Noc nie była za spokojna. Dziewczyna jeszcze raz chodziła do toalety. Spała niespokojnie, a on to wszystko wyczuwał. Starał się być jak najbliżej niej. Zamykał ją w swoich ramionach, co czasami przynosiło spokój. W końcu sam zasnął na dobre.
Obudził się w jasnym pokoju. Nie była to jasność słonecznego dnia, lecz wiedział, że na pewno jest rano. Dziewczyna spała spokojnie koło niego. Wyglądała tak niewinnie, bezbronnie. Chciałby ją mieć codziennie przy sobie. Z chęcią by jej się oświadczył, ale chyba jeszcze za wcześnie. Wie, że raczej ich uczucia są prawdziwe, ale boi się. Kiedyś na pewno jej się oświadczy, jednak z tym jeszcze poczeka. Wydaje mu się, że dla niej też by to było za szybko. Przeciągnął się mocno i wzrokiem powędrował na zegarek. 7.10. Przecież Emilka ma na za pół godziny do pracy. Odwrócił się do niej i delikatnie pocałował jej szyję.
- Emilka, wstawaj. - mruknął delikatnie - Jest już dziesięć po siódmej.
Poruszyła się lekko.
- Jeszcze chwilkę. - mruknęła naciągając kołdrę
- Ale kochanie, jest 10 po. - pocałował jej policzek - No chyba, że nie idziesz dzisiaj.
Leżała niewzruszona. Nagle podniosła się gwałtownie i wyskoczyła z łóżka. Włosy były w totalnym nieładzie, każdy sterczał w inną stronę.
- Przecież ja nie zdążę. - powiedziała spanikowana i podbiegła do torby, gdzie miała ubrania
On patrzył się na nią z rozbawieniem. Bardzo szybko się uwinęła i pędem udała się do łazienki. Zaśmiał się pod nosem i spokojnie zwlekł się z łóżka. Podszedł do szafy, gdzie zawitał chwilę, żeby się ubrać. Popatrzył na zegarek. 7.20. Dziewczyna pewnie panikuje na maksa, ale co on poradzi. Poszedł do kuchni, gdzie zaczął robić jej śniadanie. Tutaj na pewno nie zje, więc weźmie sobie do pracy. Postawił mleko na gaz i zostało mu tylko czekać. Na szczęście była to mała ilość, więc szybko zaczęło podnosić się w garnuszku. Zmniejszył moc i wsypał owsiankę. Stał zmarnowany oparty o blat i mieszał papkę. Ugotowane danie zsunął do plastikowego pudełeczka. Dodał jogurtu i wszystko wymieszał. Trochę to mało. Wkroił dodatkowo banana i kiwi. Ma nadzieję, że trafi w jej upodobania.
Ona biegała jak oparzona. Szybko się ubierała, ale jak chce się szybko, to nie wychodzi. To tu coś się podwijało, tu zahaczyła. Z makijażem podobnie. Oczywiście musiała wysmarować się tuszem, co skutkowało kolejną stratą czasu na zmywanie tego. Włosy jedynie współpracowały i bez problemu ułożyła je w kucyk. Umyła zęby i wybiegła z łazienki. Przelotem zobaczyła uśmiechniętego chłopaka w kuchni. Ten to ma dobrze. Nigdzie mu się nie spieszy, może zostać sobie jeszcze w domu ile chce. Nawet jeszcze może spać. On nie musi się martwić tym, że się spóźni. Jest już 7.35, a ona jeszcze w mieszkaniu. Ma kilka minut do rozpoczęcia pracy. Będzie miała spore spóźnienie, bo od mieszkania do komendy jest spory kawałek, w dodatku na pieszo... Gotowa zakładała buty.
- A ty co? - zapytała, kiedy chłopak zaczął robić to samo
- No jadę Cię odwieźć do pracy. - powiedział to tak naturalnie i otworzył drzwi
- Naprawdę? - popatrzyła na niego zaskoczona
- No tak. Coś taka zdziwiona? - zaśmiał się
- Jesteś najwspanialszy. - uśmiechnęła się i w pośpiechu opuściła mieszkanie
On spokojnie prowadził, ona kręciła się nerwowo na siedzeniu. Akurat taka godzina, że dużo samochodów na drodze. Popatrzyła na ukochanego. Ogarnęły ją wyrzuty sumienia. Była taka nerwowa, robiła wszystko szybko, że zapomniała o nim.
- Przepraszam kochanie. - przerwała ciszę - Przez to wszystko nie przywitałam się z Tobą, nie dałam Ci buziaka i nie poprzytulałam się.
- Nic się nie stało. - puścił jej oczko.
- Stało się. - jęknęła
Odwróciła się w jego stronę, położyła dłoń na jego policzku i pocałowała delikatnie, tak żeby mógł swobodnie prowadzić.
- Kocham Cię bardzo. - szepnęła
Uśmiechnął się delikatnie ruszając, bo światło zmieniło się na zielone. Był taki uroczy. Zakochiwała się w nim na nowo. Zatrzymali się.
- Ja Ciebie też. - popatrzył się na nią rozpromieniony
Chciała oddać się chwili, ale zdała sobie sprawę, gdzie są. Na placu komendy. Wszystko wróciło. Szarpała się z pasami.
- Dziękuję kochanie. - powiedziała wychodząc i już biegła
- Emilka. - usłyszała
Gwałtownie się odwróciła.
- Śniadanie. - uśmiechnięty chłopak wyciągał w jej stronę pudełko
Podeszła do samochodu i przechyliła się do środka, bo szyba była całkowicie opuszczona. Położyła dłoń na jego policzku i dała namiętnego buziaka.
-Dziękuję. - obdarzyła go wzrokiem pełnym miłości i teraz już pobiegła do komendy.
Biegła po schodach, wskakując co drugi schodek. Wpadła do biura, gdzie siedziała już Karolina i przeglądała coś na laptopie.
- Cześć. - rzuciła zasapana podchodząc do szafki - Przepraszam bardzo, ale zaspałam.
- Nic się nie stało. - śmiała się tamta - Chyba udana noc, co? - poruszała brwiami
- Niezbyt. - mruknęła
Przebrała się w mundur i usiadła przy biurku.
- W ogóle nie słyszałam budzika. Dopiero Michał mnie obudził 10 po 7. Nie wiem jak to się stało.
- Zdarza się. - puściła jej oczko - Dziękuję jeszcze raz za mile spędzony wieczór.
- My również. I jak wypadliśmy?
Koleżance momentalnie rozszerzyły się źrenice.
- Jesteście cudowni! Tak uroczej pary chyba jeszcze nigdy nie widziałam. Ten sposób jak na siebie patrzycie, ahhh. Ale najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie obnosicie się z tym tak bardzo. Nie migdalicie się ciągle, czy cały czas jesteście do siebie przyklejeni. Wszystko z umiarem. I przyznam, że nie wiedziałam, że Michał jest takim śmieszkiem. Zawsze go miałam za spokojnego, cichego chłopaka.
- Ojj, jeszcze dużo o nim nie wiesz. - zaczęła się śmiać
Cała adrenalina zaczęła spadać i dopiero teraz poczuła jak bardzo jest głodna.
- Z tego wszystkiego nic nie zjadłam. - westchnęła
- Mam jakąś kanapkę jak chcesz. - zaproponowała Karolina
- Nie, dziękuję.
Przypomniała sobie, że chłopak coś jej dał. Wzięła pojemnik z ciekawością co jest w środku. Uchyliła wieczko i dotarł do niej zapach owsianki i owoców. Uśmiechnęła się szeroko. Musiało to wyglądać dziwnie. Do tego miała jeszcze banana i kit-kata.
- Woow, co za pyszności. - pochyliła się nad nią koleżanka
- Chyba faktycznie mnie kocha.
Wzięła telefon i wystukała wiadomość Uratowałeś mi życie! Przepyszne śniadanie :* Wiszę Ci przysługę ^^ xoxo
Praca skończona, a ona musi siedzieć jeszcze ponad godzinę, bo przecież nie ma samochodu i trzeba czekać na busa. Ale co ona będzie robiła? Po mieście nie chce jej się chodzić. Wyszła na plac i westchnęła. Zobaczyła na ławce strażaka. Bez zastanowienia podeszła i przysiadła się. Wystarczy jego obecność. Oparła głowę o jego ramię i siedzieli w ciszy. Wie, że on nigdy nie zapyta co u niej, ani nic takiego, jednak go kocha. Zdziwiła się, że nie zareagował na to jej zbliżenie.
- Muszę czekać godzinę na busa. - mruknęła - I nie mam co robić.
- Ściągnij gacie i je pilnuj. - powiedział z typowym dla niego sarkazmem
- Jak zwykle pomocny. - wyprostowała się
Podparła się rękoma, a nogami machała w powietrzu, bo nie sięgała do ziemi. Mogła nie podchodzić, tylko się rozczarowała.
- Jak tam w pracy? Podoba się? - zapytał
- Nawet. - mruknęła - Krzysiek? - szepnęła niepewnie
- Słucham.
- Bo ja się przy Tobie czuję tak jakoś inaczej. Jesteś dla mnie jak starszy kochany brat, taki Anioł Stróż. Dziękuję Ci.
Popatrzył na nią rozbawiony.
- Mógłbym być Twoim ojcem. - zaśmiał się
Jej zrobiło się bardzo smutno. Wyznała swoje uczucie, powiedziała że jest dla niej ważny, a on się z tego śmieje.
- Nieważne. - złapała torbę i oddaliła się od niego
Pojedzie do babci, dawno tam nie była. Może uda jej się zapomnieć o tym co się wydarzyło przed chwilą. Czuje się okropnie. Najchętniej zapadłaby się pod ziemię i już nigdy nie pokazywała się Krzyśkowi na oczy. Tylko się wygłupiła. Szła szybko ze spuszczoną głową. Ale wstyd. Myliła się co do ich relacji. Ona go nie obchodzi. Nawet jej nie zatrzymał, ani nic. Zlał to, że ją uraził. Łzy przesłaniały jej widok, a nie mogła się ich pozbyć, bo nie chciała, żeby ludzie widzieli ją w tym stanie. Mrugała szybko i modliła się, żeby żadna nie spłynęła po policzku.
Weszła do busa i słabo powiedziała kierowcy dokąd chce bilet. Wygrzebała drobne i popatrzyła na mężczyznę. Zamarła. Facet był bardzo podobny do Krzyśka. Patrzyła się na niego przestraszona. Przeniósł wzrok na nią.
- Wszystko w porządku? - zapytał
- Tak. - wydukała i podała mu pieniądze - Przepraszam. - wzięła bilet i zajęła miejsce jak najdalej.
Teraz wszędzie będzie widziała Krzyśka? To zwykły mężczyzna, a ona odwala takie szopki. Ukryła twarz w dłoniach i głęboko oddychała. Głupia z niej baba. Pewnie jak zwykle wymyśliła sobie ich znajomość. Co w ogóle strzeliło jej do głowy, żeby tulić się do żonatego faceta? Ona przecież też ma chłopaka. Gdyby ktoś ich zobaczył....
Przystanęła przy kierowcy, bo zaraz jej przystanek. Nie mała odwagi popatrzeć na niego.
- Dziękuję, do widzenia. - powiedziała, kiedy bus stanął na przystanku
- Do widzenia. - usłyszała przyjazny głos
Wysiadła jak najszybciej i brnęła przed siebie. Dobrze, że dziadki mieszkają blisko. Chociaż spacer by jej nie zaszkodził. Ale zadowoliła na widok domku. Jak dawno jej tu nie było... Uśmiechnięta otworzyła bramkę i szybkim krokiem podążała do środka. Otworzyła drzwi i natychmiast doszedł do niej słodki zapach naleśników. Zostawiła torbę przy komodzie i weszła do kuchni. Zastała tam babcię.
- Dzień dobry. - przywitała się radośnie
- A dzień dobry. - ożywiła się kobieta na jej widok - Któż to do nas zawitał.
- Widzę dobrze trafiłam. - zaśmiała się i dała buziaka w policzek
- Siadaj i jedz.
- Już, już, tylko ręce umyję.
- Zupę zjesz?
- Nie, dziękuję.
Usiadła w końcu i cieszyła się obecnością babci.
- A gdzie ten Twój chop? - zapytała - Kiedy w końcu go tu przyprowadzisz? Wstydzisz się nas?
- Nie babciu. Czasu ciągle nie ma. To praca, to treningi. Teraz też na treningu. Jak w pracy to 24 godziny. Ale przyciągnę go tu jakoś niedługo.
- I jak tam w tej nowej pracy?
- Super. Chyba o czymś takim marzyłam.
Wróciła do domu, ale długo w nim nie zawitała, bo jak tylko weszła do pokoju postanowiła, że jedzie do chłopaka na trening. Czuła się okropnie z tym, jak rano go potraktowała. Dodatkowo nie wytuliła się. Zrobi mu niespodziankę. A przy okazji sprawdzi dziewczyny, które trenuje, bo akurat ma takie 18+. A on jednak jest troszkę o niego zazdrosna. Wiktoria tam chodzi i chyba musi poprosić ją o zdawaniu relacji. Chociaż nie wie, czy to nie przesada... Bo jemu wierzy i ufa, ale jest ciekawa jak zachowują się podopieczne.
Zaparkowała koło jego samochodu. Z każdym kolejnym razem czuje się pewniej przyjeżdżając tutaj. Mniej więcej wie już co gdzie jest, jakie są tu zasady. Szybko pokonała trasę do miejsca treningu. Było tam tłoczno. Czyli ma branie. Zobaczyła go, spokojnie jedzie na Pimpku i przygląda się podopiecznym. Ale seksowny. Podeszła do zagrody i weszła do niej między szczebelkami. Nie będzie przeszkadzała, jak ją zobaczy to zobaczy.
- Też od Michała? - podeszła do niej dziewczyna
Blondynka, góra 23 lata, wymalowana.
- Tak. - uśmiechnęła się
- Najlepszy trener jaki może być. A jaki przystojny. - to powiedziała z uśmiechem
Czyli lecą na niego. Ale ta dziewczyna nie jest świadoma z kim ma do czynienia.
- Ponoć ma dziewczynę. - mruknęła tamta - Ale dziewczyna nie ściana, nie?
- Yhym. - kiwnęła głową
Popatrzył w jej stronę. Zaraz posłał ten jej ulubiony uśmiech i dalej jeździł. Widać, że dziewczyny go słuchają biorą do serca uwagi. Dostrzegła ją Wiktoria, która od razu pomachała jej energicznie. Uczyniła to samo.
- Długo jeździsz? - zapytała
- Już jakiś rok. Ale dopiero tutaj czuję, że moje umiejętności się podnoszą. Michał naprawdę jest cudowny. A ty?
Złapała ją.
- Dopiero zaczynam. - rzuciła
- To dobrze trafiłaś.
Ale już jej nie słuchała, bo w ich stronę szedł chłopak.
- A dzień dobry. - przystanął przed nimi
- Dzień dobry. - uśmiechnęła się
Wiedziała, że nie okaże jej czułości, bo jest wśród podopiecznych. A ona nie będzie się wyrywała, bo zaraz będzie gadane, że robi to specjalnie, żeby pokazać kto tu rządzi.
- Miła niespodzianka. - wpatrywał się w nią
- Doprawdy?
- Doprawdy. - mruknął i podszedł do niej
Objął ją w pasie i nadal świdrował ją wzrokiem.
- Doprawdy. - szepnął i pocałował ją
Przytuliła się do niego.
- Musiałam przyjechać, bo nie wytuliłam się rano. - zaśmiała się
- Dobrze zrobiłaś. - dał jej buziaka i oderwał się od niej - Muszę mieć widok na dziewczyny. - oznajmił
Oparł się plecami o ogrodzenie przyciągając ją do siebie. Jej plecy oparły się o jego tors.
- Jak tam dzień mija? - zapytał
- Dobrze. - powiedziała radośnie, ale zaraz sobie przypomniała sytuację z Krzyśkiem - Praca szybko minęła, potem pojechałam do babci. Pytała o Ciebie, kiedy w końcu przyjedziesz, bo chciałaby Cię poznać.
- Powiedz kiedy, to pojedziemy.
- Zobaczymy. A Tobie jak mija dzień?
- Tak jak zawsze. Treningi. Wszystko w porządku? - przyglądał się jej twarzy
Chyba nie udało się ukryć tego dziwnego uczucia związanego z wydarzeniami przed komendą. Bała się reakcji Michała.
- Zrobiłam coś głupiego. - spuściła głowę
Odwrócił ją do siebie przodem. Objął delikatnie jej barki, żeby mogła się przytulić. Wtulona w jego tors przymknęła oczy.
- Przytuliłam się do Krzyśka. Znaczy wiesz, usiadłam koło niego i położyłam głowę na jego ramieniu. Powiedziałam mu, co do niego czuję, że jest mi jak starszy brat i w ogóle. A on mnie wyśmiał. - szepnęła, a w oczach zbierały się łzy
Bała się na niego spojrzeć, nie wie czy jest wkurzony, czy co.
- Jak Cię wyśmiał? - zapytał
- Że mógłby być moim ojcem.
Stali w ciszy. Jedynie dudnienie kopyt to zagłuszało. Wybrała złe miejsce do takiej rozmowy. Powinni być sam na sam.
- On Cię lubi Emilka. - oparł głowę o jej - Zareagował w taki sposób, bo to taki typ. Nie pokaże po sobie, że jest mu miło czy podobne. Nie ściągnie swojej maski twardziela i śmieszka. Ale wiem, że na pewno cholernie go to ruszyło.
- Nie jesteś na mnie zły? - zdziwiona popatrzyła na niego
- Młoda, dlaczego miałbym być? - rozbawiło go to - Do niczego nie doszło, nie? A przecież to Twój kolega, wiem o tym, mówisz mi o wszystkim. Ja Ci wierzę, więc wiem, że nic więcej was nie łączy jak braterska więź. A skoro dzięki temu stajesz się szczęśliwsza, to tylko mogę Cię wspierać.
- Jesteś najwspanialszą osobą na świecie. - złapała jego twarz - Nie wiem czym sobie na Ciebie zasłużyłam, ale jestem największą szczęściarą na świecie. Kocham Cię bardzo Misiu. Dziękuję za wszystko.
Złączyła ich wargi. Szybko jednak je rozłączyła, bo przypomniała sobie gdzie są. On tylko się śmiał.
- Za ile kończysz? - zapytała
- Jakieś 20 minut.
Uśmiechnęła się, a on zdjął toczek. Nie mogła się powstrzymać od zanurzenia palców w jego dłuższych włosach. Tak cudownie w nich wygląda, seksownie. Zawahała się jednak i niby tylko poprawiła ich układ. Wcisnął na jej głowę toczek i podszedł do swojego konia. Pogładził go po pysku. Nagle jeden z koni, na których jeździła jakaś dziewczyna zaczął nerwowo wierzgać. Znajdował się wśród innych zwierząt co było bardzo niebezpieczne, bo innym mogło to się udzielić. Ale najbardziej zagrożona była jego właścicielka. Z trudem utrzymywała się na jego grzbiecie. Do tego Pimpek. Każdy wie, że to powalony koń i trudno go ujarzmić. Jest posłuszny tylko dla Michała.
- Weź stąd Pimpka. - przekazał jej lejce
Spanikowana patrzyła na niego. Przecież ona nie umie jeździć i do tego ma być sama na tym oszołomie.
- Mam na nim jechać? - wydukała
- No raczej. - krzyknął biegnąc już by ogarnąć sytuację
Cała w strachu wsadziła stopę w strzemiono i wdrapała się na siodło. Oczywiście miała za krótkie nogi, żeby leżały one w strzemionach, dlatego usadowiła je między paskami regulacji. Cała spięta kazała mu ruszyć. Posłuchał się jej i szedł wolnym krokiem. Wiedziała, że sytuacja nie jest dobra, to przeszła do kłusu. Chciała go wyciągnąć jak najdalej od zamieszania. Stanęła dopiero koło stajni, gdzie powinni już być bezpieczni. Obserwowała poczynania chłopaka. Był opanowany, mimo tego że koń wymachiwał nad nim kopytami. Bała się o niego. Jednak on zdołał w krótkim czasie uspokoić go. Wszystko było w porządku. Przez chwilę nawet zapomniała, że siedzi na tykającej bombie. Cieszyła się, że zaraz znowu znajdzie się na ziemi. Truchtem zmierzał do niej ukochany. Nagle koń tej co z nią na początku rozmawiała zarżał głośno i stanął dęba. Pimpek się uaktywnił i zaczął wierzgać. Na jej twarzy pojawiło się przerażenie. Jeszcze nigdy tak się nie bała.
- Pimpek. - pisnęła i trzymała się z całej siły
Nic nie pomagało, a tylko się rozkręcał. Wyginało ją na każdą stronę. Próbowała wszystkiego co przyjdzie jej do głowy, ale wszystko na marne. Przyszło takie mocne uderzenie, że noga wypadła jej ze strzemiona i teraz trzymała się na włosku. Chciało jej się płakać. Przecież jak zleci, to on ją stratuje. Czuła, że nadchodzi najgorsze. Zbierał się na dęba. Przytuliła się do jego szyi, mocno ściągnęła lejce i zamknęła oczy.
-Pimpek, proszę. - zapłakała
Cisza. Żadnych turbulencji. Otworzyła oczy i ujrzała przerażoną twarz chłopaka. Jeszcze nigdy go takiego nie widziała. Wyciągnął w jej stronę ręce. Po chwili odrętwienia zsunęła się i on odstawił ją na ziemię.
- Jak mogłeś mi to zrobić? - otarła łzy - Tak strasznie się bałam.
- Przepraszam, bardzo przepraszam. - zamknął ją w mocnym uścisku - Nigdy tak jeszcze się nie bałem. Dlaczego naraziłem Cię na takie niebezpieczeństwo? Nigdy tego sobie nie wybaczę. Ale kochanie, jak udało Ci się go opanować?
Popatrzyła na niego zdezorientowana.
- Ale jak to? Myślałam, że to ty coś zrobiłeś.
- Coś ty. Nie dało się do niego podejść.
- Nie wiem Michał. Pamiętam tylko, że przytuliłam się do niego, ściągnęłam lejce i szepnęłam Pimpek, proszę.
- Przepraszam Cię jeszcze raz. - gładził jej głowę
- Daj spokój. - oplotła jego pas - To nie Twoja wina. - pocałowała go w policzek
- Emilka! - podbiegła spanikowana Wiktoria - Nic Ci nie jest?
- Nieee. - oderwała się od chłopaka i lekko się uśmiechnęła - Dzięki za troskę.
- Nie wiem jak udało Ci się wytrzymać, ale szanuję.
- Chyba powinnam ujeżdżać byki. - zaśmiała się
Widziała po chłopaku, że do śmiechu mu nie jest
- Dobra, my się zbieramy. - oznajmiła - Trzymaj się Wiki
- Pa.
Chłopak złapał konia i prowadził go do stajni.
- Misiu. - mruknęła słodko i splotła ich dłonie
On wyrwał swoją dłoń z jej, żeby zaraz objąć ją w psie. Uśmiechnęła się i zrobiła to samo. Szli w milczeniu. Ona nie chce, żeby winił się za to. Nie miał wpływu na to, że inny koń spłoszy Pimpka.
- Weź się uśmiechnij. - dźgnęła go w bok kiedy stali przy boksie Pimpka
Nic. Wpatrywała się w niego zadowolona, on w nią. Nagle zaczął na nią iść i pchał, że musiała iść do tyłu. Zatrzymała się na ścianie. Natychmiast poczuła jego wargi na swoich, które wpijały się coraz mocniej. Rękoma objęła jego szyję, a nogami pas. Po chwil chciał zsunąć jej spodenki. Złapała jego rękę.
- Michał. - jęknęła między pocałunkami - Nie tutaj.
- Nikt nie patrzy.
- Michał, nie. - była stanowcza
Przytuliła się do niego, tak mocno.
- Kocham Cię, tak baaaardzo. - powiedziała słodko
- Ja bym się nienawidził za takie coś. - mruknął
- Ej, stary chłop, a jęczysz jak baba. - popatrzyła na niego z rozbawieniem - Weź się ogarnij, bo przez Ciebie robi mi się smutno.
- Przepraszam. - delikatnie się uśmiechnął
- Lepiej. - pocałowała go
Wyczyścili konia, dali mu jeść i inne suplementy.
- Jedziesz do mnie? - zapytała, kiedy kierowali się do wyjścia
- Dlaczego ty nie do mnie? Tam będziemy sami. - klepnął ją w tyłek
- Wyobraź sobie, że też mam swój dom i trochę chcę w nim pobyć. I tak za dużo czasu jestem u Ciebie. Chcę w końcu trochę pobyć z rodziną.
- Ja nie jestem Twoją rodziną. - uśmiechnął się
Dla niej to był cios w policzek. Wie, że on się śmieje, ale dla niej nie jest do śmiechu w takiej sprawie. Momentalnie chciało jej się płakać.
- No jasne. - mruknęła i szybkim krokiem zaczęła oddalać się od niego
Jak szybko powiedzieć komuś, że jest się tylko parą.
- Emilka, no. - biegł za nią - Emilka. - złapał ją za rękę - Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało.
- Ale Michał. Przecież wszystko jest okej. Tylko przypomniałeś mi, że jesteśmy TYLKO parą. I że nie będziesz do mnie jeździł, bo u mnie nie da się uprawiać seksu, bo przecież mieszkają tam moi rodzice.
- Ty naprawdę tak uważasz? - wpatrywał się w nią
- Dopiero co mi to powiedziałeś.
- Oj Emilka, daj spokój. - prychnął - Doskonale wiesz, że zrobiłem to w formie żartów. Jeśli moje uczucia do Ciebie nie są dla Ciebie wystarczające, to przepraszam. Ale ja daję się cały dla Ciebie. Twoja decyzja co z tym zrobisz. Zastanów się czasami co mówisz. Bo to nie było na miejscu.
Przytuliła się do niego.
- Przepraszam. - szepnęła - Wiem, że mnie kochasz, bo codziennie to odczuwam. Jestem największą szczęściarą na świecie. Wybaczysz mi?
- Dobrze. - pogładził jej plecy - Chodź.
Uwielbia z nim chodzić za rękę, to takie urocze. Przystaneli przy samochodach.
- To jak, jedziesz do mnie? - zapytał
- Coś Ci już mówiłam. To ja powinnam pytać czy ty jedziesz do mnie.
- Młoda. Jutro mam służbę, jestem zmęczony.
Już miała mu odszczeknąć, ale ugryzła się w język.
- Nie to nie. Ale jak zmienisz zdanie, to wiesz gdzie mnie znaleźć. Pa.
- Młoda. - podszedł do niej zanim zamknęła drzwi - To już nawet buziaka mi nie dasz?
- Jesteś niedobory, więc nie.
- Słoneczko. - kucnął podpierając się o jej nogę - Jestem po treningu, cały śmierdzę. A nie wydaje mi się, że Twoi rodzice by chcieli siedzieć z takim śmierdzielem. Z resztą co ja bym wtedy sobą prezentował...
