Kilka dni minęło szybko i bez żadnych przygód. Michał wyzdrowiał i wrócił do swoich obowiązków. Przez ten cały czas nie było najmniejszej sprzeczki między nimi. Aż dziwnie przez to się czuła. Na weekend były zawody, na których chłopak zajął dobre, drugie miejsce. Była z niego ogromnie dumna. Oczywiście była z nim i kibicowała z całych sił. Chce być dla niego wielkim wsparciem i pokazać, że zawsze możne na nią liczyć. Dodatkowo, ona uwielbia oglądać jego jazdę. To skupienie, delikatność i dyskrecję. Jest ciekawa ile osób niezwiązanych z jeździectwem potrafi dostrzec, to co ona.
Chłopaki co chwile do niej pisali o poszukiwaniach dziewczyny Michała. Mieli kilka typów, ale ona wiedziała, że są złe.
- Ja nie wiem. - westchnął zrezygnowany Tomek
- A może źle myślimy? - powiedziała poważnie - Może to ktoś z kręgu waszych znajomych i z automatu odrzucacie.
Popatrzyli na siebie i zapadła cisza.
- Karolina? - wyszeptał Wojtek - Niby miała jakiegoś tam chłopa, ale kto wie...
Bawiło ją to bardzo. Jest ciekawa jak długo jeszcze to pociągnie.
Od tamtej pory uważnie się przyglądali tamtej dwójce i dostrzegali jakieś sygnały.
Nowy tydzień, praca od rana. Nie było ciężko, miła atmosfera. Jednak czuła jakiś taki wewnętrzny niepokój, jakby coś miało się wydarzyć.
- Idziemy dzisiaj poćwiczyć? - zapytała Karolina
- Chętnie. - uśmiechnęła się - Chyba trochę mi się przybrało, więc trzeba wziąć się za siebie. - zaśmiała się klepiąc się po brzuchu. No i ślub w sobotę... Ciekawe czy ja się w sukienkę zmieszczę.
- Patryka?
- Tak. Boję się strasznie. Przecież nikt o nas nie wie, a tu takie bum. - westchnęła
- Mogę się założyć, że to będzie największa atrakcja tego wesela. - puściła jej oczko - Oni nie przepuszczą takiej okazji. Jak wam się w ogóle układa?
- Dobrze, nawet bardzo dobrze. - rozłożyła się wygodnie na oparciu - Lepszego chłopaka nie mogłabym sobie wymarzyć.
- Szczerza, ja Michała tak bardzo nie znam, bo on wiecznie jest taki spokojny i skryty w sobie.
- Taaaa. - prychnęła
Tamta popatrzyła na nią z udawaną złością.
- Oj dobra, przepraszam. Mów, mów.
- Dzięki za pozwolenie. Iiii - tu się zatrzymała - No. Odkąd jesteście razem, jest jakiś taki weselszy, jakby powróciły mu chęci do życia. Nie jesteśmy jakoś blisko, ale bardzo się cieszę jego szczęściem. Pamiętam okres po tym jak rozstał się z tamtą. Było z nim serio źle. Był kompletnie załamany, izolował się od wszystkich. A teraz widzę, jak los mu odpłaca szczęściem ze zdwojoną siłą. Jesteście siebie warci.
- Wiesz, że na początku miałam wielkie obawy? Niby byłam w nim zakochana i w ogóle, ale ciągle nie dawało mi to spokoju, że między nami jest 6 lat różnicy.
- Ile? - znieruchomiała i patrzyła na nią wielkimi oczami
- No 6. - spuściła głowę
- W życiu bym nie powiedziała.
- Czyli ja wyglądam tak staro? Albo on tak młodo...
- Nie w tym rzecz. - mruknęła - Ale to chyba nie jest jakaś wielka różnica. Jakoś nie jest tak dziwne myśleć, że jesteście razem. Oboje jesteście dorośli. Nie widać tego. A ty wyglądasz na 20 lat, więc daj sobie spokój.
- Dzięki.
- Ale tak strasznie bym chciała zobaczyć was razem. Tak wiesz, na luzie, po pracy. A jak sobie myślę, że chłopacy zobaczą was wcześniej, to robi mi się smutno.
- To trzeba się spotkać. Czekaj, sprawdzę jak Michał z treningami.
Wyciągnęła telefon i weszła w zdjęcia, gdzie ma rozpiskę jego planów.
- Akurat jutro ma wolne. Więc możemy wyjść gdzieś wieczorem. - oznajmiła
- Super! - pisnęła z radości tamta - Na jakiegoś drineczka.
- Jak najbardziej.
Obie cieszyły się na to spotkanie. Jeszcze nie miały okazji spędzić razem czasu poza pracą. W końcu trzeba się lepiej poznać i przedstawić swoje połówki.
Nawet nie wie kiedy wybiła 13. Poczuła wibracje w kieszeni. Wyciągnęła telefon i zobaczyła imię swojego brata. Przeciągnęła zieloną słuchawkę.
