. Dawno nie piła alkoholu, ale ten drink, który wziął jej chłopak był przepyszny. Wypiła takie trzy. W pewnym momencie myślała, że przesadziła, bo nie czuła się najlepiej. Brzuch ją bolał. Ale po kilkunastu minutach przeszło.
- Jacy wy jesteście cudowni. - stwierdziła Karolina pod koniec przyglądając się przytulonej parze
Wrócili do domu i ona od razu poszła się myć. Była już 22, a ona na rano do pracy. Była już też zmęczona.
Leżeli koło siebie. On coś robił na telefonie. Wsunęła rękę pod jego koszulkę. Starała się go jakoś poruszyć, ale on nic. Pocałowała go w szyję, ten nic.
- Ale ty jesteś. - wsunęła się pod jego ręce trzymające telefon
- To mów, że chcesz żebym Cię bzyknął. - zaśmiał się
Zabolało ją i to cholernie.
- Aha, bzyknął. - szepnęła i położyła się na łóżku
Bzykać się to mogą ludzie, którzy szukają czegoś przelotnego, nic stałego, nie kochają się. A między nimi jest miłość. Chyba. Bardzo ją to bolało, jak z łatwością to powiedział. Zrobiło jej się niedobrze.
- Emilka. - westchnął, odwrócił się do niej i chciał ją objąć, ale ona musiała iść
Odepchnęła jego rękę i wyrwała do łazienki. Otworzyła klapę od muszli i kucnęła. Nienawidzi wymiotować. To okropne uczucie. Zawsze się bała, że coś jej stanie i się udusi.
- No nie gadaj, że się obraziłaś. - poirytowany stanął w drzwiach
Akurat w tym czasie wyrzuciła z siebie wymioty. Wypluła jeszcze ślinę, bo chciała się pozbyć resztek tego okropnego smaku i zapachu.
- Kotek. - mruknął i podszedł do niej
- Zarąbiście. - szepnęła i wstała - Nawet z alkoholem nie umiem sobie poradzić.
Podeszła do umywalki i płukała usta.
- Wymyślasz. Zmęczona dzisiaj byłaś, nie Twój dzień.
- Daj spokój Michał. - warknęła - Nie gadaj mi jakiś śmieci.
Wkurzona wyszła i poszła do łóżka.
- I co, foch? - stanął nad nią
- Jak mnie nie przytulisz, to będzie.
Uśmiechnął się i zalaz leżał koło niej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)