- Dobrze, już dobrze. - uśmiechnęła się - Ale i tak mi jest smutno.
- Jakoś Ci to wynagrodzę. - puścił jej oczko - Ostrożnie tam jedź.
- Ty też.
Pocałowali się na pożegnanie i każde pojechało w swoją stronę.
poniedziałek, 30 grudnia 2019
niedziela, 3 listopada 2019
Rozdział 36
Kilka dni minęło szybko i bez żadnych przygód. Michał wyzdrowiał i wrócił do swoich obowiązków. Przez ten cały czas nie było najmniejszej sprzeczki między nimi. Aż dziwnie przez to się czuła. Na weekend były zawody, na których chłopak zajął dobre, drugie miejsce. Była z niego ogromnie dumna. Oczywiście była z nim i kibicowała z całych sił. Chce być dla niego wielkim wsparciem i pokazać, że zawsze możne na nią liczyć. Dodatkowo, ona uwielbia oglądać jego jazdę. To skupienie, delikatność i dyskrecję. Jest ciekawa ile osób niezwiązanych z jeździectwem potrafi dostrzec, to co ona.
Chłopaki co chwile do niej pisali o poszukiwaniach dziewczyny Michała. Mieli kilka typów, ale ona wiedziała, że są złe.
- Ja nie wiem. - westchnął zrezygnowany Tomek
- A może źle myślimy? - powiedziała poważnie - Może to ktoś z kręgu waszych znajomych i z automatu odrzucacie.
Popatrzyli na siebie i zapadła cisza.
- Karolina? - wyszeptał Wojtek - Niby miała jakiegoś tam chłopa, ale kto wie...
Bawiło ją to bardzo. Jest ciekawa jak długo jeszcze to pociągnie.
Od tamtej pory uważnie się przyglądali tamtej dwójce i dostrzegali jakieś sygnały.
Nowy tydzień, praca od rana. Nie było ciężko, miła atmosfera. Jednak czuła jakiś taki wewnętrzny niepokój, jakby coś miało się wydarzyć.
- Idziemy dzisiaj poćwiczyć? - zapytała Karolina
- Chętnie. - uśmiechnęła się - Chyba trochę mi się przybrało, więc trzeba wziąć się za siebie. - zaśmiała się klepiąc się po brzuchu. No i ślub w sobotę... Ciekawe czy ja się w sukienkę zmieszczę.
- Patryka?
- Tak. Boję się strasznie. Przecież nikt o nas nie wie, a tu takie bum. - westchnęła
- Mogę się założyć, że to będzie największa atrakcja tego wesela. - puściła jej oczko - Oni nie przepuszczą takiej okazji. Jak wam się w ogóle układa?
- Dobrze, nawet bardzo dobrze. - rozłożyła się wygodnie na oparciu - Lepszego chłopaka nie mogłabym sobie wymarzyć.
- Szczerza, ja Michała tak bardzo nie znam, bo on wiecznie jest taki spokojny i skryty w sobie.
- Taaaa. - prychnęła
Tamta popatrzyła na nią z udawaną złością.
- Oj dobra, przepraszam. Mów, mów.
- Dzięki za pozwolenie. Iiii - tu się zatrzymała - No. Odkąd jesteście razem, jest jakiś taki weselszy, jakby powróciły mu chęci do życia. Nie jesteśmy jakoś blisko, ale bardzo się cieszę jego szczęściem. Pamiętam okres po tym jak rozstał się z tamtą. Było z nim serio źle. Był kompletnie załamany, izolował się od wszystkich. A teraz widzę, jak los mu odpłaca szczęściem ze zdwojoną siłą. Jesteście siebie warci.
- Wiesz, że na początku miałam wielkie obawy? Niby byłam w nim zakochana i w ogóle, ale ciągle nie dawało mi to spokoju, że między nami jest 6 lat różnicy.
- Ile? - znieruchomiała i patrzyła na nią wielkimi oczami
- No 6. - spuściła głowę
- W życiu bym nie powiedziała.
- Czyli ja wyglądam tak staro? Albo on tak młodo...
- Nie w tym rzecz. - mruknęła - Ale to chyba nie jest jakaś wielka różnica. Jakoś nie jest tak dziwne myśleć, że jesteście razem. Oboje jesteście dorośli. Nie widać tego. A ty wyglądasz na 20 lat, więc daj sobie spokój.
- Dzięki.
- Ale tak strasznie bym chciała zobaczyć was razem. Tak wiesz, na luzie, po pracy. A jak sobie myślę, że chłopacy zobaczą was wcześniej, to robi mi się smutno.
- To trzeba się spotkać. Czekaj, sprawdzę jak Michał z treningami.
Wyciągnęła telefon i weszła w zdjęcia, gdzie ma rozpiskę jego planów.
- Akurat jutro ma wolne. Więc możemy wyjść gdzieś wieczorem. - oznajmiła
- Super! - pisnęła z radości tamta - Na jakiegoś drineczka.
- Jak najbardziej.
Obie cieszyły się na to spotkanie. Jeszcze nie miały okazji spędzić razem czasu poza pracą. W końcu trzeba się lepiej poznać i przedstawić swoje połówki.
Nawet nie wie kiedy wybiła 13. Poczuła wibracje w kieszeni. Wyciągnęła telefon i zobaczyła imię swojego brata. Przeciągnęła zieloną słuchawkę.
- No co tam Andrzej? - zapytała wesoło
- Emilka, jest bardzo ważna sprawa. - słyszała jego przerażony głos - Przed chwilą karetka zabrała mamę Agaty. Prawdopodobnie to zawał. Chcemy jechać do szpitala, bo wiesz, mama to jedyna osobą którą Aga ma. - mówił bardzo szybko - Tylko nie mamy z kim zostawić Weroniki. Rodzice są we Wrocławiu i szybko nie wrócą. Wiem, że byś musiała się zwolnić, ale może jest szansa...
- Oczywiście Andrzej. Daj mi chwilę, postaram się załatwić. Zaraz zadzwonię. - wstała pospiesznie i rozłączyła się - Teściowa Andrzeja wylądowała w szpitalu. Nie ma kto się zająć małą. Dasz sobie sama radę? Jak mnie komendant puści?
- Tak, jasne. Kochana leć!
Pozbierała wszystkie swoje rzeczy do torebki i wyleciała z biura. Podeszła do odpowiednich drzwi i zapukała. Proszę. Wparowała do pomieszczenia i już stała przed biurkiem.
- Dzień dobry panie komendancie.
- Dzień dobry Emilko. Coś się stało? - przyglądał jej się uważnie
- Czy mogłabym wyjść już z pracy? Ja odrobię te godziny, zostanę po godzinach, czy przyjdę wcześniej, ale bardzo proszę. Teściowa mojego brata miała zawał. Chcą do niej pojechać, ale ich córka jest malutka i nie mają z kim jej zostawić.
- Dobrze Emilko. Leć. Jutro porozmawiamy co i jak. - uśmiechnął się
- Dziękuję bardzo. - posłała spojrzenie pełne wdzięczności i wybiegła.
Ale jak ona tam się dostanie? Przecież samochodu nie ma, bo przyjechała autobusem, a jest taka godzina że autobus nie jedzie. Będzie dopiero za ponad godzinę. Michał. Pobiegła do drugiego budynku. Na schodach spotkała Wojtka.
- Gdzie jest Michał? - pytała zdyszana
- Chyba w salonie.
Kontynuowała swój bieg, a za nią Wojtek. Wpadła do pokoju pełnego strażaków. Akurat ten, którego potrzebowała wstał z fotela i szedł w jej stronę.
- Michał. - wysapała
Wszystkie oczy przeniosły się na nią, a chłopak był zmieszany.
- Bardzo pilnie potrzebuję samochodu. Teściową Andrzeja zabrała karetka. Muszę jechać opiekować się małą, a nie mam samochodu. - patrzyła na niego przestraszona
Bardzo martwiła się o mamę Agaty. Wie, że są dla siebie ważne i bardzo chce im pomóc. W ogóle nie myślała o chłopakach, o konsekwencjach i o tym, że wyda się ich związek.
- No dobra. - schylił się i z bocznej kieszeni wyciągnął kluczyki - Proszę. Tylko ostrożnie.
- Dziękuję. - złapała je i pocałowała go
- Daj znać jak będziesz coś wiedziała. - usłyszała za sobą, bo już biegła
Każdy był zszokowany. Wpatrywali się wielkimi oczami w kolegę.
- Co do chuja ? - stał jak wryty Wojtek
Michał niewzruszony opuścił pokój i udał się do kuchni. Zrobił sobie herbatę i wrócił do pozostałych.
- To jest ta twoja dziewczyna?! - naskoczyli na niego
- Mhm. - uśmiechnął się podchodząc do okna - A taka była piękna... - westchnął gdy zobaczył swój samochód
- Ty sobie jaja robisz?
- Tak. - mruknął
Przeją się tą sytuację. Widział przerażenie w oczach dziewczyny, chciał jej pomóc. Wie, że wywołali poruszenie, ale wcześniej czy później i tak by się dowiedzieli.
- Jak ty wyrwałeś taką laskę? - zaśmiał się Patryk
- Masz czym się zajmować.
- A to mała szuja. - krzyknął Wojtek - Wykiwała nas.
- Przyznaj się, ile jej zapłaciłeś, żeby odegrać tą scenkę?
Nie wierzyli mu. No bo niby dlaczego mają? Taka piękna kobieta przy jego boku, to coś niemożliwego. A niech sobie myślą co chcą. W końcu kiedyś zobaczą, że się mylili.
Wsiadła do jego samochodu. Była przestraszona, nigdy jeszcze nim nie jeździła. Takie nowiutkie i szkoda by było coś zrobić. Nie jest chętny do pożyczania, a jej dał bez niczego. Przysunęła siedzenie najbliżej jak się da i zapięła pas. Przekręciła kluczyk i zamruczał silnik. Światła włączone. Popatrzyła na biegi. Okej. Wrzuciła wsteczny, lekko dodała gazu i sprzęgło powoli do góry. Modliła się, żeby nikogo nie przerysować. Odjechała najdalej jak się da i mogła jechać do przodu. Wszystko chodziło tak płynnie, a samochód był niesamowicie zwrotny. Jadąc przez plac widziała w oknie chłopaka. Pewnie się martwi. Ten samochód to jego dziecko.Kierunkowskaz w prawo i rura przez miasto. Nie lubi ciszy, to pstryknęła radio. Już się zakochała w prowadzeniu tej maszyny. Chyba często będzie go prosiła o pozwolenie prowadzenia. Albo będzie go zachęcała, żeby napił się czegoś na wyjeździe.
Podjechała pod dom brata. Szybko wyskoczyła z samochodu i wbiegła do domu.
- Hej. - przywitała się - Lećcie, tylko ostrożnie.
- Dzięki Emilka, jesteś wielka. - kiwnął głową brat - Dam znać jak coś już będzie wiadomo.
- Spokojnie. - uśmiechnęła się
- Zupę masz na kuchence, kompot też świeżo ugotowany...
- Dobra, dam sobie radę. - zaśmiała się - Jedźcie już.
- Dzięki wielkie.
Już ich nie było. Mała siedziała na podłodze i rysowała coś kredkami. Jak taka zajęta, to nie będzie przeszkadzać. Usiadła wygodnie na kanapie i wzięła telefon do ręki. Już jestem :) Andrzej pojechał, mała rysuje, więc mam chwilę spokoju. Wysłała wiadomość do ukochanego.
- Weroniczko, idziemy na spacer? - zapytała
- Ta. - podniosła główkę
- No to chodź. - wyciągnęła do niej rękę
Mała wstała i podbiegła do niej.
- Masz kapelusik. - podała dziecku
Tamta zwinnie założyła i poszła zakładać buty. Ma prawie 3 lata, a już jest taka mądra. Sama praktycznie się ubiera, już tyle nawija. Jednak daje też popalić. Wszystko musi być jak ona chce, wszystko sama. Chciałaby mieć w przyszłości taką dziewczynkę. Małą, słodką córeczkę, o brązowych włoskach i niebieskich oczach z wielkim podobieństwem do ojca. Jednak genetyka jest,
jaka jest i są baaaardzo małe szanse, że będzie niebieskookie dziecko.
Spacerowały ulicami wioski. Ich celem był plac zabaw. Mała uwielbia tam szaleć. Tylko trzeba ciągle być przy niej, bo co chwila ma nowe pomysły i je realizuje. Nie zawsze jeszcze rozumie, że coś jest dla niej niebezpieczne i trzeba ją uświadamiać. Niezwykle lubi wspinać się po zjeżdżalni. Tłumaczy jej się, że upadnie, że pobrudzi butami, ale wszystko na nic. Ciekawe czy ona też była takim żywym dzieckiem i mądrym. Bo uparta na pewno była i dalej jest, chociaż nie ma czym się chwalić. Ale jak ktoś jej to mówi, to wypiera.
W końcu wróciły na podwórko. Tam od razu Weronika zaciągnęła ją na trampolinę. Usiadła tam wygodnie, a mała skakała wokół niej. Wyciągnęła z kieszeni telefon, który właśnie dzwonił. Przeciągnęła zieloną słuchawkę.
- Hej kochanie. - mruknęła
- Hej. Byłem na akcji. - zaczął - Jak tam sytuacja?
- Właśnie wróciłyśmy z placu zabaw i mała skacze na trampolinie. Kochanie. - szepnęła rozkosznie - Nawet nie wiesz jak bardzo mam na Ciebie ochotę.
- Słońce Ci przygrzało? - zaśmiał się
- Chyba tak. - westchnęła
- Co z mamą Agaty?
- W sumie to nie wiem. Nie dzwonił jeszcze. Pewnie załatwiają jakieś formalności. Jak ty się czujesz?
- Dobrze. Pewnie jak wrócimy, to będzie już obiadek. Już trochę głodny się zrobiłem.
- Ja właśnie też. - automatycznie położyła rękę na brzuchu - Jakaś zupa ponoć jest, więc sobie zaraz naleję.
- Muszę sobie kupić jakieś nowe koszulki. Muszę się jakoś przy tobie prezentować.
- Jutro masz wolne, to pójdziesz na zakupy.
Nie dostała żadnej odpowiedzi.
- Michał? - zapytała niepewnie
- Jestem. - odpowiedział
- Coś się stało? - była zmartwiona
- Po prostu myślałem, że ze mną pójdziesz.
- Jesteś dużym chłopcem, poradzisz sobie. - zaśmiała się
- Aha. - mruknął
- Misiu, proszę Cię. - przeciągnęła słodko - Nie obrażaj się. Zobaczymy jutro, dobrze? Jak się będę czuła po pracy. Bo muszę mieć siły na wyjście.
- Jakie wyjście?
- Nie miałam kiedy Ci powiedzieć przez to całe zamieszanie. Karolina chciała się wyjść na jakieś piwo i się zgodziłam. Oczywiście bardzo mi zależy na tym, żebyś poszedł ze mną kochanie.
- Już sobie to zaplanowałaś, prawda?
- Nie, dlaczego miałabym...-mieszała się
- Dobrze młoda. Ty pójdziesz ze mną na zakupy, a ja z Tobą na piwko.
- I to niby ja zawsze coś kunę. - westchnęła, ale zaraz zaczęła się śmiać - Muszę kończyć, bo mała już chce wracać.
- Daj znać, jak już coś będziesz wiedziała.
- Dobrze. Kocham Cię staruszku.
- Ja Ciebie też.
Wjechała na plac. Była już spóźniona. Chłopaki skończyli już przekazywanie sprzętu i nikogo nie było na zewnątrz. A jednak. Stał jeden mężczyzna z torbą zawieszoną na ramieniu. Właściciel samochodu, którym właśnie jechała. Zatrzymała się i w pośpiechu wysiadła.
- Cześć Misiek. Dziękuję bardzo. - dała mu buziaka
- Hej.
- Przepraszam, jestem bardzo spóźniona. Widzimy się później. - pobiegła do budynku
Jeszcze chyba nigdy nie wychodziła tak radosna z pracy. Od razu musiała pójść do galerii, bo obiecała chłopakowi, że pójdzie z nim na zakupy. Niby galeria jest względnie blisko od komendy, to musiała się spieszyć, bo praca trochę się przedłużyła. Na swojej drodze ma jeszcze światła, co ją spowalniało. Po kilku minutach ujrzała swój cel. Szybkim krokiem kierowała się do budynku. Gdzie jesteś? szybko wystukała wiadomość i wysłała do chłopaka. Żadnej odpowiedzi, a ona już przy wejściu. Po co ludziom telefony, skoro i tak ich nie używają, kiedy potrzeba. Nie mogła się doczekać, aż go zobaczy. Po wczorajszym ciężkim dniu, pełnym emocji, chciała po prostu się do niego przytulić. Ale przecież w miejscu publicznym nie wypada czegoś takiego robić. Wie po sobie, że jak widzi obściskującą się parę, albo przyssaną na maksa, to robi jej się niedobrze i uważa, że jest to żałosne. W którym sklepie może być? Już miała do niego dzwonić, kiedy wyłonił się zza zakrętu. Nie widział jej. Podbiegła do niego i złapała za rękę. Zdezorientowany odwrócił się do niej.
- Hej. - przywitała się radośnie.
- Hej. - uśmiechnął się szeroko i dał jej buziaka - Jak miło Cię widzieć.
- I Ciebie również. - puściła mu oczko - Załatwmy to szybko. Byłeś już w jakimś sklepie?
- Tak, w jednym, ale nic ciekawego tam nie ma. Co tak długo?
- Trochę w pracy mi się przedłużyło. - westchnęła
Chciała jak najszybciej znaleźć się w jego mieszkaniu. Położyć się razem na kanapie i odpocząć. Spędzić trochę czasu sam na sam.
Wybierała dla niego koszulki i demonstrowała. Na kilka się zgodził i wziął do przymierzenia. W niektórych wyglądał naprawdę okropnie, chociaż nie wie jak to jest możliwe. Wydaje się, że koszulka, to koszulka i w każdej się jakoś wygląda. A tu niespodzianka. Jedna wyjątkowo jej się spodobała i była faworytką. Podkreślała jego cudowne oczy co ścinało ją z nóg. Starała się ukryć jej zachwyt, wszelkie elementy, który pokazywałyby że bardzo jej się podoba. On przyglądając się w lustrze swojemu odbiciu dostrzegł za plecami swoją dziewczynę. Patrzyła na niego z błyskiem w oczach i pożądaniem. Nie chciała tego po sobie pokazać, bo jak tylko się odwrócił, zmieniła wyraz twarzy na wesoły. Śmiał się w duchu, ale bardzo mu to schlebiało.
- Wezmę tą i jeszcze te dwie. - wskazał na wieszaki
- Super. - pogładziła jego ramie
- To chodź do kasy. - wziął wszystkie ciuchy - Ty nie wypatrzyłaś czegoś dla siebie?
- Nieee.
Zadowoleni z zakupu opuścili sklep.
- A teraz coś za pomoc. - pociągnął ją do empiku.
- Michał, daj spokój. - przewróciła oczami
- Wybieraj, póki masz okazję. - uśmiechnął się
Odwzajemniła mu tym samym. Dokładnie wie, że tak bardzo uwielbia ten sklep i może przebywać w nim wieczność.
- Ty mi coś wybierz. - zrobiła szelmowski uśmiech - Zobaczymy co pan wymyśli.
- O nie, nie, nie. Bo jak źle wybiorę, to nie będę miał życia.
- Wybierasz ty, albo wychodzimy.
Zacisnął dłoń na jej karku i ruszył w stronę regałów.
- Wykończysz mnie kiedyś dziecko.
Przeskakiwał z jednej półki na drugą, od czasu do czasu brał jakąś i czytał co jest napisane z tyłu. W końcu podszedł do pani przy kasie. Chwile tam stali, a potem przenieśli się do jednego z regałów. Podała jakąś książkę, on podziękował i znowu poszli do kasy. Nawet nie zapyta, czy dobrze trafił? Zadowolony podszedł do niej, objął ją ramieniem i ruszyli przed siebie.
- Co masz dla mnie? - zapytała zaciekawiona
Podał jej książkę. Gdy zobaczyła tytuł momentalnie stanęła. Niedawno przeczytała genialną książkę, jedną z najlepszych jaką przeczytała. Kilka dni po tym dowiedziała się, że są jeszcze 4 tomy. Chciała kupić następny, ale ciągle wypadało jej z głowy. Raz mu może o tym wspominała, a tu proszę. Kupił jej. Czyli słucha ją naprawdę.
- Jesteś najwspanialszym człowiekiem na świecie. - powiedziała to ze łzami w oczach - Dziękuję Ci bardzo. Jesteś niesamowity.
Chciało jej się płakać ze szczęścia. Czuła jak podchodzą jej łzy. Szybko zamrugała.
- Chodźmy już do domu, okej? - popatrzyła na niego niepewnie
- Jasne.
Przeanalizowała swoje słowa. Użyła zwrotu do domu. Może użyła je ot tak, bez większego znaczenia, ale zdała sobie sprawę, że chciałaby żeby tak było. Poczuła, że to właśnie z nim chciałaby mieć dom. Wracać tam codziennie, czuć się bezpiecznie i razem się zestarzeć.
Szli ulicami miasta trzymając się za dłonie. Od czasu do czasu z jej brzucha dochodził wielorybi śpiew, bo od dawna nie miała nic w ustach. Na ten dźwięk chłopak się śmiał.
- Chociaż trochę współczucia byś okazał, a nie.
- Oj, biedactwo moje kochane. - powiedział słodko
- Teraz to się wal.
- I tak mnie kochasz. - był wesoły
- A ty w ogóle masz dla mnie jakiś obiad? - zmierzyła go wzrokiem
- Może jakieś resztki się znajdą.
- Nie mogłeś przyjechać samochodem? - jęknęła - Taki kawał drogi. Już 40 minut idziemy
- Trzeba być fit. - poklepał ją po plecach, ale gdy zobaczył wyraz jej twarzy już nie było mu do śmiechu - Przepraszam. Powinienem pomyśleć o Tobie, że będziesz zmęczona po pracy. Głupek ze mnie.
- Nie, to nie Twoja wina. Dobrze mi zrobił ten spacer. - uśmiechnęła się
- Dotarliśmy. - klasnął w dłonie - Zapraszam.
Otworzył drzwi od klatki i przepuścił ją. Wczłapała się na pierwsze piętro i czekała na właściciela. Szybko przekręcił klucze w zamku i pchnął drzwi. Zadowolona weszła do środka i ściągnęła buty. Chłopak rzucił klucze i reklamówki, po czym udał się do kuchni. Słyszała, że włącza płytę indukcyjną, więc pewnie zajął się obiadem. Ona poszła do salonu i od razu opadła na kanapę. W końcu trochę odpoczynku.
- Misiuuuuu. - zawołała.
- Słucham.
- Chodź tu w końcu do mnie.
Zaraz się pojawił. Wystawiła do niego ręce. Uśmiechnął się i stanął przed nią. Wpatrywał się w jej oczy. Ona coraz bardziej go pragnęła. Zniecierpliwiona pociągnęła go za koszulkę. Dalej się opierał.
- Michał kurde. - warknęła i podniosła się
Złapała jego twarz i złączyła ich wargi w pocałunku. I znowu i znowu. On przeją inicjatywę i wprowadził namiętność. Zmusił ją do położenia się na kanapie i zaraz był nad nią. Oderwał się od niej. Ona czekała na więcej, jej ciało go pragnęło.
- Kocham Cię. - powiedział to z taką czułością, że prawie się popłakała
Objęła jego twarz i się uśmiechnęła. Miała już coś powiedzieć, gdy z brzucha wydobyło się głośne, długie buuuu. Momentalnie parskła śmiechem, a on wraz z nią.
- Poczekaj jeszcze chwilę, niech się zagrzeje. - pocałował ją w czoło i położył się koło niej
Wtuliła się w niego. W końcu może zaznać trochę spokoju.
- Dziękuję Michał. - szepnęła i zamknęła oczy
Czuła, że nic więcej nie musi mówić. Ten znajomy, twardy tors, którego nigdy by nie pomyliła z jakimś innym. Już zna go tak dokładnie, należy do niej. Może to tylko jej chłopak, nic więcej, ale wie, że cały on jest tylko jej.
- Chcesz porozmawiać? - zapytał
- Nie. - szepnęła - Chcę tylko się potulić.
To coś nowego, że pyta o to czy chce porozmawiać. Miło z jego strony. A może, to on chciał? Tylko jak zwykle się z tym kryje.
- A ty? - podniosła się i spojrzała w jego oczy
Widziała jak przyspiesza mu oddech, a w oczach ma niepokój.
- Tak. - odparł po dłuższej chwili
Oparła głowę na zgiętej ręce i czekała na niego. W końcu przemógł się, zaufał jej. Czuła się taka doceniona. W jeden dzień tyle od niego dostała. Wolną dłonią odnalazła jego dłoń i splotła ich palce. Chciała dodać mu otuchy.
- Tak sobie myślałem...- zaczął spięty - Chyba muszę porozmawiać z Dorotą.
Momentalnie przed oczami stanął jej obraz dziewczyny, która próbuje ją zastraszyć i chce aby zostawiła swoją największą miłość życia.
- To od Ciebie zależy. - starała się być obojętna - To Twoja siostra.
- A ty co o tym myślisz?
Wzmocnił ich uścisk, a ona pożałowała, że zaczęli ten temat. Najchętniej rozszarpałaby to babsko i już nigdy więcej nie musiała jej oglądać.
- Michał, nie wiem. Jesteście rodzeństwem, trzeba mieć dobre relacje. Ale myślę, że to ona powinna zabiegać o spotkanie i Ciebie przepraszać. Jakby nie patrzeć, to ona jest winna. Ale rób jak chcesz. Ja najchętniej to bym jej już nigdy nie oglądała., - była już na skraju wytrzymałości
Widziała jak w jego oczy wkrada się zdziwienie. Chyba go zszokowały te słowa.
- Ostro.
- A co Michał, mam udawać, że nic się nie stało? Tylko dlatego, że to jest Twoja siostra? Już się nie liczy co ona zrobiła? - głos już jej się łamał
- Nic takiego nie powiedziałem, ja
- Michał, ona mnie zastraszała! Mówiła o mnie jak o jakiejś szmacie. - łzy spływały jej po policzku - Ona chciała, żebym Cię zostawiła!
Było to dla niej ciężkie. Płakała . Dostrzegła jak cała jego twarz się zmienia.
- Dlaczego płaczesz? - zapytał z troską
Puścił jej dłoń po to, aby przyciągnąć jej głowę do piersi. Przytulił ją mocno.
- Bo to jest straszne, jak sobie myślę, że miałabym zostawić najważniejszą osobę w moim życiu. Kogoś kogo kocham nad życie.