- No co tam Andrzej? - zapytała wesoło
- Emilka, jest bardzo ważna sprawa. - słyszała jego przerażony głos - Przed chwilą karetka zabrała mamę Agaty. Prawdopodobnie to zawał. Chcemy jechać do szpitala, bo wiesz, mama to jedyna osobą którą Aga ma. - mówił bardzo szybko - Tylko nie mamy z kim zostawić Weroniki. Rodzice są we Wrocławiu i szybko nie wrócą. Wiem, że byś musiała się zwolnić, ale może jest szansa...
- Oczywiście Andrzej. Daj mi chwilę, postaram się załatwić. Zaraz zadzwonię. - wstała pospiesznie i rozłączyła się - Teściowa Andrzeja wylądowała w szpitalu. Nie ma kto się zająć małą. Dasz sobie sama radę? Jak mnie komendant puści?
- Tak, jasne. Kochana leć!
Pozbierała wszystkie swoje rzeczy do torebki i wyleciała z biura. Podeszła do odpowiednich drzwi i zapukała. Proszę. Wparowała do pomieszczenia i już stała przed biurkiem.
- Dzień dobry panie komendancie.
- Dzień dobry Emilko. Coś się stało? - przyglądał jej się uważnie
- Czy mogłabym wyjść już z pracy? Ja odrobię te godziny, zostanę po godzinach, czy przyjdę wcześniej, ale bardzo proszę. Teściowa mojego brata miała zawał. Chcą do niej pojechać, ale ich córka jest malutka i nie mają z kim jej zostawić.
- Dobrze Emilko. Leć. Jutro porozmawiamy co i jak. - uśmiechnął się
- Dziękuję bardzo. - posłała spojrzenie pełne wdzięczności i wybiegła.
Ale jak ona tam się dostanie? Przecież samochodu nie ma, bo przyjechała autobusem, a jest taka godzina że autobus nie jedzie. Będzie dopiero za ponad godzinę. Michał. Pobiegła do drugiego budynku. Na schodach spotkała Wojtka.
- Gdzie jest Michał? - pytała zdyszana
- Chyba w salonie.
Kontynuowała swój bieg, a za nią Wojtek. Wpadła do pokoju pełnego strażaków. Akurat ten, którego potrzebowała wstał z fotela i szedł w jej stronę.
- Michał. - wysapała
Wszystkie oczy przeniosły się na nią, a chłopak był zmieszany.
- Bardzo pilnie potrzebuję samochodu. Teściową Andrzeja zabrała karetka. Muszę jechać opiekować się małą, a nie mam samochodu. - patrzyła na niego przestraszona
Bardzo martwiła się o mamę Agaty. Wie, że są dla siebie ważne i bardzo chce im pomóc. W ogóle nie myślała o chłopakach, o konsekwencjach i o tym, że wyda się ich związek.
- No dobra. - schylił się i z bocznej kieszeni wyciągnął kluczyki - Proszę. Tylko ostrożnie.
- Dziękuję. - złapała je i pocałowała go
- Daj znać jak będziesz coś wiedziała. - usłyszała za sobą, bo już biegła
Każdy był zszokowany. Wpatrywali się wielkimi oczami w kolegę.
- Co do chuja ? - stał jak wryty Wojtek
Michał niewzruszony opuścił pokój i udał się do kuchni. Zrobił sobie herbatę i wrócił do pozostałych.
- To jest ta twoja dziewczyna?! - naskoczyli na niego
- Mhm. - uśmiechnął się podchodząc do okna - A taka była piękna... - westchnął gdy zobaczył swój samochód
- Ty sobie jaja robisz?
- Tak. - mruknął
Przeją się tą sytuację. Widział przerażenie w oczach dziewczyny, chciał jej pomóc. Wie, że wywołali poruszenie, ale wcześniej czy później i tak by się dowiedzieli.
- Jak ty wyrwałeś taką laskę? - zaśmiał się Patryk
- Masz czym się zajmować.
- A to mała szuja. - krzyknął Wojtek - Wykiwała nas.
- Przyznaj się, ile jej zapłaciłeś, żeby odegrać tą scenkę?
Nie wierzyli mu. No bo niby dlaczego mają? Taka piękna kobieta przy jego boku, to coś niemożliwego. A niech sobie myślą co chcą. W końcu kiedyś zobaczą, że się mylili.
Wsiadła do jego samochodu. Była przestraszona, nigdy jeszcze nim nie jeździła. Takie nowiutkie i szkoda by było coś zrobić. Nie jest chętny do pożyczania, a jej dał bez niczego. Przysunęła siedzenie najbliżej jak się da i zapięła pas. Przekręciła kluczyk i zamruczał silnik. Światła włączone. Popatrzyła na biegi. Okej. Wrzuciła wsteczny, lekko dodała gazu i sprzęgło powoli do góry. Modliła się, żeby nikogo nie przerysować. Odjechała najdalej jak się da i mogła jechać do przodu. Wszystko chodziło tak płynnie, a samochód był niesamowicie zwrotny. Jadąc przez plac widziała w oknie chłopaka. Pewnie się martwi. Ten samochód to jego dziecko.Kierunkowskaz w prawo i rura przez miasto. Nie lubi ciszy, to pstryknęła radio. Już się zakochała w prowadzeniu tej maszyny. Chyba często będzie go prosiła o pozwolenie prowadzenia. Albo będzie go zachęcała, żeby napił się czegoś na wyjeździe.
Podjechała pod dom brata. Szybko wyskoczyła z samochodu i wbiegła do domu.
- Hej. - przywitała się - Lećcie, tylko ostrożnie.
- Dzięki Emilka, jesteś wielka. - kiwnął głową brat - Dam znać jak coś już będzie wiadomo.
- Spokojnie. - uśmiechnęła się
- Zupę masz na kuchence, kompot też świeżo ugotowany...
- Dobra, dam sobie radę. - zaśmiała się - Jedźcie już.
- Dzięki wielkie.
Już ich nie było. Mała siedziała na podłodze i rysowała coś kredkami. Jak taka zajęta, to nie będzie przeszkadzać. Usiadła wygodnie na kanapie i wzięła telefon do ręki. Już jestem :) Andrzej pojechał, mała rysuje, więc mam chwilę spokoju. Wysłała wiadomość do ukochanego.
- Weroniczko, idziemy na spacer? - zapytała
- Ta. - podniosła główkę
- No to chodź. - wyciągnęła do niej rękę
Mała wstała i podbiegła do niej.
- Masz kapelusik. - podała dziecku
Tamta zwinnie założyła i poszła zakładać buty. Ma prawie 3 lata, a już jest taka mądra. Sama praktycznie się ubiera, już tyle nawija. Jednak daje też popalić. Wszystko musi być jak ona chce, wszystko sama. Chciałaby mieć w przyszłości taką dziewczynkę. Małą, słodką córeczkę, o brązowych włoskach i niebieskich oczach z wielkim podobieństwem do ojca. Jednak genetyka jest,
jaka jest i są baaaardzo małe szanse, że będzie niebieskookie dziecko.
Spacerowały ulicami wioski. Ich celem był plac zabaw. Mała uwielbia tam szaleć. Tylko trzeba ciągle być przy niej, bo co chwila ma nowe pomysły i je realizuje. Nie zawsze jeszcze rozumie, że coś jest dla niej niebezpieczne i trzeba ją uświadamiać. Niezwykle lubi wspinać się po zjeżdżalni. Tłumaczy jej się, że upadnie, że pobrudzi butami, ale wszystko na nic. Ciekawe czy ona też była takim żywym dzieckiem i mądrym. Bo uparta na pewno była i dalej jest, chociaż nie ma czym się chwalić. Ale jak ktoś jej to mówi, to wypiera.
W końcu wróciły na podwórko. Tam od razu Weronika zaciągnęła ją na trampolinę. Usiadła tam wygodnie, a mała skakała wokół niej. Wyciągnęła z kieszeni telefon, który właśnie dzwonił. Przeciągnęła zieloną słuchawkę.
- Hej kochanie. - mruknęła
- Hej. Byłem na akcji. - zaczął - Jak tam sytuacja?
- Właśnie wróciłyśmy z placu zabaw i mała skacze na trampolinie. Kochanie. - szepnęła rozkosznie - Nawet nie wiesz jak bardzo mam na Ciebie ochotę.
- Słońce Ci przygrzało? - zaśmiał się
- Chyba tak. - westchnęła
- Co z mamą Agaty?
- W sumie to nie wiem. Nie dzwonił jeszcze. Pewnie załatwiają jakieś formalności. Jak ty się czujesz?
- Dobrze. Pewnie jak wrócimy, to będzie już obiadek. Już trochę głodny się zrobiłem.
- Ja właśnie też. - automatycznie położyła rękę na brzuchu - Jakaś zupa ponoć jest, więc sobie zaraz naleję.
- Muszę sobie kupić jakieś nowe koszulki. Muszę się jakoś przy tobie prezentować.
- Jutro masz wolne, to pójdziesz na zakupy.
Nie dostała żadnej odpowiedzi.
- Michał? - zapytała niepewnie
- Jestem. - odpowiedział
- Coś się stało? - była zmartwiona
- Po prostu myślałem, że ze mną pójdziesz.
- Jesteś dużym chłopcem, poradzisz sobie. - zaśmiała się
- Aha. - mruknął
- Misiu, proszę Cię. - przeciągnęła słodko - Nie obrażaj się. Zobaczymy jutro, dobrze? Jak się będę czuła po pracy. Bo muszę mieć siły na wyjście.
- Jakie wyjście?