Czuł jej całe, drżące ciało. Miał w ramionach teraz cały swój świat. Nie wiedział, że ta sytuacja była dla niej aż tak ciężka. Nigdy o tym nie rozmawiali, nie chciał jakiś awantur dwóch dziewczyn. Ona trzymała się go kurczowo, jakby bała się, że go straci. Tyle miłości dostaje od tej dziewczyny, że nie wie jak to możliwe. Nie zdawał sobie sprawy, że uczucie może być tak wielkie. Niby kochał Dominikę, ona jego i to naprawdę. Jednak tamta miłość, była milionową częścią miłości, jaką obdarzają się teraz z Emilką. Tamta nie była tą jedyną.
- Nie masz czego się bać. - szepnął prosto do jej ucha i pocałował w skroń
Chyba ją wyczuł.
- Jak ty ze mną wytrzymujesz? - pociągnęła nosem - Ciągle ryczę.
- Ale jak płaczesz, to mam kolejny pretekst, żeby Cię tak mocno przytulać. - powiedział wesoło - Nie chciałem, żebyś przeze mnie płakała. Nie wiedziałem, że to tyle nerwów Cię kosztowało. Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Nie chciałam mieć żadnego wpływu na waszą relację.
- Emilka, ale ty jesteś moją dziewczyną. To co dotyczy Ciebie, dotyczy też mnie. No chyba, że się mylę.
- Nie mylisz się. - szepnęła
- Co ona Ci powiedziała? Jeżeli oczywiście chcesz o tym mówić.
- Czekaj. - podniosła się i czekała aż zrobi to samo
Zobaczyła jego łagodną twarz.
- Ale ty jesteś cudowny. - uśmiechnęła się przez łzy i usiadła mu na kolanach przodem do niego i nogami objęła jego pas. - Powiedziała mi, że jestem gówniarą, mam w głowie tylko zabawy i się Tobą bawię, a ty tego nie widzisz. Że to ja Cię znowu zraniłam, bo to było po tych pornosach. Że mam zniknąć z Twojego życia póki to jest świeże i mam Ci go nie marnować. Wiesz, że ja wszystko biorę do siebie.
- Nie wiem co powiedzieć. To bardzo ostre słowa. Ukręcę jej łeb. - widziała wściekłość na jego twarzy - No co za durna baba. Niby kochana młodsza siostrzyczka. Kurwa, no.
- Michał. - przyłożyła czoło do jego - Czekaj. - wyprostowała się - Czujesz to? - pociągnęła nosem
Poszedł w jej ślady.
- Boże. - pisnął i zrzucił ją z siebie
Pobiegł do kuchni, gdzie przypalał się obiad. Na szczęście w porę zainterweniował i jest co jeść. Zaczął rozkładać danie na talerze.
- Chcesz herbatę? - zawołał
- Nie, dziękuję. - usłyszał w odpowiedzi - Pomóc Ci?
- Nie trzeba, już idę.
Wziął talerze i udał się do salonu. Na jego widok szeroko się uśmiechnęła.
- Mmmm. - wyciągnęła rękę - Jakie pyszności.
Ten ryż z wieloma warzywami, wywracał jej żołądek. Była tak głodna, że zsunęła by to wszystko od razu z talerza do gardła.
Złapała za widelec i już pierwszy kęs był w jej ustach. Pychota.
- Niebo w gębie. - powiedziała z pełnymi ustami - Ja to mam szczęście. Cudowny facet i tak cudownie gotuje.
- No już mi tak nie słodź. - puścił jej oczko
- Nie trzeba Ci słodzić, bo słodszym się nie da już być. - pocałowała go - Słodziaczku mój kochany.
- No nie wiem czy Twój. - zmienił głos - A wystarczającą ilość naklejek to pani ma? - podniósł brwi
- Co? - przymrużyła oczy
- No naklejki, które można na mnie wymienić.
- Aaaaa. - zaśmiała się - Nie nie mam. - spuściła głowę i odłożyła talerz - Ale może... - położyła dłoń na jego udzie i jechała w górę - Proszę Pana, mam chorom curge. - szepnęła kojąco zbliżając się do niego
Poruszał brwiami. Chciała go pocałować, ale się odsunął.
- No niestety. Naklejki, albo aliwederczi.
Zrobiła smutną minę i wzięła się za dalsze jedzenie. Nie mogła wymyślić żadnej riposty, więc siedziała cicho.
- Dziękuję za obiad. - rzekła kiedy jej talerz był już pusty
Podniosła się i pocałowała go w czubek głowy. Wzięła od niego naczynie i poszła do kuchni. Schowała wszystko do zmywarki.
- Michał? - zaczęła mówić jeszcze przed wejściem do salonu
- Tak?
- Masz może jakąś maszynkę do golenia i piankę? - zapytała
Popatrzył na nią ze zdziwieniem.
- Mam maszynkę, pianki nie. Ale mam żel. A co?
- Bo muszę nogi ogolić. - wyszczerzyła się
- Że co? - był rozbawiony - Serio jeszcze nogi będziesz goliła?
- Tak, bo wstyd tak się pokazać. - popatrzyła na nogi
- W łazience w szafce masz.
- Dzięki.
- Czyli zdążę sobie meczyk zagrać? - miał oczy pełne nadziei
- Nie wiem ile mecz trwa, ale graj sobie. - cmoknęła w powietrzu i poszła do łazienki
Od razu czuła się lepiej. Żadnych włosków, nogi gładkie. Lubi tak sobie gładzić nieowłosione nogi. Chłopak jeszcze grał. Usiadła koło niego opierając głowę o jego ramię.
- No i fajnie. - mruknął po zakończonej, wygranej rozgrywce - Jak tam? - objął ją ramieniem
- Dobrze. Teraz mam takie gładziutkie, fajne nóżki.
- Taaak? - zadowolił się i odwrócił ją w swoją stronę
Przejechał dłonią po jej piszczelu, ale to nie był koniec. Delikatnie sunął do góry, aż wjechał pod nogawkę jej spodenek. Ona zbliżyła się do niego szybko oddychając. Z sekundy na sekundę była bardziej napalona. Ich twarze dzieliły milimetry, a jego palce dotarły do jej majtek. Nie może być taka. Nie może za każdym razem chcieć czegoś więcej. Jak to wygląda? Przymknęła oczy i delikatnie go pocałowała. Jakże okropną walkę ze sobą toczyła. Przeniosła głowę na jego ramię i po prostu się przytuliła. Chyba jej się udało. On wyciągnął dłoń i zamknął ją w objęciach.
Szli przez miasto ze złączonymi palcami. Cieszy się na to spotkanie. Karolina naprawdę zrobiła się bliska jej sercu i chciała dbać o ich znajomość. Dodatkowo spędzają ze sobą kilka godzin dziennie, to muszą mieć dobrą relację, aby praca szła dobrze. Obok nich przejeżdżała akurat niebieska "elka". Odruchowo popatrzyła na instruktora. Krzysiek. Długo nie myśląc uśmiechnęła się szeroko i pomachała. Podniósł rękę w geście przywitania i kiwnął głową.
- Kto to był? - zapytał chłopak
- Krzysiek. - powiedziała obojętnie
- Dobry macie kontakt. - mruknął
- Nie wiem. - podniosła ramiona - Lubię go. Ale chyba nie jesteś zazdrosny, co?
- Nie. - uśmiechnął się - Fajnie, że się dogadujecie.
Wiek robi swoje. Jest dojrzały i inaczej patrzy na niektóre sprawy. Większość z jej wieku robiła by jej awanturę o takie sprawy, co jest bezpodstawne. A on? Zadziwia ją każdego dnia.
Dotarli do celu. Zadowoleni weszli do środka. Przy stoliku siedziała już para. Karolina na ich widok się rozpromieniła.
- Heeeej! - wstała i podeszła do nich
- Hej. - wyciągnęła do niej ręce, żeby się przytulić
- Cześć Michał. - podała mu rękę
- Cześć. - puścił jej oczko
- To jest mój narzeczony Adam. - wskazała na mężczyznę - Adam, to jest Emilka, a to jej chłopak Michał.
- Miło poznać. - uśmiechnął się nieśmiało - Dużo o was słyszałem.
Wszyscy popatrzyli na Karolinę. Ona zmieszana spuściła głowę i westchnęła.
- Oj, bo wy nie wiecie jak to jest wiedzieć o czyimś związku, który jest tajemnicą. I jeszcze ta satysfakcja, że ty jako jedyna z tak licznego grona o tym wiesz. - była podekscytowana
- Nie byłaś jedyna. - szybko zgasił jej entuzjazm strażak
Wszyscy usiedli.
- Kto jeszcze wiedział? - zapytała
- Grzesiek.
- I Krzysiek. - dodała szybko
Zapadła cisza.
- To co zamawiamy? Bierzecie coś do jedzenia? - sytuację uratował Adam
- Szczerze mówiąc my dopiero co jedliśmy obiad. - popatrzyła na chłopaka
- My tak samo.
- Co chcesz? - zbliżył się do niej i pokazał kartę
- Jakiegoś drinka, tylko że. - teraz mówiła szeptem - Ja się na tym nie znam.
- Damy radę. - pocałował ją w skroń
Podeszła kelnerka i ich zamówienie mówił Michał. Sobie wziął jakieś piwo, a jej drinka. Zdała się na niego. Popatrzyła na koleżankę, która patrzyła na nich z zachwytem.
Rozmowa się kleiła, śmiali się. Był to bardzo miło spędzony czas. Dawno nie piła alkoholu, ale ten drink, który wziął jej chłopak był przepyszny. Wypiła takie trzy. W pewnym momencie myślała, że przesadziła, bo nie czuła się najlepiej. Brzuch ją bolał. Ale po kilkunastu minutach przeszło.
- Jacy wy jesteście cudowni. - stwierdziła Karolina pod koniec przyglądając się przytulonej parze
Wrócili do domu i ona od razu poszła się myć. Była już 22, a ona na rano do pracy. Była już też zmęczona.
Leżeli koło siebie. On coś robił na telefonie. Wsunęła rękę pod jego koszulkę. Starała się go jakoś poruszyć, ale on nic. Pocałowała go w szyję, ten nic.
- Ale ty jesteś. - wsunęła się pod jego ręce trzymające telefon
- To mów, że chcesz żebym Cię bzyknął. - zaśmiał się
Zabolało ją i to cholernie.
- Aha, bzyknął. - szepnęła i położyła się na łóżku
Bzykać się to mogą ludzie, którzy szukają czegoś przelotnego, nic stałego, nie kochają się. A między nimi jest miłość. Chyba. Bardzo ją to bolało, jak z łatwością to powiedział. Zrobiło jej się niedobrze.
- Emilka. - westchnął, odwrócił się do niej i chciał ją objąć, ale ona musiała iść
Odepchnęła jego rękę i wyrwała do łazienki. Otworzyła klapę od muszli i kucnęła. Nienawidzi wymiotować. To okropne uczucie. Zawsze się bała, że coś jej stanie i się udusi.
- No nie gadaj, że się obraziłaś. - poirytowany stanął w drzwiach
Akurat w tym czasie wyrzuciła z siebie wymioty. Wypluła jeszcze ślinę, bo chciała się pozbyć resztek tego okropnego smaku i zapachu.
- Kotek. - mruknął i podszedł do niej
- Zarąbiście. - szepnęła i wstała - Nawet z alkoholem nie umiem sobie poradzić.
Podeszła do umywalki i płukała usta.
- Wymyślasz. Zmęczona dzisiaj byłaś, nie Twój dzień.
- Daj spokój Michał. - warknęła - Nie gadaj mi jakiś śmieci.
Wkurzona wyszła i poszła do łóżka.
- I co, foch? - stanął nad nią
- Jak mnie nie przytulisz, to będzie.
Uśmiechnął się i zalaz leżał koło niej.
Chłopaki co chwile do niej pisali o poszukiwaniach dziewczyny Michała. Mieli kilka typów, ale ona wiedziała, że są złe.
- Ja nie wiem. - westchnął zrezygnowany Tomek
- A może źle myślimy? - powiedziała poważnie - Może to ktoś z kręgu waszych znajomych i z automatu odrzucacie.
Popatrzyli na siebie i zapadła cisza.
- Karolina? - wyszeptał Wojtek - Niby miała jakiegoś tam chłopa, ale kto wie...
Bawiło ją to bardzo. Jest ciekawa jak długo jeszcze to pociągnie.
Od tamtej pory uważnie się przyglądali tamtej dwójce i dostrzegali jakieś sygnały.
Nowy tydzień, praca od rana. Nie było ciężko, miła atmosfera. Jednak czuła jakiś taki wewnętrzny niepokój, jakby coś miało się wydarzyć.
- Idziemy dzisiaj poćwiczyć? - zapytała Karolina
- Chętnie. - uśmiechnęła się - Chyba trochę mi się przybrało, więc trzeba wziąć się za siebie. - zaśmiała się klepiąc się po brzuchu. No i ślub w sobotę... Ciekawe czy ja się w sukienkę zmieszczę.
- Patryka?
- Tak. Boję się strasznie. Przecież nikt o nas nie wie, a tu takie bum. - westchnęła
- Mogę się założyć, że to będzie największa atrakcja tego wesela. - puściła jej oczko - Oni nie przepuszczą takiej okazji. Jak wam się w ogóle układa?
- Dobrze, nawet bardzo dobrze. - rozłożyła się wygodnie na oparciu - Lepszego chłopaka nie mogłabym sobie wymarzyć.
- Szczerza, ja Michała tak bardzo nie znam, bo on wiecznie jest taki spokojny i skryty w sobie.
- Taaaa. - prychnęła
Tamta popatrzyła na nią z udawaną złością.
- Oj dobra, przepraszam. Mów, mów.
- Dzięki za pozwolenie. Iiii - tu się zatrzymała - No. Odkąd jesteście razem, jest jakiś taki weselszy, jakby powróciły mu chęci do życia. Nie jesteśmy jakoś blisko, ale bardzo się cieszę jego szczęściem. Pamiętam okres po tym jak rozstał się z tamtą. Było z nim serio źle. Był kompletnie załamany, izolował się od wszystkich. A teraz widzę, jak los mu odpłaca szczęściem ze zdwojoną siłą. Jesteście siebie warci.
- Wiesz, że na początku miałam wielkie obawy? Niby byłam w nim zakochana i w ogóle, ale ciągle nie dawało mi to spokoju, że między nami jest 6 lat różnicy.
- Ile? - znieruchomiała i patrzyła na nią wielkimi oczami
- No 6. - spuściła głowę
- W życiu bym nie powiedziała.
- Czyli ja wyglądam tak staro? Albo on tak młodo...
- Nie w tym rzecz. - mruknęła - Ale to chyba nie jest jakaś wielka różnica. Jakoś nie jest tak dziwne myśleć, że jesteście razem. Oboje jesteście dorośli. Nie widać tego. A ty wyglądasz na 20 lat, więc daj sobie spokój.
- Dzięki.
- Ale tak strasznie bym chciała zobaczyć was razem. Tak wiesz, na luzie, po pracy. A jak sobie myślę, że chłopacy zobaczą was wcześniej, to robi mi się smutno.
- To trzeba się spotkać. Czekaj, sprawdzę jak Michał z treningami.
Wyciągnęła telefon i weszła w zdjęcia, gdzie ma rozpiskę jego planów.
- Akurat jutro ma wolne. Więc możemy wyjść gdzieś wieczorem. - oznajmiła
- Super! - pisnęła z radości tamta - Na jakiegoś drineczka.
- Jak najbardziej.
Obie cieszyły się na to spotkanie. Jeszcze nie miały okazji spędzić razem czasu poza pracą. W końcu trzeba się lepiej poznać i przedstawić swoje połówki.
Nawet nie wie kiedy wybiła 13. Poczuła wibracje w kieszeni. Wyciągnęła telefon i zobaczyła imię swojego brata. Przeciągnęła zieloną słuchawkę.
- No co tam Andrzej? - zapytała wesoło
- Emilka, jest bardzo ważna sprawa. - słyszała jego przerażony głos - Przed chwilą karetka zabrała mamę Agaty. Prawdopodobnie to zawał. Chcemy jechać do szpitala, bo wiesz, mama to jedyna osobą którą Aga ma. - mówił bardzo szybko - Tylko nie mamy z kim zostawić Weroniki. Rodzice są we Wrocławiu i szybko nie wrócą. Wiem, że byś musiała się zwolnić, ale może jest szansa...
- Oczywiście Andrzej. Daj mi chwilę, postaram się załatwić. Zaraz zadzwonię. - wstała pospiesznie i rozłączyła się - Teściowa Andrzeja wylądowała w szpitalu. Nie ma kto się zająć małą. Dasz sobie sama radę? Jak mnie komendant puści?
- Tak, jasne. Kochana leć!
Pozbierała wszystkie swoje rzeczy do torebki i wyleciała z biura. Podeszła do odpowiednich drzwi i zapukała. Proszę. Wparowała do pomieszczenia i już stała przed biurkiem.
- Dzień dobry panie komendancie.
- Dzień dobry Emilko. Coś się stało? - przyglądał jej się uważnie
- Czy mogłabym wyjść już z pracy? Ja odrobię te godziny, zostanę po godzinach, czy przyjdę wcześniej, ale bardzo proszę. Teściowa mojego brata miała zawał. Chcą do niej pojechać, ale ich córka jest malutka i nie mają z kim jej zostawić.
- Dobrze Emilko. Leć. Jutro porozmawiamy co i jak. - uśmiechnął się
- Dziękuję bardzo. - posłała spojrzenie pełne wdzięczności i wybiegła.
Ale jak ona tam się dostanie? Przecież samochodu nie ma, bo przyjechała autobusem, a jest taka godzina że autobus nie jedzie. Będzie dopiero za ponad godzinę. Michał. Pobiegła do drugiego budynku. Na schodach spotkała Wojtka.
- Gdzie jest Michał? - pytała zdyszana
- Chyba w salonie.
Kontynuowała swój bieg, a za nią Wojtek. Wpadła do pokoju pełnego strażaków. Akurat ten, którego potrzebowała wstał z fotela i szedł w jej stronę.
- Michał. - wysapała
Wszystkie oczy przeniosły się na nią, a chłopak był zmieszany.
- Bardzo pilnie potrzebuję samochodu. Teściową Andrzeja zabrała karetka. Muszę jechać opiekować się małą, a nie mam samochodu. - patrzyła na niego przestraszona
Bardzo martwiła się o mamę Agaty. Wie, że są dla siebie ważne i bardzo chce im pomóc. W ogóle nie myślała o chłopakach, o konsekwencjach i o tym, że wyda się ich związek.
- No dobra. - schylił się i z bocznej kieszeni wyciągnął kluczyki - Proszę. Tylko ostrożnie.
- Dziękuję. - złapała je i pocałowała go
- Daj znać jak będziesz coś wiedziała. - usłyszała za sobą, bo już biegła
Każdy był zszokowany. Wpatrywali się wielkimi oczami w kolegę.
- Co do chuja ? - stał jak wryty Wojtek
Michał niewzruszony opuścił pokój i udał się do kuchni. Zrobił sobie herbatę i wrócił do pozostałych.
- To jest ta twoja dziewczyna?! - naskoczyli na niego
- Mhm. - uśmiechnął się podchodząc do okna - A taka była piękna... - westchnął gdy zobaczył swój samochód
- Ty sobie jaja robisz?
- Tak. - mruknął
Przeją się tą sytuację. Widział przerażenie w oczach dziewczyny, chciał jej pomóc. Wie, że wywołali poruszenie, ale wcześniej czy później i tak by się dowiedzieli.
- Jak ty wyrwałeś taką laskę? - zaśmiał się Patryk
- Masz czym się zajmować.
- A to mała szuja. - krzyknął Wojtek - Wykiwała nas.
- Przyznaj się, ile jej zapłaciłeś, żeby odegrać tą scenkę?
Nie wierzyli mu. No bo niby dlaczego mają? Taka piękna kobieta przy jego boku, to coś niemożliwego. A niech sobie myślą co chcą. W końcu kiedyś zobaczą, że się mylili.
Wsiadła do jego samochodu. Była przestraszona, nigdy jeszcze nim nie jeździła. Takie nowiutkie i szkoda by było coś zrobić. Nie jest chętny do pożyczania, a jej dał bez niczego. Przysunęła siedzenie najbliżej jak się da i zapięła pas. Przekręciła kluczyk i zamruczał silnik. Światła włączone. Popatrzyła na biegi. Okej. Wrzuciła wsteczny, lekko dodała gazu i sprzęgło powoli do góry. Modliła się, żeby nikogo nie przerysować. Odjechała najdalej jak się da i mogła jechać do przodu. Wszystko chodziło tak płynnie, a samochód był niesamowicie zwrotny. Jadąc przez plac widziała w oknie chłopaka. Pewnie się martwi. Ten samochód to jego dziecko.Kierunkowskaz w prawo i rura przez miasto. Nie lubi ciszy, to pstryknęła radio. Już się zakochała w prowadzeniu tej maszyny. Chyba często będzie go prosiła o pozwolenie prowadzenia. Albo będzie go zachęcała, żeby napił się czegoś na wyjeździe.
Podjechała pod dom brata. Szybko wyskoczyła z samochodu i wbiegła do domu.
- Hej. - przywitała się - Lećcie, tylko ostrożnie.
- Dzięki Emilka, jesteś wielka. - kiwnął głową brat - Dam znać jak coś już będzie wiadomo.
- Spokojnie. - uśmiechnęła się
- Zupę masz na kuchence, kompot też świeżo ugotowany...
- Dobra, dam sobie radę. - zaśmiała się - Jedźcie już.
- Dzięki wielkie.
Już ich nie było. Mała siedziała na podłodze i rysowała coś kredkami. Jak taka zajęta, to nie będzie przeszkadzać. Usiadła wygodnie na kanapie i wzięła telefon do ręki. Już jestem :) Andrzej pojechał, mała rysuje, więc mam chwilę spokoju. Wysłała wiadomość do ukochanego.
- Weroniczko, idziemy na spacer? - zapytała
- Ta. - podniosła główkę
- No to chodź. - wyciągnęła do niej rękę
Mała wstała i podbiegła do niej.
- Masz kapelusik. - podała dziecku
Tamta zwinnie założyła i poszła zakładać buty. Ma prawie 3 lata, a już jest taka mądra. Sama praktycznie się ubiera, już tyle nawija. Jednak daje też popalić. Wszystko musi być jak ona chce, wszystko sama. Chciałaby mieć w przyszłości taką dziewczynkę. Małą, słodką córeczkę, o brązowych włoskach i niebieskich oczach z wielkim podobieństwem do ojca. Jednak genetyka jest,
jaka jest i są baaaardzo małe szanse, że będzie niebieskookie dziecko.
Spacerowały ulicami wioski. Ich celem był plac zabaw. Mała uwielbia tam szaleć. Tylko trzeba ciągle być przy niej, bo co chwila ma nowe pomysły i je realizuje. Nie zawsze jeszcze rozumie, że coś jest dla niej niebezpieczne i trzeba ją uświadamiać. Niezwykle lubi wspinać się po zjeżdżalni. Tłumaczy jej się, że upadnie, że pobrudzi butami, ale wszystko na nic. Ciekawe czy ona też była takim żywym dzieckiem i mądrym. Bo uparta na pewno była i dalej jest, chociaż nie ma czym się chwalić. Ale jak ktoś jej to mówi, to wypiera.
W końcu wróciły na podwórko. Tam od razu Weronika zaciągnęła ją na trampolinę. Usiadła tam wygodnie, a mała skakała wokół niej. Wyciągnęła z kieszeni telefon, który właśnie dzwonił. Przeciągnęła zieloną słuchawkę.
- Hej kochanie. - mruknęła
- Hej. Byłem na akcji. - zaczął - Jak tam sytuacja?
- Właśnie wróciłyśmy z placu zabaw i mała skacze na trampolinie. Kochanie. - szepnęła rozkosznie - Nawet nie wiesz jak bardzo mam na Ciebie ochotę.
- Słońce Ci przygrzało? - zaśmiał się
- Chyba tak. - westchnęła
- Co z mamą Agaty?
- W sumie to nie wiem. Nie dzwonił jeszcze. Pewnie załatwiają jakieś formalności. Jak ty się czujesz?
- Dobrze. Pewnie jak wrócimy, to będzie już obiadek. Już trochę głodny się zrobiłem.
- Ja właśnie też. - automatycznie położyła rękę na brzuchu - Jakaś zupa ponoć jest, więc sobie zaraz naleję.
- Muszę sobie kupić jakieś nowe koszulki. Muszę się jakoś przy tobie prezentować.
- Jutro masz wolne, to pójdziesz na zakupy.
Nie dostała żadnej odpowiedzi.
- Michał? - zapytała niepewnie
- Jestem. - odpowiedział
- Coś się stało? - była zmartwiona
- Po prostu myślałem, że ze mną pójdziesz.
- Jesteś dużym chłopcem, poradzisz sobie. - zaśmiała się
- Aha. - mruknął
- Misiu, proszę Cię. - przeciągnęła słodko - Nie obrażaj się. Zobaczymy jutro, dobrze? Jak się będę czuła po pracy. Bo muszę mieć siły na wyjście.
- Jakie wyjście?
- Nie miałam kiedy Ci powiedzieć przez to całe zamieszanie. Karolina chciała się wyjść na jakieś piwo i się zgodziłam. Oczywiście bardzo mi zależy na tym, żebyś poszedł ze mną kochanie.
- Już sobie to zaplanowałaś, prawda?
- Nie, dlaczego miałabym...-mieszała się
- Dobrze młoda. Ty pójdziesz ze mną na zakupy, a ja z Tobą na piwko.
- I to niby ja zawsze coś kunę. - westchnęła, ale zaraz zaczęła się śmiać - Muszę kończyć, bo mała już chce wracać.
- Daj znać, jak już coś będziesz wiedziała.
- Dobrze. Kocham Cię staruszku.
- Ja Ciebie też.
Wjechała na plac. Była już spóźniona. Chłopaki skończyli już przekazywanie sprzętu i nikogo nie było na zewnątrz. A jednak. Stał jeden mężczyzna z torbą zawieszoną na ramieniu. Właściciel samochodu, którym właśnie jechała. Zatrzymała się i w pośpiechu wysiadła.
- Cześć Misiek. Dziękuję bardzo. - dała mu buziaka
- Hej.
- Przepraszam, jestem bardzo spóźniona. Widzimy się później. - pobiegła do budynku
Jeszcze chyba nigdy nie wychodziła tak radosna z pracy. Od razu musiała pójść do galerii, bo obiecała chłopakowi, że pójdzie z nim na zakupy. Niby galeria jest względnie blisko od komendy, to musiała się spieszyć, bo praca trochę się przedłużyła. Na swojej drodze ma jeszcze światła, co ją spowalniało. Po kilku minutach ujrzała swój cel. Szybkim krokiem kierowała się do budynku. Gdzie jesteś? szybko wystukała wiadomość i wysłała do chłopaka. Żadnej odpowiedzi, a ona już przy wejściu. Po co ludziom telefony, skoro i tak ich nie używają, kiedy potrzeba. Nie mogła się doczekać, aż go zobaczy. Po wczorajszym ciężkim dniu, pełnym emocji, chciała po prostu się do niego przytulić. Ale przecież w miejscu publicznym nie wypada czegoś takiego robić. Wie po sobie, że jak widzi obściskującą się parę, albo przyssaną na maksa, to robi jej się niedobrze i uważa, że jest to żałosne. W którym sklepie może być? Już miała do niego dzwonić, kiedy wyłonił się zza zakrętu. Nie widział jej. Podbiegła do niego i złapała za rękę. Zdezorientowany odwrócił się do niej.