- Nie miałam kiedy Ci powiedzieć przez to całe zamieszanie. Karolina chciała się wyjść na jakieś piwo i się zgodziłam. Oczywiście bardzo mi zależy na tym, żebyś poszedł ze mną kochanie.
- Już sobie to zaplanowałaś, prawda?
- Nie, dlaczego miałabym...-mieszała się
- Dobrze młoda. Ty pójdziesz ze mną na zakupy, a ja z Tobą na piwko.
- I to niby ja zawsze coś kunę. - westchnęła, ale zaraz zaczęła się śmiać - Muszę kończyć, bo mała już chce wracać.
- Daj znać, jak już coś będziesz wiedziała.
- Dobrze. Kocham Cię staruszku.
- Ja Ciebie też.
Wjechała na plac. Była już spóźniona. Chłopaki skończyli już przekazywanie sprzętu i nikogo nie było na zewnątrz. A jednak. Stał jeden mężczyzna z torbą zawieszoną na ramieniu. Właściciel samochodu, którym właśnie jechała. Zatrzymała się i w pośpiechu wysiadła.
- Cześć Misiek. Dziękuję bardzo. - dała mu buziaka
- Hej.
- Przepraszam, jestem bardzo spóźniona. Widzimy się później. - pobiegła do budynku
Jeszcze chyba nigdy nie wychodziła tak radosna z pracy. Od razu musiała pójść do galerii, bo obiecała chłopakowi, że pójdzie z nim na zakupy. Niby galeria jest względnie blisko od komendy, to musiała się spieszyć, bo praca trochę się przedłużyła. Na swojej drodze ma jeszcze światła, co ją spowalniało. Po kilku minutach ujrzała swój cel. Szybkim krokiem kierowała się do budynku. Gdzie jesteś? szybko wystukała wiadomość i wysłała do chłopaka. Żadnej odpowiedzi, a ona już przy wejściu. Po co ludziom telefony, skoro i tak ich nie używają, kiedy potrzeba. Nie mogła się doczekać, aż go zobaczy. Po wczorajszym ciężkim dniu, pełnym emocji, chciała po prostu się do niego przytulić. Ale przecież w miejscu publicznym nie wypada czegoś takiego robić. Wie po sobie, że jak widzi obściskującą się parę, albo przyssaną na maksa, to robi jej się niedobrze i uważa, że jest to żałosne. W którym sklepie może być? Już miała do niego dzwonić, kiedy wyłonił się zza zakrętu. Nie widział jej. Podbiegła do niego i złapała za rękę. Zdezorientowany odwrócił się do niej.
- Hej. - przywitała się radośnie.
- Hej. - uśmiechnął się szeroko i dał jej buziaka - Jak miło Cię widzieć.
- I Ciebie również. - puściła mu oczko - Załatwmy to szybko. Byłeś już w jakimś sklepie?
- Tak, w jednym, ale nic ciekawego tam nie ma. Co tak długo?
- Trochę w pracy mi się przedłużyło. - westchnęła
Chciała jak najszybciej znaleźć się w jego mieszkaniu. Położyć się razem na kanapie i odpocząć. Spędzić trochę czasu sam na sam.
Wybierała dla niego koszulki i demonstrowała. Na kilka się zgodził i wziął do przymierzenia. W niektórych wyglądał naprawdę okropnie, chociaż nie wie jak to jest możliwe. Wydaje się, że koszulka, to koszulka i w każdej się jakoś wygląda. A tu niespodzianka. Jedna wyjątkowo jej się spodobała i była faworytką. Podkreślała jego cudowne oczy co ścinało ją z nóg. Starała się ukryć jej zachwyt, wszelkie elementy, który pokazywałyby że bardzo jej się podoba. On przyglądając się w lustrze swojemu odbiciu dostrzegł za plecami swoją dziewczynę. Patrzyła na niego z błyskiem w oczach i pożądaniem. Nie chciała tego po sobie pokazać, bo jak tylko się odwrócił, zmieniła wyraz twarzy na wesoły. Śmiał się w duchu, ale bardzo mu to schlebiało.
- Wezmę tą i jeszcze te dwie. - wskazał na wieszaki
- Super. - pogładziła jego ramie
- To chodź do kasy. - wziął wszystkie ciuchy - Ty nie wypatrzyłaś czegoś dla siebie?
- Nieee.
Zadowoleni z zakupu opuścili sklep.
- A teraz coś za pomoc. - pociągnął ją do empiku.
- Michał, daj spokój. - przewróciła oczami
- Wybieraj, póki masz okazję. - uśmiechnął się
Odwzajemniła mu tym samym. Dokładnie wie, że tak bardzo uwielbia ten sklep i może przebywać w nim wieczność.
- Ty mi coś wybierz. - zrobiła szelmowski uśmiech - Zobaczymy co pan wymyśli.
- O nie, nie, nie. Bo jak źle wybiorę, to nie będę miał życia.
- Wybierasz ty, albo wychodzimy.
Zacisnął dłoń na jej karku i ruszył w stronę regałów.
- Wykończysz mnie kiedyś dziecko.
Przeskakiwał z jednej półki na drugą, od czasu do czasu brał jakąś i czytał co jest napisane z tyłu. W końcu podszedł do pani przy kasie. Chwile tam stali, a potem przenieśli się do jednego z regałów. Podała jakąś książkę, on podziękował i znowu poszli do kasy. Nawet nie zapyta, czy dobrze trafił? Zadowolony podszedł do niej, objął ją ramieniem i ruszyli przed siebie.
- Co masz dla mnie? - zapytała zaciekawiona
Podał jej książkę. Gdy zobaczyła tytuł momentalnie stanęła. Niedawno przeczytała genialną książkę, jedną z najlepszych jaką przeczytała. Kilka dni po tym dowiedziała się, że są jeszcze 4 tomy. Chciała kupić następny, ale ciągle wypadało jej z głowy. Raz mu może o tym wspominała, a tu proszę. Kupił jej. Czyli słucha ją naprawdę.
- Jesteś najwspanialszym człowiekiem na świecie. - powiedziała to ze łzami w oczach - Dziękuję Ci bardzo. Jesteś niesamowity.
Chciało jej się płakać ze szczęścia. Czuła jak podchodzą jej łzy. Szybko zamrugała.
- Chodźmy już do domu, okej? - popatrzyła na niego niepewnie
- Jasne.
Przeanalizowała swoje słowa. Użyła zwrotu do domu. Może użyła je ot tak, bez większego znaczenia, ale zdała sobie sprawę, że chciałaby żeby tak było. Poczuła, że to właśnie z nim chciałaby mieć dom. Wracać tam codziennie, czuć się bezpiecznie i razem się zestarzeć.
Szli ulicami miasta trzymając się za dłonie. Od czasu do czasu z jej brzucha dochodził wielorybi śpiew, bo od dawna nie miała nic w ustach. Na ten dźwięk chłopak się śmiał.
- Chociaż trochę współczucia byś okazał, a nie.
- Oj, biedactwo moje kochane. - powiedział słodko
- Teraz to się wal.
- I tak mnie kochasz. - był wesoły
- A ty w ogóle masz dla mnie jakiś obiad? - zmierzyła go wzrokiem
- Może jakieś resztki się znajdą.
- Nie mogłeś przyjechać samochodem? - jęknęła - Taki kawał drogi. Już 40 minut idziemy
- Trzeba być fit. - poklepał ją po plecach, ale gdy zobaczył wyraz jej twarzy już nie było mu do śmiechu - Przepraszam. Powinienem pomyśleć o Tobie, że będziesz zmęczona po pracy. Głupek ze mnie.
- Nie, to nie Twoja wina. Dobrze mi zrobił ten spacer. - uśmiechnęła się
- Dotarliśmy. - klasnął w dłonie - Zapraszam.
Otworzył drzwi od klatki i przepuścił ją. Wczłapała się na pierwsze piętro i czekała na właściciela. Szybko przekręcił klucze w zamku i pchnął drzwi. Zadowolona weszła do środka i ściągnęła buty. Chłopak rzucił klucze i reklamówki, po czym udał się do kuchni. Słyszała, że włącza płytę indukcyjną, więc pewnie zajął się obiadem. Ona poszła do salonu i od razu opadła na kanapę. W końcu trochę odpoczynku.
- Misiuuuuu. - zawołała.
- Słucham.
- Chodź tu w końcu do mnie.
Zaraz się pojawił. Wystawiła do niego ręce. Uśmiechnął się i stanął przed nią. Wpatrywał się w jej oczy. Ona coraz bardziej go pragnęła. Zniecierpliwiona pociągnęła go za koszulkę. Dalej się opierał.
- Michał kurde. - warknęła i podniosła się
Złapała jego twarz i złączyła ich wargi w pocałunku. I znowu i znowu. On przeją inicjatywę i wprowadził namiętność. Zmusił ją do położenia się na kanapie i zaraz był nad nią. Oderwał się od niej. Ona czekała na więcej, jej ciało go pragnęło.
- Kocham Cię. - powiedział to z taką czułością, że prawie się popłakała
Objęła jego twarz i się uśmiechnęła. Miała już coś powiedzieć, gdy z brzucha wydobyło się głośne, długie buuuu. Momentalnie parskła śmiechem, a on wraz z nią.
- Poczekaj jeszcze chwilę, niech się zagrzeje. - pocałował ją w czoło i położył się koło niej
Wtuliła się w niego. W końcu może zaznać trochę spokoju.
- Dziękuję Michał. - szepnęła i zamknęła oczy
Czuła, że nic więcej nie musi mówić. Ten znajomy, twardy tors, którego nigdy by nie pomyliła z jakimś innym. Już zna go tak dokładnie, należy do niej. Może to tylko jej chłopak, nic więcej, ale wie, że cały on jest tylko jej.