- Hej. - przywitała się radośnie.
- Hej. - uśmiechnął się szeroko i dał jej buziaka - Jak miło Cię widzieć.
- I Ciebie również. - puściła mu oczko - Załatwmy to szybko. Byłeś już w jakimś sklepie?
- Tak, w jednym, ale nic ciekawego tam nie ma. Co tak długo?
- Trochę w pracy mi się przedłużyło. - westchnęła
Chciała jak najszybciej znaleźć się w jego mieszkaniu. Położyć się razem na kanapie i odpocząć. Spędzić trochę czasu sam na sam.
Wybierała dla niego koszulki i demonstrowała. Na kilka się zgodził i wziął do przymierzenia. W niektórych wyglądał naprawdę okropnie, chociaż nie wie jak to jest możliwe. Wydaje się, że koszulka, to koszulka i w każdej się jakoś wygląda. A tu niespodzianka. Jedna wyjątkowo jej się spodobała i była faworytką. Podkreślała jego cudowne oczy co ścinało ją z nóg. Starała się ukryć jej zachwyt, wszelkie elementy, który pokazywałyby że bardzo jej się podoba. On przyglądając się w lustrze swojemu odbiciu dostrzegł za plecami swoją dziewczynę. Patrzyła na niego z błyskiem w oczach i pożądaniem. Nie chciała tego po sobie pokazać, bo jak tylko się odwrócił, zmieniła wyraz twarzy na wesoły. Śmiał się w duchu, ale bardzo mu to schlebiało.
- Wezmę tą i jeszcze te dwie. - wskazał na wieszaki
- Super. - pogładziła jego ramie
- To chodź do kasy. - wziął wszystkie ciuchy - Ty nie wypatrzyłaś czegoś dla siebie?
- Nieee.
Zadowoleni z zakupu opuścili sklep.
- A teraz coś za pomoc. - pociągnął ją do empiku.
- Michał, daj spokój. - przewróciła oczami
- Wybieraj, póki masz okazję. - uśmiechnął się
Odwzajemniła mu tym samym. Dokładnie wie, że tak bardzo uwielbia ten sklep i może przebywać w nim wieczność.
- Ty mi coś wybierz. - zrobiła szelmowski uśmiech - Zobaczymy co pan wymyśli.
- O nie, nie, nie. Bo jak źle wybiorę, to nie będę miał życia.
- Wybierasz ty, albo wychodzimy.
Zacisnął dłoń na jej karku i ruszył w stronę regałów.
- Wykończysz mnie kiedyś dziecko.
Przeskakiwał z jednej półki na drugą, od czasu do czasu brał jakąś i czytał co jest napisane z tyłu. W końcu podszedł do pani przy kasie. Chwile tam stali, a potem przenieśli się do jednego z regałów. Podała jakąś książkę, on podziękował i znowu poszli do kasy. Nawet nie zapyta, czy dobrze trafił? Zadowolony podszedł do niej, objął ją ramieniem i ruszyli przed siebie.
- Co masz dla mnie? - zapytała zaciekawiona
Podał jej książkę. Gdy zobaczyła tytuł momentalnie stanęła. Niedawno przeczytała genialną książkę, jedną z najlepszych jaką przeczytała. Kilka dni po tym dowiedziała się, że są jeszcze 4 tomy. Chciała kupić następny, ale ciągle wypadało jej z głowy. Raz mu może o tym wspominała, a tu proszę. Kupił jej. Czyli słucha ją naprawdę.
- Jesteś najwspanialszym człowiekiem na świecie. - powiedziała to ze łzami w oczach - Dziękuję Ci bardzo. Jesteś niesamowity.
Chciało jej się płakać ze szczęścia. Czuła jak podchodzą jej łzy. Szybko zamrugała.
- Chodźmy już do domu, okej? - popatrzyła na niego niepewnie
- Jasne.
Przeanalizowała swoje słowa. Użyła zwrotu do domu. Może użyła je ot tak, bez większego znaczenia, ale zdała sobie sprawę, że chciałaby żeby tak było. Poczuła, że to właśnie z nim chciałaby mieć dom. Wracać tam codziennie, czuć się bezpiecznie i razem się zestarzeć.
Szli ulicami miasta trzymając się za dłonie. Od czasu do czasu z jej brzucha dochodził wielorybi śpiew, bo od dawna nie miała nic w ustach. Na ten dźwięk chłopak się śmiał.
- Chociaż trochę współczucia byś okazał, a nie.
- Oj, biedactwo moje kochane. - powiedział słodko
- Teraz to się wal.
- I tak mnie kochasz. - był wesoły
- A ty w ogóle masz dla mnie jakiś obiad? - zmierzyła go wzrokiem
- Może jakieś resztki się znajdą.
- Nie mogłeś przyjechać samochodem? - jęknęła - Taki kawał drogi. Już 40 minut idziemy
- Trzeba być fit. - poklepał ją po plecach, ale gdy zobaczył wyraz jej twarzy już nie było mu do śmiechu - Przepraszam. Powinienem pomyśleć o Tobie, że będziesz zmęczona po pracy. Głupek ze mnie.
- Nie, to nie Twoja wina. Dobrze mi zrobił ten spacer. - uśmiechnęła się
- Dotarliśmy. - klasnął w dłonie - Zapraszam.
Otworzył drzwi od klatki i przepuścił ją. Wczłapała się na pierwsze piętro i czekała na właściciela. Szybko przekręcił klucze w zamku i pchnął drzwi. Zadowolona weszła do środka i ściągnęła buty. Chłopak rzucił klucze i reklamówki, po czym udał się do kuchni. Słyszała, że włącza płytę indukcyjną, więc pewnie zajął się obiadem. Ona poszła do salonu i od razu opadła na kanapę. W końcu trochę odpoczynku.
- Misiuuuuu. - zawołała.
- Słucham.
- Chodź tu w końcu do mnie.
Zaraz się pojawił. Wystawiła do niego ręce. Uśmiechnął się i stanął przed nią. Wpatrywał się w jej oczy. Ona coraz bardziej go pragnęła. Zniecierpliwiona pociągnęła go za koszulkę. Dalej się opierał.
- Michał kurde. - warknęła i podniosła się
Złapała jego twarz i złączyła ich wargi w pocałunku. I znowu i znowu. On przeją inicjatywę i wprowadził namiętność. Zmusił ją do położenia się na kanapie i zaraz był nad nią. Oderwał się od niej. Ona czekała na więcej, jej ciało go pragnęło.
- Kocham Cię. - powiedział to z taką czułością, że prawie się popłakała
Objęła jego twarz i się uśmiechnęła. Miała już coś powiedzieć, gdy z brzucha wydobyło się głośne, długie buuuu. Momentalnie parskła śmiechem, a on wraz z nią.
- Poczekaj jeszcze chwilę, niech się zagrzeje. - pocałował ją w czoło i położył się koło niej
Wtuliła się w niego. W końcu może zaznać trochę spokoju.
- Dziękuję Michał. - szepnęła i zamknęła oczy
Czuła, że nic więcej nie musi mówić. Ten znajomy, twardy tors, którego nigdy by nie pomyliła z jakimś innym. Już zna go tak dokładnie, należy do niej. Może to tylko jej chłopak, nic więcej, ale wie, że cały on jest tylko jej.
- Chcesz porozmawiać? - zapytał
- Nie. - szepnęła - Chcę tylko się potulić.
To coś nowego, że pyta o to czy chce porozmawiać. Miło z jego strony. A może, to on chciał? Tylko jak zwykle się z tym kryje.
- A ty? - podniosła się i spojrzała w jego oczy
Widziała jak przyspiesza mu oddech, a w oczach ma niepokój.
- Tak. - odparł po dłuższej chwili
Oparła głowę na zgiętej ręce i czekała na niego. W końcu przemógł się, zaufał jej. Czuła się taka doceniona. W jeden dzień tyle od niego dostała. Wolną dłonią odnalazła jego dłoń i splotła ich palce. Chciała dodać mu otuchy.
- Tak sobie myślałem...- zaczął spięty - Chyba muszę porozmawiać z Dorotą.
Momentalnie przed oczami stanął jej obraz dziewczyny, która próbuje ją zastraszyć i chce aby zostawiła swoją największą miłość życia.
- To od Ciebie zależy. - starała się być obojętna - To Twoja siostra.
- A ty co o tym myślisz?
Wzmocnił ich uścisk, a ona pożałowała, że zaczęli ten temat. Najchętniej rozszarpałaby to babsko i już nigdy więcej nie musiała jej oglądać.
- Michał, nie wiem. Jesteście rodzeństwem, trzeba mieć dobre relacje. Ale myślę, że to ona powinna zabiegać o spotkanie i Ciebie przepraszać. Jakby nie patrzeć, to ona jest winna. Ale rób jak chcesz. Ja najchętniej to bym jej już nigdy nie oglądała., - była już na skraju wytrzymałości
Widziała jak w jego oczy wkrada się zdziwienie. Chyba go zszokowały te słowa.
- Ostro.
- A co Michał, mam udawać, że nic się nie stało? Tylko dlatego, że to jest Twoja siostra? Już się nie liczy co ona zrobiła? - głos już jej się łamał
- Nic takiego nie powiedziałem, ja
- Michał, ona mnie zastraszała! Mówiła o mnie jak o jakiejś szmacie. - łzy spływały jej po policzku - Ona chciała, żebym Cię zostawiła!
Było to dla niej ciężkie. Płakała . Dostrzegła jak cała jego twarz się zmienia.
- Dlaczego płaczesz? - zapytał z troską
Puścił jej dłoń po to, aby przyciągnąć jej głowę do piersi. Przytulił ją mocno.
- Bo to jest straszne, jak sobie myślę, że miałabym zostawić najważniejszą osobę w moim życiu. Kogoś kogo kocham nad życie.
Czuł jej całe, drżące ciało. Miał w ramionach teraz cały swój świat. Nie wiedział, że ta sytuacja była dla niej aż tak ciężka. Nigdy o tym nie rozmawiali, nie chciał jakiś awantur dwóch dziewczyn. Ona trzymała się go kurczowo, jakby bała się, że go straci. Tyle miłości dostaje od tej dziewczyny, że nie wie jak to możliwe. Nie zdawał sobie sprawy, że uczucie może być tak wielkie. Niby kochał Dominikę, ona jego i to naprawdę. Jednak tamta miłość, była milionową częścią miłości, jaką obdarzają się teraz z Emilką. Tamta nie była tą jedyną.
- Nie masz czego się bać. - szepnął prosto do jej ucha i pocałował w skroń
Chyba ją wyczuł.
- Jak ty ze mną wytrzymujesz? - pociągnęła nosem - Ciągle ryczę.
- Ale jak płaczesz, to mam kolejny pretekst, żeby Cię tak mocno przytulać. - powiedział wesoło - Nie chciałem, żebyś przeze mnie płakała. Nie wiedziałem, że to tyle nerwów Cię kosztowało. Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Nie chciałam mieć żadnego wpływu na waszą relację.
- Emilka, ale ty jesteś moją dziewczyną. To co dotyczy Ciebie, dotyczy też mnie. No chyba, że się mylę.
- Nie mylisz się. - szepnęła
- Co ona Ci powiedziała? Jeżeli oczywiście chcesz o tym mówić.
- Czekaj. - podniosła się i czekała aż zrobi to samo
Zobaczyła jego łagodną twarz.
- Ale ty jesteś cudowny. - uśmiechnęła się przez łzy i usiadła mu na kolanach przodem do niego i nogami objęła jego pas. - Powiedziała mi, że jestem gówniarą, mam w głowie tylko zabawy i się Tobą bawię, a ty tego nie widzisz. Że to ja Cię znowu zraniłam, bo to było po tych pornosach. Że mam zniknąć z Twojego życia póki to jest świeże i mam Ci go nie marnować. Wiesz, że ja wszystko biorę do siebie.
- Nie wiem co powiedzieć. To bardzo ostre słowa. Ukręcę jej łeb. - widziała wściekłość na jego twarzy - No co za durna baba. Niby kochana młodsza siostrzyczka. Kurwa, no.
- Michał. - przyłożyła czoło do jego - Czekaj. - wyprostowała się - Czujesz to? - pociągnęła nosem
Poszedł w jej ślady.
- Boże. - pisnął i zrzucił ją z siebie
Pobiegł do kuchni, gdzie przypalał się obiad. Na szczęście w porę zainterweniował i jest co jeść. Zaczął rozkładać danie na talerze.
- Chcesz herbatę? - zawołał
- Nie, dziękuję. - usłyszał w odpowiedzi - Pomóc Ci?
- Nie trzeba, już idę.
Wziął talerze i udał się do salonu. Na jego widok szeroko się uśmiechnęła.
- Mmmm. - wyciągnęła rękę - Jakie pyszności.
Ten ryż z wieloma warzywami, wywracał jej żołądek. Była tak głodna, że zsunęła by to wszystko od razu z talerza do gardła.
Złapała za widelec i już pierwszy kęs był w jej ustach. Pychota.
- Niebo w gębie. - powiedziała z pełnymi ustami - Ja to mam szczęście. Cudowny facet i tak cudownie gotuje.
- No już mi tak nie słodź. - puścił jej oczko
- Nie trzeba Ci słodzić, bo słodszym się nie da już być. - pocałowała go - Słodziaczku mój kochany.
- No nie wiem czy Twój. - zmienił głos - A wystarczającą ilość naklejek to pani ma? - podniósł brwi
- Co? - przymrużyła oczy
- No naklejki, które można na mnie wymienić.
- Aaaaa. - zaśmiała się - Nie nie mam. - spuściła głowę i odłożyła talerz - Ale może... - położyła dłoń na jego udzie i jechała w górę - Proszę Pana, mam chorom curge. - szepnęła kojąco zbliżając się do niego
Poruszał brwiami. Chciała go pocałować, ale się odsunął.
- No niestety. Naklejki, albo aliwederczi.
Zrobiła smutną minę i wzięła się za dalsze jedzenie. Nie mogła wymyślić żadnej riposty, więc siedziała cicho.
- Dziękuję za obiad. - rzekła kiedy jej talerz był już pusty
Podniosła się i pocałowała go w czubek głowy. Wzięła od niego naczynie i poszła do kuchni. Schowała wszystko do zmywarki.
- Michał? - zaczęła mówić jeszcze przed wejściem do salonu
- Tak?
- Masz może jakąś maszynkę do golenia i piankę? - zapytała
Popatrzył na nią ze zdziwieniem.
- Mam maszynkę, pianki nie. Ale mam żel. A co?
- Bo muszę nogi ogolić. - wyszczerzyła się
- Że co? - był rozbawiony - Serio jeszcze nogi będziesz goliła?
- Tak, bo wstyd tak się pokazać. - popatrzyła na nogi
- W łazience w szafce masz.
- Dzięki.
- Czyli zdążę sobie meczyk zagrać? - miał oczy pełne nadziei
- Nie wiem ile mecz trwa, ale graj sobie. - cmoknęła w powietrzu i poszła do łazienki
Od razu czuła się lepiej. Żadnych włosków, nogi gładkie. Lubi tak sobie gładzić nieowłosione nogi. Chłopak jeszcze grał. Usiadła koło niego opierając głowę o jego ramię.
- No i fajnie. - mruknął po zakończonej, wygranej rozgrywce - Jak tam? - objął ją ramieniem
- Dobrze. Teraz mam takie gładziutkie, fajne nóżki.
- Taaak? - zadowolił się i odwrócił ją w swoją stronę
Przejechał dłonią po jej piszczelu, ale to nie był koniec. Delikatnie sunął do góry, aż wjechał pod nogawkę jej spodenek. Ona zbliżyła się do niego szybko oddychając. Z sekundy na sekundę była bardziej napalona. Ich twarze dzieliły milimetry, a jego palce dotarły do jej majtek. Nie może być taka. Nie może za każdym razem chcieć czegoś więcej. Jak to wygląda? Przymknęła oczy i delikatnie go pocałowała. Jakże okropną walkę ze sobą toczyła. Przeniosła głowę na jego ramię i po prostu się przytuliła. Chyba jej się udało. On wyciągnął dłoń i zamknął ją w objęciach.
Szli przez miasto ze złączonymi palcami. Cieszy się na to spotkanie. Karolina naprawdę zrobiła się bliska jej sercu i chciała dbać o ich znajomość. Dodatkowo spędzają ze sobą kilka godzin dziennie, to muszą mieć dobrą relację, aby praca szła dobrze. Obok nich przejeżdżała akurat niebieska "elka". Odruchowo popatrzyła na instruktora. Krzysiek. Długo nie myśląc uśmiechnęła się szeroko i pomachała. Podniósł rękę w geście przywitania i kiwnął głową.
- Kto to był? - zapytał chłopak
- Krzysiek. - powiedziała obojętnie
- Dobry macie kontakt. - mruknął
- Nie wiem. - podniosła ramiona - Lubię go. Ale chyba nie jesteś zazdrosny, co?
- Nie. - uśmiechnął się - Fajnie, że się dogadujecie.
Wiek robi swoje. Jest dojrzały i inaczej patrzy na niektóre sprawy. Większość z jej wieku robiła by jej awanturę o takie sprawy, co jest bezpodstawne. A on? Zadziwia ją każdego dnia.
Dotarli do celu. Zadowoleni weszli do środka. Przy stoliku siedziała już para. Karolina na ich widok się rozpromieniła.
- Heeeej! - wstała i podeszła do nich
- Hej. - wyciągnęła do niej ręce, żeby się przytulić
- Cześć Michał. - podała mu rękę
- Cześć. - puścił jej oczko
- To jest mój narzeczony Adam. - wskazała na mężczyznę - Adam, to jest Emilka, a to jej chłopak Michał.
- Miło poznać. - uśmiechnął się nieśmiało - Dużo o was słyszałem.
Wszyscy popatrzyli na Karolinę. Ona zmieszana spuściła głowę i westchnęła.
- Oj, bo wy nie wiecie jak to jest wiedzieć o czyimś związku, który jest tajemnicą. I jeszcze ta satysfakcja, że ty jako jedyna z tak licznego grona o tym wiesz. - była podekscytowana
- Nie byłaś jedyna. - szybko zgasił jej entuzjazm strażak
Wszyscy usiedli.
- Kto jeszcze wiedział? - zapytała
- Grzesiek.
- I Krzysiek. - dodała szybko
Zapadła cisza.
- To co zamawiamy? Bierzecie coś do jedzenia? - sytuację uratował Adam
- Szczerze mówiąc my dopiero co jedliśmy obiad. - popatrzyła na chłopaka
- My tak samo.
- Co chcesz? - zbliżył się do niej i pokazał kartę
- Jakiegoś drinka, tylko że. - teraz mówiła szeptem - Ja się na tym nie znam.
- Damy radę. - pocałował ją w skroń
Podeszła kelnerka i ich zamówienie mówił Michał. Sobie wziął jakieś piwo, a jej drinka. Zdała się na niego. Popatrzyła na koleżankę, która patrzyła na nich z zachwytem.
Rozmowa się kleiła, śmiali się. Był to bardzo miło spędzony czas. Dawno nie piła alkoholu, ale ten drink, który wziął jej chłopak był przepyszny. Wypiła takie trzy. W pewnym momencie myślała, że przesadziła, bo nie czuła się najlepiej. Brzuch ją bolał. Ale po kilkunastu minutach przeszło.
- Jacy wy jesteście cudowni. - stwierdziła Karolina pod koniec przyglądając się przytulonej parze
Wrócili do domu i ona od razu poszła się myć. Była już 22, a ona na rano do pracy. Była już też zmęczona.
Leżeli koło siebie. On coś robił na telefonie. Wsunęła rękę pod jego koszulkę. Starała się go jakoś poruszyć, ale on nic. Pocałowała go w szyję, ten nic.
- Ale ty jesteś. - wsunęła się pod jego ręce trzymające telefon
- To mów, że chcesz żebym Cię bzyknął. - zaśmiał się
Zabolało ją i to cholernie.
- Aha, bzyknął. - szepnęła i położyła się na łóżku
Bzykać się to mogą ludzie, którzy szukają czegoś przelotnego, nic stałego, nie kochają się. A między nimi jest miłość. Chyba. Bardzo ją to bolało, jak z łatwością to powiedział. Zrobiło jej się niedobrze.
- Emilka. - westchnął, odwrócił się do niej i chciał ją objąć, ale ona musiała iść
Odepchnęła jego rękę i wyrwała do łazienki. Otworzyła klapę od muszli i kucnęła. Nienawidzi wymiotować. To okropne uczucie. Zawsze się bała, że coś jej stanie i się udusi.
- No nie gadaj, że się obraziłaś. - poirytowany stanął w drzwiach
Akurat w tym czasie wyrzuciła z siebie wymioty. Wypluła jeszcze ślinę, bo chciała się pozbyć resztek tego okropnego smaku i zapachu.
- Kotek. - mruknął i podszedł do niej
- Zarąbiście. - szepnęła i wstała - Nawet z alkoholem nie umiem sobie poradzić.
Podeszła do umywalki i płukała usta.
- Wymyślasz. Zmęczona dzisiaj byłaś, nie Twój dzień.
- Daj spokój Michał. - warknęła - Nie gadaj mi jakiś śmieci.
Wkurzona wyszła i poszła do łóżka.
- I co, foch? - stanął nad nią
- Jak mnie nie przytulisz, to będzie.
Uśmiechnął się i zalaz leżał koło niej.
poniedziałek, 16 września 2019
Rozdział 35
Jak i poniedziałek, tak i praca. Po takim wspaniałym weekendzie, to chce się pracować. W końcu odpoczęła, spędziła czas z ukochanym. Nie było aż tak bardzo dużo pracy, więc z przyjemnością wypełniało się swoje obowiązki. Nawet nie wie kiedy wybiła 15.30 i mogła wrócić do domu. Co ona będzie jednak tam robiła? Dzisiaj zmiana Michała, więc jej ulubiona. Lubi z nimi posiedzieć, zawsze poprawią jej humor. Nogi zaprowadziły ją do drugiego budynku. Wspięła się po schodach i zaraz była w "salonie".
- Cześć. - przywitała się wesoło i zajęła miejsce na kanapie
Wchodzi tu już jak do siebie. Oni raczej też się przyzwyczaili do jej obecności i nie sprawiają żadnego kłopotu.
Chórkiem jej odpowiedzieli, a ona ukradkiem popatrzyła na chłopaka. Siedział tam gdzie zawsze. Wpatrywał się w obraz na telewizorze. Nagle odwrócił się do niej. Ona zszokowana wpatrywała się w jego niebieskie oczy. Po chwili się szeroko uśmiechnęła i puściła mu oczko. Na jego twarzy pojawił się ten wspaniały uśmiech i powrócił do wcześniejszej czynności. Czasami żałuje, że nie może go tak po prostu przytulić przy reszcie, normalnie rozmawiać. Z drugiej strony, ta tajemnica dodaje jakąś rozrywkę w ich związku.
- Ty Misiek. - mruknął Łukasz - A ty na ślub idziesz sam, czy z dziewczyną?
- Nie wiem. - burknął - Nie pytałem jeszcze. Ale pewnie z dziewczyną.
- A ty w ogóle ją masz? - śmiali się - Jakimś cudem nikt jeszcze jej nie widział, nic o niej nie wiadomo.
On siedział cicho, nie zwracając na nich uwagi.
- Misiek, jak to jest? - droczyli się z nim
- Dajcie mu spokój. - powiedziała Emilka - Może nie ma czym się chwalić. Albo ukrywa taką petardę, że wam szczena opadnie.
Zapadła cisza. Ona przeglądała facebooka, inni tak samo, niektórzy oglądali telewizor, a pozostali odpoczywali.
- Ja chyba będę szła. - poderwała się - Obijajcie się dalej, nie będę wam przeszkadzała.
- No żartujesz sobie. - pisnął Grzesiek - W niczym nam nie przeszkadzasz.
- Lecę, obiecałam że będę na obiedzie. Cześć chłopcy.
Nie ma szans, żeby spotkała się na osobności z chłopakiem. Zamyślona zbiegła po schodach i usłyszała ciche nawoływanie jej imienia z garażu. Zdziwiona podeszła do drzwi, gdy poczuła na swojej ręce czyjeś dłonie i została wciągnięta do środka. Przed nią stał Wojtek z Tomkiem.
- Sprawa jest. - zaczął Wojtek - Tylko to ma zostać między nami.
- Okej. - powiedziała niepewnie
- Dziewczyny są dobre w stalkowaniu, nie?
- Może. - zaśmiała się
- Dobra. Chodzi o dziewczynę Michała.
- O nie, nie, nie, nie. - podniosła ręce - Mnie w to nie mieszajcie.
Musi jakoś się maskować i nie zdradzić się.
- No to chociaż daj jakieś rady, pokieruj nas. - patrzyli błagalnym wzrokiem
To może być dobra zabawa. Będzie ich kierowała w poszukiwaniach, chociaż wie kogo szukają.
- Dobra. - westchnęła
Klasnęli w dłonie i podeszli do stolika, na którym stał laptop
Zaśmiała się i poszła za nimi.
- Dobra, to co o niej macie? - zapytała
- Nic.
Podniosła brwi i patrzyła wielkimi oczami.
- Imię, wiek, jak wygląda, nic?
Pokręcili głowami.
- No to jest jedna opcja. - usiadła - Musicie wejść w jego znajomych i tam przeglądać profile dziewczyn. Zwracać uwagę na jej zdjęcia, to czy jest w związku. Musicie też ocenić, czy pasuje do Michała. Wszelkie niepewności możecie też zweryfikować szukając jej na instagramie. Tam zazwyczaj dodaje się zdjęcia, których na Facebooku byś nie zamieścił. Wszystko jasne?
- Tak, dzięki.
- Powodzenia. - wstała - Dajcie znać jak coś znajdziecie.
Zadowolona z siebie opuściła jednostkę i w blaskach słońca podążała do samochodu. To chyba znaczy, że darzą ją sporym zaufaniem i traktują jak swoją. Poprosili ją o taką sekretną sprawę. Źle trafili, ale ma nadzieję, że jak wszystko wyjdzie na jaw, nie będą mieli jej tego za złe. Rzuciła torbę na fotel pasażera i usadowiła się wygodnie w fotelu. Odpaliła silnik, a tu rozbrzmiał się jej dzwonek. Michał. Odebrała, dała na głośnik i zamontowała smartphona w trzymadle.
- No hej kochanie. - zaczęła
- Hej. - usłyszała jego ciepłe mruknięcie
- Co tam?
- Tak szybko poszłaś.
- No tak, nic ciekawego się nie działo. Szansy też nie było, żebym się do Ciebie przytuliła. - to przeciągnęła słodko - Ty katar masz?
- Jakieś przeziębienie mnie łapie. - jęknął - Chyba położę się na chwilkę.
- Jasne Misiu. - rozejrzała się czy może wyjechać na ulicę - Mam podjechać do apteki i coś Ci kupić?
- Nie, kochanie. To zwykły katar.
- Zdzwonisz później?
- Jasne. - ułożył się wygodnie na łóżku
- Uważaj na siebie. - szepnęła - Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. Pa.
- Pa.
Czekała aż się rozłączy, bo ona oczywiście prowadzi i woli się nie rozpraszać. Zobaczyła, że jego zdjęcie zniknęło i pojawiła się jej tapeta.
W pracy nie było najlepiej. Pogoda brzydka, bo słońca nie ma, szaro, ponuro. Nie najlepiej rozmawiało jej się z Karoliną, nie miała na nic ochoty. Kochanie, łapie mnie jakaś choroba... Czuję się okropnie :( a jeszcze trening z dzieciakami. Przepraszam, jeśli nie będę pisał, padam na twarz. Przyszła jej wiadomość. Czyli ten wczorajszy katar, to początek choroby. A mogła kupić i zawieźć mu lekarstwa. Miała dzisiaj do niego nie jechać, ale w takich okolicznościach...
Najpierw odwiedziła aptekę i wykupiła kilka rzeczy. Potem pojechała prosto do jego mieszkania. Nie będę go jeszcze przez ponad godzinę, więc ma chwilę dla siebie. Dawno nie sprzątał, bo nie miał kiedy, a teraz kiedy go rozbiera, też się za to nie weźmie. Często tu przebywa, korzysta ze wszystkiego, to ona tym się zajmie. Poszła do kuchni i przygotowała wszystko na rosół i postawiła na gaz. Później posprzątała salon, sypialnię, kuchnię i na koniec łazienka. Wygrzebała jakieś słuchawki, przez które mogła spokojnie słuchać muzyki. Czyściła wannę kołysząc się przy tym w rytm muzyki. Lubi sobie potańczyć, kiedy nikt na nią nie patrzy, pośpiewać. Lubi czuć się wolna. Poczuła na swoich biodrach dłonie. Uśmiechnęła się i wyprostowała. Jego silne ramiona, jego ciało.
- A co ty tu robisz? - zsunął słuchawkę i szepnął rozkosznie
- Ja tu tylko sprzątam. - zaśmiała się i odwróciła do niego przodem
Ujrzała jego bladą, zmęczoną twarz, na której gościł uśmiech.
- Hej. - szepnęła i pocałowała go delikatnie
Przyłożyła dłoń do jego czoła.
- Masz gorączkę. - popatrzyła na niego z troską - Jak się czujesz?
- Okropnie. Wszystko mnie boli.
- To chodź, zjesz zupę, rozgrzejesz się i do łóżka.
- Jak bezpośrednio! Ale ja nie mam siły...
- Głupek. - dała mu kuksańca w ramię
- Umyję się i zaraz przychodzę. - pocałował jej skroń
- Tylko szybko. Zaraz nalewam rosołu.
- A właśnie. -wyszedł z łazienki, a ona poszła za nim - Proszę.
Wyciągnął w jej stronę bukiet kwiatów polnych. W oczach stanęły jej łzy.
- Dziękuję. - powiedziała wzruszona i przytuliła się do niego - Cały drżysz Misiu. - pogładziła go po plecach - Idź szybko się myj i do łóżka.
Posłusznie wykonał jej polecenie. Ona szukała jakiegoś flakonu, jednak chyba nic takiego nie wchodzi w wyposażenie tego mieszkania. Wzięła długą szklankę i nalała do niej wody. Wsadziła bukiet, żeby mieć go jak najdłużej. To chyba najbardziej urocza rzecz, jaka ją spotkała. Zwykłe, kilka kwiatków zebranych na łące, a tak łapie za serce. Takie małe rzeczy cieszą najbardziej. Wydawało jej się, że szybko to załatwiła, a tu już chłopak stał koło niej w dresach. Ledwo trzymał się na nogach.
- Zrobiłaś rosół specjalnie dla mnie? - oparł się o szafkę
- Nie no, ja też zjem. - zaśmiała się
- Jesteś najwspanialszą kobietą na świecie.
Uśmiechnęła się i zaczęła nalewać zupy do talerzy.
- Idź się połóż, ja Ci zaraz przyniosę. Musisz się wygrzewać. A. - podała mu termometr - Zmierz temperaturę.
Kiwnął głową i szurając nogami zniknął w sypialni. Pełne talerze postawiła na tacy i powoli udała się do chorego. Leżał owinięty kołdrą. Na jej widok usiadł i wyciągnął pipczący termometr.
- 39,2. - mruknął
- Wysoka. - stwierdziła - Zjesz szybko i podam Ci lekarstwa.
- Nie powinnaś przy mnie siedzieć. Zarazisz się.
- Smacznego. - uśmiechnęła się - Co to za wesele, o którym wczoraj mówili?
- Patryka.
- Mhm.
- Pójdziesz ze mną? - przeniósł na nią wzrok - Proszę.
- Dobrze. Kiedy?
- Za dwa tygodnie. Pyszna zupka.
- Cieszy mnie to. - wzięła od niego talerz - Zaraz przyniosę Ci lekarstwa.
Wstała i zaniosła naczynia do kuchni. Tam rozrobiła saszetkę w ciepłej wodzie i zaniosła ukochanemu. Wypił z niechęcią i położył się.
- Śpij Misiulku. - pogłaskała go
- Zostaniesz? - nawet nie otwierał oczu
Nie miała serca zostawiać go w takim stanie. Podniosła kołdrę i zaraz leżała koło niego. Pocałowała go delikatnie i pozwoliła mu się wtulić w siebie. Czuła jak jego ciało drży. Straszne jest oglądanie swojej ukochanej osoby w tak masakrycznym stanie. On ledwo stał na nogach, kompletnie nie miał sił. Prowadził treningi, poświęcał innym czas, chociaż nie był w dobrej formie. To się nazywa trener. Jutro też ma jakieś. Powinien je odwołać. Nie dość, że sam naraża się na jakieś powikłania, to jeszcze innych może zarazić. Poczuła jak jego ciało się rozluźniło, czyli zasnął. Spokojnie, żeby go nie zbudzić wyswobodziła się kołdry. Póki śpi, pojedzie do domu i weźmie jakieś rzeczy na jutro. Trzeba też zrobić zakupy, bo lodówka świeci pustkami. Wzięła torebkę, założyła buty i wyszła. Aż dziwnie, chłopak taki chory, a na dworze gorąco. Choroby zazwyczaj kojarzą się z zimą, a tu proszę.
Szybko wpadła do domu i od razu udała się do swojego pokoju. Z szafy brała pierwsze lepsze ciuchy, także takie, które zostawi u chłopaka na przyszłość. Spakowała swoje kosmetyki, wrzuciła ładowarkę i była gotowa.
- A ty gdzie? - zapytała mama
- Do Michała. Chory jest, leży z gorączką. - oznajmiła
- O masz... - westchnęła - Brał jakieś lekarstwa?
- Tak, tak. Zasnął niedawno, więc korzystam z okazji.
- To może chociaż obiad zjesz?
- Nie, dzięki. Już jadłam. Lecę, bo jeszcze zakupy muszę zrobić. Paa.
- Pa.
Będąc w sklepie czuła się tak jakoś dziwnie. Ona decydowała jakie rzeczy bierze, jednocześnie musiała myśleć o tym, czy się to przyda i co jest najważniejsze. Dorosłe życie.
Zapakowana siatkami stanęła przed drzwiami. Wygrzebała klucze i wsadziła je do zamka. Przekręciła i otwarte. Po cichu wślizgnęła się i zaniosła siatki do kuchni. Na palcach przeszła do przedpokoju, żeby nie nabrudzić i ściągnęła buty. Zaciekawiona zajrzała do sypialni. Spał. Czyli jeszcze może rozpakować to co kupiła. U niego w mieszkaniu czuje się swobodnie, jak u siebie. Zna położenie większości rzeczy i bez problemu coś odnajduje. Jedna reklamówka opróżniona, druga już w połowie. Rozległ się dzwonek domofonu. Zdezorientowana podeszła, ale spojrzała w stronę sypialni, czy chłopak czasem nie idzie i on tego nie załatwi. Niestety. Nacisnęła guzik.
- Tak? - zapytała niepewnie
- Hej. - usłyszała radosny głos Moniki - Mogę na chwilę.
- Hej. Tak, pewnie. - nacisnęła guzik, który otwiera bramę.
Po chwili przed nią stała siostra chłopaka.
- Jest Michał? - zapytała
- Tak, ale śpi. Ma wysoką gorączkę. - mruknęła
- Ojej. - zmartwiła się - Fajnie, że się nim zajęłaś.
- Wejdziesz? - zapytała
- Nie, nie będę Ci przeszkadzała.
- Daj spokój. - zaśmiała się - Ja tu już nic nie mam do roboty.
- Chciałam tylko z nim porozmawiać, o co chodzi z Dorotą, no ale innym razem.
Ona dobrze wiedziała o co chodzi. To przez nią rodzeństwo nie ma ze sobą najlepszych kontaktów. Michał nie ma zamiaru popuścić, bardzo go to zabolało. Ona nie ma zamiaru się w to mieszać.
- Ucałuj go jak się obudzi. - uśmiechnęła się - Trzymaj się.
- Okej. Pa.
No i znowu skazana na siebie. Na szczęście wzięła książkę ze sobą i teraz może przenieść się do innego świata. Ułożyła się wygodnie koło ukochanego i oddała się lekturze. Po jednym rozdziale czuła się zmęczona. Dalsze czytanie nie miałoby sensu, bo nie skupiałaby się na tym co czyta i ominie ją fabuła. Odłożyła książkę i położyła się zamykając oczy. Jest bardzo zmęczona. Poczuła jak on się lekko podnosi. Złapała jego rękę.
- Gdzie idziesz? - zapytała
- Do kibelka. - mruknął
Zaspany, zmarnowany ze szklistymi oczami. Nie wiedziała co powiedzieć i puściła jego dłoń. Nie chce go męczyć. Ale poczuła się dziwnie. Jakby pozwoliła mu odejść na dobre. Leżała tak wpatrując się w ścianę. Najchętniej teraz by zasnęła. Ale nie wypada. Słyszała jak właściciel krząta się po kuchni. Po chwili był już przy niej.
- Jesteś moim aniołem. - namiętnie wpił się w jej wargi
Wplotła palce w jego już dłuższe włosy i odwzajemniała delikatne pocałunki.
- Dziękuję Ci. - wpatrywał się w jej oczy - Że jesteś przy mnie teraz, za posprzątanie mieszkania i zrobienie zakupów. Jestem cholernym szczęściarzem. Nie wiem jak Ci się odwdzięczę.
- Dasz buziaka i będzie po sprawie. - puściła mu oczko
- Oh, to zdecydowanie za mało. - pocałował ją
- Zmierz temperaturę.
- Daj mi się trochę Tobą nacieszyć. - przytulił ją
- Przecież nigdzie się nie wybieram. - zaśmiała się i przyłożyła dłoń do jego czoła - I co może Cię zszokować, możesz zmierzyć przy mnie. Nadal jesteś rozpalony.
- Dobrze, dobrze.
Usiadł opierając się plecami o ścianę i włożył termometr pod koszulkę. Położyła głowę na jego torsie obejmując go.
- Monika tu była. - oznajmiła po chwili ciszy
- Tak? Co chciała?
- Porozmawiać z Tobą o Dorocie.
Pipip pipip, termometr przypomniał o swojej obecności. Odsunęła się, żeby swobodnie mógł go wyciągnąć. Popatrzył na wyświetlacz, po czym głośno westchnął. Przyciągnęła jego dłoń spoglądając na wynik pomiaru. 39.
- Nadal wysoka. - popatrzyła zmartwiona w jego oczy - Za pół godziny będziesz mógł wziąć lekarstwo.
- Z taką opieką szybko wyzdrowieję. - uśmiechnął się
- Mam nadzieję, że nie przyszedł Ci taki wspaniały pomysł, że jutro poprowadzisz treningi.
- Jak to? Trener nie zostawia swoich podopiecznych. - powiedział
Podniosła brwi ze zdziwieniem.
- Żartuję. - pchnął jej ramię i zaczął się śmiać - Która godzina?
-19.52
- Dobra, muszę napisać do kilku osób, że odwołuję. - sięgnął po telefon - A ty kładź się i śpij. Wyglądasz na bardzo wyczerpaną, a rano do pracy.
- Chcę się Tobą cieszyć jak najdłużej. - mruknęła i ze spuszczoną głową usiadła obok niego
Faktycznie jest wykończona, ale fakt, że jest przy chłopaku, nie pozwala jej spać, bo chce wykorzystać każdą ich wspólną sekundę. Po chwili skończył stukać w ekran telefonu i odłożył go.
- Ojej, kochanie. - przytulił ją - Ja nie chcę, Cię zranić czy coś. Ale jedyne o czym marzę, to sen. Przepraszam kochanie.
- Rozumiem. - dała mu buziaka
- Cześć. - przywitała się wesoło i zajęła miejsce na kanapie
Wchodzi tu już jak do siebie. Oni raczej też się przyzwyczaili do jej obecności i nie sprawiają żadnego kłopotu.
Chórkiem jej odpowiedzieli, a ona ukradkiem popatrzyła na chłopaka. Siedział tam gdzie zawsze. Wpatrywał się w obraz na telewizorze. Nagle odwrócił się do niej. Ona zszokowana wpatrywała się w jego niebieskie oczy. Po chwili się szeroko uśmiechnęła i puściła mu oczko. Na jego twarzy pojawił się ten wspaniały uśmiech i powrócił do wcześniejszej czynności. Czasami żałuje, że nie może go tak po prostu przytulić przy reszcie, normalnie rozmawiać. Z drugiej strony, ta tajemnica dodaje jakąś rozrywkę w ich związku.
- Ty Misiek. - mruknął Łukasz - A ty na ślub idziesz sam, czy z dziewczyną?
- Nie wiem. - burknął - Nie pytałem jeszcze. Ale pewnie z dziewczyną.
- A ty w ogóle ją masz? - śmiali się - Jakimś cudem nikt jeszcze jej nie widział, nic o niej nie wiadomo.
On siedział cicho, nie zwracając na nich uwagi.
- Misiek, jak to jest? - droczyli się z nim
- Dajcie mu spokój. - powiedziała Emilka - Może nie ma czym się chwalić. Albo ukrywa taką petardę, że wam szczena opadnie.
Zapadła cisza. Ona przeglądała facebooka, inni tak samo, niektórzy oglądali telewizor, a pozostali odpoczywali.
- Ja chyba będę szła. - poderwała się - Obijajcie się dalej, nie będę wam przeszkadzała.
- No żartujesz sobie. - pisnął Grzesiek - W niczym nam nie przeszkadzasz.
- Lecę, obiecałam że będę na obiedzie. Cześć chłopcy.
Nie ma szans, żeby spotkała się na osobności z chłopakiem. Zamyślona zbiegła po schodach i usłyszała ciche nawoływanie jej imienia z garażu. Zdziwiona podeszła do drzwi, gdy poczuła na swojej ręce czyjeś dłonie i została wciągnięta do środka. Przed nią stał Wojtek z Tomkiem.
- Sprawa jest. - zaczął Wojtek - Tylko to ma zostać między nami.
- Okej. - powiedziała niepewnie
- Dziewczyny są dobre w stalkowaniu, nie?
- Może. - zaśmiała się
- Dobra. Chodzi o dziewczynę Michała.
- O nie, nie, nie, nie. - podniosła ręce - Mnie w to nie mieszajcie.
Musi jakoś się maskować i nie zdradzić się.
- No to chociaż daj jakieś rady, pokieruj nas. - patrzyli błagalnym wzrokiem
To może być dobra zabawa. Będzie ich kierowała w poszukiwaniach, chociaż wie kogo szukają.
- Dobra. - westchnęła
Klasnęli w dłonie i podeszli do stolika, na którym stał laptop
Zaśmiała się i poszła za nimi.
- Dobra, to co o niej macie? - zapytała
- Nic.
Podniosła brwi i patrzyła wielkimi oczami.
- Imię, wiek, jak wygląda, nic?
Pokręcili głowami.
- No to jest jedna opcja. - usiadła - Musicie wejść w jego znajomych i tam przeglądać profile dziewczyn. Zwracać uwagę na jej zdjęcia, to czy jest w związku. Musicie też ocenić, czy pasuje do Michała. Wszelkie niepewności możecie też zweryfikować szukając jej na instagramie. Tam zazwyczaj dodaje się zdjęcia, których na Facebooku byś nie zamieścił. Wszystko jasne?
- Tak, dzięki.
- Powodzenia. - wstała - Dajcie znać jak coś znajdziecie.
Zadowolona z siebie opuściła jednostkę i w blaskach słońca podążała do samochodu. To chyba znaczy, że darzą ją sporym zaufaniem i traktują jak swoją. Poprosili ją o taką sekretną sprawę. Źle trafili, ale ma nadzieję, że jak wszystko wyjdzie na jaw, nie będą mieli jej tego za złe. Rzuciła torbę na fotel pasażera i usadowiła się wygodnie w fotelu. Odpaliła silnik, a tu rozbrzmiał się jej dzwonek. Michał. Odebrała, dała na głośnik i zamontowała smartphona w trzymadle.
- No hej kochanie. - zaczęła
- Hej. - usłyszała jego ciepłe mruknięcie
- Co tam?
- Tak szybko poszłaś.
- No tak, nic ciekawego się nie działo. Szansy też nie było, żebym się do Ciebie przytuliła. - to przeciągnęła słodko - Ty katar masz?
- Jakieś przeziębienie mnie łapie. - jęknął - Chyba położę się na chwilkę.
- Jasne Misiu. - rozejrzała się czy może wyjechać na ulicę - Mam podjechać do apteki i coś Ci kupić?
- Nie, kochanie. To zwykły katar.
- Zdzwonisz później?
- Jasne. - ułożył się wygodnie na łóżku
- Uważaj na siebie. - szepnęła - Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. Pa.
- Pa.
Czekała aż się rozłączy, bo ona oczywiście prowadzi i woli się nie rozpraszać. Zobaczyła, że jego zdjęcie zniknęło i pojawiła się jej tapeta.
W pracy nie było najlepiej. Pogoda brzydka, bo słońca nie ma, szaro, ponuro. Nie najlepiej rozmawiało jej się z Karoliną, nie miała na nic ochoty. Kochanie, łapie mnie jakaś choroba... Czuję się okropnie :( a jeszcze trening z dzieciakami. Przepraszam, jeśli nie będę pisał, padam na twarz. Przyszła jej wiadomość. Czyli ten wczorajszy katar, to początek choroby. A mogła kupić i zawieźć mu lekarstwa. Miała dzisiaj do niego nie jechać, ale w takich okolicznościach...
Najpierw odwiedziła aptekę i wykupiła kilka rzeczy. Potem pojechała prosto do jego mieszkania. Nie będę go jeszcze przez ponad godzinę, więc ma chwilę dla siebie. Dawno nie sprzątał, bo nie miał kiedy, a teraz kiedy go rozbiera, też się za to nie weźmie. Często tu przebywa, korzysta ze wszystkiego, to ona tym się zajmie. Poszła do kuchni i przygotowała wszystko na rosół i postawiła na gaz. Później posprzątała salon, sypialnię, kuchnię i na koniec łazienka. Wygrzebała jakieś słuchawki, przez które mogła spokojnie słuchać muzyki. Czyściła wannę kołysząc się przy tym w rytm muzyki. Lubi sobie potańczyć, kiedy nikt na nią nie patrzy, pośpiewać. Lubi czuć się wolna. Poczuła na swoich biodrach dłonie. Uśmiechnęła się i wyprostowała. Jego silne ramiona, jego ciało.
- A co ty tu robisz? - zsunął słuchawkę i szepnął rozkosznie
- Ja tu tylko sprzątam. - zaśmiała się i odwróciła do niego przodem
Ujrzała jego bladą, zmęczoną twarz, na której gościł uśmiech.
- Hej. - szepnęła i pocałowała go delikatnie
Przyłożyła dłoń do jego czoła.
- Masz gorączkę. - popatrzyła na niego z troską - Jak się czujesz?
- Okropnie. Wszystko mnie boli.
- To chodź, zjesz zupę, rozgrzejesz się i do łóżka.
- Jak bezpośrednio! Ale ja nie mam siły...
- Głupek. - dała mu kuksańca w ramię
- Umyję się i zaraz przychodzę. - pocałował jej skroń
- Tylko szybko. Zaraz nalewam rosołu.
- A właśnie. -wyszedł z łazienki, a ona poszła za nim - Proszę.
Wyciągnął w jej stronę bukiet kwiatów polnych. W oczach stanęły jej łzy.
- Dziękuję. - powiedziała wzruszona i przytuliła się do niego - Cały drżysz Misiu. - pogładziła go po plecach - Idź szybko się myj i do łóżka.
Posłusznie wykonał jej polecenie. Ona szukała jakiegoś flakonu, jednak chyba nic takiego nie wchodzi w wyposażenie tego mieszkania. Wzięła długą szklankę i nalała do niej wody. Wsadziła bukiet, żeby mieć go jak najdłużej. To chyba najbardziej urocza rzecz, jaka ją spotkała. Zwykłe, kilka kwiatków zebranych na łące, a tak łapie za serce. Takie małe rzeczy cieszą najbardziej. Wydawało jej się, że szybko to załatwiła, a tu już chłopak stał koło niej w dresach. Ledwo trzymał się na nogach.
- Zrobiłaś rosół specjalnie dla mnie? - oparł się o szafkę
- Nie no, ja też zjem. - zaśmiała się
- Jesteś najwspanialszą kobietą na świecie.
Uśmiechnęła się i zaczęła nalewać zupy do talerzy.
- Idź się połóż, ja Ci zaraz przyniosę. Musisz się wygrzewać. A. - podała mu termometr - Zmierz temperaturę.
Kiwnął głową i szurając nogami zniknął w sypialni. Pełne talerze postawiła na tacy i powoli udała się do chorego. Leżał owinięty kołdrą. Na jej widok usiadł i wyciągnął pipczący termometr.
- 39,2. - mruknął
- Wysoka. - stwierdziła - Zjesz szybko i podam Ci lekarstwa.
- Nie powinnaś przy mnie siedzieć. Zarazisz się.
- Smacznego. - uśmiechnęła się - Co to za wesele, o którym wczoraj mówili?
- Patryka.
- Mhm.
- Pójdziesz ze mną? - przeniósł na nią wzrok - Proszę.
- Dobrze. Kiedy?
- Za dwa tygodnie. Pyszna zupka.
- Cieszy mnie to. - wzięła od niego talerz - Zaraz przyniosę Ci lekarstwa.
Wstała i zaniosła naczynia do kuchni. Tam rozrobiła saszetkę w ciepłej wodzie i zaniosła ukochanemu. Wypił z niechęcią i położył się.
- Śpij Misiulku. - pogłaskała go
- Zostaniesz? - nawet nie otwierał oczu
Nie miała serca zostawiać go w takim stanie. Podniosła kołdrę i zaraz leżała koło niego. Pocałowała go delikatnie i pozwoliła mu się wtulić w siebie. Czuła jak jego ciało drży. Straszne jest oglądanie swojej ukochanej osoby w tak masakrycznym stanie. On ledwo stał na nogach, kompletnie nie miał sił. Prowadził treningi, poświęcał innym czas, chociaż nie był w dobrej formie. To się nazywa trener. Jutro też ma jakieś. Powinien je odwołać. Nie dość, że sam naraża się na jakieś powikłania, to jeszcze innych może zarazić. Poczuła jak jego ciało się rozluźniło, czyli zasnął. Spokojnie, żeby go nie zbudzić wyswobodziła się kołdry. Póki śpi, pojedzie do domu i weźmie jakieś rzeczy na jutro. Trzeba też zrobić zakupy, bo lodówka świeci pustkami. Wzięła torebkę, założyła buty i wyszła. Aż dziwnie, chłopak taki chory, a na dworze gorąco. Choroby zazwyczaj kojarzą się z zimą, a tu proszę.
Szybko wpadła do domu i od razu udała się do swojego pokoju. Z szafy brała pierwsze lepsze ciuchy, także takie, które zostawi u chłopaka na przyszłość. Spakowała swoje kosmetyki, wrzuciła ładowarkę i była gotowa.
- A ty gdzie? - zapytała mama
- Do Michała. Chory jest, leży z gorączką. - oznajmiła
- O masz... - westchnęła - Brał jakieś lekarstwa?
- Tak, tak. Zasnął niedawno, więc korzystam z okazji.
- To może chociaż obiad zjesz?
- Nie, dzięki. Już jadłam. Lecę, bo jeszcze zakupy muszę zrobić. Paa.
- Pa.
Będąc w sklepie czuła się tak jakoś dziwnie. Ona decydowała jakie rzeczy bierze, jednocześnie musiała myśleć o tym, czy się to przyda i co jest najważniejsze. Dorosłe życie.
Zapakowana siatkami stanęła przed drzwiami. Wygrzebała klucze i wsadziła je do zamka. Przekręciła i otwarte. Po cichu wślizgnęła się i zaniosła siatki do kuchni. Na palcach przeszła do przedpokoju, żeby nie nabrudzić i ściągnęła buty. Zaciekawiona zajrzała do sypialni. Spał. Czyli jeszcze może rozpakować to co kupiła. U niego w mieszkaniu czuje się swobodnie, jak u siebie. Zna położenie większości rzeczy i bez problemu coś odnajduje. Jedna reklamówka opróżniona, druga już w połowie. Rozległ się dzwonek domofonu. Zdezorientowana podeszła, ale spojrzała w stronę sypialni, czy chłopak czasem nie idzie i on tego nie załatwi. Niestety. Nacisnęła guzik.
- Tak? - zapytała niepewnie
- Hej. - usłyszała radosny głos Moniki - Mogę na chwilę.
- Hej. Tak, pewnie. - nacisnęła guzik, który otwiera bramę.
Po chwili przed nią stała siostra chłopaka.
- Jest Michał? - zapytała
- Tak, ale śpi. Ma wysoką gorączkę. - mruknęła
- Ojej. - zmartwiła się - Fajnie, że się nim zajęłaś.
- Wejdziesz? - zapytała
- Nie, nie będę Ci przeszkadzała.
- Daj spokój. - zaśmiała się - Ja tu już nic nie mam do roboty.
- Chciałam tylko z nim porozmawiać, o co chodzi z Dorotą, no ale innym razem.
Ona dobrze wiedziała o co chodzi. To przez nią rodzeństwo nie ma ze sobą najlepszych kontaktów. Michał nie ma zamiaru popuścić, bardzo go to zabolało. Ona nie ma zamiaru się w to mieszać.
- Ucałuj go jak się obudzi. - uśmiechnęła się - Trzymaj się.
- Okej. Pa.
No i znowu skazana na siebie. Na szczęście wzięła książkę ze sobą i teraz może przenieść się do innego świata. Ułożyła się wygodnie koło ukochanego i oddała się lekturze. Po jednym rozdziale czuła się zmęczona. Dalsze czytanie nie miałoby sensu, bo nie skupiałaby się na tym co czyta i ominie ją fabuła. Odłożyła książkę i położyła się zamykając oczy. Jest bardzo zmęczona. Poczuła jak on się lekko podnosi. Złapała jego rękę.
- Gdzie idziesz? - zapytała
- Do kibelka. - mruknął
Zaspany, zmarnowany ze szklistymi oczami. Nie wiedziała co powiedzieć i puściła jego dłoń. Nie chce go męczyć. Ale poczuła się dziwnie. Jakby pozwoliła mu odejść na dobre. Leżała tak wpatrując się w ścianę. Najchętniej teraz by zasnęła. Ale nie wypada. Słyszała jak właściciel krząta się po kuchni. Po chwili był już przy niej.
- Jesteś moim aniołem. - namiętnie wpił się w jej wargi
Wplotła palce w jego już dłuższe włosy i odwzajemniała delikatne pocałunki.
- Dziękuję Ci. - wpatrywał się w jej oczy - Że jesteś przy mnie teraz, za posprzątanie mieszkania i zrobienie zakupów. Jestem cholernym szczęściarzem. Nie wiem jak Ci się odwdzięczę.
- Dasz buziaka i będzie po sprawie. - puściła mu oczko
- Oh, to zdecydowanie za mało. - pocałował ją
- Zmierz temperaturę.
- Daj mi się trochę Tobą nacieszyć. - przytulił ją
- Przecież nigdzie się nie wybieram. - zaśmiała się i przyłożyła dłoń do jego czoła - I co może Cię zszokować, możesz zmierzyć przy mnie. Nadal jesteś rozpalony.
- Dobrze, dobrze.
Usiadł opierając się plecami o ścianę i włożył termometr pod koszulkę. Położyła głowę na jego torsie obejmując go.
- Monika tu była. - oznajmiła po chwili ciszy
- Tak? Co chciała?
- Porozmawiać z Tobą o Dorocie.
Pipip pipip, termometr przypomniał o swojej obecności. Odsunęła się, żeby swobodnie mógł go wyciągnąć. Popatrzył na wyświetlacz, po czym głośno westchnął. Przyciągnęła jego dłoń spoglądając na wynik pomiaru. 39.
- Nadal wysoka. - popatrzyła zmartwiona w jego oczy - Za pół godziny będziesz mógł wziąć lekarstwo.
- Z taką opieką szybko wyzdrowieję. - uśmiechnął się
- Mam nadzieję, że nie przyszedł Ci taki wspaniały pomysł, że jutro poprowadzisz treningi.
- Jak to? Trener nie zostawia swoich podopiecznych. - powiedział
Podniosła brwi ze zdziwieniem.
- Żartuję. - pchnął jej ramię i zaczął się śmiać - Która godzina?
-19.52
- Dobra, muszę napisać do kilku osób, że odwołuję. - sięgnął po telefon - A ty kładź się i śpij. Wyglądasz na bardzo wyczerpaną, a rano do pracy.
- Chcę się Tobą cieszyć jak najdłużej. - mruknęła i ze spuszczoną głową usiadła obok niego
Faktycznie jest wykończona, ale fakt, że jest przy chłopaku, nie pozwala jej spać, bo chce wykorzystać każdą ich wspólną sekundę. Po chwili skończył stukać w ekran telefonu i odłożył go.
- Ojej, kochanie. - przytulił ją - Ja nie chcę, Cię zranić czy coś. Ale jedyne o czym marzę, to sen. Przepraszam kochanie.
- Rozumiem. - dała mu buziaka
niedziela, 25 sierpnia 2019
Rozdział 34
Kiedy chłopak ma wolny dzień od służby, to praktycznie cały czas jest w stadninie. To treningi, bo przecież w kadrze już musi prezentować najwyższy poziom, to zajęcia z dzieciakami, czy nawet dorosłymi. Rzadko kiedy mają czas dla siebie, już nie pamięta kiedy tak naprawdę ją przytulił, a o czymś więcej to już nie wspomni. Najczęściej to ona jedzie na treningi i tam podczas przerw wymienią kilka słów. Dzisiaj postanowiła to zmienić. Wstała wcześniej i szybko się ogarnęła. Po kilkunastu minutach siedziała już w samochodzie i jechała do swojego ukochanego. Spędzą wspólnie czas przed jego wyjazdem do koni, a może razem pojadą.
Wysiadła przed jego blokiem i szybko wpisała kod do bramy. Wbiegła po schodach i zadzwoniła dzwonkiem. Zadowolona czekała na swojego chłopaka. Nie może się doczekać aż wpadnie w jego ramiona i w końcu poczuje miłość. Strzelanie zamka i drzwi szeroko otwarte. Jej szeroki uśmiech natychmiast zszedł jej z twarzy. Stała przed nią długowłosa blondynka. W samym szlafroku. Stała przed nią z gracją i dodatkowo wysunęła swoją długą, chudą nogę.
- Dzień dobry. - uśmiechnęła się z dumą - Słucham.
Nadal nie może uwierzyć, że przed nią stoi Dominika. W samym szlafroku, w jego mieszkaniu.
- Ja do Michała.- mruknęła ledwo co
Tamta pej się uważnie.
- Ah, no tak. - zachichotała - Emilka. Michał opowiadał mi o tobie.
Zza jej pleców wyłonił się właściciel mieszkania. Popatrzyła na niego ze łzami w oczach. Jak on mógł jej to zrobić? I to jeszcze jego była, gdzie tak się zapierał, że nic do niej czuje i chce o niej zapomnieć.
- To to są te twoje treningi? - powiedziała z żalem
- Naprawdę myślałaś, że taki facet, będzie chciał taką gówniarę? - podeszła do niego i objęła go w pasie - Żal mi ciebie dziecko.
Podszedł do niej i namiętnie pocałował. Odsunęła się od niego jak oparzona.
- Zostaw mnie! - krzyknęła, ale on dalej próbował ją przytulić - Zostaw mnie! - krzyczała
Przebudziła się gwałtownie i szybko oddychała. Poczuła jak chłopak mocniej ją obejmuje i szepcze ciiiii. To było tak potworne i realistyczne, że zaczęła płakać. Najgorszy koszmar jaki kiedykolwiek miała.
- Emilka. - podniósł się - Ej, co się dzieje? - mimo, że był zaspany jego głos był przepełniony strachem
Znowu przed oczami stanął jej obraz Dominiki u boku ukochanego. Wyciągnęła do niego ręce, żeby przytulić się jak najszybciej. Objął ją i położył się z powrotem. Schowała twarz w jego torsie i się uspokajała. Gładził jej plecy oparł podbródek o jej głowę.
- Powiesz mi o co chodzi? - mruknął i pocałował ją w czubek głowy
Podniosła głowę i czekała chwilę, aż jej wzrok przyzwyczai się do ciemności. Jedyne czego teraz pragnie, to potwierdzenia, że naprawdę ją kocha i wymazać z pamięci ten sen. Wpiła się w jego wargi składając czułe pocałunki. Odwzajemniał to samo. Usiadła na nim i kontynuowali dalej.
- Michał. - szepnęła prostując się - Czy ty mnie kochasz?
Miał ochotę powiedzieć coś sarkastycznego, ale wyczuł, że coś jest na rzeczy i to tylko pogorszy sprawę.
- Tak i to bardzo.
Powiedział pewnie, bez żadnego zawahania. Wiedziała, że mówi prawdę. Dała mu buziaka i położyła się koło niego. On od razu ją przytulił.
- To powiesz o co chodzi?
- Już wiesz jak ja się czuję, gdy muszę z ciebie wszystko wyciągać? - zachichotała
- I tak wiem, ze mi wszystko powiesz. - stwierdził
- Niby skąd?
- Bo cię znam. - szepnął jej to do ucha tak czarująco, że na całym ciele miała ciarki
Pogładziła jego rękę, która ją obejmuje i przymknęła oczy.
- Przyszłam do ciebie i otworzyła mi Dominika... - zaczęła
On obudził się pierwszy. Zza okna dochodziło do niego ćwierkanie ptaków i szum przejeżdżających samochodów. Westchnął delikatnie i przetarł oczy. Przy jego boku leżała dziewczyna odwrócona plecami do niego. Podłożył rękę pod głowę i wpatrywał się w sufit. Ten epizod w nocy ciągle go męczy. Czy za mało okazuje miłości dziewczynie? Czy ona ciągle uważa, że tamta jest zagrożeniem, mimo iż wszystko sobie wyjaśnili i niby wszystko było dobrze? Czy może po prostu to przez przypadek... Przecież mózg potrafi wytworzyć takie sny, że czapki z głów. Reakcja Emilki, mówi wiele o ich związku. Kocha go bardzo i bardzo by cierpiała po jego stracie. Na początku myślał, że z ich związku nic nie będzie. Ona jest młodą, energiczną i wesołą dziewczyną, w dodatku piękną, naturalną. On cichym, nieśmiałym facetem, który już zaraz będzie miał 30 lat. Ale szybko zobaczył, że ona obdarza go ogromem miłości, którego jeszcze nigdy nie doświadczył. Kocha jej młodość i to że często się nie hamuje. Może nie potrafi jeszcze do końca pokazać, że ją kocha najmocniej na świecie, ale bardzo się stara. Co ma zrobić? Ukochana zaczęła się wiercić i po chwili leżała już twarzą do niego. Przez sen objęła go ręką i położyła głowę przy jego boku. Jej spokojna twarz pogrążona w śnie sprawia go szczęśliwym. Chciałby tak budzić się codziennie. Jednak nie chce się spieszyć, wie że taka propozycja może tylko pogorszyć ich relacje. Ona nie jest jeszcze gotowa na taki krok. Nie przeszkadza mu to. Będzie na nią czekał tak długo, jak będzie trzeba. Głowa była pełna rozważań. Jej palce zacisnęły się na jego skórze, nogi powoli się rozprostowały, a głowę przycisnęła do niego. Zaraz podniosła powieki i wlepiła w niego wzrok. Uśmiechnął się, a ona odpowiedziała mu tym samym.
- Już nie śpisz? - mruknęła
- Nie. - objął ją i leżeli twarzą w twarz - Cześć kochanie.
- Cześć Misiu. - pocałowała go delikatnie
- Pospałaś?
- Tak. - była radosna - A ty? Bo nowe łóżko i otoczenie.
- Nawet, nawet. - zabrał kosmyk włosów opadający jej na twarz - Wiesz, że bardzo cię kocham?
- Wiem.
- Tak najmocniej na świecie. - przytulił ją mocno
Leżeli wtuleni w siebie. Nie potrzebowali nic innego.
- Będziesz częściej do mnie przyjeżdżał? - cały jej głos został stłumiony przez jego tors - Proszę.
- Zobaczymy. - pocałował ją w głowę
- Ponoć mnie kochasz. - burknęła, jednak na jej twarzy pojawił się uśmiech, którego nie widział
- No tak, ale... - przerwał i podniósł się - Emilka, no. To jest niesprawiedliwe.
- Ty jesteś niesprawiedliwy. - zachichotała i objęła jego szyję.
Wpatrywała się w niego śmiejącymi się oczami. Chciałaby tak budzić się codziennie, ale ze świadomością, że to jest jej mąż. Marzy jej się takie życie rodzinne, dorosłe. Przejechała palcami po jego włosach z największą czułością.
- Naprawdę się cieszę, że tu jesteś. - przytuliła się do niego - W ogóle cieszę się, że jesteś.
- Może pojedziemy gdzieś dzisiaj? Pochodzić, pozwiedzać. - obejmował ją
- Cały dzień dla mnie? - oczy jej się zaświeciły i popatrzyła na niego z radością
- Pewnie. - uśmiechnął się szeroko na widok jej radości i pogładził jej plecy
- Już nie mogę się doczekać. - pocałowała go
Odnalazła wzrokiem zegarek i zobaczyła, że jest przed 9.
- Trzeba się zbierać Misiek, bo o 10 msza. - usiadła na skraju łóżka i ciągnęła go za sobą
Niechętnie opuszczał cieplutkie łóżko.
- Idę do łazienki. - puściła mu oczko i łapiąc włosy w koński ogon wyszła z pokoju
Mama stała w kuchni i rozkładała różne rzeczy na talerz.
- Śniadanie zaraz. - oznajmiła
- Okej. - mruknęła i prześlizgnęła się do łazienki
Nie wyspała się do końca i teraz jest trochę przymulona. Na zewnątrz było słonecznie, niebo zachwycało swoim błękitem. Wydawało się, że jest ciepło. Jak zwykle nie wie, co ma na siebie włożyć. Zaczęła oczami wyobraźni przeglądać swoją szafę. Chyba weźmie zwiewną, granatową sukienkę w kwiaty. Umyła ręce, potem twarz mając nadzieję, że się rozbudzi. Szybko prześlizgnęła się do pokoju, gdzie panował jeszcze półmrok, bo rolety zasłaniały okno. Podeszła bliżej i pociągając za sznurek podciągnęła je i nastała jasność.
- Mogę tak pójść? - popatrzył na swój ubiór
Miał na sobą koszulkę i spodenki, czyli to co robiło za jego piżamę.
- No a niby czemu nie? - prychnęła otwierając szafę w celu znalezienia sukienki
- No nie wiem, może nie wypada czy coś. - mruknął
- Jakbyś wyleciał z wariatem na wierzchu, to by nie wypadało. - zaśmiała się
- Oooo, ktoś tu się rozmarzył. - objął ją w pasie i pocałował w szyję
- Michał, a od kiedy ty się taki rozbrykany zrobiłeś, co ? - oparła się o niego - Kiedyś taki kochany, nieśmiały mężczyzna. A teraz ciągle jakieś podteksty, nocne wyzwania i napalenia.
- Ty to ze mnie wyzwalasz. - westchnął - Ale jak masz z tym jakiś problem, to mów.
Puścił ją i zostawił samą w pokoju. Wkurzył się, chociaż nie wie za co. Przecież ona mówiła to w żartach, bez żadnego oburzenia. Nawet nie dał jej czasu na reakcję, tylko od razu wyszedł. Zrezygnowana usiadła na krześle patrząc na ich wspólne zdjęcie zrobione we Włoszech. Są uśmiechnięci, zadowoleni ze swojej obecności, mimo wcześniejszych kłótni. Wzięła je do ręki i palcem przejechała po twarzy ukochanego, jakby chciała go pogłaskać, poczuć jego obecność. Nawet nie wie, kiedy wrócił. Poczuła dłonie na barkach i jak opiera brodę o jej głowę.
- Jesteś zły? - zapytała odkładając zdjęcie
- Nie, dlaczego?
- Tak zabrzmiało. - pocałowała go w żuchwę - Idziemy na śniadanie?
- Emilka. - złapał ją za dłoń - Ja się wstydzę. Czuję się niezręcznie z twoimi rodzicami.
- No dobrze. To zjemy tutaj. - puściła mu oczko - Tylko powiedz co chcesz, to przyniosę.
- Naprawdę? - był zaskoczony
- No tak. Zaraz wracam.
Tylko co ona powie? Zjemy tam, bo chcemy być sami? Bo źle się czuje? Otworzyła lodówkę i wpatrywała się w zawartość, żeby tylko zyskać na czasie i znaleźć jakąś dobrą wymówkę. Nie chce urazić rodziców, wie, że bardzo się starają żyć w zgodzie z Michałem. Nie okazują wrogości, nie widać, żeby go nie lubili. A to, że mama zareagowała na wiadomość, że był żonaty, to chyba normalne. Każdy chce najlepiej dla swoich dzieci. Weszła do pokoju, gdzie cała reszta już zajadała się kanapkami.
- Smacznego. - powiedziała radośnie
- Dziękujemy. - tato nakładał pomidora na kromkę
- A gdzie Michał? - błądziła wzrokiem mama, jakby go szukała
- Bo
- Przepraszam, już jestem. - usłyszała za sobą - Smacznego.
Uśmiechał się delikatnie z nutą niepewności.
- Dziękujemy. Siadajcie. - wskazała na krzesła, ale była rozpromieniona i to nie z czystej uprzejmości, tylko tak czuła się naprawdę
Nigdy w niedzielę tak nie jedli. Zawsze była jedna jajecznica na wszystkich, każdy nakładał sobie na talerz albo na kanapkę ile chciał i było dobrze.
- A ty możesz tak sobie wszystko jeść? - wypalił Robert w stronę chłopaka
Tamten ściągnął brwi i zajął miejsce.
- A co, aż tak źle wyglądam? - uśmiechnął się i wziął pieczywo
- Nie, bardzo dobrze. Ale czy taki światowej klasy jeździec nie musi trzymać jakieś diety?
- Nie wiem. - mruknął i wziął żółty ser
- A tak w ogóle, to chyba musisz mieć mega silne nogi i poślady, nie? Trzymać się w siodle i jeszcze ten ruch. - pokiwał się w przód i tył w charakterystycznym ruchu w jeździe na koniu
- Tak wypada.
- Ale o to chyba powinienem pytać Emilkę.
Siostra zgromiła go wzrokiem, a rodzice zmieszani nie wiedzieli co robić. Udawali, że coś oglądali w telewizji.
- Zajmij się jedzeniem młody. - burknęła - Ale fakt, ma moc.
Widziała po chłopaku, że się rumieni i bez słowa zjada kanapkę. Robert się śmiał, a ona chciała tą sytuację szybko urwać. Chcesz tak pogrywać gówniarzu, to masz.
- A ty jak tam z Wiktorią? - zapytał milutko - Byliście na jakiejś randce? Buziak już był?
Momentalnie zrobił się czaerwony i wpatrywał się w nią z nienawiścią.
- Haa czyli miałem rację, co do nich. - ożywił się chłopak
- Synu masz dziewczynę i się nie chwalisz? - klasnął w dłonie tato
- Nie mam żadnej dziewczyny. - powiedział to powoli - Ona sobie coś wymyśla.
- Taa, jasne. Myślisz, że nie widać tych wszystkich waszych lajeczków, komentarzy i innych? - prychnęła - To na facebooku, to na instagramie. Przegrałeś. - puściła mu buziaka
Reszta śniadania była spokojna. Rodzice od czasu do czasu spytali o coś, nie było napięcia, wszystko w porządku.
- Wyprasować ci koszulę, koszulkę, czy co ty tam masz? - zapytała, kiedy brała swoją sukienkę
- Ooo, jaka kochana. - jęknął słodko i podał jej koszulę w czarno-granatową kratę - Dziękuję.
Siedzieli w kościele dość blisko ołtarza. Zawsze tam siedzi, więc nie widziała przeszkód, żeby teraz też nie. W dodatku też był tam Robert. Jakoś tak czuła się wyjątkowo wiedząc, że jest przy niej ukochany. Czuła też spojrzenia ludzi na sobie, bo przecież nowa osoba wywołuje poruszenie. W takiej małej wiosce nic nie ujdzie na sucho. Co ją zaskoczyło, chłopak mówił każdą modlitwę i odpowiadał kiedy trzeba, co nie jest dość popularne wśród mężczyzn. Nigdy nie rozmyślała nad jego religijnością. Jakoś nie ma oporów, żeby chodzić do kościoła, ale też nie jakoś zbyt często.
Wychodząc z kościoła złapała chłopaka za rękę i szeroko uśmiechnęła się do niego. Pokręcił tylko głową, ale splótł ich palce. Spotkali kilku strażaków, ale nie zatrzymywali się na dłużej.
- Misieeeek. - przeciągnęła jego ksywkę wpatrując się w swoje odbicie w lustrze
- Tak? - mruknął w poduszkę, w której miał schowaną twarz
- Mogę zadać pytanie?
- Już zadałaś.
Wie, że powiedział to dla żartu, ale jej do śmiechu nie jest. Stresowało ją to pytanie, a on nie traktuje jej na poważnie. Chciała już mu coś odszczekać, ale ugryzła się w język i pozostawiła to bez słowa. Nie chce wszczynać kłótni. Popatrzyła na swoje oczy. Przygaszone, bez żadnego blasku. Nie widziała w sobie żadnego piękna.
- No co jest kochanie? - wyłonił twarz z poduszek, aby na nią spojrzeć
Widział w niej smutek i skrytość. Czy dobrze zareaguje jeśli do niej podejdzie i ją przytuli? Czy woli, żeby dalej leżał, bo chce być "sama". Nie zawsze jeszcze potrafi dokładnie ocenić sytuacji. Dźwignął się powoli i podszedł do niej.
- Chodzisz do kościoła? - zapytała, kiedy stał za nią
- To to pytanie? - zamknął ją w objęciach
- Tak.
- Chodzę. - pocałował ją w skroń - W każdą niedzielę, jeśli oczywiście nie mam służby. Jak są święta, to również. Nie mam z tym problemu. Do spowiedzi też chodzę. Może to dziwne, ale tak, wierzę w Boga i jest dla mnie ważny. Wiem, że dla ciebie również i żyjesz bardzo grzecznie. Ja chyba niestety trochę namieszałem i nie zaczekasz z seksem do ślubu. Przepraszam.
- Daj spokój. - pogładziła jego rękę
W jej odbiciu nic się nie zmieniło. Serce mu się łamało na ten widok. Jej nie chodziło tylko o to pytanie. Nie potrafi tego znieść, jak ogląda różne filmy i tam chłopak jest romantyczny, kupuje jakieś kwiaty, zabiera na randki. A Michał? Może z raz na początku ich znajomości kupił jej kwiatka. Na rankę zaprosił ją może trzy razy. Czy to dziwne, że marzy aby dostać jakiegoś kwiatka? Kocha go bardzo, ale mógłby być trochę bardziej romantyczny.
- To co moja piękna dziewczyno. - wpatrywał się w lusterku w jej oczy - Dasz się zaprosić na randkę?
W oczach pojawił się blask, a kąciki powędrowały do góry. Widział każdy zmieniający się szczegół w jej twarzy. Jak powoli w miejscu smutku pojawia się radość. Ta randka pojawiła się tak naglę, nie wie dokładnie skąd. Jednak wiedział, że to będzie najodpowiedniejsze rozwiązanie, jakie mógł zastosować.
- Tak kochanie! - rozpromieniona spojrzała na niego, ale już nie w lustrze - Bardzo bym chciała z tobą pójść.
- Super. - mruknął z uśmiechem i pocałował ją - To gotowa?
- Wiesz co, bo rodzice zrobili nam już kawę. - powiedziała niepewnie
- No to wypijemy i jedziemy. - klasnął w dłonie
Kiwnęła głową i poszli do salonu. Kawy stały już na stole, a przy nim siedziała mama i oglądała coś w telewizji.
- Gdzie reszta? - zapytała zajmując miejsce
- Robert w pokoju, a tato nie wiem. Michał ty słodzisz? Bo pamiętałam, że z mlekiem, ale co z cukrem kompletnie mi z głowy wyleciało.
- Nie, nie słodzę. - posłał kobiecie piękny uśmiech
Był w szoku, że po jednej kawie, którą mu robiła zapamiętała jego preferencje i się nich trzymała. Chciała dla niego dobrze. Może w końcu przełamią tą jakąś barierę i się polubią? Chociaż on nigdy nie nie lubił mamy dziewczyny, szanował ją i starał żyć się w zgodzie. Początki znajomości nie zawsze są łatwe, a on robi wszystko, żeby tylko było lepiej.
Dopiero teraz gdy tak siedzieli zobaczyła, że on wcale nie jest taki zły. Nie chowa do nich urazy, strasznie troszczy się o Emilkę i jest naprawdę bardzo sympatyczny. Stara się mieć z nimi dobre relacje, chociaż oni nie byli dla niego zbyt mili. Widzi, że się kochają, więc chyba pora zmienić nastawienie i tylko dawać mu poczucie akceptacji i tego że go lubią. Wydaje jej się, że mile go zaskoczyła tą kawą wedle jego gustu. I jeszcze ten serdeczny uśmiech. Czas na zmianę.
- Bardzo dobre ciasto. - pochwalił po kilku kęsach słodkości - Pani sama robiła?
- Tak, dziękuję.
- To chyba wiem po kim taki talent odziedziczyła Emilka. - popatrzył na ukochaną - Mogłybyście otworzyć cukiernię. Byłbym stałym klientem.
- O i ja też. - po raz pierwszy odezwał się najstarszy z nich
- Ale ja ciast za bardzo nie piekę. - puściła chłopakowi oczko
- To nic. Twoja mama piekłaby ciasta, ty torty i babeczki i równowaga zachowana.
- Ty, a od kiedy z ciebie taki znawca interesów? - prychnęła Emilia
- A idź ty. - wziął ostatniego łyka kawy
- Też jedziecie do babci na obiad? Ucieszy się. - kobieta rozmawiała już swobodnie
- Nie, dzisiaj nie. Mój mężczyzna zabiera mnie na randkę. - oznajmiła to z dumą i pogłaskała go
- Oo jak słodko. - jęknął sarkastycznie Robert
- Ucz się od niego, a nie. Lecę do toalety i możemy jechać. - zwróciła się do wybranka serca i wstała
Jechali spokojnie w ten ciepły, słoneczny dzień. Usiadła wygodnie i od dłuższej chwili z uśmiechem obserwowała chłopaka. Jej strażak. Jeszcze chyba nigdy nie pomyślała, jak wielkie ryzyko ponoszą. Każda jego służba, może doprowadzić do tego, że go zabraknie. Różne rzeczy się dzieją.
- Marzyłeś kiedyś o dziewczynie strażaku? - wypaliła
Kąciki jego ust powędrowały do góry, lecz nic nie odpowiedział. Skupiony manewrował samochodem.
- Nie. - odparł - A ty, marzyłaś o strażaku?
- Tak, ale tylko zawodowym. - zaśmiała się
- No proszę. Trafił ci się taki strażaczyna. - zerknął na nią - Pewnie od razu lampka się zapaliła jak dowiedziałaś się, że jestem wolny i napaliłaś się totalnie.
- Tak Michał, na pewno. Zwłaszcza że po tym sposobie, w jakim mi oznajmiłeś o swoim statusie, to miałam ochotę cię udusić, a siebie zrzucić z tej góry. Nawet nie wiesz jak bardzo marzyłam, żeby zapaść się pod ziemię. Jak modliłam się, żeby nie spotkać cię na akcji. Powiedz szczerze. - teraz spuściła wzrok, bo trochę się bała odpowiedzi - Pomyślałeś chociaż raz o mnie?
- Tak, myślałem o tobie. Ale nie zbyt często. Wiedziałem, że taka młoda, wspaniała dziewczyna szybko znajdzie sobie kogoś. Nie będzie pamiętała o takim zwykłym, szarym facecie. Ale marzyłem, żeby cię spotkać i trochę popatrzeć. Takiemu staruchowi jak mi też wolno trochę pomarzyć.
- Dobra, koniec z tymi smętami. - złapała jego dłoń - Fajnie, że gdzieś razem jedziemy. Jesteś cudowny.
- Też się cieszę. - zatrzymał się i dał jej buziaka
Rozejrzała się dookoła, co się dzieje. Stali przy jakiejś bocznej drodze, ale w pobliżu stały jakieś budynki.
- Jesteśmy na miejscu. - oznajmił, ale nadal się w nią wpatrywał
- Pan mnie tak do lasu wywiózł. - powiedziała niewinnym głosikiem - Ja się boję jakiś bestii.
- Ja Panią przed wszystkimi obronię.
Wysiadł z samochodu i czekał na nią. Podeszła do niego i splotła ich palce. Znała to miejsce, już kiedyś tam była, ale to dawno. Przeszli na drugą stronę ulicy, bo tam była dróżka biegnąca wgłąb lasu. Dobrze, że ma trampki, a nie klapki, bo za wygodnie to by jej nie było. Czeka ich podróż pod górę, ale na szczęście łagodną i nie dość długo. Popatrzyła na ich dłonie. Jego silne ciało przy jej, ta dłoń która robiła już nie jedno i ratowała czyjeś życie. Silna i naznaczona wieloma przejściami.
- Ładnie tu. - mruknęła i podziwiała las, który emanował tajemniczością, ale i też aurą dla zakochanych.
- Tak, bo ty tu jesteś.
Zaczęła się śmiać, a on objął ramieniem jej barki. Chciał mieć ją jak najbliżej. Sprawić, żeby poczuła się najważniejszą kobietą w jego życiu i wiedziała, że zawsze tak będzie. Mimo tak wspaniałej pogody, to nie wiele osób ich mijało, czy podążało w tym samym kierunku. Może to i lepiej, nie będzie tłoku, będzie większy spokój.
Po jakiś 10 minutach wyłoniły się wysokie mury a zza nich zamek. Przeszli przez bramę i znaleźli się na placu.
- Byłaś kiedyś w środku? - zapytał pokazując na budynek
- Nie.
- To dobrze, bo ja też nie. - uśmiechnął się i pociągnął ją do budki, gdzie można było kupić bilety. - Dzień dobry. - przywitał się z panią - Proszę dwa normalne bilety.
- Proszę. - podała karteczki i wzięła pieniądze od chłopaka - Proszę chwilę poczekać, tam przy wejściu z tą grupką. - wskazała palcem - Zaraz powinien podejść przewodnik. Miłego zwiedzania.
- Dziękujemy. - uśmiechnął się i ruszyli w wyznaczone miejsce.
- Mów ile mam ci oddać. - złapała za torebeczkę, ale on złapał jej dłoń i uniemożliwił manewr
- Chyba oszalałaś.To ja cię zaprosiłem na randkę, więc ja płacę. Już zapomniałaś jak to funkcjonuje?- uniósł brew
- Mam prawo, dawno nie byłam. - mruknęła
To było chamskie i widziała, że sprawiła mu przykrość.
- Przepraszam. - przytuliła go - Ale wiesz, że nie lubię się narzucać.
- Wiem młoda, wiem. Jakoś się odwdzięczysz.
- Kiedyś miałam jazdy z takim instruktorem, który był na zastępstwie. I powiedział mi, że chłopakowi odwdzięczę się w naturze. - puściła mu oczko
- Podoba mi się ta opcja. - zaśmiał się - Już go lubię.
Ją ścięło z nóg. Przypomniała sobie twarz tego instruktora i wszystko wróciło. Jego zachowanie i w ogóle wszystko. Jak to możliwe, że wcześniej się nie połapała? Tyle razy już go widziała, a dopiero teraz, przy takim wspomnieniu zdała sobie sprawę z kim ma do czynienia. To stąd ich przedziwna więź. Jedna jazda, przez przypadek. To był Krzysiek.
- Co jest? - patrzył na nią
Powróciła do rzeczywistości.
- Nic. - szepnęła i lekko się uśmiechnęła - O, zobacz, przewodnik przyszedł. - Pociągnęła go za sobą
Przewodnikiem był przesympatyczny pan, gdzieś po 40. Miał tak wspaniały dar mówienia, że cały czas słuchała go z ciekawością. Wplatał od czasu do czasu żarty, był na luzie. Weszli na wieżę widokową, skąd było widać wieki zbiornik wodny, zakończony tamą, kawałek dalej rozciągały się lasy. Jak zwykle na punktach widokowych wiatr targał włosy. Cały czas trzymała go za rękę, tak jakby bała się, że go straci.
- Misio. - oparła się o barierkę i wpatrywała w dal - Zrobisz mi zdjęcie?
- Jasne.
Miała nadzieję, że wyciągnie swój telefon, ale najwyraźniej nie miał takiego zamiaru. Czyli nie czuje potrzeby posiadania jej zdjęcia. Szkoda. Wyciągnęła swój i podała mu. Uśmiechnęła się szeroko i wpatrywała się w obiektyw. Zrobiła kilka pozycji, może coś wyjdzie.
- Dobra. - oznajmiła
- Czekaj. - schował jej telefon do kieszeni i wyciągnął swój - Jeszcze ja chcę mieć Twoje zdjęcie.
Rozpromieniła się jeszcze bardziej. Pozowała ze swoim najpiękniejszym uśmiechem. Dla niego wszystko najlepsze.
- Chodź tu. - wyciągnęła do niego rękę - Muszę mieć zdjęcie z moim przystojniakiem.
Bez słowa stanął przy niej. Wyciągnął nad ich głowy telefon i popatrzyli się na obiektyw. Objęła go i szeroko się uśmiechnęła, on tak samo. Szybko zmieniła pozę i dała mu długiego buziaka w policzek. Ma nadzieję, że to uwiecznił.
- Ups, wszyscy już poszli. - zorientowała się, że innych już nie ma
- Ojej. - mruknął ironicznie chowając smartphonea.
Ich kolejnym przystankiem była tama. Tyle wody z jednej strony, a z drugiej tylko wysoki mur z małym korytem. Aż przypomniały jej się studia i mechanika płynów, gdzie musieli obliczać parcia, przepustowość, przelewy i inne. Miała tego dość. Ale udało jej się zaliczyć w pierwszym terminie, jako jedna z dwóch osób na jej roku. Słońce nasiliło swoją moc, więc wsunęła okulary na nos. Popatrzyła na ukochanego i stanęła. Też miał okulary. Jeszcze nigdy go nie widziała w takim wydaniu. Był mega przystojny.
- Da się dostać orgazm przez same patrzenie na kogoś? - zapytała
- Dziecko drogie. Co to za zbereźne myśli i pomysły? - wypowiedział to podniosłym tonem - Może przez samo patrzenie nie, ale da się zrobić, żeby przez tą osobę mieć.
- Tak? To zapytaj tamtego pana w szarej koszulce, czy to dla mnie zrobi. - kiwnęła głowę na jakiegoś chłopaka
Michał wyrwał w jego stronę, ona przerażona złapała jego rękę i się zaparła, żeby go zatrzymać. Wie, że byłby zdolny podejść i zapytać.
- Michał debilu. - pisnęła - Stój tu ładnie, ze mną.
- Ale chciałaś. - zaczął lecz ona złapała jego twarz i pocałowała
- Powinieneś wiedzieć, że takie rzeczy tylko z Tobą.
- Oj wiem młoda, wiem. - objął jej ramiona - Aż by chciało się wskoczyć do wody. - wpatrywał się w dal
- O tak. - rozmarzyła się - Pamiętam jak we Włoszech się taplaliśmy. Chyba najlepsze moje wakacje ever.
- Cieszę się.
Jeszcze nigdy się tak cieszyła ze spaceru. Piękne widoki, znakomita pogoda, no i ukochany przy boku. Jak na swój wiek, to ma wszytko. Wymarzoną pracę, chłopaka o jakim jej się nie śniło, do tego zdrowie i bliskich przy sobie. Czego można chcieć więcej? Ma nadzieję, że w przyszłości chłopak stanie się mężem i będą mieli dzieci, no ale wszystko w swoim czasie.
- To co, jedziemy dalej? - zapytał
- Dalej? - uniosła brwi
-No tak. A co, myślałaś, że na tym koniec? O nie, nie, nie. - powiedział szarmancko
- Nie wiem ile razy Ci dzisiaj to powiedziałam i jeszcze powiem, ale kocham Cię Misiu.
Wiedziała, że jadą do miasta, bo zna tą drogę. Telefon chłopaka zaczął dzwonić. Nacisnął guzik na wyświetlaczu w samochodzie.
- Halo. - mruknął
- Cześć braciszku. - głos Doroty rozniósł się po całym samochodzie
- Cześć. - odpowiedział bez większego entuzjazmu
- Dzisiaj wieczorem robimy grilla. Czuj się zaproszony.
- Dzięki, ale mnie nie będzie. - rzucił bez zastanowienia
- Dlaczego?
- Mam inne plany na wieczór. -nie był w jego głosie żadnych uczuć - Coś jeszcze ?
- Nie, ale Michał...- było słychać panikę w jej głosie
- Cześć. - powiedział i się rozłączył
Odmówił swojej kochanej, młodszej siostrzyczce. Nie dał sobie wejść na głowę i był pewny swojej decyzji. Chyba nadal ma jej za złe, to co powiedziała do niej. Było jej smutno na początku ich rozmowy, bo mieli spędzić ten dzień razem, a tu pojechałby do rodziny. Jednak później cieszyła się w duchu.
- Bez Ciebie nigdzie się nie ruszam. - uśmiechnął się
Zabrał ją do pizzerii i to jej ulubionej. Zamówiła pizzę, którą bierze tu zawsze, bo jest przepyszna. Nie mogła się doczekać na danie, bo już dawno takiej pizzy nie jadła. Na samą myśl ślinka jej ciekła. Mimo, że są ze sobą cały czas, to się ze sobą nie nudzą, mają tematy do rozmów. W pewnym momencie nawet z nim flirtowała. On za to z radością patrzył, jak dziewczyna pałaszuje pizze. To zadowolenie, fascynacja, jakby nigdy czegoś takiego nie jadła.
Zamówili pizzę na wynos, żeby wziąć jej rodzince, a sami udali się na spacer. Musi się wszystko ułożyć. Spacerowali po rynku, gdzie przewijało się sporo ludzi. Wakacje, ciepło, to polaczki wychodzą z domów. Jakieś dzieciaczki latały i ganiały gołębie. Miło było słuchać ich okrzyków zadowolenia i śmiechów.
- To co, jedziemy na chwilkę do Ciebie, czy do mnie? - zapytała kiedy wsiedli do samochodu
- Do mnie? Po co? - zapiął pas - A po za tym, mam nieposprzątane.
- Tak tylko chciałam coś zobaczyć. - mruknęła
Powoli wyjechał i dojeżdżali do krzyżówki. O dziwo ustawił się, żeby skręcić w lewo. Czyli jadą do niego.
Weszli do jego mieszkania.
- To co chciałaś? - zapytał
- No chwilka. - uśmiechnęła się - Zaraz wracam. - zniknęła w łazience
Ściągnął buty i udał się do salonu. Po tym chodzeniu na słońcu jest lekko padnięty. Usiadł wygonie na kanapie i przymknął oczy. Co ona wymyśliła? Stale go zaskakuje swoimi pomysłami. Może chciała po prostu skorzystać z toalety? Nie miał kiedy ostatnio posprzątać i tak gdzieniegdzie walają się jakieś rzeczy, na podłodze jest kilka plam. Jutro też tego nie ogarnie, bo ma służbę, więc dopiero po jutrze. Usłyszał jej kroki. Podniósł powieki i zaraz przed nim stanęła. Uśmiechnęła się zalotnie i lekko uniosła sukienkę, że odsłoniła udo. Z zadowoleniem przymrużył oczy, a ona podeszła do niego i usiadła na nim okrakiem. Wpiła się w jego wargi, ale zaraz przeniosła pieszczoty na szyję. On nie był dłużny, przyprawiał ją o ciarki. Wsunął dłoń na jej nagie udo, a kciukiem przejechał po jej majtkach. Podniosła się po tym zaciskając palce na jego twarzy, a on poczuł, że jest gotowy. Przerzucił ją pod siebie i zsunął jej majtki. Kocha to w sukienkach, że nie trzeba nic zdejmować, bawić się. Sam tylko rozpiął spodnie lekko je spuszczając i tak samo bokserki.
Wrócili do niej koło 19. Rodzinka cieszyła się z pizzy, która niekoniecznie była jeszcze ciepła, no ale jest. Oznajmiła, że oni będą oglądać film. Poszli do niej, gdzie zamknęła drzwi na zamek, tak dla spokoju. Włączyła telewizor i weszła na internet.
-Weź poszukaj tam To. - rzuciła mu pilota
Podeszła do szafy i wyciągnęła koszulkę i spodenki. Tak będzie jej wygodniej. Zsunęła z siebie sukienkę i popatrzyła na niego. Nie zwracał na nią uwagi. Odpięła stanik i ściągnęła go. Będą sami, a odpocząć też trzeba.
- Ale ulga. - westchnęła specjalnie, żeby na nią popatrzył
On nic, tylko dalej skupiony wpisywał coś. Ubrała się i wyszła z pokoju. Włożyła do mikrofali popcorn i czekała, aż będzie gotowy. Przesypała gotowy przysmak do piski i wróciła do pokoju. Film się ładował. Podała chłopakowi miskę, usiadła na krześle i włączyła internet w telefonie. Cały dzień nie była i musi trochę nadrobić zaległości. To facebook, to instagram. Nawet nie wie, kiedy minęło jej na tym kilkanaście minut.
- Odłożysz w końcu ten telefon? - zapytał poirytowany - Mięliśmy spędzać ten czas razem.
Przewróciła oczami i odłożyła telefon na biurko. Dźwignęła się i podeszła do łóżka.
- Kładziemy się? - zapytała
Kiwnął głową i rozłożył się. Dopasowała się do niego i włączyli film. Nie przepada za horrorami, ale dla niego to zrobi. Ponoć nie jest dość straszny, ale jakby było trzeba, to ma do kogo się przytulić.
- Pomasować? - zapytał
- Mhm.
Poczuła zimne palce pod jej koszulką i cała się spięła.
- Co masz takie zimne dłonie? - szepnęła
- Nie wiem.
Delikatnie jeździł po jej piersiach. Przymknęła oczy i z chęcią by zasnęła. Kompletnie nie zwracała uwagi na film.
- Jak przygotowania do ślubu Ani? - zapytał
- Nie wiem. - burknęła - Chyba dobrze.
- Jak to nie wiesz? Nie jesteś świadkową?
- Miałam być, ale jak na razie nic o tym nie mówiła. - powiedziała to łamiącym się głosem
- Kochanie. - pocałował ją w kark - Co się między wami dzieje?
- Nic i to dosłownie. - jęknęła - Dawno nie rozmawiałyśmy. Nie odzywa się, a mnie wkurza to, że to wiecznie ja muszę pierwsza napisać co tam słychać. Czuję się jakbym była jej obojętna, nie spyta co u mnie. Mam tylko Ciebie.
- Dziękuję za tak wspaniały dzień kochanie. - pocałowała go
- Ja również myszko. - przytulił ją
- Uważaj na drodze. - pogłaskała go - I jutro na służbie.
- Dobrze. - uśmiechnął się - Spokojnej nocy.
- Niestety będzie spokojna. - mruknęła - Bo mnie zostawiasz samą.
- To jedź do mnie.- szepnął rozkosznie
- Michał. - pogroziła mu palcem - Dziękuję jeszcze raz.
- Kocham Cię Młoda.
Wysiadła przed jego blokiem i szybko wpisała kod do bramy. Wbiegła po schodach i zadzwoniła dzwonkiem. Zadowolona czekała na swojego chłopaka. Nie może się doczekać aż wpadnie w jego ramiona i w końcu poczuje miłość. Strzelanie zamka i drzwi szeroko otwarte. Jej szeroki uśmiech natychmiast zszedł jej z twarzy. Stała przed nią długowłosa blondynka. W samym szlafroku. Stała przed nią z gracją i dodatkowo wysunęła swoją długą, chudą nogę.
- Dzień dobry. - uśmiechnęła się z dumą - Słucham.
Nadal nie może uwierzyć, że przed nią stoi Dominika. W samym szlafroku, w jego mieszkaniu.
- Ja do Michała.- mruknęła ledwo co
Tamta pej się uważnie.
- Ah, no tak. - zachichotała - Emilka. Michał opowiadał mi o tobie.
Zza jej pleców wyłonił się właściciel mieszkania. Popatrzyła na niego ze łzami w oczach. Jak on mógł jej to zrobić? I to jeszcze jego była, gdzie tak się zapierał, że nic do niej czuje i chce o niej zapomnieć.
- To to są te twoje treningi? - powiedziała z żalem
- Naprawdę myślałaś, że taki facet, będzie chciał taką gówniarę? - podeszła do niego i objęła go w pasie - Żal mi ciebie dziecko.
Podszedł do niej i namiętnie pocałował. Odsunęła się od niego jak oparzona.
- Zostaw mnie! - krzyknęła, ale on dalej próbował ją przytulić - Zostaw mnie! - krzyczała
Przebudziła się gwałtownie i szybko oddychała. Poczuła jak chłopak mocniej ją obejmuje i szepcze ciiiii. To było tak potworne i realistyczne, że zaczęła płakać. Najgorszy koszmar jaki kiedykolwiek miała.
- Emilka. - podniósł się - Ej, co się dzieje? - mimo, że był zaspany jego głos był przepełniony strachem
Znowu przed oczami stanął jej obraz Dominiki u boku ukochanego. Wyciągnęła do niego ręce, żeby przytulić się jak najszybciej. Objął ją i położył się z powrotem. Schowała twarz w jego torsie i się uspokajała. Gładził jej plecy oparł podbródek o jej głowę.
- Powiesz mi o co chodzi? - mruknął i pocałował ją w czubek głowy
Podniosła głowę i czekała chwilę, aż jej wzrok przyzwyczai się do ciemności. Jedyne czego teraz pragnie, to potwierdzenia, że naprawdę ją kocha i wymazać z pamięci ten sen. Wpiła się w jego wargi składając czułe pocałunki. Odwzajemniał to samo. Usiadła na nim i kontynuowali dalej.
- Michał. - szepnęła prostując się - Czy ty mnie kochasz?
Miał ochotę powiedzieć coś sarkastycznego, ale wyczuł, że coś jest na rzeczy i to tylko pogorszy sprawę.
- Tak i to bardzo.
Powiedział pewnie, bez żadnego zawahania. Wiedziała, że mówi prawdę. Dała mu buziaka i położyła się koło niego. On od razu ją przytulił.
- To powiesz o co chodzi?
- Już wiesz jak ja się czuję, gdy muszę z ciebie wszystko wyciągać? - zachichotała
- I tak wiem, ze mi wszystko powiesz. - stwierdził
- Niby skąd?
- Bo cię znam. - szepnął jej to do ucha tak czarująco, że na całym ciele miała ciarki
Pogładziła jego rękę, która ją obejmuje i przymknęła oczy.
- Przyszłam do ciebie i otworzyła mi Dominika... - zaczęła
On obudził się pierwszy. Zza okna dochodziło do niego ćwierkanie ptaków i szum przejeżdżających samochodów. Westchnął delikatnie i przetarł oczy. Przy jego boku leżała dziewczyna odwrócona plecami do niego. Podłożył rękę pod głowę i wpatrywał się w sufit. Ten epizod w nocy ciągle go męczy. Czy za mało okazuje miłości dziewczynie? Czy ona ciągle uważa, że tamta jest zagrożeniem, mimo iż wszystko sobie wyjaśnili i niby wszystko było dobrze? Czy może po prostu to przez przypadek... Przecież mózg potrafi wytworzyć takie sny, że czapki z głów. Reakcja Emilki, mówi wiele o ich związku. Kocha go bardzo i bardzo by cierpiała po jego stracie. Na początku myślał, że z ich związku nic nie będzie. Ona jest młodą, energiczną i wesołą dziewczyną, w dodatku piękną, naturalną. On cichym, nieśmiałym facetem, który już zaraz będzie miał 30 lat. Ale szybko zobaczył, że ona obdarza go ogromem miłości, którego jeszcze nigdy nie doświadczył. Kocha jej młodość i to że często się nie hamuje. Może nie potrafi jeszcze do końca pokazać, że ją kocha najmocniej na świecie, ale bardzo się stara. Co ma zrobić? Ukochana zaczęła się wiercić i po chwili leżała już twarzą do niego. Przez sen objęła go ręką i położyła głowę przy jego boku. Jej spokojna twarz pogrążona w śnie sprawia go szczęśliwym. Chciałby tak budzić się codziennie. Jednak nie chce się spieszyć, wie że taka propozycja może tylko pogorszyć ich relacje. Ona nie jest jeszcze gotowa na taki krok. Nie przeszkadza mu to. Będzie na nią czekał tak długo, jak będzie trzeba. Głowa była pełna rozważań. Jej palce zacisnęły się na jego skórze, nogi powoli się rozprostowały, a głowę przycisnęła do niego. Zaraz podniosła powieki i wlepiła w niego wzrok. Uśmiechnął się, a ona odpowiedziała mu tym samym.
- Już nie śpisz? - mruknęła
- Nie. - objął ją i leżeli twarzą w twarz - Cześć kochanie.
- Cześć Misiu. - pocałowała go delikatnie
- Pospałaś?
- Tak. - była radosna - A ty? Bo nowe łóżko i otoczenie.
- Nawet, nawet. - zabrał kosmyk włosów opadający jej na twarz - Wiesz, że bardzo cię kocham?
- Wiem.
- Tak najmocniej na świecie. - przytulił ją mocno
Leżeli wtuleni w siebie. Nie potrzebowali nic innego.
- Będziesz częściej do mnie przyjeżdżał? - cały jej głos został stłumiony przez jego tors - Proszę.
- Zobaczymy. - pocałował ją w głowę
- Ponoć mnie kochasz. - burknęła, jednak na jej twarzy pojawił się uśmiech, którego nie widział
- No tak, ale... - przerwał i podniósł się - Emilka, no. To jest niesprawiedliwe.
- Ty jesteś niesprawiedliwy. - zachichotała i objęła jego szyję.
Wpatrywała się w niego śmiejącymi się oczami. Chciałaby tak budzić się codziennie, ale ze świadomością, że to jest jej mąż. Marzy jej się takie życie rodzinne, dorosłe. Przejechała palcami po jego włosach z największą czułością.
- Naprawdę się cieszę, że tu jesteś. - przytuliła się do niego - W ogóle cieszę się, że jesteś.
- Może pojedziemy gdzieś dzisiaj? Pochodzić, pozwiedzać. - obejmował ją
- Cały dzień dla mnie? - oczy jej się zaświeciły i popatrzyła na niego z radością
- Pewnie. - uśmiechnął się szeroko na widok jej radości i pogładził jej plecy
- Już nie mogę się doczekać. - pocałowała go
Odnalazła wzrokiem zegarek i zobaczyła, że jest przed 9.
- Trzeba się zbierać Misiek, bo o 10 msza. - usiadła na skraju łóżka i ciągnęła go za sobą
Niechętnie opuszczał cieplutkie łóżko.
- Idę do łazienki. - puściła mu oczko i łapiąc włosy w koński ogon wyszła z pokoju
Mama stała w kuchni i rozkładała różne rzeczy na talerz.
- Śniadanie zaraz. - oznajmiła
- Okej. - mruknęła i prześlizgnęła się do łazienki
Nie wyspała się do końca i teraz jest trochę przymulona. Na zewnątrz było słonecznie, niebo zachwycało swoim błękitem. Wydawało się, że jest ciepło. Jak zwykle nie wie, co ma na siebie włożyć. Zaczęła oczami wyobraźni przeglądać swoją szafę. Chyba weźmie zwiewną, granatową sukienkę w kwiaty. Umyła ręce, potem twarz mając nadzieję, że się rozbudzi. Szybko prześlizgnęła się do pokoju, gdzie panował jeszcze półmrok, bo rolety zasłaniały okno. Podeszła bliżej i pociągając za sznurek podciągnęła je i nastała jasność.
- Mogę tak pójść? - popatrzył na swój ubiór
Miał na sobą koszulkę i spodenki, czyli to co robiło za jego piżamę.
- No a niby czemu nie? - prychnęła otwierając szafę w celu znalezienia sukienki
- No nie wiem, może nie wypada czy coś. - mruknął
- Jakbyś wyleciał z wariatem na wierzchu, to by nie wypadało. - zaśmiała się
- Oooo, ktoś tu się rozmarzył. - objął ją w pasie i pocałował w szyję
- Michał, a od kiedy ty się taki rozbrykany zrobiłeś, co ? - oparła się o niego - Kiedyś taki kochany, nieśmiały mężczyzna. A teraz ciągle jakieś podteksty, nocne wyzwania i napalenia.
- Ty to ze mnie wyzwalasz. - westchnął - Ale jak masz z tym jakiś problem, to mów.
Puścił ją i zostawił samą w pokoju. Wkurzył się, chociaż nie wie za co. Przecież ona mówiła to w żartach, bez żadnego oburzenia. Nawet nie dał jej czasu na reakcję, tylko od razu wyszedł. Zrezygnowana usiadła na krześle patrząc na ich wspólne zdjęcie zrobione we Włoszech. Są uśmiechnięci, zadowoleni ze swojej obecności, mimo wcześniejszych kłótni. Wzięła je do ręki i palcem przejechała po twarzy ukochanego, jakby chciała go pogłaskać, poczuć jego obecność. Nawet nie wie, kiedy wrócił. Poczuła dłonie na barkach i jak opiera brodę o jej głowę.
- Jesteś zły? - zapytała odkładając zdjęcie
- Nie, dlaczego?
- Tak zabrzmiało. - pocałowała go w żuchwę - Idziemy na śniadanie?
- Emilka. - złapał ją za dłoń - Ja się wstydzę. Czuję się niezręcznie z twoimi rodzicami.
- No dobrze. To zjemy tutaj. - puściła mu oczko - Tylko powiedz co chcesz, to przyniosę.
- Naprawdę? - był zaskoczony
- No tak. Zaraz wracam.
Tylko co ona powie? Zjemy tam, bo chcemy być sami? Bo źle się czuje? Otworzyła lodówkę i wpatrywała się w zawartość, żeby tylko zyskać na czasie i znaleźć jakąś dobrą wymówkę. Nie chce urazić rodziców, wie, że bardzo się starają żyć w zgodzie z Michałem. Nie okazują wrogości, nie widać, żeby go nie lubili. A to, że mama zareagowała na wiadomość, że był żonaty, to chyba normalne. Każdy chce najlepiej dla swoich dzieci. Weszła do pokoju, gdzie cała reszta już zajadała się kanapkami.
- Smacznego. - powiedziała radośnie
- Dziękujemy. - tato nakładał pomidora na kromkę
- A gdzie Michał? - błądziła wzrokiem mama, jakby go szukała
- Bo
- Przepraszam, już jestem. - usłyszała za sobą - Smacznego.
Uśmiechał się delikatnie z nutą niepewności.
- Dziękujemy. Siadajcie. - wskazała na krzesła, ale była rozpromieniona i to nie z czystej uprzejmości, tylko tak czuła się naprawdę
Nigdy w niedzielę tak nie jedli. Zawsze była jedna jajecznica na wszystkich, każdy nakładał sobie na talerz albo na kanapkę ile chciał i było dobrze.
- A ty możesz tak sobie wszystko jeść? - wypalił Robert w stronę chłopaka
Tamten ściągnął brwi i zajął miejsce.
- A co, aż tak źle wyglądam? - uśmiechnął się i wziął pieczywo
- Nie, bardzo dobrze. Ale czy taki światowej klasy jeździec nie musi trzymać jakieś diety?
- Nie wiem. - mruknął i wziął żółty ser
- A tak w ogóle, to chyba musisz mieć mega silne nogi i poślady, nie? Trzymać się w siodle i jeszcze ten ruch. - pokiwał się w przód i tył w charakterystycznym ruchu w jeździe na koniu
- Tak wypada.
- Ale o to chyba powinienem pytać Emilkę.
Siostra zgromiła go wzrokiem, a rodzice zmieszani nie wiedzieli co robić. Udawali, że coś oglądali w telewizji.
- Zajmij się jedzeniem młody. - burknęła - Ale fakt, ma moc.
Widziała po chłopaku, że się rumieni i bez słowa zjada kanapkę. Robert się śmiał, a ona chciała tą sytuację szybko urwać. Chcesz tak pogrywać gówniarzu, to masz.
- A ty jak tam z Wiktorią? - zapytał milutko - Byliście na jakiejś randce? Buziak już był?
Momentalnie zrobił się czaerwony i wpatrywał się w nią z nienawiścią.
- Haa czyli miałem rację, co do nich. - ożywił się chłopak
- Synu masz dziewczynę i się nie chwalisz? - klasnął w dłonie tato
- Nie mam żadnej dziewczyny. - powiedział to powoli - Ona sobie coś wymyśla.
- Taa, jasne. Myślisz, że nie widać tych wszystkich waszych lajeczków, komentarzy i innych? - prychnęła - To na facebooku, to na instagramie. Przegrałeś. - puściła mu buziaka
Reszta śniadania była spokojna. Rodzice od czasu do czasu spytali o coś, nie było napięcia, wszystko w porządku.
- Wyprasować ci koszulę, koszulkę, czy co ty tam masz? - zapytała, kiedy brała swoją sukienkę
- Ooo, jaka kochana. - jęknął słodko i podał jej koszulę w czarno-granatową kratę - Dziękuję.
Siedzieli w kościele dość blisko ołtarza. Zawsze tam siedzi, więc nie widziała przeszkód, żeby teraz też nie. W dodatku też był tam Robert. Jakoś tak czuła się wyjątkowo wiedząc, że jest przy niej ukochany. Czuła też spojrzenia ludzi na sobie, bo przecież nowa osoba wywołuje poruszenie. W takiej małej wiosce nic nie ujdzie na sucho. Co ją zaskoczyło, chłopak mówił każdą modlitwę i odpowiadał kiedy trzeba, co nie jest dość popularne wśród mężczyzn. Nigdy nie rozmyślała nad jego religijnością. Jakoś nie ma oporów, żeby chodzić do kościoła, ale też nie jakoś zbyt często.
Wychodząc z kościoła złapała chłopaka za rękę i szeroko uśmiechnęła się do niego. Pokręcił tylko głową, ale splótł ich palce. Spotkali kilku strażaków, ale nie zatrzymywali się na dłużej.
- Misieeeek. - przeciągnęła jego ksywkę wpatrując się w swoje odbicie w lustrze
- Tak? - mruknął w poduszkę, w której miał schowaną twarz
- Mogę zadać pytanie?
- Już zadałaś.
Wie, że powiedział to dla żartu, ale jej do śmiechu nie jest. Stresowało ją to pytanie, a on nie traktuje jej na poważnie. Chciała już mu coś odszczekać, ale ugryzła się w język i pozostawiła to bez słowa. Nie chce wszczynać kłótni. Popatrzyła na swoje oczy. Przygaszone, bez żadnego blasku. Nie widziała w sobie żadnego piękna.
- No co jest kochanie? - wyłonił twarz z poduszek, aby na nią spojrzeć
Widział w niej smutek i skrytość. Czy dobrze zareaguje jeśli do niej podejdzie i ją przytuli? Czy woli, żeby dalej leżał, bo chce być "sama". Nie zawsze jeszcze potrafi dokładnie ocenić sytuacji. Dźwignął się powoli i podszedł do niej.
- Chodzisz do kościoła? - zapytała, kiedy stał za nią
- To to pytanie? - zamknął ją w objęciach
- Tak.
- Chodzę. - pocałował ją w skroń - W każdą niedzielę, jeśli oczywiście nie mam służby. Jak są święta, to również. Nie mam z tym problemu. Do spowiedzi też chodzę. Może to dziwne, ale tak, wierzę w Boga i jest dla mnie ważny. Wiem, że dla ciebie również i żyjesz bardzo grzecznie. Ja chyba niestety trochę namieszałem i nie zaczekasz z seksem do ślubu. Przepraszam.
- Daj spokój. - pogładziła jego rękę
W jej odbiciu nic się nie zmieniło. Serce mu się łamało na ten widok. Jej nie chodziło tylko o to pytanie. Nie potrafi tego znieść, jak ogląda różne filmy i tam chłopak jest romantyczny, kupuje jakieś kwiaty, zabiera na randki. A Michał? Może z raz na początku ich znajomości kupił jej kwiatka. Na rankę zaprosił ją może trzy razy. Czy to dziwne, że marzy aby dostać jakiegoś kwiatka? Kocha go bardzo, ale mógłby być trochę bardziej romantyczny.
- To co moja piękna dziewczyno. - wpatrywał się w lusterku w jej oczy - Dasz się zaprosić na randkę?
W oczach pojawił się blask, a kąciki powędrowały do góry. Widział każdy zmieniający się szczegół w jej twarzy. Jak powoli w miejscu smutku pojawia się radość. Ta randka pojawiła się tak naglę, nie wie dokładnie skąd. Jednak wiedział, że to będzie najodpowiedniejsze rozwiązanie, jakie mógł zastosować.
- Tak kochanie! - rozpromieniona spojrzała na niego, ale już nie w lustrze - Bardzo bym chciała z tobą pójść.
- Super. - mruknął z uśmiechem i pocałował ją - To gotowa?
- Wiesz co, bo rodzice zrobili nam już kawę. - powiedziała niepewnie
- No to wypijemy i jedziemy. - klasnął w dłonie
Kiwnęła głową i poszli do salonu. Kawy stały już na stole, a przy nim siedziała mama i oglądała coś w telewizji.
- Gdzie reszta? - zapytała zajmując miejsce
- Robert w pokoju, a tato nie wiem. Michał ty słodzisz? Bo pamiętałam, że z mlekiem, ale co z cukrem kompletnie mi z głowy wyleciało.
- Nie, nie słodzę. - posłał kobiecie piękny uśmiech
Był w szoku, że po jednej kawie, którą mu robiła zapamiętała jego preferencje i się nich trzymała. Chciała dla niego dobrze. Może w końcu przełamią tą jakąś barierę i się polubią? Chociaż on nigdy nie nie lubił mamy dziewczyny, szanował ją i starał żyć się w zgodzie. Początki znajomości nie zawsze są łatwe, a on robi wszystko, żeby tylko było lepiej.
Dopiero teraz gdy tak siedzieli zobaczyła, że on wcale nie jest taki zły. Nie chowa do nich urazy, strasznie troszczy się o Emilkę i jest naprawdę bardzo sympatyczny. Stara się mieć z nimi dobre relacje, chociaż oni nie byli dla niego zbyt mili. Widzi, że się kochają, więc chyba pora zmienić nastawienie i tylko dawać mu poczucie akceptacji i tego że go lubią. Wydaje jej się, że mile go zaskoczyła tą kawą wedle jego gustu. I jeszcze ten serdeczny uśmiech. Czas na zmianę.
- Bardzo dobre ciasto. - pochwalił po kilku kęsach słodkości - Pani sama robiła?
- Tak, dziękuję.
- To chyba wiem po kim taki talent odziedziczyła Emilka. - popatrzył na ukochaną - Mogłybyście otworzyć cukiernię. Byłbym stałym klientem.
- O i ja też. - po raz pierwszy odezwał się najstarszy z nich
- Ale ja ciast za bardzo nie piekę. - puściła chłopakowi oczko
- To nic. Twoja mama piekłaby ciasta, ty torty i babeczki i równowaga zachowana.
- Ty, a od kiedy z ciebie taki znawca interesów? - prychnęła Emilia
- A idź ty. - wziął ostatniego łyka kawy
- Też jedziecie do babci na obiad? Ucieszy się. - kobieta rozmawiała już swobodnie
- Nie, dzisiaj nie. Mój mężczyzna zabiera mnie na randkę. - oznajmiła to z dumą i pogłaskała go
- Oo jak słodko. - jęknął sarkastycznie Robert
- Ucz się od niego, a nie. Lecę do toalety i możemy jechać. - zwróciła się do wybranka serca i wstała
Jechali spokojnie w ten ciepły, słoneczny dzień. Usiadła wygodnie i od dłuższej chwili z uśmiechem obserwowała chłopaka. Jej strażak. Jeszcze chyba nigdy nie pomyślała, jak wielkie ryzyko ponoszą. Każda jego służba, może doprowadzić do tego, że go zabraknie. Różne rzeczy się dzieją.
- Marzyłeś kiedyś o dziewczynie strażaku? - wypaliła
Kąciki jego ust powędrowały do góry, lecz nic nie odpowiedział. Skupiony manewrował samochodem.
- Nie. - odparł - A ty, marzyłaś o strażaku?
- Tak, ale tylko zawodowym. - zaśmiała się
- No proszę. Trafił ci się taki strażaczyna. - zerknął na nią - Pewnie od razu lampka się zapaliła jak dowiedziałaś się, że jestem wolny i napaliłaś się totalnie.
- Tak Michał, na pewno. Zwłaszcza że po tym sposobie, w jakim mi oznajmiłeś o swoim statusie, to miałam ochotę cię udusić, a siebie zrzucić z tej góry. Nawet nie wiesz jak bardzo marzyłam, żeby zapaść się pod ziemię. Jak modliłam się, żeby nie spotkać cię na akcji. Powiedz szczerze. - teraz spuściła wzrok, bo trochę się bała odpowiedzi - Pomyślałeś chociaż raz o mnie?
- Tak, myślałem o tobie. Ale nie zbyt często. Wiedziałem, że taka młoda, wspaniała dziewczyna szybko znajdzie sobie kogoś. Nie będzie pamiętała o takim zwykłym, szarym facecie. Ale marzyłem, żeby cię spotkać i trochę popatrzeć. Takiemu staruchowi jak mi też wolno trochę pomarzyć.
- Dobra, koniec z tymi smętami. - złapała jego dłoń - Fajnie, że gdzieś razem jedziemy. Jesteś cudowny.
- Też się cieszę. - zatrzymał się i dał jej buziaka
Rozejrzała się dookoła, co się dzieje. Stali przy jakiejś bocznej drodze, ale w pobliżu stały jakieś budynki.
- Jesteśmy na miejscu. - oznajmił, ale nadal się w nią wpatrywał
- Pan mnie tak do lasu wywiózł. - powiedziała niewinnym głosikiem - Ja się boję jakiś bestii.
- Ja Panią przed wszystkimi obronię.
Wysiadł z samochodu i czekał na nią. Podeszła do niego i splotła ich palce. Znała to miejsce, już kiedyś tam była, ale to dawno. Przeszli na drugą stronę ulicy, bo tam była dróżka biegnąca wgłąb lasu. Dobrze, że ma trampki, a nie klapki, bo za wygodnie to by jej nie było. Czeka ich podróż pod górę, ale na szczęście łagodną i nie dość długo. Popatrzyła na ich dłonie. Jego silne ciało przy jej, ta dłoń która robiła już nie jedno i ratowała czyjeś życie. Silna i naznaczona wieloma przejściami.
- Ładnie tu. - mruknęła i podziwiała las, który emanował tajemniczością, ale i też aurą dla zakochanych.
- Tak, bo ty tu jesteś.
Zaczęła się śmiać, a on objął ramieniem jej barki. Chciał mieć ją jak najbliżej. Sprawić, żeby poczuła się najważniejszą kobietą w jego życiu i wiedziała, że zawsze tak będzie. Mimo tak wspaniałej pogody, to nie wiele osób ich mijało, czy podążało w tym samym kierunku. Może to i lepiej, nie będzie tłoku, będzie większy spokój.
Po jakiś 10 minutach wyłoniły się wysokie mury a zza nich zamek. Przeszli przez bramę i znaleźli się na placu.
- Byłaś kiedyś w środku? - zapytał pokazując na budynek
- Nie.
- To dobrze, bo ja też nie. - uśmiechnął się i pociągnął ją do budki, gdzie można było kupić bilety. - Dzień dobry. - przywitał się z panią - Proszę dwa normalne bilety.
- Proszę. - podała karteczki i wzięła pieniądze od chłopaka - Proszę chwilę poczekać, tam przy wejściu z tą grupką. - wskazała palcem - Zaraz powinien podejść przewodnik. Miłego zwiedzania.
- Dziękujemy. - uśmiechnął się i ruszyli w wyznaczone miejsce.
- Mów ile mam ci oddać. - złapała za torebeczkę, ale on złapał jej dłoń i uniemożliwił manewr
- Chyba oszalałaś.To ja cię zaprosiłem na randkę, więc ja płacę. Już zapomniałaś jak to funkcjonuje?- uniósł brew
- Mam prawo, dawno nie byłam. - mruknęła
To było chamskie i widziała, że sprawiła mu przykrość.
- Przepraszam. - przytuliła go - Ale wiesz, że nie lubię się narzucać.
- Wiem młoda, wiem. Jakoś się odwdzięczysz.
- Kiedyś miałam jazdy z takim instruktorem, który był na zastępstwie. I powiedział mi, że chłopakowi odwdzięczę się w naturze. - puściła mu oczko
- Podoba mi się ta opcja. - zaśmiał się - Już go lubię.
Ją ścięło z nóg. Przypomniała sobie twarz tego instruktora i wszystko wróciło. Jego zachowanie i w ogóle wszystko. Jak to możliwe, że wcześniej się nie połapała? Tyle razy już go widziała, a dopiero teraz, przy takim wspomnieniu zdała sobie sprawę z kim ma do czynienia. To stąd ich przedziwna więź. Jedna jazda, przez przypadek. To był Krzysiek.
- Co jest? - patrzył na nią
Powróciła do rzeczywistości.
- Nic. - szepnęła i lekko się uśmiechnęła - O, zobacz, przewodnik przyszedł. - Pociągnęła go za sobą
Przewodnikiem był przesympatyczny pan, gdzieś po 40. Miał tak wspaniały dar mówienia, że cały czas słuchała go z ciekawością. Wplatał od czasu do czasu żarty, był na luzie. Weszli na wieżę widokową, skąd było widać wieki zbiornik wodny, zakończony tamą, kawałek dalej rozciągały się lasy. Jak zwykle na punktach widokowych wiatr targał włosy. Cały czas trzymała go za rękę, tak jakby bała się, że go straci.
- Misio. - oparła się o barierkę i wpatrywała w dal - Zrobisz mi zdjęcie?
- Jasne.
Miała nadzieję, że wyciągnie swój telefon, ale najwyraźniej nie miał takiego zamiaru. Czyli nie czuje potrzeby posiadania jej zdjęcia. Szkoda. Wyciągnęła swój i podała mu. Uśmiechnęła się szeroko i wpatrywała się w obiektyw. Zrobiła kilka pozycji, może coś wyjdzie.
- Dobra. - oznajmiła
- Czekaj. - schował jej telefon do kieszeni i wyciągnął swój - Jeszcze ja chcę mieć Twoje zdjęcie.
Rozpromieniła się jeszcze bardziej. Pozowała ze swoim najpiękniejszym uśmiechem. Dla niego wszystko najlepsze.
- Chodź tu. - wyciągnęła do niego rękę - Muszę mieć zdjęcie z moim przystojniakiem.
Bez słowa stanął przy niej. Wyciągnął nad ich głowy telefon i popatrzyli się na obiektyw. Objęła go i szeroko się uśmiechnęła, on tak samo. Szybko zmieniła pozę i dała mu długiego buziaka w policzek. Ma nadzieję, że to uwiecznił.
- Ups, wszyscy już poszli. - zorientowała się, że innych już nie ma
- Ojej. - mruknął ironicznie chowając smartphonea.
Ich kolejnym przystankiem była tama. Tyle wody z jednej strony, a z drugiej tylko wysoki mur z małym korytem. Aż przypomniały jej się studia i mechanika płynów, gdzie musieli obliczać parcia, przepustowość, przelewy i inne. Miała tego dość. Ale udało jej się zaliczyć w pierwszym terminie, jako jedna z dwóch osób na jej roku. Słońce nasiliło swoją moc, więc wsunęła okulary na nos. Popatrzyła na ukochanego i stanęła. Też miał okulary. Jeszcze nigdy go nie widziała w takim wydaniu. Był mega przystojny.
- Da się dostać orgazm przez same patrzenie na kogoś? - zapytała
- Dziecko drogie. Co to za zbereźne myśli i pomysły? - wypowiedział to podniosłym tonem - Może przez samo patrzenie nie, ale da się zrobić, żeby przez tą osobę mieć.
- Tak? To zapytaj tamtego pana w szarej koszulce, czy to dla mnie zrobi. - kiwnęła głowę na jakiegoś chłopaka
Michał wyrwał w jego stronę, ona przerażona złapała jego rękę i się zaparła, żeby go zatrzymać. Wie, że byłby zdolny podejść i zapytać.
- Michał debilu. - pisnęła - Stój tu ładnie, ze mną.
- Ale chciałaś. - zaczął lecz ona złapała jego twarz i pocałowała
- Powinieneś wiedzieć, że takie rzeczy tylko z Tobą.
- Oj wiem młoda, wiem. - objął jej ramiona - Aż by chciało się wskoczyć do wody. - wpatrywał się w dal
- O tak. - rozmarzyła się - Pamiętam jak we Włoszech się taplaliśmy. Chyba najlepsze moje wakacje ever.
- Cieszę się.
Jeszcze nigdy się tak cieszyła ze spaceru. Piękne widoki, znakomita pogoda, no i ukochany przy boku. Jak na swój wiek, to ma wszytko. Wymarzoną pracę, chłopaka o jakim jej się nie śniło, do tego zdrowie i bliskich przy sobie. Czego można chcieć więcej? Ma nadzieję, że w przyszłości chłopak stanie się mężem i będą mieli dzieci, no ale wszystko w swoim czasie.
- To co, jedziemy dalej? - zapytał
- Dalej? - uniosła brwi
-No tak. A co, myślałaś, że na tym koniec? O nie, nie, nie. - powiedział szarmancko
- Nie wiem ile razy Ci dzisiaj to powiedziałam i jeszcze powiem, ale kocham Cię Misiu.
Wiedziała, że jadą do miasta, bo zna tą drogę. Telefon chłopaka zaczął dzwonić. Nacisnął guzik na wyświetlaczu w samochodzie.
- Halo. - mruknął
- Cześć braciszku. - głos Doroty rozniósł się po całym samochodzie
- Cześć. - odpowiedział bez większego entuzjazmu
- Dzisiaj wieczorem robimy grilla. Czuj się zaproszony.
- Dzięki, ale mnie nie będzie. - rzucił bez zastanowienia
- Dlaczego?
- Mam inne plany na wieczór. -nie był w jego głosie żadnych uczuć - Coś jeszcze ?
- Nie, ale Michał...- było słychać panikę w jej głosie
- Cześć. - powiedział i się rozłączył
Odmówił swojej kochanej, młodszej siostrzyczce. Nie dał sobie wejść na głowę i był pewny swojej decyzji. Chyba nadal ma jej za złe, to co powiedziała do niej. Było jej smutno na początku ich rozmowy, bo mieli spędzić ten dzień razem, a tu pojechałby do rodziny. Jednak później cieszyła się w duchu.
- Bez Ciebie nigdzie się nie ruszam. - uśmiechnął się
Zabrał ją do pizzerii i to jej ulubionej. Zamówiła pizzę, którą bierze tu zawsze, bo jest przepyszna. Nie mogła się doczekać na danie, bo już dawno takiej pizzy nie jadła. Na samą myśl ślinka jej ciekła. Mimo, że są ze sobą cały czas, to się ze sobą nie nudzą, mają tematy do rozmów. W pewnym momencie nawet z nim flirtowała. On za to z radością patrzył, jak dziewczyna pałaszuje pizze. To zadowolenie, fascynacja, jakby nigdy czegoś takiego nie jadła.
Zamówili pizzę na wynos, żeby wziąć jej rodzince, a sami udali się na spacer. Musi się wszystko ułożyć. Spacerowali po rynku, gdzie przewijało się sporo ludzi. Wakacje, ciepło, to polaczki wychodzą z domów. Jakieś dzieciaczki latały i ganiały gołębie. Miło było słuchać ich okrzyków zadowolenia i śmiechów.
- To co, jedziemy na chwilkę do Ciebie, czy do mnie? - zapytała kiedy wsiedli do samochodu
- Do mnie? Po co? - zapiął pas - A po za tym, mam nieposprzątane.
- Tak tylko chciałam coś zobaczyć. - mruknęła
Powoli wyjechał i dojeżdżali do krzyżówki. O dziwo ustawił się, żeby skręcić w lewo. Czyli jadą do niego.
Weszli do jego mieszkania.
- To co chciałaś? - zapytał
- No chwilka. - uśmiechnęła się - Zaraz wracam. - zniknęła w łazience
Ściągnął buty i udał się do salonu. Po tym chodzeniu na słońcu jest lekko padnięty. Usiadł wygonie na kanapie i przymknął oczy. Co ona wymyśliła? Stale go zaskakuje swoimi pomysłami. Może chciała po prostu skorzystać z toalety? Nie miał kiedy ostatnio posprzątać i tak gdzieniegdzie walają się jakieś rzeczy, na podłodze jest kilka plam. Jutro też tego nie ogarnie, bo ma służbę, więc dopiero po jutrze. Usłyszał jej kroki. Podniósł powieki i zaraz przed nim stanęła. Uśmiechnęła się zalotnie i lekko uniosła sukienkę, że odsłoniła udo. Z zadowoleniem przymrużył oczy, a ona podeszła do niego i usiadła na nim okrakiem. Wpiła się w jego wargi, ale zaraz przeniosła pieszczoty na szyję. On nie był dłużny, przyprawiał ją o ciarki. Wsunął dłoń na jej nagie udo, a kciukiem przejechał po jej majtkach. Podniosła się po tym zaciskając palce na jego twarzy, a on poczuł, że jest gotowy. Przerzucił ją pod siebie i zsunął jej majtki. Kocha to w sukienkach, że nie trzeba nic zdejmować, bawić się. Sam tylko rozpiął spodnie lekko je spuszczając i tak samo bokserki.
Wrócili do niej koło 19. Rodzinka cieszyła się z pizzy, która niekoniecznie była jeszcze ciepła, no ale jest. Oznajmiła, że oni będą oglądać film. Poszli do niej, gdzie zamknęła drzwi na zamek, tak dla spokoju. Włączyła telewizor i weszła na internet.
-Weź poszukaj tam To. - rzuciła mu pilota
Podeszła do szafy i wyciągnęła koszulkę i spodenki. Tak będzie jej wygodniej. Zsunęła z siebie sukienkę i popatrzyła na niego. Nie zwracał na nią uwagi. Odpięła stanik i ściągnęła go. Będą sami, a odpocząć też trzeba.
- Ale ulga. - westchnęła specjalnie, żeby na nią popatrzył
On nic, tylko dalej skupiony wpisywał coś. Ubrała się i wyszła z pokoju. Włożyła do mikrofali popcorn i czekała, aż będzie gotowy. Przesypała gotowy przysmak do piski i wróciła do pokoju. Film się ładował. Podała chłopakowi miskę, usiadła na krześle i włączyła internet w telefonie. Cały dzień nie była i musi trochę nadrobić zaległości. To facebook, to instagram. Nawet nie wie, kiedy minęło jej na tym kilkanaście minut.
- Odłożysz w końcu ten telefon? - zapytał poirytowany - Mięliśmy spędzać ten czas razem.
Przewróciła oczami i odłożyła telefon na biurko. Dźwignęła się i podeszła do łóżka.
- Kładziemy się? - zapytała
Kiwnął głową i rozłożył się. Dopasowała się do niego i włączyli film. Nie przepada za horrorami, ale dla niego to zrobi. Ponoć nie jest dość straszny, ale jakby było trzeba, to ma do kogo się przytulić.
- Pomasować? - zapytał
- Mhm.
Poczuła zimne palce pod jej koszulką i cała się spięła.
- Co masz takie zimne dłonie? - szepnęła
- Nie wiem.
Delikatnie jeździł po jej piersiach. Przymknęła oczy i z chęcią by zasnęła. Kompletnie nie zwracała uwagi na film.
- Jak przygotowania do ślubu Ani? - zapytał
- Nie wiem. - burknęła - Chyba dobrze.
- Jak to nie wiesz? Nie jesteś świadkową?
- Miałam być, ale jak na razie nic o tym nie mówiła. - powiedziała to łamiącym się głosem
- Kochanie. - pocałował ją w kark - Co się między wami dzieje?
- Nic i to dosłownie. - jęknęła - Dawno nie rozmawiałyśmy. Nie odzywa się, a mnie wkurza to, że to wiecznie ja muszę pierwsza napisać co tam słychać. Czuję się jakbym była jej obojętna, nie spyta co u mnie. Mam tylko Ciebie.
- Dziękuję za tak wspaniały dzień kochanie. - pocałowała go
- Ja również myszko. - przytulił ją
- Uważaj na drodze. - pogłaskała go - I jutro na służbie.
- Dobrze. - uśmiechnął się - Spokojnej nocy.
- Niestety będzie spokojna. - mruknęła - Bo mnie zostawiasz samą.
- To jedź do mnie.- szepnął rozkosznie
- Michał. - pogroziła mu palcem - Dziękuję jeszcze raz.
- Kocham Cię Młoda.
Subskrybuj:
Posty (Atom)