- Chcesz porozmawiać? - zapytał
- Nie. - szepnęła - Chcę tylko się potulić.
To coś nowego, że pyta o to czy chce porozmawiać. Miło z jego strony. A może, to on chciał? Tylko jak zwykle się z tym kryje.
- A ty? - podniosła się i spojrzała w jego oczy
Widziała jak przyspiesza mu oddech, a w oczach ma niepokój.
- Tak. - odparł po dłuższej chwili
Oparła głowę na zgiętej ręce i czekała na niego. W końcu przemógł się, zaufał jej. Czuła się taka doceniona. W jeden dzień tyle od niego dostała. Wolną dłonią odnalazła jego dłoń i splotła ich palce. Chciała dodać mu otuchy.
- Tak sobie myślałem...- zaczął spięty - Chyba muszę porozmawiać z Dorotą.
Momentalnie przed oczami stanął jej obraz dziewczyny, która próbuje ją zastraszyć i chce aby zostawiła swoją największą miłość życia.
- To od Ciebie zależy. - starała się być obojętna - To Twoja siostra.
- A ty co o tym myślisz?
Wzmocnił ich uścisk, a ona pożałowała, że zaczęli ten temat. Najchętniej rozszarpałaby to babsko i już nigdy więcej nie musiała jej oglądać.
- Michał, nie wiem. Jesteście rodzeństwem, trzeba mieć dobre relacje. Ale myślę, że to ona powinna zabiegać o spotkanie i Ciebie przepraszać. Jakby nie patrzeć, to ona jest winna. Ale rób jak chcesz. Ja najchętniej to bym jej już nigdy nie oglądała., - była już na skraju wytrzymałości
Widziała jak w jego oczy wkrada się zdziwienie. Chyba go zszokowały te słowa.
- Ostro.
- A co Michał, mam udawać, że nic się nie stało? Tylko dlatego, że to jest Twoja siostra? Już się nie liczy co ona zrobiła? - głos już jej się łamał
- Nic takiego nie powiedziałem, ja
- Michał, ona mnie zastraszała! Mówiła o mnie jak o jakiejś szmacie. - łzy spływały jej po policzku - Ona chciała, żebym Cię zostawiła!
Było to dla niej ciężkie. Płakała . Dostrzegła jak cała jego twarz się zmienia.
- Dlaczego płaczesz? - zapytał z troską
Puścił jej dłoń po to, aby przyciągnąć jej głowę do piersi. Przytulił ją mocno.
- Bo to jest straszne, jak sobie myślę, że miałabym zostawić najważniejszą osobę w moim życiu. Kogoś kogo kocham nad życie.
Czuł jej całe, drżące ciało. Miał w ramionach teraz cały swój świat. Nie wiedział, że ta sytuacja była dla niej aż tak ciężka. Nigdy o tym nie rozmawiali, nie chciał jakiś awantur dwóch dziewczyn. Ona trzymała się go kurczowo, jakby bała się, że go straci. Tyle miłości dostaje od tej dziewczyny, że nie wie jak to możliwe. Nie zdawał sobie sprawy, że uczucie może być tak wielkie. Niby kochał Dominikę, ona jego i to naprawdę. Jednak tamta miłość, była milionową częścią miłości, jaką obdarzają się teraz z Emilką. Tamta nie była tą jedyną.
- Nie masz czego się bać. - szepnął prosto do jej ucha i pocałował w skroń
Chyba ją wyczuł.
- Jak ty ze mną wytrzymujesz? - pociągnęła nosem - Ciągle ryczę.
- Ale jak płaczesz, to mam kolejny pretekst, żeby Cię tak mocno przytulać. - powiedział wesoło - Nie chciałem, żebyś przeze mnie płakała. Nie wiedziałem, że to tyle nerwów Cię kosztowało. Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Nie chciałam mieć żadnego wpływu na waszą relację.
- Emilka, ale ty jesteś moją dziewczyną. To co dotyczy Ciebie, dotyczy też mnie. No chyba, że się mylę.
- Nie mylisz się. - szepnęła
- Co ona Ci powiedziała? Jeżeli oczywiście chcesz o tym mówić.
- Czekaj. - podniosła się i czekała aż zrobi to samo
Zobaczyła jego łagodną twarz.
- Ale ty jesteś cudowny. - uśmiechnęła się przez łzy i usiadła mu na kolanach przodem do niego i nogami objęła jego pas. - Powiedziała mi, że jestem gówniarą, mam w głowie tylko zabawy i się Tobą bawię, a ty tego nie widzisz. Że to ja Cię znowu zraniłam, bo to było po tych pornosach. Że mam zniknąć z Twojego życia póki to jest świeże i mam Ci go nie marnować. Wiesz, że ja wszystko biorę do siebie.
- Nie wiem co powiedzieć. To bardzo ostre słowa. Ukręcę jej łeb. - widziała wściekłość na jego twarzy - No co za durna baba. Niby kochana młodsza siostrzyczka. Kurwa, no.
- Michał. - przyłożyła czoło do jego - Czekaj. - wyprostowała się - Czujesz to? - pociągnęła nosem
Poszedł w jej ślady.
- Boże. - pisnął i zrzucił ją z siebie
Pobiegł do kuchni, gdzie przypalał się obiad. Na szczęście w porę zainterweniował i jest co jeść. Zaczął rozkładać danie na talerze.
- Chcesz herbatę? - zawołał
- Nie, dziękuję. - usłyszał w odpowiedzi - Pomóc Ci?
- Nie trzeba, już idę.
Wziął talerze i udał się do salonu. Na jego widok szeroko się uśmiechnęła.
- Mmmm. - wyciągnęła rękę - Jakie pyszności.
Ten ryż z wieloma warzywami, wywracał jej żołądek. Była tak głodna, że zsunęła by to wszystko od razu z talerza do gardła.
Złapała za widelec i już pierwszy kęs był w jej ustach. Pychota.
- Niebo w gębie. - powiedziała z pełnymi ustami - Ja to mam szczęście. Cudowny facet i tak cudownie gotuje.
- No już mi tak nie słodź. - puścił jej oczko
- Nie trzeba Ci słodzić, bo słodszym się nie da już być. - pocałowała go - Słodziaczku mój kochany.
- No nie wiem czy Twój. - zmienił głos - A wystarczającą ilość naklejek to pani ma? - podniósł brwi
- Co? - przymrużyła oczy
- No naklejki, które można na mnie wymienić.
- Aaaaa. - zaśmiała się - Nie nie mam. - spuściła głowę i odłożyła talerz - Ale może... - położyła dłoń na jego udzie i jechała w górę - Proszę Pana, mam chorom curge. - szepnęła kojąco zbliżając się do niego
Poruszał brwiami. Chciała go pocałować, ale się odsunął.
- No niestety. Naklejki, albo aliwederczi.
Zrobiła smutną minę i wzięła się za dalsze jedzenie. Nie mogła wymyślić żadnej riposty, więc siedziała cicho.
- Dziękuję za obiad. - rzekła kiedy jej talerz był już pusty
Podniosła się i pocałowała go w czubek głowy. Wzięła od niego naczynie i poszła do kuchni. Schowała wszystko do zmywarki.
- Michał? - zaczęła mówić jeszcze przed wejściem do salonu
- Tak?
- Masz może jakąś maszynkę do golenia i piankę? - zapytała
Popatrzył na nią ze zdziwieniem.
- Mam maszynkę, pianki nie. Ale mam żel. A co?
- Bo muszę nogi ogolić. - wyszczerzyła się
- Że co? - był rozbawiony - Serio jeszcze nogi będziesz goliła?
- Tak, bo wstyd tak się pokazać. - popatrzyła na nogi
- W łazience w szafce masz.
- Dzięki.
- Czyli zdążę sobie meczyk zagrać? - miał oczy pełne nadziei
- Nie wiem ile mecz trwa, ale graj sobie. - cmoknęła w powietrzu i poszła do łazienki
Od razu czuła się lepiej. Żadnych włosków, nogi gładkie. Lubi tak sobie gładzić nieowłosione nogi. Chłopak jeszcze grał. Usiadła koło niego opierając głowę o jego ramię.
- No i fajnie. - mruknął po zakończonej, wygranej rozgrywce - Jak tam? - objął ją ramieniem
- Dobrze. Teraz mam takie gładziutkie, fajne nóżki.
- Taaak? - zadowolił się i odwrócił ją w swoją stronę
Przejechał dłonią po jej piszczelu, ale to nie był koniec. Delikatnie sunął do góry, aż wjechał pod nogawkę jej spodenek. Ona zbliżyła się do niego szybko oddychając. Z sekundy na sekundę była bardziej napalona. Ich twarze dzieliły milimetry, a jego palce dotarły do jej majtek. Nie może być taka. Nie może za każdym razem chcieć czegoś więcej. Jak to wygląda? Przymknęła oczy i delikatnie go pocałowała. Jakże okropną walkę ze sobą toczyła. Przeniosła głowę na jego ramię i po prostu się przytuliła. Chyba jej się udało. On wyciągnął dłoń i zamknął ją w objęciach.
Szli przez miasto ze złączonymi palcami. Cieszy się na to spotkanie. Karolina naprawdę zrobiła się bliska jej sercu i chciała dbać o ich znajomość. Dodatkowo spędzają ze sobą kilka godzin dziennie, to muszą mieć dobrą relację, aby praca szła dobrze. Obok nich przejeżdżała akurat niebieska "elka". Odruchowo popatrzyła na instruktora. Krzysiek. Długo nie myśląc uśmiechnęła się szeroko i pomachała. Podniósł rękę w geście przywitania i kiwnął głową.
- Kto to był? - zapytał chłopak
- Krzysiek. - powiedziała obojętnie
- Dobry macie kontakt. - mruknął
- Nie wiem. - podniosła ramiona - Lubię go. Ale chyba nie jesteś zazdrosny, co?
- Nie. - uśmiechnął się - Fajnie, że się dogadujecie.
Wiek robi swoje. Jest dojrzały i inaczej patrzy na niektóre sprawy. Większość z jej wieku robiła by jej awanturę o takie sprawy, co jest bezpodstawne. A on? Zadziwia ją każdego dnia.
Dotarli do celu. Zadowoleni weszli do środka. Przy stoliku siedziała już para. Karolina na ich widok się rozpromieniła.
- Heeeej! - wstała i podeszła do nich
- Hej. - wyciągnęła do niej ręce, żeby się przytulić
- Cześć Michał. - podała mu rękę
- Cześć. - puścił jej oczko
- To jest mój narzeczony Adam. - wskazała na mężczyznę - Adam, to jest Emilka, a to jej chłopak Michał.
- Miło poznać. - uśmiechnął się nieśmiało - Dużo o was słyszałem.
Wszyscy popatrzyli na Karolinę. Ona zmieszana spuściła głowę i westchnęła.
- Oj, bo wy nie wiecie jak to jest wiedzieć o czyimś związku, który jest tajemnicą. I jeszcze ta satysfakcja, że ty jako jedyna z tak licznego grona o tym wiesz. - była podekscytowana
- Nie byłaś jedyna. - szybko zgasił jej entuzjazm strażak
Wszyscy usiedli.
- Kto jeszcze wiedział? - zapytała
- Grzesiek.
- I Krzysiek. - dodała szybko
Zapadła cisza.
- To co zamawiamy? Bierzecie coś do jedzenia? - sytuację uratował Adam
- Szczerze mówiąc my dopiero co jedliśmy obiad. - popatrzyła na chłopaka
- My tak samo.
- Co chcesz? - zbliżył się do niej i pokazał kartę
- Jakiegoś drinka, tylko że. - teraz mówiła szeptem - Ja się na tym nie znam.
- Damy radę. - pocałował ją w skroń
Podeszła kelnerka i ich zamówienie mówił Michał. Sobie wziął jakieś piwo, a jej drinka. Zdała się na niego. Popatrzyła na koleżankę, która patrzyła na nich z zachwytem.
Rozmowa się kleiła, śmiali się. Był to bardzo miło spędzony czas. Dawno nie piła alkoholu, ale ten drink, który wziął jej chłopak był przepyszny. Wypiła takie trzy. W pewnym momencie myślała, że przesadziła, bo nie czuła się najlepiej. Brzuch ją bolał. Ale po kilkunastu minutach przeszło.
- Jacy wy jesteście cudowni. - stwierdziła Karolina pod koniec przyglądając się przytulonej parze
Wrócili do domu i ona od razu poszła się myć. Była już 22, a ona na rano do pracy. Była już też zmęczona.
Leżeli koło siebie. On coś robił na telefonie. Wsunęła rękę pod jego koszulkę. Starała się go jakoś poruszyć, ale on nic. Pocałowała go w szyję, ten nic.
- Ale ty jesteś. - wsunęła się pod jego ręce trzymające telefon
- To mów, że chcesz żebym Cię bzyknął. - zaśmiał się
Zabolało ją i to cholernie.
- Aha, bzyknął. - szepnęła i położyła się na łóżku
Bzykać się to mogą ludzie, którzy szukają czegoś przelotnego, nic stałego, nie kochają się. A między nimi jest miłość. Chyba. Bardzo ją to bolało, jak z łatwością to powiedział. Zrobiło jej się niedobrze.
- Emilka. - westchnął, odwrócił się do niej i chciał ją objąć, ale ona musiała iść
Odepchnęła jego rękę i wyrwała do łazienki. Otworzyła klapę od muszli i kucnęła. Nienawidzi wymiotować. To okropne uczucie. Zawsze się bała, że coś jej stanie i się udusi.
- No nie gadaj, że się obraziłaś. - poirytowany stanął w drzwiach
Akurat w tym czasie wyrzuciła z siebie wymioty. Wypluła jeszcze ślinę, bo chciała się pozbyć resztek tego okropnego smaku i zapachu.
- Kotek. - mruknął i podszedł do niej
- Zarąbiście. - szepnęła i wstała - Nawet z alkoholem nie umiem sobie poradzić.
Podeszła do umywalki i płukała usta.
- Wymyślasz. Zmęczona dzisiaj byłaś, nie Twój dzień.
- Daj spokój Michał. - warknęła - Nie gadaj mi jakiś śmieci.
Wkurzona wyszła i poszła do łóżka.
- I co, foch? - stanął nad nią
- Jak mnie nie przytulisz, to będzie.
Uśmiechnął się i zalaz leżał koło niej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz