Ponoć miłość wymaga poświęceń i wyrzeczeń. Nie są ze sobą dość długo, a ciągle tego doświadcza. Kolejny raz rezygnuje ze snu, żeby móc być przy ukochanym. Msza w jej wiosce jest o 10, a że on będzie po nią po 9 musiała jechać do wioski obok na 8. Skutkowało to wstaniem o 6.30, bo musiała się przygotować na później. Chciała wyglądać jakoś na tych zawodach i postanowiła wyprostować włosy, a to skutkuje pięćdziesięcioma minutami wyrwanymi z życia. Trzeba jeszcze się pomalować, ubrać i zjeść śniadanie. Niestety nic z nią nie współpracowało. Na twarzy miała wiele pryszczy, a każdy włos sterczał w inną stronę.
Przed wejściem do kościoła dostała sms'a: Weźmiemy jeszcze Wiktorię, ok? O niczym tak nie marzyła, jak o tym, żeby z tą smarkulą jechać w jednym aucie i siedzieć na zawodach. Jak musisz... odpisała niezbyt zadowolona i weszła do świątyni.
W domu była już przed 9. Ich ksiądz był taki, że robił tylko to, co musiał. Kazania krótkie, zwięzłe i na temat, przez co msza trwała przeważnie z 45 minut. Wbiegła do domu i zastała tam krzątającą się mamę. Oczywiście, chłopy wstają dopiero po 9, żeby wykorzystać sen jak najdłużej.
- Cześć. - przywitała się
- Cześć. - ziewnęła mama - Ty już?
- No a jak. Tadeusz się nie cyrkoli. - zaśmiała się
Poszła do pokoju i spojrzała na odbicie w lusterku. Jakoś wygląda. Tylko nie wie czy taki ubiór pasuje na wyścigi konne. Miała na sobie oliwkowe krótkie spodenki i wciśniętą w nie białą koszulkę z napisem. Nigdy nie była na takich zawodach (nie biorąc pod uwagę tych we Włoszech) i nie wie jaki styl tam obowiązuje. Czy można chodzić jak się chce. Najwyżej ją wywalą. Korzystając z wolej chwili weszła na internet i szukała informacji na temat zawodów. Na czym polegają, jak przyznaje się punkty i takie tam. Musi wiedzieć jakieś podstawy, żeby nie wyjść na debila. Będę za 5 minut wyrwał ją z dłuższego czytania sms od chłopaka. Wzięła torebkę i patrzyła czy ma wszystko, co potrzebne. Podeszła do szafy i wygrzebała czapkę z daszkiem. Od samego rana grzeje, to co dopiero będzie po południu... Trzeba jakoś się chronić. Wzięła lustrzankę i poszła do kuchni. Nigdy nie dba o to, czy ma wodę do picia czy nie, bo jakoś nie przepada za piciem, a szczególnie gdzieś poza domem. Często po napiciu się chce jej się sikać i co chwilę musi odwiedzać toaletę. Jednak tym razem wrzuciła butelkę, lepiej nosić niż potem szukać.
- Kibicuj tam dobrze. - z toalety wyszedł Robert
- No nie inaczej. - puściła mu oczko i teraz ona poszła załatwić się przed wyjazdem.
Założyła swoje trampki, na nos wsunęła okulary przeciwsłoneczne i popatrzyła na lustro. Jakoś wygląda. Poprawiła dłonią włosy, bo gdzieniegdzie sterczały i była gotowa. Przez okno zobaczyła, że akurat Michał podjechał pod dom. Zabrała torebkę i wyszła. Szybko zbiegła po schodach i znalazła się na dworze. Na widok jego samochodu uśmiechnęła się i podążała w jego stronę. Otworzyła drzwi i jeszcze szerzej się uśmiechnęła.
- Hej wam. - powiedziała radośnie i wgramoliła się do środka
- Hej. - uśmiechnął się i pocałowali się na przywitanie - Gotowa?
- Tak.
- Czapkę jakąś wzięłaś? Słońce nas nie oszczędza.
- Wzięłam, wzięłam. - złapała jego dłoń
To było bardzo słodkie, że się o nią tak troszczy. Może i jest dorosła i potrafi o siebie zadbać,
ale takie przejawy troski są czymś wspaniałym i wzruszającym. Zobaczyła, że w ich stronę idzie Robert. Może coś zostawiła? Bo przecież po wczorajszym, to do Michała nie będzie się odzywał z miesiąc. Trochę się posprzeczali.
- Siema. - schylił się i wyciągnął rękę, żeby przybić sztamę
- Siemka. - przybili, że rozniósł się huk idealnego zbicia - Co jedziesz z nami?
- Nie, dzięki. - uśmiechnął się - Może następnym razem.
- Dawaj. - zachęcał go starszy - Pogadasz sobie z Wiktorią. - pokazał na dziewczynę z tyłu
Młody popatrzył na dziewczynę i po chwili się uśmiechnął.
- Hej. - przywitał się
- Hej. - odpowiedziała nieśmiało
- Serio, z chęcią bym pojechał, ale nie mogę. Następnym razem. Ale wiem, że ich wszystkich rozwalisz miszczunio. - zacisnął pięść - Rozwalisz.
- Dzięki. To do zobaczenia.
- Trzymam kciuki.
- Pa braciszku. - puściła mu buziaka i zamknęła drzwi - Widzę pogodzeni.
- A co, pokłóceni byliśmy? - ruszył
- No jak wczoraj młody powiedział, żebyś się walił, to nie wyglądało to, że pałacie do siebie miłością. - mruknęła
- Widzisz młoda. - położył dłoń na jej udzie - Faceci tak mają, że szybko odpuszczają, a nie to co baby potrafią się unosić dumą przez całe życie i nie pogodzić się.
- Ależ wy faceci jesteście cudowni. - powiedziała sarkastycznie
- Apropos chłopaka. Mam dla ciebie idealnego kandydata Wiktoria. - popatrzył w lusterko
- Oho, już się boję. - przewróciła oczami - Kto tym razem?
- Robert. - uśmiechnął się szatańsko
Emilka popatrzyła na niego zdziwiona, a pasażerka z tyłu zrobiła wielkie oczy.
- Jest dobrym, spokojnym chłopakiem. Nie pije za dużo, nie pali, skromny. Strażak, a teraz dostał się do SGSP, więc patrz jak idealnie. No i przystojny. - poruszał brwiami - Widziałem, jak oczy ci się zaświeciły na jego widok.
- Co? Nie. - broniła się tamta
- Tak, tak. Starego nie wykiwasz w sprawi miłości.
- Proszę cię. - prychnęła jego dziewczyna - Jak ty nie potrafiłeś zobaczyć tego, że podobasz się dziewczynie i nic z tym nie chciałeś zrobić.
- Nie prawda. - zacisnął mocniej palce na jej udzie
- Wiktoria, czy uważasz że chłopak jest spostrzegawczy, jak orientuje się po 8 miesiącach, że dziewczyna w nim się zakochała i to skapnął się po tym, bo powiedziała mu to prosto w twarz?
- No bardzo. - zaśmiała się
- Widzisz kochanie. - pogładziła go po policzku i po chwili pocałowała - Ale i tak bardzo cię kocham.
- Dobra, ale i tak uważam, że byłby dla ciebie dobrym chłopakiem.
Pogładziła jego dłoń i oparła się łokciem o drzwi tam gdzie zaczyna się szyba i oparła na dłoni głowę. Bardzo go kocha, troszczy się o wszystkich. Musi przyznać, ale faktycznie brat pasuje do tej małej. Nikt nic nie mówił, tylko leciała jakaś muzyka.
- Koniec tej ciszy, bo to mnie bardziej stresuje. - przerwał ciszę - Puszczamy jakąś muzykę. Każdy po kolei, przez bluetooth.
- Mogę zacząć? - zapytała
- Jasne. - popatrzył na nią i posłał ten cudowny uśmiech
Uśmiechnęła się szeroko i odszukała odpowiedniej piosenki. Akurat wczoraj OneRepublic wypuścili nową piosenkę i jest genialna. Połączyła się radiem i włączyła Rescue me.
- Aaaa nowa piosenka OneRepublic! - pisnął chłopak, przedrzeźniając dziewczynę
- Skąd wiesz? - zrobiła duże oczy
- Muszę śledzić ulubiony zespół dziewczyny, żebym wiedział o co chodzi, nie?
- Zatrzymaj się. - powiedziała nagle
- Co? - popatrzył na nią zdezorientowany
- Zatrzymaj się. - powtórzyła
Dobrze, że jechali między wioskami i było można spokojnie zjechać na pobocze. Posłusznie wykonał jej polecenie i popatrzył na nią przestraszony. Nie wiedział czy źle się poczuła czy co. Tak nagle kazała się zatrzymać. Ona odpięła pas i rzuciła się na jego szyję. Mocno się do niego przytuliła. Zamknęła oczy i poczuła jak gładzi jej plecy.
- Jesteś najwspanialszym chłopakiem na świecie. - oderwała się od niego i popatrzyła ze łzami w oczach na jego twarz.
Też był wzruszony.
- Naprawdę. Jestem szczęściarą i to wielką. Dziękuję. - pocałowała go
- Możemy jechać? - szepnął
Kiwnęła głową i ruszyli. Włączyła piosenkę od początku. Tym razem to jej dłoń opadła na jego nodze. Widziała jak jego palce wystukują rytm muzyki na kierownicy. Kiedy przyszedł czas na refren on zaczął go podśpiewywać. Jest świetny w szybkim zapamiętywaniu tekstów piosenek. Wystarczy raz, a on już jakiś kawałek zna. Tym razem zna cały refren.
- Też ich uwielbiam. - oznajmiła Wiktoria
- No w końcu ktoś normalny. - odwróciła się do niej i przybiła piątkę
Zrobiła to pod wpływem impulsu, ale chyba zaczyna lubić tą małą.
- Mogę teraz ja? - zapytała nastolatka, kiedy piosenka dobiegła końca
- Śmiało!
Po chwili zaczęły rozchodzić się pierwsze dźwięki Love me again Big Time Rush. Zaczynało coś jej świtać w głowie, bo kilka lat temu ich uwielbiała i znała wszystkie piosenki. Ale nie może dać po sobie poznać. Wystukiwała tylko rytm palcami. Jednak na refrenie się nie powstrzymała i zaczęła śpiewać. Głośno. Uśmiechnięta wymachiwała rękami.
- No co? - zapytała kiedy chłopak zerkał na nią z rozbawieniem
- Nic, nic. Nie wiedziałem, że znasz takie piosenki.
- A co ty myślałeś? - prychnęła - Przecież Carlos to była moja największa miłość. Taki przystojny. Marzyłam o takim chłopaku. - opadła wygodnie na fotel
- A tu trafił ci się taki Michalito. - wyszczerzył się
Dojechali na miejsce. Chłopak wyciągnął z bagażnika swój ubiór do zawodów i podszedł do dziewczyn.
- Ja pójdę zająć miejsce. - oznajmiła Wiktoria - Powodzenia Michał! - oddaliła się od nich
Widziała, że poziom stresu wzrasta u chłopaka. Jeszcze takiego go nie widziała.
- Wszystko będzie dobrze kochanie. - złapała go za koszulkę - Ja i tak już jestem z ciebie bardzo dumna, że bierzesz udział w takich zawodach
Wspięła się na palce i pocałowała go. Świdrował ją tymi swoimi niebieskimi oczami.
- Dziękuję, że tu ze mną jesteś. - uśmiechnął się
- To czysta przyjemność. - mruknęła zadowolona
Niespodziewanie zamknął ją w objęciach. Dodawała mu otuchy, a teraz najbardziej jej potrzebował. Był wdzięczny, że zawsze jest przy nim i może na nią liczyć. Daje mu tyle miłości i uczy go kochać z całego serca. Zadarła głowę i popatrzyła na niego. Ta śliczna, delikatna twarzyczka. Mógłby na nią patrzeć cały dzień. Aż na myśl przychodzi mu piosenka Bruna Marsa Just the way you are. Przyłożył swoje wargi do jej i dał delikatnego buziaka. Widział jak przymyka oczy i czeka na coś więcej. Uśmiechnął się i po chwili trwali w czułym pocałunku.
- Muszę iść. - westchnął - Muszę przygotować Pimpka i go oswoić, no i się przygotowywać. Muszę wypaść jak najlepiej, bo moja kobieta patrzy.
- Trzymam mocno kciuki. - pogładziła jego ramię - Ugłaszcz Pimpka ode mnie. Powodzenia. - dała mu buziaka w policzek
Uśmiechnął się tym swoim swoim sposobem, który tak kocha i odszedł. Stała jeszcze chwilę i wpatrywała się w jego plecy. To jest jej mężczyzna.Tyle już osiągnął, a ona nadal nic i raczej nic nie osiągnie. Rzuciła się biegiem za nim.
- Przepraszam! - krzyknęła kiedy była kilka metrów za nim
Odwrócił się do niej.
- Czy mogę pana prosić o zdjęcie? - zapytała
- No nie wiem. - mruknął z uśmiechem
- Proszę. - zrobiła wielkie, błagające oczy - Jestem pana wielką fanką. Największą.
- Skoro tak.
Wyciągnęła telefon i stanęła przy nim. Wyciągnęła rękę najdalej jak się da i ustawiła odpowiednio kamerkę. Uśmiechnęła się szeroko i o dziwo on też. Pstryknęła kilka zdjęć i schowała telefon.
- Dziękuję.
Wpatrywała się w niego z błyskiem w oczach, jakby widziała coś cudownego, najpiękniejszą rzecz na świecie. Od razu było widać zadowolenie i wdzięczność.
- Piękna jesteś, wiesz? - powiedział delikatnie
Zarumieniła się i spuściła głowę.
- Niestety muszę iść. - westchnął
- Kocham cię Misiu. - puściła mu oczko i odeszła
Nie może się doczekać, aż zobaczy ukochanego w akcji. Z czego czytała, to bardzo dużo dobrych zawodników będzie, najwyższy poziom. Jako faworyta większość obstawia Didka. Jest teraz w formie i wygrywa z łatwością. Ale ona wie, że jej chłopak potrafi więcej i ma nadzieję, że to pokaże.
Zobaczyła na trybunach Wiktorię i wolne koło niej miejsce. Akurat nastolatka popatrzyła na nią i pomachała, żeby przyszła. Przecisnęła się przez innych i zajęła miejsce.
- Dzięki. - podziękowała - Ale fajne miejsce. - popatrzyła jak są usytuowane
- Tak, moje ulubione. - uśmiechnęła się - I najlepsze, bo tu wszystko widać. A dzisiaj będzie co oglądać. Sami najlepsi z Polski.
- Pomożesz mi jak coś? - zawahała się - Bo wiesz, ja dopiero wchodzę w ten świat, a chciałabym rozumieć co się dzieje i wiedzieć o czym mówicie.
- Pewnie. - uśmiechnęła się
Zaczęły się zawody. Faktycznie było na co patrzeć. Każdy jeździł bardzo dobrze. Jednak ona ciągle czekała na wybranka serca.
- Cześć. - usłyszała nad sobą
Zadarła głowę i ujrzała Dorotę.
- O hej. - przywitała się radośnie - Siadaj. - zrobiła jej miejsce
- Nie sądziłam, że cię tu spotkam. - mruknęła tamta
- Dlaczego? - zaśmiała się
- Ty weź się odczep od mojego brata, okej? - popatrzyła na nią twardo
- Słucham? - myślała, że się przesłyszała
- Daj mu spokój dziewczyno. Przecież ty jeszcze gówniarą jesteś, bzdury i zabawy w głowie. Bawisz się nim, a on ślepy tego nie widzi. Ostatnio znowu go zraniłaś, a teraz co? Wielka miłość?
- Ja go zraniłam? Tak ci powiedział?
- Nie musiał mi mówić. Zniknij z jego życia teraz, póki wszystko jest świeże i nie marnuj mu życia.
Czuła jak napływają jej do oczu łzy. Nie wierzy, że padają takie słowa.
- Skoro twój brat jest dorosły to pozwól, że sam będzie decydował o swoim życiu. I nie wtrącaj się w nasze sprawy, okej? Zajmij się swoim mężem. I proszę idź już sobie, bo przyjechałam tu oglądać zawody, a nie słuchać jakiś żałosnych gróźb.
Te ostatnie słowa powiedziała już łamiącym się głosem, ale tamta chyba nic nie zauważyła, bo wstała.
- Jeszcze zobaczymy. - warknęła i odeszła
Oparła ręce na kolanach i schowała twarz w dłoniach. Łzy zaczęły jej lecieć. Jeszcze niedawno była dla niej miła i mówiła, żeby nie przejmowała się mamą, a teraz sama jest nastawiona przeciwko niej. W głośnikach usłyszała nazwisko swojego chłopaka. Szybko wytarła oczy i założyła okulary. Wzięła lustrzankę i nakierowała na chłopaka. Wyglądał niesamowicie, tak elegancko. Siedział poważny, wyprostowany. Jak się na niego patrzyło, było widać doświadczenie, profesjonalizm, ale i to że nie przepada za ludźmi. Był na maksa skupiony. Zrobiła tylko kilka zdjęć, bo chciała oglądać uważnie jego występ. Widziała ten każdy drobny ruch i kilka niedociągnięć. Ale i tak wydawało jej się, że był jak na razie najlepszy. Po występie wstała i zaczęła klaskać z całej siły. Była z niego mega dumna. Pod wpływem emocji nawet krzyknęła woohoooo. Odwrócił głowę i odnalazł ją wzrokiem. Nie podobał jej się ten wzrok. Bez żadnych uczyć, obcy facet. Ale to wszystko trwało ułamki sekundy. Opadła na miejsce i poprawiła włosy.
- Trochę się wygłupiłam, co? - mruknęła do Wiktorii
- Nie, czemu? - uśmiechnęła się - To było bardzo fajne.
Jeszcze jeden zawodnik i kolej Didka. Jego najbardziej się obawiała. Dlatego też oglądała go z wielkim zaciekawieniem. Oczywiście kilka fotek też zrobiła.
- Pojechał bardzo dobrze. - zwróciła się do towarzyszki - Obawiam się, że trochę lepiej niż Michał.
- Wyniki będą bardzo zbliżone do siebie. - oznajmiła Wiktoria - Oboje byli niesamowici.
Przez te występy zapomniała o tej przykrej rozmowie z Dorotą. Wiedziała, że są za sobą bardzo, ale nie aż tak, że będzie ją atakowała. Rozumie, że się o niego martwi, ale to już przesada.
Przyszedł czas na wyniki. Zeszła do barierek, bo tam była lepsza miejscówka do robienia zdjęć. Wszyscy zawodnicy wyjechali i ustawili się w rzędzie.
- Różnica między pierwszym a drugim miejscem jest minimalna. - mówił speaker
To chyba najdłuższa chwila niepewności jaką kiedykolwiek przeżyła. Kiedy usłyszała imię i nazwisko chłopaka przez chwilę stała nieruchomo. Kiedy do niej to dotarło, podskoczyła i pisnęła radośnie. Wszyscy klaskali, a Michał był nadal poważny. Podjechał do niego Didek i coś powiedział. Oboje popatrzyli się na nią i zaczęli się śmiać. Robiła im zdjęcia, bo byli radośni i widać było po nich przyjaźń. Chłopak odebrał nagrodę i zaczął kierować się w jej stronę. Pstryknęła zdjęcia i odłożyła aparat. Szeroki uśmiech zagościł jej na twarzy, jemu również. Przystanął przy niej.
- Pimpuś byłeś niesamowity. - pogładziła konia po łbie
Usłyszała chrząknięcie jeźdźca.
- Twój pan też był dobry. - przeniosła wzrok na chłopaka - Bardzo dobry.
Wspięła się na barierki, a on nachylił się i pocałował ją. Czuła się najszczęśliwsza na świecie.
- Jestem z ciebie bardzo dumna, ale to bardzo. - mruknęła
- Dziękuję. - uśmiechnął się - Muszę lecieć. Przyjdź zaraz z Wiktorią do mnie. Przez tą polankę i jestem po prawej stronie. - pokazał palcem
- Dobrze. - puściła mu oczko
Odpowiedział tym samym i odjechał. Podeszła po dziewczynę i szybkim krokiem szły do celu.
Gdy tylko zobaczyła swojego ukochanego przy koniu rzuciła się biegiem w jego stronę. Dostrzegł ją kątem oka i odwrócił w jej stronę. Radosna wskoczyła na niego, rękami objęła jego szyję, a nogami pas. Wpatrywała się zadowolona w jego oczy. Śmiały się.
- Oj młoda, młoda. - zaśmiał się i pocałował ją - Złaź, zmęczony jestem. - poklepał ją po tyłku
- To szkoda, bo miałam dla ciebie niespodziankę w domu. - poklepała jego toczek - Zróbmy sobie zdjęcie.
- Myślałem, że już chciałaś powiedzieć dziecko. - westchnął
Wzięła aparat i podała Wiktorii. Stanęła koło Michała i objęła go w pasie. Uśmiechnęła się szeroko i wpatrywała w obiektyw.
- Dobra, a teraz ściągnij toczek. - oderwała od oka lustrzankę
Posłusznie zdjął i delikatnie położył dłoń na jej plecach.
- Michał? - usłyszeli za sobą głos starszego mężczyzny
Odwrócili się w jego stronę. Był to pan Tadeusz, trener.
- Wiem, że jesteś uparty. Ale to jest ostatnia szansa, naprawdę. I tak już za bardzo się o ciebie staram. - popatrzył na teczkę, którą trzymał - Ostatni raz. - wyciągnął do niego teczkę
Ona nie wiedziała co się dzieje. Po mężczyźnie widać, że to dla niego bardzo ważne. Chłopak stał ze spuszczoną głową i kurczowo trzymał toczek. Nie chciałaby być na jego miejscu. Wiele go kosztuje ta decyzja.
- Ale trenuję siebie sam i tu na miejscu. - powiedział po chwili
Trener stał i się w niego wpatrywał.
- Dobrze. - podał mu dłoń
Tamten się uśmiechnął, uścisnął dłoń i wziął teczkę. Dziewczyna zakryła dłońmi buzię i oglądała wszystko wzruszona. Zrobił to. Pokonał swoje słabości i lęki. Dostał szansę i przyjął ją.
- Muszę ci zdjęcie zrobić! - wzięła aparat od Wiktorii - Pokazuj powołanie.
Zapozował do zdjęcia i zaraz złapał telefon. Po chwili rozmawiał z Robertem.
- Zrobiłem to. - oznajmił
- Co? Siku? - zaśmiał się tamten - To już ten wiek, że to wyczyn?
- Dzięki młody, wiesz. - mruknął - Mam powołanie do kadry. Przyjąłem je.
- Wiedziałem Michał. - powiedział łagodnie - Jestem z ciebie dumny. Serio. To kiedy pijemy?
- Wbijaj do mnie kiedy chcesz i bajlando.
- Trzymam cię za słowo szwagier. Jeszcze się umówimy. Emilka pewnie jest z ciebie cholernie dumna.
- Tak, jest. - popatrzył na dziewczynę, która patrzyła na niego z uśmiechem - Jak dobrze, że ją mam.
- Idź do niej. Dziel się z nią radością i pokaż, że naprawdę doceniasz jej wsparcie. Zobaczysz, bardzo się ucieszy.
- Dzięki. Szwagier.
- Jeszcze raz gratuluję. Baw się dobrze. Szwagier.
Rozłączył się i schował telefon. Podszedł do dziewczyny i już chciał ją przytulić, ale zza pleców doszło do niego klaskanie.
- W końcu stary. - poklepał go po plecach Didek - Teraz to zwojujemy wszystko.
- Zobaczymy.
- O i jest największa kibicka. - popatrzył rozbawiony na Emilkę - Chyba wszyscy będą już wiedzieli kto jest od Michała.
Czuła, że wychodzą jej wypieki. Spuściła głowę i walczyła ze łzami. Nie lubi jak ktoś się z niej nabija.
- Nigdy na zawodach jeszcze czegoś takiego nie widziałem. - kontynuował
Chłopak zobaczył, że dziewczyna ma dość tego, najchętniej zapadłaby się pod ziemię. Podszedł do niej i objął w pasie.
- Dobra Dominik, wystarczy. - powiedział
Tamten popatrzył na dziewczynę i wywrócił oczy.
- A coś ty taka wrażliwa? - poczochrał jej włosy - Po rozmowie z siostrą Michała też się popłakałaś. Podniosła głowę i wpatrywała się w niego zabójczym wzrokiem.
- Co? - Michał popatrzył na nią
Ona milczała, nie chciała teraz o tym rozmawiać. Chciała, żeby się cieszył swoim sukcesem.
- Przed twoim występem popatrzyłem na nią, bo chciałem zobaczyć jej reakcję. A koło niej siedziała twoja siostra, Dorota jak pamiętam. I była taka ostra i w ogóle, wyglądała jakby chciała udusić Emilkę. Emilka powiedziała coś opanowana i po jej odejściu zaczęła płakać. - opowiadał, a jej robiło się słabo
- O co chodzi? - chłopak zwrócił się do niej
- Nic takiego. - szepnęła
- Emilka, jak to nic takiego? Gadaj i to już.
Wszyscy się w nią wpatrywali, a ona nie miała zamiaru o tym mówić. To jest ich sprawa. Chłopak przeniósł wzrok na Wiktorię.
- Twoja siostra powiedziała, że Emilka ma cię zostawić w spokoju, że cię rani i w ogóle. Że jest młoda i cię wykorzystuje. A Emilka jej odpowiedziała, żeby zajęła się swoim życiem i mężem i że jesteś dorosły i sam sobie decydujesz o życiu. - mówiła wszystko jak na spowiedzi
Popatrzyła na nią z żalem i łzami w oczach.
- Boże, czy wszyscy muszą wtrącać się w nasz związek?! - odsunęła się od niego - To twój dzień, chciałam żebyś był szczęśliwy. - otarła łzy - Ale jak zwykle, wszyscy wiedzą lepiej.
Odeszła od nich wkurzona szlochając. Czy ona ma cokolwiek do powiedzenia w jej związku? Każdy się wtrąca i mówi co ma robić. Na jej drodze nagle wyrosła kobieta.
- O, co się stało? - powiedziała słodziutkim głosem z szelmowskim uśmiechem
Wyminęła ją bez słowa i szła dalej. Chłopak udał się zaraz za nią. Ciśnienie mu podskoczyło kiedy zobaczył swoją siostrę i to jeszcze zaczepiającą Emilkę. Co ona sobie myśli? Jak może tak się zachowywać.
- O Michał. - zadowoliła się i wyciągnęła do niego ręce - Gratuluję braciszku.
On popatrzył tylko na nią z niechęcią i gonił dziewczę. Kiedy był koło niej, złapał jej dłoń i szli ramię w ramię.
- Możemy jechać do domu? - wyszeptała
- Jeszcze chwilę kochanie. - westchnął - Muszę załatwić parę spraw, zająć się Pimpkiem. Przepraszam.
- Rozumiem. Ja sobie pójdę i pospaceruję po okolicy.
- Jak chcesz. Chodź tu. - pociągnął ją na ławeczkę
Opadła koło niego i oparła głowę o jego ramię. Wszystko miało wyglądać inaczej. Miała być radość, świętowanie.
- Cieszę się, że tu ze mną jesteś. - powiedział - Nawet nie wiesz jak bardzo. Dziękuję Ci.
- Ta, faktycznie jest za co. - jęknęła
- Dobra, już się nie odzywam.
Zrobiło mu się przykro, bo naprawdę tak uważał i chciał sprawić, żeby poczuła się lepiej. Jej zaraz zrobiło się głupio. To rzadkość, żeby tak otwarcie mówił o swoich uczuciach. Podniosła się i przyłożyła usta do jego policzka. Objęła jego szyję i się przytuliła.
- Wiesz, że cię kocham Misiu? - usłyszał stłumiony przez szyję głos
- Tak. - pogładził jej plecy - Trzeba się zbierać. Postaram się załatwić wszystko jak najszybciej. I pojedziemy do mnie, a potem do twojej babci, tak?
- Mhm. - wstała i popatrzyła na niego
- Uśmiechnij się. - "nacisnął" jej nos - Przecież wygrałem.
Stał wesoły. Momentalnie na jej twarzy zagościł uśmiech. Wyciągnęła przed siebie zamkniętą w pięść dłoń i przybili sobie żółwika.
- Dzwoń jak będziesz kończył, żebym wróciła. - oznajmiła
- Dobrze. Uważaj na siebie.
Każde poszło w swoją stronę.Ona na wycieczkę po nieznanej miejscowości, a on czynić swoje powinności. Wyciągnęła telefon i włączyła galerię. Ich selfiaki z dzisiaj są cudowne. Najchętniej wrzuciłaby jedno na facebook'a, ale nie może. Nie chcą jeszcze ujawniać swojego związku przed chłopakami z psp. A gdyby wrzuciła ich zdjęcie, to większość by zobaczyła no i koniec tajemnicy. Jak chce to potrafi się ładnie uśmiechnąć do zdjęcia.
Wrócili do jego mieszkania.
- A właśnie, mam coś dla ciebie. - ożywiła się i zaczęła grzebać w torebce
Po chwili wyciągnęła batona. Kiedyś wspominał, że to jego ulubiony, a że przechodziła koło sklepu podczas jej samotnego spaceru, to kupiła.
- Proszę. - wręczyła mu
- Dziękuję bardzo. - uśmiechnął się - Mój ulubiony.
Również się uśmiechnęła i rzuciła torebkę. Widziała po nim okropne zmęczenie, a sama również była padnięta. Bez słowa poszła do salonu i położyła się na kanapie. Przez drogę powrotną też mało co rozmawiali. Byli jacyś oddaleni od siebie. Ale chyba obojgu to pasowało.
- Głodna? Chcesz coś do picia? - stanął nad nią
- Nie, dziękuję.
Stał tak dalej ze spuszczoną głową i patrzył na swoje dłonie. Wyglądał na zmieszanego. Skończył swoje dumanie i powolnymi ruchami znalazł się nad nią na kanapie, a potem położył się obok.
- Jesteś z Ciebie bardzo dumna. - mruknęła zbliżając się do jego warg - Taki seksowny jesteś w tym wdzianku.
- A tak to nie jestem? - podniósł brwi
- Jesteś. - musnęła jego wargi swoimi
- Jak mi się nic nie chce. - westchnął - Nie mam siły. Najchętniej bym leżał tu już do jutra.
- To leż.- przejechała kciukiem po jego policzku
- Nie mogę. Muszę z tobą pojechać do babci. I ciebie by tu nie było.
- Nie musisz Misiu. Sama mogę pojechać, rozumiem to. I będziesz miał więcej miejsca.
- Obiecałem, to pojadę. Więc chyba najwyższa pora pójść się myć. - pocałował ją czule i wstał
Wyciągnęła telefon i weszła na fanpage Michała. Widać, że w świecie jazdy konnej jest szanowany i bardzo znany. Jego strona ma już pełno polubień i to nie tylko od polaków. Nie spodziewała się, że będzie takie poruszenie i to tak szybko. Wybrała zdjęcie, gdzie trzyma powołanie i zaczęła pisać posta. Dzisiaj 1 start i 1 miejsce. To były bardzo dobre zawody i fantastyczna rywalizacja. Trzeba było z siebie dać 200%, żeby stanąć na najwyższym stopniu. I chyba najbardziej oczekiwana rzecz wśród kibiców... Kadro, powracam! On nawet pewnie się nie skapnie, że coś zostało dodane na stronę, bo na facebook'u to on jest okazjonalnie. A żeby utrzymać kontakt z fanami, to musi przejąć stery. Miał też kilka wiadomości z gratulacjami wygranej, więc krótko odpisywała. Nie spodziewała się, że tyle jej to zajmie. Nabrała ochoty na sok pomarańczowy. Dźwignęła się i snuła się do kuchni, bo może akurat ma. Wtedy będzie najszczęśliwsza na świecie. Drzwi od łazienki się otworzyły i dostała nimi w ramię.
- Auć. - syknęła
- Matko, przepraszam! - podszedł do niej przestraszony - Przepraszam bardzo kochanie. - popatrzył na miejsce, gdzie dostała
- Nic się nie stało. Ale pocałuj.
Delikatnie przyłożyła wargi do ramienia. Musnął je kilka razy i jego pocałunki wędrowały do góry. Czując pieszczoty na szyi odchyliła głowę i zamknęła oczy. A potem ich wargi były złączone. Złapała jego szyję i wskoczyła na niego. Pragnęła go bardzo. Nawet nie wie kiedy znaleźli się na łóżku w jego sypialni. Złapała jego koszulkę i pociągnęła do góry. Zaraz jej nie było. Jego dłonie jeździły po jej brzuchu i pod stanik. W końcu może go mieć całego.
Nadzy leżeli koło siebie. Jej noga obejmowała jego pas.
- Michał. - szepnęła i przejechała palcem po jego twarzy
- Słyszałem to chyba z milion razy przez ostatnie minuty. - zaśmiał się
- Ja tu chcę być romantyczna, a tu o. - powiedziała niby z żalem, ale śmiała się - Dobra, wstawaj stary. Trzeba jechać. - klepnęła go w tyłek i rozległ się plask. Zaczęła się śmiać na cały głos i wygrzebała się z łóżka. Wzięła swoje ciuchy i poszła do łazienki. Tam doprowadziła się do ładu i mogła wyjść. Chłopak wychodził z sypialni. Jej się przypomniało jak chodziła na capoeire i taki jeden szczególny ruch. Doskoczyła do niego i wykonała wszystko tak jak na treningach. Nie spodziewała się, że wszystko pójdzie tak idealnie i chłopak huknął na kafelki. Przyłożyła dłonie do ust, ale bardzo chciało jej się śmiać. Jemu jednak w cale do śmiechu nie było. Miał grymas na twarzy i złapał się za plecy.
- Kurwa, Emilka! Normalna jesteś? - warknął
- Przepraszam. - uklękła koło niego - Przepraszam bardzo. Ja nie wiedziałam, że tak wyjdzie.
- Ale wyszło.
Jeszcze chyba nigdy nie widziała go takiego wkurzonego. Plecy na serio go bolały. Nie mógł się podnieść. Leżał dalej.
- Michał, ja naprawdę przepraszam. - złapała jego dłoń.
- Zostaw mnie. - burknął i wyrwał rękę krzywiąc się przy tym.
Zebrały jej się łzy i szybko wstała. Pozbierała swoje rzeczy do torebki i zakładała buty. Pociągnęła nosem i poprawiła włosy.
- Gdzie idziesz? - zapytał
- Jadę do babci.
- Czym?
- Busem, a czym? - była na niego wkurzona
Przeprosiła i chciała pomóc, a on z nerwem ją odpycha.
- Przecież w niedziele nie ma do ciebie busa, ani do twojej babci. - powoli podniósł się
- Pojadę do wioski obok, żaden problem. Przejdę się,
- Jadę z tobą.
- Nie musisz. Zostań i odpocznij sobie. - złapała za klamkę
- Chcę jechać i koniec. - powiedział ostro
Teraz będzie musiała znosić go zfochowanego. Jak ona tak do niej, to ona też. Sam zaczął wojnę. Wyszli z mieszkania i zeszli do samochodu. Wsiadła do niego i wiedziała co teraz musi zrobić. Z całej siły pociągnęła za sobą drzwi. Sama nie wiedziała, że będzie taki trzask.
- Emila, kurwa. Przesadzasz.
Twarz miała kamienną, ale w środku się śmiała. Dopiero co pogodzili się, a tu już kolejna kłótnia. W sumie nie kłótnia, ale obrażanie się na siebie. Trochę to już jest męczące.
Podjechali pod dom babci. Szybko wyszła i nie czekając na niego udała się do środka. Jednak szybko znalazł się koło niej. Zapukała drzwi i weszli.
- Dzień dobry. - przywitała się radośnie
- Dzień dobry. - powtórzył za nią chłopak
- A dzień dobry, dzień dobry. - uśmiechnęła się babcia
- To mój chłopak Michał. - przedstawiła im
Przywitali się, a także z jej rodzicami i Robertem. Ten ostatni gratulował i cieszył się z osiągnąć strażaka.
- Zjecie obiad? - zapytała babcia
- Nie, dziękujemy. Dopiero co jedliśmy.- uśmiechnęła się - Ale kawki się napijemy. Chcesz? - zwróciła się do ukochanego
- Poproszę.
Podeszła do szafki i wyciągnęła szklanki. Z drugiej wzięła kawę i nasypała odpowiednią ilość. Tylko poczekać na wodę. Usiadła koło brata na kanapie i klepnęła go w nogę.
- Jak tam dzień minął? - zapytała
- Spokojnie. Ale ty miałaś sporo emocji, co? Wygrana Twojego mana i jeszcze powołanie do kadry. No no no.
- Ta. - westchnęła
Siedzieli na dworze już jakiś czas i w ogóle się do siebie nie odzywali. Przeglądała internety, kiedy rozbrzmiał się dźwięk messengera. Ujrzała zdjęcie Józka i prędko odebrała.
- Hej Józio! - przywitała się radośnie - Co tam u ciebie słychać?
- A w porządku. Zadomowiłem się tu na dobre. Jest wspaniale. Zawsze marzyłem o pracy astronoma, ale ta przerosła moje oczekiwania. Mogę umierać. - zaśmiał się - A ty wyglądasz pięknie. Młodniejesz zamiast się starzeć.
- Dziękuję. - zarumieniła się - A ty zmieniłeś fryzurę! Coś ty zrobił? - piszczała
Radośni rozmawiali ze sobą. Ciągle mieli tematy i co chwilę się śmiali. Popatrzyła przelotnie na swojego chłopaka i zobaczyła, że jest już mega wkurzony. Nie przejęła się tym, jest zołzą. On miał ochotę rozszarpać tego Józka. Świetnie się dogadywali i rozmawiali prawie o wszystkim. Dotarło do niego, że chyba lepiej pasuje do byłego niż do niego. Są z tego samego wieku i jednak łatwo im się rozmawia. Nie dość, że jest na nią wkurzony, to jeszcze to. Wie, że robi to specjalnie. Jednak, to go zabolało. Szkoda, że jej rodzice już pojechali, tak przynajmniej mógłby porozmawiać z Robertem, a tak siedzi sam i słucha ich wesołych rozmów.
- Jedziemy? - zapytała go
Kiwnął głową i wstał. Pożegnał się z dziadkami i poszli do samochodu.
Zatrzymał się pod jej domem.
- Dzięki. - mruknęła i otworzyła drzwi
- Nawet nie zapytasz czy chcę do ciebie wejść? - powiedział smutny
Zaskoczył ją. Znieruchomiała i popatrzyła na niego.
- A chcesz?- wydusiła z siebie
- Jak pytasz to z łaski, to daruj sobie.
- Michał co z łaski? - wysiadła - Idziesz czy nie?
Odpiął pasy i opuścił pojazd. Szedł zaraz za nią, chociaż nie wie dlaczego. Jest już tym cholernie zmęczony i nie ma zamiaru dalej siedzieć w tej toksycznej atmosferze. Weszli do mieszkania i ściągnęli buty. W salonie siedziała mama i czytała gazetę. Nie chcieli jej przeszkadzać, więc poszli do jej pokoju. Rzuciła swoją torebkę na ziemię i położyła się na łóżku. On stał na środku ze spuszczonymi ramionami. Kątem oka dostrzegł, że na ścianie coś wisi. Duża ramka a w nim zdjęcie. Jego. Wysłał jej z akcji, gdzie widać tylko jego oczy. Podszedł bliżej i przyglądał się mu. Nie czuje się mężczyzną na tym zdjęciu. Tamten jest silny, odważny, ale i kochający. To wszystko można wyczytać z oczu. Popatrzył na dziewczynę. Była smutna, chociaż za bardzo nie widział jej twarzy, bo leżała na brzuchu. Kucnął przy niej i pogładził delikatnie jej plecy, a usta przyłożył do jej czoła. Potem schował twarz w jej włosach. Poczuł jak się przekręca i łapie go za szyję.
- Przytul mnie. - szepnęła
Położył się koło niej i mocno przytulił. Nie mógł wytrzymać i zaczął ją całować. Nie potrafił przestać. Pukanie do drzwi. To ich dopiero rozdzieliło. Odwróciła się do niego tyłem, ale była wtulona, a on objął ją ramieniem.
- Proszę. - powiedziała
Wszedł jej młodszy brat.
- Mogę? - zapytał.
- Tak, siadaj. - kiwnęła głową na krzesło - Co tam?
- Masz może jakąś torbę podróżną? - zapytał - Albo taki plecak.
- No mam, ten co miałam we Włoszech. - odparła
- A pożyczyłabyś mi?
- Jasne.
Niechętnie wstała i podeszła do szafy. Po chwili szarpania, wygrzebała go.
- Może być?
- Tak, super.
- Czeka, sprawdzę czy żadnych niespodzianek nie ma. - zaśmiała się
Plądrowała każdą kieszeń i w ostatniej na coś natrafiła. Wyciągnęła dwa pudełka prezerwatyw. Jedno już otwarte. Stała z nimi nieruchomo. Nie lubi takich sytuacji, czuje się niezręcznie. Z resztą każde z nich woli unikać tego tematu, nie lubią o tym rozmawiać, czy żartować. Była niezręczna cisza. Jeszcze to wszystko przy młodym. Zawstydziła się. Każdy tylko patrzył na jej ręce.
- Twoje pamiątki z Włoch. - rzuciła je chłopakowi przerywając ciszę.
- Faktycznie. - wziął je - Kompletnie o nich zapomniałem, bo dawno cię u mnie nie było.
Wystawiła mu język i podała torbę młodemu.
- O masz młody. - rzucił mu dwie sztuki - Żebyś nie płakał, że niczego nie przywiozłem ci z Włoch. Warto być przygotowanym.
- Dzięki. - zaśmiał się
- Dlaczego jedne są otwarte? - zmarszczył brwi Michał
- Pewnie używałeś. - wzruszyła ramionami i usiadła koło niego
Leżał chwile w zadumie, po czym uśmiechnął się.
- Racja.- powiedział radosny
- Połóż się na plecy, to ci zrobię masaż tych twoich pleców.
Posłusznie wykonał polecenie, a ona usiadła na nim i podwinęła jego koszulkę. Naciskała w różnych miejscach i gładziła.
- Cudownie. - mruknął w poduszkę
- Jesteście niemożliwi. - zaśmiał się brat - Wy chyba wyznajecie zasadę: dzień bez kłótni - dzień stracony, co?
- Uwierz mi, ale potrafimy wytrzymać dzień bez sprzeczek. - puściła mu oczko
- Ale wy mimo to, bardzo się kochacie. To jest cudowne. - Dobra, idę. Nie przeszkadzam. Dzięki za prezent.
Michał pokazał tylko kciuka, a tamten wyszedł. Nie mogła się powstrzymać i wjechała dłonią pod jego bokserki.
- Emilia. - pisnął, na co ona zaczęła się śmiać
Reszta masażu przebiegła normalnie.
- Emilka, macie gości. - usłyszeli głos mamy
Popatrzyli na siebie ze zdziwieniem i wyszli do salonu. Stała tam Ania z Tomkiem.
- Hej. - przyjaciółki rzuciły się na siebie
- To my tak już oficjalnie. - wyciągnęła białe koperty z torebki - Chcieli byśmy zaprosić was na nasz ślub. Mam nadzieję, że wszyscy przyjdziecie.
Osobna koperta dla rodziców, osobna dla Roberta i osobna dla niej. Szybko wyciągnęła kartkę. Bardzo skromna, ale piękna. Otworzyła i czytała. Mamy zaszczyt zaprosić Emilkę i Michała.
- Nasze pierwsze, wspólne zaproszenie. - pokazała chłopakowi
Oczywiście goście zostali na dłużej. Miło rozmawiali.
- To co szykuje się coś? - poruszał brwiami Michał
- Nie, a czemu miało by się coś szykować? - zapytała Ania
- Zaraz ślub, więc to chyba oczywiste.
- A czy ty po swoim ślubie coś zdziałałeś? - podniósł brwi Robert
- Wygrałeś. - powiedział szybko
Wzrok rodziców zdradzał zaskoczenie. Jeszcze nie było kiedy im o tym powiedzieć.
- Zostaniesz u mnie na noc? Prooooszę. - zrobiła maślane oczy
- Może następnym razem? Teraz to ty wstaniesz rano i pójdziesz do pracy, a ja zostanę sam z twoimi. - mruknął - A nie mam zamiaru wstawać tak szybko, żeby z tobą jechać, bo chcę się wyspać.
- No dobrze. - pocałowała go - To może w sobotę?
- Zobaczymy młoda- zaśmiał się - Będę jechał.
Odprowadziła go do drzwi.
- Jedź ostrożnie. - złapała jego dłoń
- Jasne. - dał jej buziaka - Pa.
- Pa.
Wchodząc do salonu rodzice utkwili w niej wzrok. Stanęła i patrzyła na nich zdezorientowana.
- Jeśli chodzi wam o Michała, to tak był w małżeństwie. - powiedziała
- Dziecko, przecież on jest rozwiedziony. - mlasnęła mama - I co, zamierzacie żyć całe życie na kocią łapę??
- Nie wiem, nie rozmawialiśmy jeszcze na takie tematy. Ale ja bym chciała z nim wziąć ślub, mam nadzieję że on też.
- Ale jak? Przecież ma rozwód.
- A kto wam powiedział, że to był ślub kościelny? - zdenerwowała się - Był tylko cywilny i nie mam zamiaru rozmawiać więcej na ten temat.
niedziela, 28 lipca 2019
środa, 10 lipca 2019
Rozdział 31
Jak zawsze budziła się w nocy i musiała iść do toalety, tak tej nocy czegoś takiego nie było i wstała rano sama z siebie. Obejmowała ramieniem ukochanego. Jej misiek. Uśmiechnęła się sama do siebie i przycisnęła twarz do jego pleców. Najchętniej by została tu w łóżku z nim cały dzień. Nie nacieszyła się jeszcze. Ale praca wzywa. Niechętnie oderwała się od niego i mocno przeciągnęła. Sięgnęła po telefon i popatrzyła na godzinę. 10 minut do jej ustawionego budzika. Wyłączyła go, żeby nie obudził chłopaka i zwlokła się z łóżka. Jej pierwszym celem była toaleta. Tam załatwiła poranne sprawy i zaraz była już w kuchni. Ciągle ziewając i jeszcze z przymrużonymi oczami szperała w lodówce za jakimś śniadaniem. Rano nigdy nie ma na nic ochoty, dlatego gdy zobaczyła jogurt, ucieszyła się. Lekkie i smaczne do jedzenia. Wzięła łyżeczkę i przysiadła na krześle. Wpatrywała się w krople deszczu spływające po szybie. Może padać, nie planowała żadnej aktywności na świeżym powietrzu. Dobrze, już dawno nie padało, a deszcz potrzebny. Przyda się trochę odpoczynku od tych upałów, bo ile można. Musi wynaleźć jakąś koszulkę, a obawia się, że nie ma u Michała żadnej. Po cichu weszła do sypialni i otworzyła jego szafę. Po przeszukiwaniach potwierdziła swoje obawy. Wybrała jakąś jego koszulkę i wzięła do prasowania. Może nie będzie tak źle. Szybko doprowadziła ją do ładu i poszła do łazienki. Wszystko się okaże. Koszulka była sporo za duża. Kombinowała jak mogła. Podwinęła rękawki, koszulkę wpuściła w spodenki i jakoś wyglądała. Włosy spięła w koński ogon i zrobiła lekki makijaż. Pora na poranne sprawdzanie co się w świecie dzieje. Wślizgnęła się do pokoju i wzięła telefon. Wyciszyła wszystkie dźwięki i przeglądała media społecznościowe. Chłopak przekręcił się na drugi bok, ale nadal spał. Zatrzymała na nim wzrok. Tak słodko wyglądał. Kiedyś Hugh Jackman dodał posta, że jeśli komuś nie wierzysz, że ma tyle lat, to musisz zobaczyć go podczas snu. Teraz tak patrząc na chłopaka, faktycznie dałaby mu 30 lat. A tak normalnie z kilka mniej. Uśmiechnęła się i wzięła się za facebooka. Denerwuje ją ciągłe dodawanie zdjęć matek dzieci i komentowanie wszystkiego. Lubi za to śmieszne filmiki i na taki też trafiła. Zaśmiała się bezgłośnie, żeby nie obudzić chłopaka.
- Co cię tak śmieszy? - dotarło do niej mruknięcie
Uśmiechnięta odłożyła telefon i podeszła do łóżka. Przykucnęła i zanurzyła palce w jego włosach.
- Hej kochanie. - szepnęła i usiadł koło niego
- Hej. - uśmiechnął się i podniósł na rękach - ładna koszulka.
- Prawda? - przygładziła ją - Nie jesteś zły, że ją wzięłam?
- Okropnie. - usiadł - Chyba muszę cię jakoś ukarać...
- Już się boję. - poruszała brwiami, oplotła jego szyję i usiadła na nim
Położył dłonie na jej tyłku i wpatrywał się w jej oczy.
- Muszę iść do pracy.-mruknęła
- Jeszcze chwilkę. - zaczął całować jej szyję
- Misiu. - jęknęła i pociągnęła go za włosy
Kiedy popatrzył na nią, zatopiła swoje wargi w jego. Takie powitania lubi.
- Cierpiałeś przeze mnie, prawda? - przytuliła się do niego
- Pięknie wyglądasz. - przejechał palcami po jej plecach, co wywołało u niej ciarki
- Kochanie. - wyprostowała się - Nie zmieniaj tematu. Wiem, że ty jesteś mężczyzną i musisz być twardy. Ale nie zawsze. Dla mnie jesteś bardzo odważny i męski. Czuję się przy tobie bezpiecznie. Ale czasami możesz się złamać i nie udawać że wszystko jest okej. Nie odbiorę tego jako że jesteś mięczakiem i w ogóle. Wtedy będę wiedziała, że mi ufasz i czujesz się swobodnie, bo otwierasz się przy mnie i mówisz o swoich problemach.
- Tak, tak. - westchnął - Ale może innym razem, okej?
- Kiedy tylko będziesz chciał. - złożyła pocałunek na jego czole - Jakie masz plany na dzisiaj?
- Pojadę do fryzjera...
- Co? Nieee.-złapała jego twarz - Tak słodko wyglądasz.
- Daj spokój. Już taki zarośnięty jestem. A poza tym jest gorąco.
- Ale nie tak bardzo krótko.
- Tak bardzo krótko.
- No ej. - pisnęła
- Wiesz, że cię kocham. - dał jej buziaka
- Dzisiaj się nie zobaczymy, jutro też nie, bo masz służbę, nie?
- Nie mam. - uśmiechnął się
- Jak to?
- Tak to. Mam nadgodziny do wybrania, to wziąłem sobie sobotę wolną.
- Tak mi mów. - przytuliła się do niego - Chyba muszę iść.
Objął ją mocno i siedział w bezruchu.
- Będę tęsknić. - burknął
- Ja też Misiu. Ale jutro się zobaczymy.
Puścił ją, a ona zeszła z niego i stanęła na ziemi. Poprawiła koszulkę i wzięła torebkę.
- Fajnie wyglądasz w tej stylizacji. - jego delikatny uśmiech i radosne oczy zdradzały, że naprawdę tak myśli.
- Ta, gdyby nie te grube ręce i nogi, może byłoby lepiej. - westchnęła i poszła ubierać buty
- Głupoty gadasz. - puścił jej oczko i podszedł do niej
- Pewnie chciałeś jeszcze pospać. - rzuciła
- Spanie bez ciebie, to już żadna przyjemność.
Uśmiechnęła się szeroko i przytuliła do niego.
- Odpocznij sobie. - pogładziła go po plecach
- Dobrze. - pocałował ją w głowę
- Pa. - pocałowała go i otworzyła drzwi
- Pa.
Bardzo nie chciała od niego wychodzić. Gdyby poprosiłby ją teraz, żeby została, to bez wahania by to zrobiła. Była już na czwartym stopniu, kiedy usłyszała swoje imię. Odwróciła się do niego z nadzieją.
- Nie zapomniałaś czegoś? - uśmiechnął się
Podniosła brew i zadowolona patrzyła na niego. Rozniosło się strzelanie zamka i po chwili drzwi po prawej się otworzyły. Wyszedł jakiś młody mężczyzna.
- Telefon. - pokazał jej chłopak - Cześć. - zawrócił się do tamtego
- Siema. - podszedł do Michała i podali sobie dłonie
To ten głos. To do niego zadzwoniła i otworzył jej drzwi. Odwrócił się do niej, a ona ruszyła do nich.
- Hej. - uśmiechnęła się zawstydzona i podeszła do ukochanego
- O cześć. Maciek jestem. - wyciągnął do niej rękę - Żebyś wiedziała na przyszłość, jak do mnie zadzwonisz. - zaśmiał się
- Ha ha ha. - uścisnęła ją - Emilka.
- Czekaj, co? - zapytał zdziwiony Michał.
- No bo wczoraj jak wróciłam do ciebie to zadzwoniłam do Maćka i nie byłam tego świadoma. Wkurzyłam się jak powiedział, że pomyłka i miałam ochotę cię udusić za takie gierki, ale dotarło do mnie że to nie twój głos. - westchnęła - A teraz wybaczcie, ale serio jestem spóźniona. Ubierz się jak zamierzasz paradować po korytarzu. - popatrzyła w dół, bo był w koszulce i bokserkach - Pa. - dała mu buziaka i wzięła telefon. - Miło było poznać.
- Mi również.
Mimo dobrego humoru, to dłużył jej się pobyt w pracy. Nie było ciekawych zajęć, prawie nic nie miała do roboty, ale musiała udawać, że czymś się zajmuje. Kiedy widziała, że Karolina nie zwraca uwagi na to co robi, tworzyła fanpage psp. Miała to robić w domu, ale po co skoro można tutaj... W pewnym momencie Karolina wyszła do toalety. Złapała szybko za telefon i wybrała numer do ukochanego. Odebrał po drugim sygnale.
- No co tam kochanie? - usłyszała jego delikatny, radosny głos
- Karolina poszła do toalety, to korzystam z okazji. Takie dzisiaj nudy, że masakra. - westchnęła - A ty jak tam? Jakie plany po fryzjerze?
- Dzisiaj mam dzień lenia. - oznajmił - Właśnie wszedłem do mieszkania, jestem już po.
- Takiemu to dobrze. - jęknęła - A właśnie. Wiesz, że jutro jedziemy do Agaty, bo ma urodziny?
-Co? Pierwsze słyszę.
- No to już wiesz.
- Młoda, ale ja nie wiem czy dam radę.
- Jak to?
- Tak to. Mam trening. I do tego jeszcze trochę poćwiczę z Wiktorią, no i Ania ma jazdę.
- Fajnie, że z innymi tak chętnie jeździsz, niż z własną dziewczyną. - mruknęła
- Co? O co ci teraz chodzi? - słyszała irytację w jego głosie
- No bo jak Ania do ciebie zadzwoniła, to powiedziałeś, że zawsze masz czas i może wpadać kiedy chce. A jak ja tobie powiedziałam, że chętnie bym pojeździła i w ogóle, to jeszcze żadnej propozycji nie dostałam.
- Matko, Emilka. Mówisz kiedy chcesz jeździsz i masz.
- A nie przyszło ci do głowy, że miło by było zaprosić dziewczynę? Doskonale wiesz, że nie lubię się narzucać i wpraszać. Więc ja nie wiem kiedy ci pasuje, a kiedy nie. - była już lekko wkurzona i podchodziły jej łzy
- Przyjedź jutro, to razem pojeździmy.
- Wow, jakże to szlachetny czyn z twojej strony. - powiedziała sarkastycznie - A po za tym kiedy? Jak jadę na urodziny Agaty. I jeszcze tort muszę dla niej upiec.
- Ania ma jazdy od 13 do 14, potem ja mam trening. Mogę skończyć szybciej i pojedziemy na urodziny. A tort upieczesz rano.
- Tak, bo marzyłam właśnie o tym, że w jednym dniu w jakim mogę się wyspać, wstanę raniutko żeby robić tort.
- No to co ja ci na to poradzę? Powiedz kiedy ci pasuje, to cię zabiorę.
- Nagle teraz chcesz mnie zabrać, wow. W niedzielę.
- Odpada. Mam zawody.
- Aha, miło że mi o tym powiedziałeś.
- A ty mi powiedziałaś o urodzinach Agaty?
Do biura weszła koleżanka.
- Michał, wiesz że jestem w pracy i nie mogę rozmawiać. Zadzwoń później. - rozłączyła się
Była w duchu wdzięczna koleżance, za to że wróciła. Robiło się nieciekawie. Ona już płakała, kolejna ich kłótnia, a przecież dopiero co się pogodzili. Odłożyła telefon i wzięła głęboki wdech. Nie może pokazać po sobie, że jest w rozsypce. Uśmiechnęła się do koleżanki i zaczęła układać papiery. Znowu przez nią mięli spięcie. Musiała go zaatakować, zamiast przemilczeć sprawy. Szybko wzięła telefon i napisała sms'a. Przepraszam i wysłała do chłopaka. Żadnej wiadomości, a przecież dopiero co rozmawiali. Pewnie jest na nią wkurzony i nie ma ochoty z nią gadać. Jeszcze bardziej ją dobija.
Cały dzień nie dostała odpowiedzi. Dzwoniła do niego jeszcze kilka razy i nic, nawet nie odebrał. Jak zwykle musiała wszystko popsuć między nimi.
Była padnięta już po 21,więc położyła się spać. Jednak sen nie przychodził, bo za dużo myślała o tym wszystkim. Włączyła telewizor z nadzieją, że pomoże. Akurat leciała komedia romantyczna, którą widziała milion razy i kolejny milion może ją oglądać. Ten spokój przerwał dzwonek telefonu. Usiadła prosto, jak oparzona, bo nie wiedziała co się dzieje. Wzięła telefon i ujrzała zdjęcie chłopaka. Szybko przeciągnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła do ucha.
- Halo? - powiedziała niepewnie
- Co tam kochanie? Mam nadzieję, że nie śpisz. - usłyszała jego delikatny głos
- Nie, coś nie mogę zasnąć. - mruknęła
- Przepraszam że dopiero teraz dzwonię, ale cały dzień nie miałem przy sobie telefonu. Jak wróciłem, to poszedłem sobie robić jedzenie. Po tym wpadła Monika z dzieciakami, że nie ma z kim ich zostawić, a muszą z Mariuszem gdzieś jechać. No to zostałem z nimi, poszliśmy na plac zabaw i wiele innych. Generalnie cały dzień nie było mnie w domu, a telefon został. Teraz dopiero zobaczyłem, że pisałaś i dzwoniłaś. - tłumaczył się - Przepraszam cię. Wiem, że ty zaraz bierzesz wszystko do siebie...
- Przez cały dzień myślałam, że jesteś na mnie wkurzony. - pociągnęła nosem
- Młoda, już jestem przyzwyczajony do twoich złości. - zaśmiał się
- Misiu. - szepnęła - Brakuje mi ciebie.
- Jak miło mi to słyszeć. - czuła że się uśmiecha - Też mi jakoś tu pusto. Może jutro po urodzinach do mnie wpadniesz?
- A dlaczego nie ty do mnie?
- No bo. - zawiesił się - Twoi rodzice są i w ogóle.
- To żeś teraz wymyślił. - śmiała się
- Dobra, zobaczymy. - oznajmił
Wstała o 9 i nie była zbytnio zadowolona. Jedyny dzień, w którym może pospać i poleniuchować w łóżku, a tu musi tak się zrywać. Chce zdążyć na jazdy Ani, bo sama z chęcią pojeździ. Przygotowała stanowisko w kuchni i wzięła się do pracy. Postawiła na klasyczny ciemny biszkopt przekładany masą o smaku malinowym. Na wierzchu będzie rozłożona masa cukrowa, a na samej górze ulepi książkę, ponieważ Agata uwielbia czytać. Ukręciła biszkopta w mgnieniu oka i już leżał w piekarniku. W tym czasie wzięła się za książkę. Musi wyglądać ładnie. Wszystko robiła ostrożnie, zwracając uwagę na najmniejsze szczegóły.
Po 3 godzinach zmagań wszystko było gotowe. Zapakowała torta w pudełko i schowała do lodówki. Szybko się przebrała i już była w samochodzie. Tak wielką ochotę ma przytulić swojego chłopaka, jak nigdy.
Zaparkowała samochód przed ośrodkiem i zadowolona wyskoczyła z samochodu. W końcu go zobaczy. Nucąc sobie piosenkę pod nosem maszerowała w stroję stajni. Do tego ośrodka należy ładna restauracja. Ładny widok, bo w niej jest duża szyba za którą jest hala do treningów, a przez inne okna można oglądać treningi na zewnątrz. Nigdy tam w środku nie była. Popatrzyła do środka, czy ktoś o tej porze tam jest. Siedziało kilka osób. Jednak jedna szczególnie ją zaciekawiła. Tak jakby skądś go znała. Ostrożnie podeszła bliżej, żeby upewnić się w swoim myśleniu. Tak, to zdecydowanie on. Uśmiechnięta weszła do budynku i podeszła do mężczyzny siedzącego przy stoliku, gdzie jest świetny widok na podwórkowe treningi.
- A którz to nas zaszczycił swoją osobą. - powiedziała to przystając.
Tamten szybko odwrócił się do niej i popatrzył przestraszony. Na jej widok jednak się rozluźnił i szeroko uśmiechnął.
- Hej! - wstał, żeby ją przytulić
- Cześć Didek. - poklepała jego plecy - Co cię tu sprowadza?
- Twój mężczyzna. - wskazał palcem na postać za oknem
Stał tam na środku placu i patrzył na jazdę jakieś dziewczynki. To chyba ta Wiktoria. Widać, że chce dostrzec wszystko i uważnie się przygląda. Od czasu do czasu coś powie, pokaże. Jest w swoim żywiole.
- Co zrobił? - zaśmiała się
- Jest dobry. Kadra na niego czeka. Trener Tadeusz też przyjechał, ale on przyjdzie dopiero na jego trening.
- On zaczyna dopiero jakoś o 14. - oznajmiła - Czyli nie żartował z tym fryzjerem. - westchnęła
- Co?
- Ściął włosy, a wyglądał już tak słodko.
- Faktycznie dramat. - zaczął się śmiać - Co tam u Ciebie?
- W porządku. Wszystko jakoś leci powoli. Wiesz, praca dom, praca Michał i tak ciągle...
- Praca?
- Tak, dostałam w PSP. - uśmiechnęła się lekko
- Ooo, tam gdzie Michał??
- Tak
- No to gratuluję. - wystawił rękę, żeby przybić piątkę
Z radością to robiła. Przez okno zobaczyła, że do jazdy szykuje się kuzynka.
- Zaraz jedziemy w teren. - powiedziała
- Spodobało ci się, co? - patrzył na nią z uśmiechem
- Tak, bo uwielbiam patrzeć na szczęśliwego Michała.
- Myślisz, że wróci?
- Nie wiem Dominik. - szepnęła i usiadła koło znajomego - On nie rozmawia ze mną na takie tematy. Ogólnie nie mówi o sowich uczuciach i rozterkach. Wszystko załatwia sam. Ale wydaje mi się, że tęskni za tym.
- Cały on.
Wpatrywała się w podskakująca na koniu kuzynkę i jej zadowoloną twarz. Już dawno nie jeździła na pewno wspaniałe uczucie powrócić do swojej dawnej największej miłości. Chłopak gdzieś zniknął. Może poszedł do stajni.
- Na długo tu zostajesz? - zapytała
- We wtorek rano wyjeżdżam.
- To może spotkamy się w poniedziałek? Pogadamy na spokojnie.
- Chętnie.
- Dobra Didek. - klepnęła go w udo - Muszę lecieć bo mój książe na rumaku przyjechał. - zaśmiała się i wstała - Jeszcze się zgadamy co do poniedziałku. Pa.
- Pa. Emilka?
Odwróciła się do niego.
- Tylko nic mu nie mów, że tu jesteśmy.
Puściła mu oczko i opuściła lokal. Już nie mogła się doczekać, aż go przytuli. Uśmiechnięta zmierzała w jego stronę. On był pochłonięty oglądaniem Ani w akcji. Dawała radę. Pimpek grzecznie stał koło pana. Zaszła chłopaka od tyłu i dźgnęła go palcem w bok. Odruchowo odsunął się i odwrócił w jej stronę. Na jej widok szeroko się uśmiechnął.
- Przyjechałaś. - szepnął
- Oczywiście. - uśmiechnęła się i mocno przytuliła do niego.
Zamknął ją w swoim uścisku i położył głowę na jej. Ona wtulona w jego tors czuła się wspaniale. Zamknęła oczy i dalej się uśmiechała. Jego ciepło, zapach i obecność.
- Jedziemy ? - mruknął
- Mhm
Niechętnie się od niego oderwała i popatrzyła na niego, a on na nią. Posłał ten cudowny uśmiech, co na początku ich znajomości i schylił się, żeby ją pocałować. Przymknęła oczy i czekała na jego wargi. Po chwili już je czuła.
- Brakuje mi tych twoich włosów. - przejechała palcami po jego króciutkiej fryzurze
- Odrosną. - pociągnął za jej warkocze
- Ale nadal jesteś najseksowniejszym i najprzystojniejszym mężczyzną na świecie.
- Nie podoba ci się, prawda?
- Nie że mi się nie podoba. - złapała jego dłoń - Wolę cię jak masz je trochę dłuższe. Ważne, żeby tobie było dobrze, staruszku mój kochany.
- Będziesz coś chciała. - wcisnął jej byle jak toczek na głowę i odwrócił się do Pimpka.
Uśmiechnęła się pod nosem i założyła dobrze ochronę na głowę.
Jeździła już swobodnie, bo poznała konia i wyczuła co i jak. Wspaniale było wrócić do siodła po takim czasie przerwy. Z jednej strony fajnie, że ma takiego znajomego i może na luzie jeździć. W sumie, to zaszczyt. Ale z drugiej strony czuje się głupio wobec Emilki. Wie, że się pokłócili i trochę bardzo jest na niego wkurzona. Wydaje jej się, że mogą już jechać. Podniosła głowę i odszukała trenera. Stał kilkanaście metrów od niej koło konia z jakąś dziewczyną. I to jeszcze ją przytulał i nie było to zwykłe przytulanie. Zamurowało ją. Jak mógł to zrobić Emilce? Biedna. Ona strasznie go kocha, a on jeszcze nową siksę przyprowadza na ich trening. I będzie z nimi jechała, bo podał jej toczek. Teraz już mu nie daruje. Pierwszy i ostatni raz do niego przyszła.
Już wiedziała jak wdrapywać się na konia, więc poszło jej to szybko i sprawnie. Zaraz za nią usiadł chłopak. Czuła go tak blisko. Ręce wsunął pod jej i złapał lejce. Odchyliła się na tyle ile mogła i dała mu buziaka.
- No to wio. - mruknął i ruszyli w stronę przyjaciółki
- Hej. - przywitała się radośnie
Tamta jeździła dalej poważna nie patrząc na nich. - Heeej. - powtórzyła tym razem głośniej
Ania przeniosła niechętnie na nią wzrok. Jak ją zobaczyła, zrobiła wielkie oczy i się szeroko uśmiechnęła.
- Hej. - podjechała do nich - To wy pogodzeni?
- Tak wyszło. - zaśmiała się i oparła się o chłopaka
- Nic się nie chwaliłaś. - westchnęła
- Nie było kiedy. Jedziemy?
Pokiwali głowami i ruszyli spokojnym krokiem w stronę lasu. Delikatnie się kołysała objęta ramionami ukochanego. Mogłaby tak jeździć wieczność. Pod drzewami było fajnie chłodno. Rozmawiali sobie na różne tematy, było dużo śmiechu. Fajnie tak spędzić czas z ważnymi dla ciebie osobami. Nawet jechali galopem. Wtedy czuła jak Michał mocno ją trzyma. Ten wiatr we włosach... Jedak nie mogła przestać myśleć o tym, że czuje jego i bardzo go pragnie. Na myśl przyszła jej głupi pomysł.
- Michaaał. - zaczęła
- Tak?
- A jakbym odwróciła się przodem do ciebie i usiadła na tobie, to by były dwie pieczenie na jednym ogniu.
- Co? - nie widziała go, ale wiedziała że marszczy brwi, tak samo kuzynka
- No patrz, jedziesz kłusem to się podskakuje, jakbym na tobie siedziała... To by zadziałało?
- Dziecko drogie. - buchnął śmiechem - Skąd ty masz takie pomysły?
Wzruszyła ramionami i patrzyła przed siebie. Kuzynka też miała niezły ubaw.
- W prawdzie mówiąc, to nie wiem. - przysunął się do niej jeszcze bardziej - Ale możemy spróbować.
- Taa? - uśmiechnęła się złowieszczo - Ale to nie przy ludziach.
- Dobra gołąbeczki. - przerwała im Anna - Dawać selfiaka.
Popatrzyli się na wyciągnięty telefon dziewczyny. Uśmiechnęli się i poszło kilka fotek.
Pojechali do stajni, tam zostawili Tesę, na której jeździła Ania i zmienili siodło Pimpka. Chłopak pojechał już trenować, a ona poszła odprowadzić kuzynkę.
- Chyba będę częściej tu wpadała. Dużo Michał bierze za godzinę? - stanęła przy samochodzie
- Niee, jakoś mało. A dla ciebie pewnie jakąś zniżkę walnie, to w ogóle. - uśmiechnęła się
- Przecież on by mógł trzepać taką kasę... Jest podwójnym mistrzem Europy, prawie świata! Najlepszy polski jeździec, a on nic.
- Cały Michał. Ale wiesz, dopiero zaczyna, nie wiadomo czy będą jacyś chętni. A ja już mam wyrzuty sumienia, bo to ja mu powiedziałam, żeby zmienił pracę. Teraz już tylko ciągnie na zarobkach strażaka, a one serio są masakryczne. Ma ciągłe wydatki to Pimpek, to plakaty, to paliwo. Zamiast być lepiej jest gorzej.- ze łzami w oczach spuściła głowę.
- Ej, wszystko będzie dobrze. - przytuliła ją - To chyba też jego decyzja i jakby nie był gotowy, to by za to się nie brał.
- No chyba tak. - westchnęła - Ale i tak jest mi głupio. A najgorsze jest to, że on ci nie powie, że coś jest nie tak.
- Dobrze, że do siebie wróciliście. - ucięła temat - A teraz leć do niego, widać że potrzebuje twojej obecności.
- Dzięki Ania. Do zobaczenia.
- To ja dziękuję. Pa. - wsiadła do samochodu i odjeżdżając pomachała
Odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę wybiegu. Chce dla chłopaka jak najlepiej. Dostrzegła go jak oparty o ogrodzenie rozmawia z tą Wiktorią. Ta młoda patrzyła się na niego, jak na jakiś cud. Widać, że leci na niego, a nie tak jak mówił chłopak, ma go za starszego brata. Trzeba jej pokazać kto tu gra pierwsze skrzypce. Stał do niej tyłem, pochylony z rękami opartymi o ogrodzenie. Tamta tak samo. Podeszła do ukochanego i przytuliła go od tyłu. Natychmiast się wyprostował i z uśmiechem odwrócił do niej. Zarzuciła ręce na jego szyję i z rozbawieniem złączyła ich wargi w długim pocałunku. Niech młoda widzi gdzie jest jej miejsce. Może to śmieszne, ale jest zazdrosna o tą smarkulę. Oderwali się od siebie i wpatrywali w oczy.
- Dziękuję za wspaniałą przejażdżkę. - mruknęła rozkosznie
- Cała przyjemność po mojej stronie. - uśmiechnął się i objął ją w pasie
- Nie wiem jak ci się odwdzięczę.
- Coś wymyślimy. - w jego oczach pojawił się błysk
- Kocham cię Miśku.
- Ja ciebie też. - złożył buziaka na jej czole - A właśnie. - oderwał się od niej i odwrócił do tamtej - To jest Wiktoria, Wiktoria to jest moja dziewczyna Emilka.
- Cześć. - z uśmiechem wyciągnęła rękę
- Cześć. - tamta ją uścisnęła
- Dobra, lecę. - pogładził jej plecy - Skończę szybciej i jedziemy do Agaty, tak?
- Mhm. - uśmiechnęła się
- Super. - dał jej buziaka i przeszedł między belkami ogrodzenia do konia
Żałuje, że nie wzięła lustrzanki. Tak by porobiła zdjęcia, żeby wrzucić na jego stronkę. Trzeba zacząć go reklamować. Dobrze, że Marta miała czas i zaprojektowali mu plakaty, ulotki i wizytówki. Wszystko przyszło wydrukowane i można działać. Strona na Facebooku już też jest, pozostało tylko rozsyłać. Zrobiłaby to teraz, ale nie ma internetu w telefonie, więc nici z planu. Dosiadł konia i było widać, że już trenuje na serio. Wyprostowany, skupiony i wszystko wykonuje z najmniejszymi szczegółami.
Kiedy wykonywał już bardziej skomplikowane rzeczy zobaczyła, że w ich stronę idzie Didek. Młoda też go zobaczyła i zrobiła wielkie oczy. Wyciągnęła telefon i gdy był blisko zaczęła:
- Panie Dominiku, czy mogę prosić o zdjęcie?
- Pewnie. - uśmiechnął się i stanął koło niej
Tak ślicznie się uśmiechnął, że masakra. Widać, że bardzo go cieszy, że ktoś go poznał i chce z nim zdjęcie.
- Ostatni Pana konkurs był niesamowity. - tamta była podekscytowana - Z pana to tylko czerpać przykład, jeździ pan wzorcowo.
- Bez przesady. - zaśmiał się
Widziała, że tamta patrzy na nią z rozbawieniem, że chyba nie wie kto to jest. No to się smarkulo zdziwisz.
- No hej. - podszedł do niej i oparł łokcia na jej barku - Co tam?
- Oglądam jak mój mężczyzna jeździ. - westchnęła - A tam?
- Dobrze, dobrze. Słyszałem, że bierze się za trenowanie.
- A no. A co, chcesz się zapisać? - uśmiechnęła się
- Jak ja cię uwielbiam. - potarmosił jej włosy.
Nie małe było zaskoczenie chłopaka, kiedy podjechał po zakończonym treningu.
- Didek! A ty co tu robisz? - zapytał
- A tak sobie przyjechałem. - podali sobie ręce - Mogę zapisać się na treningi?
- Ha ha ha. - zsunął się z konia i stanął koło nich - Nabijaj się dalej.
- Nie nabijam się. - powiedział poważnie - Podziwiam Cię. Oglądałem cały Twój trening i Pan Tadeusz również.
Stali w milczeniu. Dominik wpatrywał się błagalnie w Michała, a on po chwili przeniósł wzrok z przyjaciela na swoje buty. Było mu ciężko. Tęsknił za tym cholernie, ale z drugiej strony nadal ma blokadę. Dobrze już mu z takim życiem, jakie ma teraz.
- Didek, ja nie potrafię. - powiedział z żalem w głosie i spuścił ramiona
Dziewczynie łamało się serce. Nie mogła patrzeć na bezradnego chłopaka. Stał przygarbiony, rozdarty wewnętrznie. Chyba jego słowa zszokowały Dominika, bo stał nieruchomo i wpatrywał się w niego z dużymi oczami. Do tej pory od razu ucinał rozmowę, że nie, żeby nie próbowali i się wkurzał. A teraz taka zmiana.
- Przepraszam, że cię zawiodłem. - posłał przepraszające spojrzenie i odwrócił się do konia. Złapał za lejce i zaczął z nim iść do stajni. Wpatrywali się w jego plecy, bo nie wiedzieli co innego mogli zrobić.
- Wiesz co jest najgorsze? - zwrócił się do niej, ale dalej wpatrywał się w niego
Nie odpowiedziała, bo nie wiedziała jak odpowiednio zaprzeczyć.
- To, że on naprawdę jest dla mnie autorytetem. - dokończył
Zamknęła go w swoich ramionach. Widziała, że cierpi.
- Przepraszam, że nie potrafię pomóc. - szepnęła
- Masz szczęście, że go masz. - przytulił ją
Przyjechali do jego mieszkania. Opadła na kanapę i zamknęła oczy. Niby nic takiego nie robiła, a była lekko zmęczona.
- Pójdę się szybko umyć. - nachylił się nad nią
- Dobrze. - mruknęła i złapała jego szyję - Tylko szybko.
Poczuła jego wargi na swojej szyi.
- Misiu. - szepnęła
- Lecę. - dał jej buziaka i zniknął
W sumie, po co ma tu siedzieć, skoro szybciej może pojechać do domu i się przygotować. Chłopak przyjedzie i od razu będą mogli jechać. Nie chętnie się podniosła i wzięła portfel. Wyciągnęła z niego 300 zł i położyła na stole. Znalazła kawałek jakieś kartki i napisała: moja działka za rachunki i paliwo :*. Wie, że nie ma jakiś problemów z pieniędzmi, ale ma sporo wydatków i jest trochę powodem tego. Podeszła do drzwi od łazienki.
- Michał? - zawołała
Nic
- Michał. - ponowiła
Dalej nic.
Uchyliła drzwi i wsadziła głowę. Chłopak siedział w wannie i szorował głowę.
- Michał. - powiedziała z rozbawieniem, bo tyle razy już go wołała
Szybko odwrócił się do niej.
- Wskakujesz? - wyciągnął do niej ręce
- Nie. - uśmiechnęła się - Ja już pojadę. Przyszykuję się na spokojnie, a ty przyjedziesz po mnie i pojedziemy.
- Dobrze.
Puściła mu oczko i wyszła.
Długo nie czekała na chłopaka. Zdążyła się przebrać i przygotować prezent. Po dzwonku wszedł do mieszkania, bo wiedział że nikogo nie ma. Miał na sobie koszulę w granatowo-czarną kratę i granatowe spodnie przed kolano. Wyglądał przystojnie. Elegancko, ale na luzie.
- Chodź tu. - zawołała go
Po chwili pojawił się w kuchni.
- Weźmiesz torta. - pokazała mu na pudełko, które stało na szafce
Wiązała włosy w warkocza.
- Musimy porozmawiać.- powiedział poważnie
- Mam się bać? - zawiązała gumkę i odwróciła do niego
Wyciągnął z tylnej kieszeni banknoty i trzymał w palcach.
- Co to jest? - zapytał
- No nie wiem, może pieniądze? - prychnęła
- I co one robiły u mnie na stole?
- Leżały?
- Młoda, bierz je i mnie nie denerwuj.
- To ty mnie nie denerwuj. Tyle u ciebie przebywam i tyle paliwa ci na mnie idzie, że to już za dużo.
- Ja różnicy nie widzę.
- Skończyłeś? - wyminęła go
- Młoda. - złapał ją za rękę
- Stary. - złapała jego twarz i namiętnie pocałowała - Podnieciłeś mnie jak tak się złościłeś. A teraz, jedziemy. - klepnęła go w tyłek
- Młoda damo, ty coś się rozbrykałaś.
- Co, za dużo na staruszka? - poruszała brwiami i wzięła prezent
- Przeginasz. - złapał ją za tyłek
- To ty tak na mnie działasz. - wzruszyła ramionami - Bierz torta i idziemy.
Stał i się w nią wpatrywał. W jej delikatną, niewinną twarz, która nie wskazuje na jej wiek. Te bystre oczy, mały zadarty nosek i usta, które potrafią być takie namiętne i doprowadzić go do szaleństwa. Włosy, które mimo długich starań i tak żyją własnym życiem. Ale to w niej kocha. Nie stara się być idealna. Nie poprawia się co 5 minut, jest naturalna.
- Co? - zapytała kiedy zorientowała się, że się w nią wpatruje.
- Nic. - uśmiechnął się - Po prostu jesteś piękna.
Powiedział to tak zwyczajnie, ale z jakąś nutą czułości, że trafiło to w sam środek serca. Do jej oczu napłynęły łzy, bo się wzruszyła, a w gardle utknęła gula. Chyba go zaskoczyła reakcją, bo zmarszczył brwi. Wyciągnęła ręce i podeszła do niego, żeby się przytulić. Jak dziecko, które upadnie. Położyła głowę na jego piersi i zamknęła oczy. Czuła jak ciepło jego ciała przechodzi na nią. Poczuła jego wargi na swoim czole.
- Jedziemy? - zapytała
- Yhym.
Jechali w milczeniu. Przymknęła oczy i wystawiła twarz do słońca, żeby mogło ją delikatnie pieścić. Z radia rozchodziła się chilloutowa piosenka Get Free. Lubiła ją. Po chwili dotarło do niej ciche śpiewanie chłopaka. Uśmiechnęła się i wyciągnęła swoją rękę, żeby położyć ją na jego nodze. Bez problemu trawiła. Delikatnie jeździła po niej palcami. Doskonale zna jego ciało, nie jednokrotnie czuła je całe. Chce być niego blisko. Czuła, że jest spięty. Zerknęła na niego i zobaczyła, że ma mocno zaciśniętą szczękę.
- Co się dzieje? - zapytała z troską
- Nie chcę tam jechać. - westchnął
Coś musiał być poważniejszego, zdradzała to jego twarz.
- Przecież wiedzą, że byliśmy pokłóceni i to poważnie. Chyba nie będę tam mile widziany.
- Nie prawda. Będę dobrze. - chciała dodać mu otuchy - Jak nie będziesz czuł się dobrze, to powiedz. Pojedziemy wtedy.
- Mhm - nie był przekonany
Wskazała mu gdzie ma jechać i podjechali pod dom brata. Przed nami rozciągał się długi ogród.
- Będą dobrze. - puściła mu oczko i opuściła samochód.
Podeszła do bagażnika i wyciągnęła torta i prezent. Chłopak zamknął za nią i ruszyli w stronę "imprezowiczów" . Przy stole siedzieli rodzice, Robert, Andrzej i Agata. Grill w gronie rodziny, bardzo spokojnie.
Widziała, że obecność Michała wywołała największe poruszenie.
- Hej. - powiedziała wesoło i odłożyła torta na stół
- Dzień dobry, cześć. - przywitał się chłopak
- No Agatko, wszystkiego najlepszego, duuuuużo zdrówka, szczęścia, miłości, pociechy z męża i córeczki oraz spełnienia marzeń. - przytuliła się do bratowej - Tutaj prezencik od nas - podała jej torebkę
- Dziękuję bardzo,nie trzeba było!
- Wszystkiego najlepszego. - podszedł do niej Michał - Radości i osiągnięcia tego, czego naprawdę chcesz.
Był zakłopotany bo nie wiedział jak ma się zachować i co będzie stosowne. Postanowił ją przytulić i chyba był to strzał w dziesiątkę. Potem podszedł do każdego i się przywitał. Andrzej posłał mu trochę wściekłe spojrzenie, tato obojętne, a mama delikatny uśmiech.
- Mój kowboj kochany! - wstał zadowolony Robert - Jak cię dawno nie widziałem! Stęskniłem się za tobą.
- Tak wyszło. - wymusił uśmiech i przybili sobie sztamę - Ty coś urosłeś? Boże, jak te dzieci szybko rosną. - westchnął
Nie poznawała swojego ukochanego. Ale cieszyła się, że przy Robercie się rozluźnia i jest sobą. Dogadują się bardzo dobrze. Wykorzystując to, że nie zostanie sam poszła do kuchni zapalić świeczki na torcie.
- A ty jak tam staruszku? Trzymasz już nogi w doniczkach, żeby się przyzwyczajać? - kontynuował rozmowę młodszy brat
- Nie, ale chyba muszę, bo ostatnio siedzimy z Emilką w pokoju i ona nagle zaczyna wąchać i do mnie: Co tak próchnem wali?
Młody zaczął się śmiać na cały głos. Nie wiedział, że to go aż tak rozbawi.
- Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam. - doszły do nich początkowe słowa przyśpiewki
Wszyscy odwrócili się w stronę domu, skąd dochodziły słowa. Szła Emilka z tortem i palącymi się świeczkami. Wszyscy podchwycili i razem śpiewali, a Robert i Michał śpiewali nadal się śmiejąc. Agata przyłożyła dłoń do ust gdy zobaczyła to dzieło.
- Jest śliczny. - popatrzyła ze wzruszeniem na Emilkę - Dziękuję bardzo.
Michał popatrzył na tort, bo jeszcze nie widziała efektu pracy dziewczyny. Zatkało go. Było to wspaniałe i piękne. Wszystko dokładnie i wyglądało bardzo realistycznie. Nie wiedział, że ma taki talent. Agata wzięła wdech i zdmuchnęła świeczki za pierwszym razem. Wszyscy zaczęli bić brawo, w tym Weroniczka, która wspinała się na ręce Andrzeja, bo też chciała dmuchać. Więc zapalili jej świeczkę i o dziwo zdmuchnęła ją. Jaką miała radość.
Wszyscy siedzieli i konsumowali torta.
- Nie wiedziałem kochanie, że masz taki talent. Nie dość, że piękny to jeszcze dobry. - zwrócił się do dziewczyny po cichu - Zaskoczyłaś mnie
Uśmiechnęła się i dała mu buziaka. Widziała, że mówił prawdę, a nie tylko tak o bo chciał być miły. Podeszła do niego Weronika i oparła się o jego kolano. Wszyscy patrzyli ze zdziwieniem, bo raczej nie było okazji, żeby ta dwójka poznała się jakoś lepiej. Popatrzyła na niego i buchnęła dziecięcym śmiechem. Nie pozostał jej dłużny i uśmiechnął się szeroko. Złapała go za dłoń i zaczęła ciągną za sobą. Bez żadnego problemu wstał i szedł tam, gdzie go prowadziła. Emilka siedziała i przypatrywała im się. Jak Michał schylony trzymał za rączkę malutką istotkę. Zapragnęła mieć dziecko, bo widzi w nim wspaniałego ojca. Chciałaby mieć taki widok na co dzień. Pokazywała mu coś na drzewie, to wziął ją na ręce i wspólnie oglądali. Rozmawiał z nią, mimo iż ona gaworzy tylko w swoim języku, rozumiał ją. Co chwilę dochodził do nich jej radosny śmiech. Biegali, skakali, to brał ją na ręce i robili samoloty. Ganiał ją i starał się robić wszystko, żeby była zadowolona.
- Ma podejście do dzieci. - stwierdziła po dłuższym czasie Agata
Naprawdę wyglądał, jakby to on był ojcem małej. Dźwignęła się i poszła do nich. Akurat mała zrywała stokrotki, a chłopak na nią patrzył. Objęła go w pasie i oparła głowę o jego ramię. Popatrzył na nią i się uśmiechnął.
- Jesteś wspaniały. - mruknęła
- Tylko się z nią bawię. - zaśmiał się
- Ona nie bawi się chętnie z obcymi, a nie oszukujmy się nie miała wielu okazji, żeby dłużej z tobą posiedzieć. - Byłbyś świetnym ojcem.
Popatrzyła na niego, a on na nią. Uśmiechnęła się i dali sobie buziaka. Mała wyprostowała się i podeszła z kilkoma stokrotkami w rączce.
- No to chodź, zaniesiemy mamie. - wyciągnął do niej rękę
Ona podeszła do złączonych ich dłoni i zaczęła je ciągnąć i mówić: nie, nie, nie. Oznaczało to, że oni nie mogli się trzymać za ręce.
- Ej, ale to mój chłopak. - zaśmiała się Emilka
- Nie. - dostała w odpowiedzi i malutka złapała za rękę Michała
- To chodź na ręce. - powiedział do dziecka
Chętnie na to poszła, a oni złączyli dłonie. Spokojnym krokiem doszli do stołu.
- No i komu miałaś dać kwiatki? - Michał zapytał Weroniki i postawił ją na ziemi
- Chyba mi. - odezwał się Robert
- Damm. - uśmiechnęła się mała i podeszła do wujka wręczając mu kwiaty
- Miały być dla mamy, no ale dobra. - westchnął, a wszyscy zaczęli się śmiać.
Usiedli spokojnie, nadal trzymając się za ręce.
- Gratuluję dostania się do SGSP. - zwrócił się Michał do Roberta
- Dzięki. - uśmiechnął się szeroko - I cyk, za 3 albo 5 lat będziemy razem jeździć. Tylko że ja będę nad tobą. Ha ha ha.
- Tego cię życzę młody. - uśmiechnął się - Tylko z tą różnicą, że ty będziesz piął się po szczeblach kariery i po kilku latach wylądujesz w biurze, a ja nadal będę tyrał na akcjach.
- Nie chciałem ci dokopać. - młody był blady
- Wiem. - uśmiechnął się - Ja tobie też nie. To ty dokopiesz im.
- Tak jak ty wszystkim w jeździe konnej mistrzunio? - uśmiechnął się szatańsko
- Aż tak nisko nie upadniesz. Dosłownie. - zaśmiał się
- No wiesz, ja tam chciałbym być dwukrotnym mistrzem Europy i wicemistrzem świata.
Wszystkie oczy skupiły się na nim. Do tej pory nikt o tym nie wiedział. Nie widzieli potrzeby, żeby o tym mówić, a on nie lubi się chwalić.
- Akurat z tego ostatniego nie jestem dumny. - burknął
- Dlaczego? - pisnął - Chłopie ! Wicemistrz świata! - wymachiwał rękoma
- Wiesz dlaczego wice ?
- Przez ten wypadek? - ściągnął brwi i się skrzywił
- To nie był wypadek. Ja schrzaniłem, źle ułożyłem stopę. Wszystko moja wina.
- Przecież jeszcze możesz o to powalczyć. - wzruszył ramionami
- Nie. - uciął szybko
- Dlaczego ?
- Nie jestem w kadrze.
- Dobra już, dobra. - poddał się młody - Dla chcącego nic trudnego. Widziałeś jaką opinię ci postawiłem na facebooku?
- Nie.
- Jak to ? - ożywił się - To słuchaj.
Chwilę odczekali aż znajdzie odpowiedni wpis. Bo oczywiście wszyscy przysłuchiwali się ich rozmowie.
- Najlepszy trener na świecie! Ma podejście do każdego i nawet z największego "gamonia" zrobi znakomitego jeźdźca.Wiele można się nauczyć z samego oglądania go w akcji. Zwraca uwagę na najmniejszy szczegół, więc nie jest łatwo, ale jakże warto! Mnóstwo zabawy w znakomitym towarzystwie. Wspaniały zawodnik, trener, a jeszcze lepszy człowiek!
- Przecież ty młody jeszcze nigdy nie widziałeś jak ja jeżdżę i prowadzę treningi. - zaśmiał się
- Ale Emilka tak. - zrobił dumną minę
- Nie wiem czym się zasłużyłem, że tak dobre słowa o mnie napisałeś. Raczej zasługiwałbym na negatywy.
- Dlaczego?
Popatrzył na swoją dziewczynę, która była uśmiechnięta.
- Nieważne. - westchnął - Dzięki Robert.
Chyba wszyscy już mu wybaczyli, bo rozmowy toczyły się swobodnie i bez żadnych spojrzeń. Chociaż było widać po nim, że jest spięty wobec wszystkich. Dobrze się czuje jedynie z dziewczyną albo Robertem.
Robiło już się szaro, ale nadal było ciepło. Wszyscy byli najedzeni pysznościami z grilla. Już kilka minut nie ma z nimi Roberta. Rozejrzała się po ogrodzie i dostrzegła go siedzącego pod jednym drzewem.
- Misiek. - zaczęła - Wydaje mi się, że dobrze by mu zrobiła rozmowa z tobą.
Odwrócił się w stronę ogrodu i po chwili go odnalazł.
- Dlaczego akurat ze mną? - zaśmiał się
- Nie wiem, tak czuję.
- Okej. - pogładził jej ramię i wstał
Nie wiedział dlaczego on, ale jak Emilka prosi to to zrobi. Jemu raczej się wydaje, że wolałby posiedzieć sam, ale nie chce żadnych kłótni. Przystanął koło niego i patrzył przed siebie.
- Siadaj staruszku. - poklepał miejsce na ziemi koło siebie
Zaskoczony zajął miejsce koło niego. Wyglądało to tak, jakby czekał właśnie na niego. Nie zna się na takich rozmowach, nie wie jak zacząć. Nie wie w ogóle o co chodzi. Może chodzi o samą obecność.
- Co tak sam siedzisz? - zapytał w końcu - Taki smutny.
- Nie wiem czy dobrze zrobiłem, startując do SGSP. - złapał trawę i zaczął ją skubać
- Dlaczego? - zapytał - Z czego to wiem, to twoje marzenie.
- Niby tak. - westchnął - Ale nie wiem czy ja się do tego nadaję.
- Jesteś dobrym kandydatem. Trzeba spróbować.
- Ale ja się boję Michał. Boję się, że okaże się że jestem w tym beznadziejny, że nie udźwignę ciężaru tego zawodu. Że zawiodę. I że nie będę tak dobry jak ty. Nawet nie wiesz jak lubię kiedy przyjeżdżacie na akcje, a szczególnie ty i obserwować cię podczas działań. To opanowanie, pewność i sprawne działanie. Ja często nie jestem przekonany na 100% do tego co robię. Tylko udaję, że jestem pewny, zgrywam pozory. Bo ja będąc na miejscu tych ludzi co potrzebują pomoc, nie chciałbym widzieć przestraszonego strażaka, który nie jest przekonany do końca do tego co robi.
Totalnie zaskoczyły go te słowa. Jest dla młodego autorytetem, chociaż nie wie dlaczego. Liczy na niego.
- Nigdy nie będziesz taki jak ja. - odpowiedział po chwili ciszy - Nigdy. - popatrzył na niego - Możesz być tylko ode mnie lepszy. Obserwuję cię na akcjach. Masz bardzo dużą wiedzę i wykorzystujesz ją umiejętnie. Jesteś sprawny i powiem ci, że jesteś dobrym kłamcą. Nie miałem pojęcia, że jesteś tak bardzo niepewny siebie. Na akcjach wydajesz się być cholernie dobrym strażakiem i takim jesteś, ale wydajesz się być właśnie takim co ma doświadczenie 10 lat i wszystko widział i nic go nie zaskoczy. Na studiach się rozwiniesz i wiele zwojujesz. Ale musisz trochę popracować. Jesteś wrażliwym, dobrym chłopakiem, co może być lekkim minusem dla ciebie. Nie możesz w to popadać, trochę powalczyć o swoje. Bo jak nie, to nic z tego nie będzie Robert. Wystarczy, że będziesz taki jaki jesteś i nie dasz sobie wejść na głowę. To nie jest też do końca tak, że jestem całkowicie pewny siebie. Wiesz, ja mam już spore doświadczenie i inaczej na to patrzę. Zawsze jadąc na akcję trochę się boję. Chcę, żeby wszystko poszło po naszej myśli i nikomu nic się nie stało. Jedziesz do zwykłego pożaru traw, który wydaje się być zwyczajnym, tak jak poprzednie. Ale może coś się wydarzyć, na przykład, hmm. - zatrzymał się - Na przykład pożar podpowierzchniowy i ty akurat staniesz w złym miejscu i lecisz kilka metrów w dół, prosto w jamę ognia. Dlatego idziesz do szkoły, tam nauczysz się niwelować zagrożenia, rozpoznawać sygnały. Ty akurat nadajesz się do tego. Będę zaszczycony tym, jeżeli będę mógł jeździć z tobą jako dowódcą. Tylko nie daj sobie wejść na głowę i walcz.
- Nie uważasz, że to jest śmieszne, że mówisz do mnie żebym walczył, a sam nic w tym nie robisz. Mogę się założyć, że nie raz dostawałeś powołanie do kadry i mógłbyś pokazać, jaki jesteś mocny, ale ty ciągle peniasz.
- To nie tak, że peniam. Mam blokadę i tyle.
- Nie prawda. Wmawiasz to sobie i już. A próbowałeś chociaż raz, to zrobić? Albo coś podobnego, łatwiejszego?
- No nie.
- No widzisz! - podniósł głos ze łzami w oczach
- Młody, dlaczego ci tak strasznie zależy na mojej jeździe, co?
- Bo jesteś dla mnie wzorem Michał! - był zrozpaczony - Serio. A teraz mi mówisz takie rzeczy o walce i nauce, a sam tego nie robisz. Walisz we mnie tylko pustymi słowami! A ja serio chciałem twojej rady!
- Mówiłem to szczerze, chcę dla ciebie jak najlepiej. - widział że jego stan się pogarsza, a on nie wie co robić
- Nawet nie wiesz jak marzę, żeby przywalić ci w twarz! Za to co zrobiłeś Emilce. Ona tak cierpiała. A ja nie mogłem pojąć, jak TY mogłeś jej coś takiego zrobić. A teraz mówisz o walce, a sam jej nie podejmujesz, a masz wiele okazji i każdy chce ci pomóc. Ja tak nie miałem.
- A skąd ty wiesz co dokładnie czułem po ty wypadku? Wiedziałeś, że ledwo z tego wyszedłem? Że to cud, że jeżdżę? Chciałem spróbować, wiele razy, ale zawsze przed oczy wracał mi tamten wypadek. Wszyscy ludzie to widzieli, moją klęskę. A za Emilkę, to fakt. Możesz walić, należy mi się.
- Wal się. - mruknął i zerwał się
- Robert, przepraszam. Przepraszam, że cię zawiodłem.
Pokręcił tylko głową i odszedł. Chyba nie jest dobry w tego typu rozmowach. Jednak młody ma rację. Wiecznie się wykręcał od skoku, że nie da rady, a tak naprawdę nie spróbował tego. Faktycznie, mówił słowa, których sam nie realizował. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Słyszał jak pytali Roberta co się stało, ale on bez słowa poszedł do domu. Był jego wzorem i wszystko zawalił. Bardzo by chciał mu pomóc, jest bardzo za nim. Może tego nie widać, ale traktuje go jak brata, którego nigdy nie miał. Same siostry. Ładnie wygląda w oczach jego rodziny. Najpierw prawie rozstali się z Emilką, teraz taka jazda z Robertem. Nie zdziwi się, jak wszyscy będą go potępiali. Teraz chyba wie, jak czuje się Emilka, jak musi przebywać w towarzystwie mamy. Usłyszał szelest trawy i po chwili jej ramiona oplotły jego szyję, a głowa spoczęła na jego ramieniu.
- Wszystkich zawodzę. - mruknął
- Może tak jest, ale najważniejsze jest chyba to co z tym zrobisz, jakie przyniesie skutki. - pocałowała jego policzek
- Przepraszam za Roberta.
- Daj spokój, przedzie mu. - przejechała palcami po jego włosach - Chyba.
- Chyba pora jechać. - westchnął - Muszę jakoś wypaść w zawodach, bo Didek też bierze udział. A twoi pewnie zrównali mnie z ziemią. Najpierw ty, teraz Robert.
- Nie, wiedzą jaki jest Robcio. Nie martw się.
Wstał i otrzepał spodnie.
- Kocham cię misiu. - złapała jego rękę
- Dziękuję, że jesteś przy mnie.
Stanęli przed wszystkimi.
- Dziękuję bardzo za gościnę. Niestety muszę już jechać, bo jutro mam zawody i trzeba się przygotować. - powiedział
- To ja dziękuję, za waszą obecność. - uśmiechnęła się Agata - Powodzenia jutro.
Kiwnął głową i podszedł do mężczyzn i podali sobie dłonie.
- Jedziesz do mnie? - zapytał kiedy stali pod jej domem
- Nie, zostanę u siebie. A może ty u mnie? - zrobiła oczy jak kot ze shreka
- Innym razem kochanie. - pogłaskał ją
- A mogę z tobą jutro pojechać?
- Pewnie. - zadowolił się - Będę po ciebie po 9.
- Dobrze. - pocałowała go
- Co cię tak śmieszy? - dotarło do niej mruknięcie
Uśmiechnięta odłożyła telefon i podeszła do łóżka. Przykucnęła i zanurzyła palce w jego włosach.
- Hej kochanie. - szepnęła i usiadł koło niego
- Hej. - uśmiechnął się i podniósł na rękach - ładna koszulka.
- Prawda? - przygładziła ją - Nie jesteś zły, że ją wzięłam?
- Okropnie. - usiadł - Chyba muszę cię jakoś ukarać...
- Już się boję. - poruszała brwiami, oplotła jego szyję i usiadła na nim
Położył dłonie na jej tyłku i wpatrywał się w jej oczy.
- Muszę iść do pracy.-mruknęła
- Jeszcze chwilkę. - zaczął całować jej szyję
- Misiu. - jęknęła i pociągnęła go za włosy
Kiedy popatrzył na nią, zatopiła swoje wargi w jego. Takie powitania lubi.
- Cierpiałeś przeze mnie, prawda? - przytuliła się do niego
- Pięknie wyglądasz. - przejechał palcami po jej plecach, co wywołało u niej ciarki
- Kochanie. - wyprostowała się - Nie zmieniaj tematu. Wiem, że ty jesteś mężczyzną i musisz być twardy. Ale nie zawsze. Dla mnie jesteś bardzo odważny i męski. Czuję się przy tobie bezpiecznie. Ale czasami możesz się złamać i nie udawać że wszystko jest okej. Nie odbiorę tego jako że jesteś mięczakiem i w ogóle. Wtedy będę wiedziała, że mi ufasz i czujesz się swobodnie, bo otwierasz się przy mnie i mówisz o swoich problemach.
- Tak, tak. - westchnął - Ale może innym razem, okej?
- Kiedy tylko będziesz chciał. - złożyła pocałunek na jego czole - Jakie masz plany na dzisiaj?
- Pojadę do fryzjera...
- Co? Nieee.-złapała jego twarz - Tak słodko wyglądasz.
- Daj spokój. Już taki zarośnięty jestem. A poza tym jest gorąco.
- Ale nie tak bardzo krótko.
- Tak bardzo krótko.
- No ej. - pisnęła
- Wiesz, że cię kocham. - dał jej buziaka
- Dzisiaj się nie zobaczymy, jutro też nie, bo masz służbę, nie?
- Nie mam. - uśmiechnął się
- Jak to?
- Tak to. Mam nadgodziny do wybrania, to wziąłem sobie sobotę wolną.
- Tak mi mów. - przytuliła się do niego - Chyba muszę iść.
Objął ją mocno i siedział w bezruchu.
- Będę tęsknić. - burknął
- Ja też Misiu. Ale jutro się zobaczymy.
Puścił ją, a ona zeszła z niego i stanęła na ziemi. Poprawiła koszulkę i wzięła torebkę.
- Fajnie wyglądasz w tej stylizacji. - jego delikatny uśmiech i radosne oczy zdradzały, że naprawdę tak myśli.
- Ta, gdyby nie te grube ręce i nogi, może byłoby lepiej. - westchnęła i poszła ubierać buty
- Głupoty gadasz. - puścił jej oczko i podszedł do niej
- Pewnie chciałeś jeszcze pospać. - rzuciła
- Spanie bez ciebie, to już żadna przyjemność.
Uśmiechnęła się szeroko i przytuliła do niego.
- Odpocznij sobie. - pogładziła go po plecach
- Dobrze. - pocałował ją w głowę
- Pa. - pocałowała go i otworzyła drzwi
- Pa.
Bardzo nie chciała od niego wychodzić. Gdyby poprosiłby ją teraz, żeby została, to bez wahania by to zrobiła. Była już na czwartym stopniu, kiedy usłyszała swoje imię. Odwróciła się do niego z nadzieją.
- Nie zapomniałaś czegoś? - uśmiechnął się
Podniosła brew i zadowolona patrzyła na niego. Rozniosło się strzelanie zamka i po chwili drzwi po prawej się otworzyły. Wyszedł jakiś młody mężczyzna.
- Telefon. - pokazał jej chłopak - Cześć. - zawrócił się do tamtego
- Siema. - podszedł do Michała i podali sobie dłonie
To ten głos. To do niego zadzwoniła i otworzył jej drzwi. Odwrócił się do niej, a ona ruszyła do nich.
- Hej. - uśmiechnęła się zawstydzona i podeszła do ukochanego
- O cześć. Maciek jestem. - wyciągnął do niej rękę - Żebyś wiedziała na przyszłość, jak do mnie zadzwonisz. - zaśmiał się
- Ha ha ha. - uścisnęła ją - Emilka.
- Czekaj, co? - zapytał zdziwiony Michał.
- No bo wczoraj jak wróciłam do ciebie to zadzwoniłam do Maćka i nie byłam tego świadoma. Wkurzyłam się jak powiedział, że pomyłka i miałam ochotę cię udusić za takie gierki, ale dotarło do mnie że to nie twój głos. - westchnęła - A teraz wybaczcie, ale serio jestem spóźniona. Ubierz się jak zamierzasz paradować po korytarzu. - popatrzyła w dół, bo był w koszulce i bokserkach - Pa. - dała mu buziaka i wzięła telefon. - Miło było poznać.
- Mi również.
Mimo dobrego humoru, to dłużył jej się pobyt w pracy. Nie było ciekawych zajęć, prawie nic nie miała do roboty, ale musiała udawać, że czymś się zajmuje. Kiedy widziała, że Karolina nie zwraca uwagi na to co robi, tworzyła fanpage psp. Miała to robić w domu, ale po co skoro można tutaj... W pewnym momencie Karolina wyszła do toalety. Złapała szybko za telefon i wybrała numer do ukochanego. Odebrał po drugim sygnale.
- No co tam kochanie? - usłyszała jego delikatny, radosny głos
- Karolina poszła do toalety, to korzystam z okazji. Takie dzisiaj nudy, że masakra. - westchnęła - A ty jak tam? Jakie plany po fryzjerze?
- Dzisiaj mam dzień lenia. - oznajmił - Właśnie wszedłem do mieszkania, jestem już po.
- Takiemu to dobrze. - jęknęła - A właśnie. Wiesz, że jutro jedziemy do Agaty, bo ma urodziny?
-Co? Pierwsze słyszę.
- No to już wiesz.
- Młoda, ale ja nie wiem czy dam radę.
- Jak to?
- Tak to. Mam trening. I do tego jeszcze trochę poćwiczę z Wiktorią, no i Ania ma jazdę.
- Fajnie, że z innymi tak chętnie jeździsz, niż z własną dziewczyną. - mruknęła
- Co? O co ci teraz chodzi? - słyszała irytację w jego głosie
- No bo jak Ania do ciebie zadzwoniła, to powiedziałeś, że zawsze masz czas i może wpadać kiedy chce. A jak ja tobie powiedziałam, że chętnie bym pojeździła i w ogóle, to jeszcze żadnej propozycji nie dostałam.
- Matko, Emilka. Mówisz kiedy chcesz jeździsz i masz.
- A nie przyszło ci do głowy, że miło by było zaprosić dziewczynę? Doskonale wiesz, że nie lubię się narzucać i wpraszać. Więc ja nie wiem kiedy ci pasuje, a kiedy nie. - była już lekko wkurzona i podchodziły jej łzy
- Przyjedź jutro, to razem pojeździmy.
- Wow, jakże to szlachetny czyn z twojej strony. - powiedziała sarkastycznie - A po za tym kiedy? Jak jadę na urodziny Agaty. I jeszcze tort muszę dla niej upiec.
- Ania ma jazdy od 13 do 14, potem ja mam trening. Mogę skończyć szybciej i pojedziemy na urodziny. A tort upieczesz rano.
- Tak, bo marzyłam właśnie o tym, że w jednym dniu w jakim mogę się wyspać, wstanę raniutko żeby robić tort.
- No to co ja ci na to poradzę? Powiedz kiedy ci pasuje, to cię zabiorę.
- Nagle teraz chcesz mnie zabrać, wow. W niedzielę.
- Odpada. Mam zawody.
- Aha, miło że mi o tym powiedziałeś.
- A ty mi powiedziałaś o urodzinach Agaty?
Do biura weszła koleżanka.
- Michał, wiesz że jestem w pracy i nie mogę rozmawiać. Zadzwoń później. - rozłączyła się
Była w duchu wdzięczna koleżance, za to że wróciła. Robiło się nieciekawie. Ona już płakała, kolejna ich kłótnia, a przecież dopiero co się pogodzili. Odłożyła telefon i wzięła głęboki wdech. Nie może pokazać po sobie, że jest w rozsypce. Uśmiechnęła się do koleżanki i zaczęła układać papiery. Znowu przez nią mięli spięcie. Musiała go zaatakować, zamiast przemilczeć sprawy. Szybko wzięła telefon i napisała sms'a. Przepraszam i wysłała do chłopaka. Żadnej wiadomości, a przecież dopiero co rozmawiali. Pewnie jest na nią wkurzony i nie ma ochoty z nią gadać. Jeszcze bardziej ją dobija.
Cały dzień nie dostała odpowiedzi. Dzwoniła do niego jeszcze kilka razy i nic, nawet nie odebrał. Jak zwykle musiała wszystko popsuć między nimi.
Była padnięta już po 21,więc położyła się spać. Jednak sen nie przychodził, bo za dużo myślała o tym wszystkim. Włączyła telewizor z nadzieją, że pomoże. Akurat leciała komedia romantyczna, którą widziała milion razy i kolejny milion może ją oglądać. Ten spokój przerwał dzwonek telefonu. Usiadła prosto, jak oparzona, bo nie wiedziała co się dzieje. Wzięła telefon i ujrzała zdjęcie chłopaka. Szybko przeciągnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła do ucha.
- Halo? - powiedziała niepewnie
- Co tam kochanie? Mam nadzieję, że nie śpisz. - usłyszała jego delikatny głos
- Nie, coś nie mogę zasnąć. - mruknęła
- Przepraszam że dopiero teraz dzwonię, ale cały dzień nie miałem przy sobie telefonu. Jak wróciłem, to poszedłem sobie robić jedzenie. Po tym wpadła Monika z dzieciakami, że nie ma z kim ich zostawić, a muszą z Mariuszem gdzieś jechać. No to zostałem z nimi, poszliśmy na plac zabaw i wiele innych. Generalnie cały dzień nie było mnie w domu, a telefon został. Teraz dopiero zobaczyłem, że pisałaś i dzwoniłaś. - tłumaczył się - Przepraszam cię. Wiem, że ty zaraz bierzesz wszystko do siebie...
- Przez cały dzień myślałam, że jesteś na mnie wkurzony. - pociągnęła nosem
- Młoda, już jestem przyzwyczajony do twoich złości. - zaśmiał się
- Misiu. - szepnęła - Brakuje mi ciebie.
- Jak miło mi to słyszeć. - czuła że się uśmiecha - Też mi jakoś tu pusto. Może jutro po urodzinach do mnie wpadniesz?
- A dlaczego nie ty do mnie?
- No bo. - zawiesił się - Twoi rodzice są i w ogóle.
- To żeś teraz wymyślił. - śmiała się
- Dobra, zobaczymy. - oznajmił
Wstała o 9 i nie była zbytnio zadowolona. Jedyny dzień, w którym może pospać i poleniuchować w łóżku, a tu musi tak się zrywać. Chce zdążyć na jazdy Ani, bo sama z chęcią pojeździ. Przygotowała stanowisko w kuchni i wzięła się do pracy. Postawiła na klasyczny ciemny biszkopt przekładany masą o smaku malinowym. Na wierzchu będzie rozłożona masa cukrowa, a na samej górze ulepi książkę, ponieważ Agata uwielbia czytać. Ukręciła biszkopta w mgnieniu oka i już leżał w piekarniku. W tym czasie wzięła się za książkę. Musi wyglądać ładnie. Wszystko robiła ostrożnie, zwracając uwagę na najmniejsze szczegóły.
Po 3 godzinach zmagań wszystko było gotowe. Zapakowała torta w pudełko i schowała do lodówki. Szybko się przebrała i już była w samochodzie. Tak wielką ochotę ma przytulić swojego chłopaka, jak nigdy.
Zaparkowała samochód przed ośrodkiem i zadowolona wyskoczyła z samochodu. W końcu go zobaczy. Nucąc sobie piosenkę pod nosem maszerowała w stroję stajni. Do tego ośrodka należy ładna restauracja. Ładny widok, bo w niej jest duża szyba za którą jest hala do treningów, a przez inne okna można oglądać treningi na zewnątrz. Nigdy tam w środku nie była. Popatrzyła do środka, czy ktoś o tej porze tam jest. Siedziało kilka osób. Jednak jedna szczególnie ją zaciekawiła. Tak jakby skądś go znała. Ostrożnie podeszła bliżej, żeby upewnić się w swoim myśleniu. Tak, to zdecydowanie on. Uśmiechnięta weszła do budynku i podeszła do mężczyzny siedzącego przy stoliku, gdzie jest świetny widok na podwórkowe treningi.
- A którz to nas zaszczycił swoją osobą. - powiedziała to przystając.
Tamten szybko odwrócił się do niej i popatrzył przestraszony. Na jej widok jednak się rozluźnił i szeroko uśmiechnął.
- Hej! - wstał, żeby ją przytulić
- Cześć Didek. - poklepała jego plecy - Co cię tu sprowadza?
- Twój mężczyzna. - wskazał palcem na postać za oknem
Stał tam na środku placu i patrzył na jazdę jakieś dziewczynki. To chyba ta Wiktoria. Widać, że chce dostrzec wszystko i uważnie się przygląda. Od czasu do czasu coś powie, pokaże. Jest w swoim żywiole.
- Co zrobił? - zaśmiała się
- Jest dobry. Kadra na niego czeka. Trener Tadeusz też przyjechał, ale on przyjdzie dopiero na jego trening.
- On zaczyna dopiero jakoś o 14. - oznajmiła - Czyli nie żartował z tym fryzjerem. - westchnęła
- Co?
- Ściął włosy, a wyglądał już tak słodko.
- Faktycznie dramat. - zaczął się śmiać - Co tam u Ciebie?
- W porządku. Wszystko jakoś leci powoli. Wiesz, praca dom, praca Michał i tak ciągle...
- Praca?
- Tak, dostałam w PSP. - uśmiechnęła się lekko
- Ooo, tam gdzie Michał??
- Tak
- No to gratuluję. - wystawił rękę, żeby przybić piątkę
Z radością to robiła. Przez okno zobaczyła, że do jazdy szykuje się kuzynka.
- Zaraz jedziemy w teren. - powiedziała
- Spodobało ci się, co? - patrzył na nią z uśmiechem
- Tak, bo uwielbiam patrzeć na szczęśliwego Michała.
- Myślisz, że wróci?
- Nie wiem Dominik. - szepnęła i usiadła koło znajomego - On nie rozmawia ze mną na takie tematy. Ogólnie nie mówi o sowich uczuciach i rozterkach. Wszystko załatwia sam. Ale wydaje mi się, że tęskni za tym.
- Cały on.
Wpatrywała się w podskakująca na koniu kuzynkę i jej zadowoloną twarz. Już dawno nie jeździła na pewno wspaniałe uczucie powrócić do swojej dawnej największej miłości. Chłopak gdzieś zniknął. Może poszedł do stajni.
- Na długo tu zostajesz? - zapytała
- We wtorek rano wyjeżdżam.
- To może spotkamy się w poniedziałek? Pogadamy na spokojnie.
- Chętnie.
- Dobra Didek. - klepnęła go w udo - Muszę lecieć bo mój książe na rumaku przyjechał. - zaśmiała się i wstała - Jeszcze się zgadamy co do poniedziałku. Pa.
- Pa. Emilka?
Odwróciła się do niego.
- Tylko nic mu nie mów, że tu jesteśmy.
Puściła mu oczko i opuściła lokal. Już nie mogła się doczekać, aż go przytuli. Uśmiechnięta zmierzała w jego stronę. On był pochłonięty oglądaniem Ani w akcji. Dawała radę. Pimpek grzecznie stał koło pana. Zaszła chłopaka od tyłu i dźgnęła go palcem w bok. Odruchowo odsunął się i odwrócił w jej stronę. Na jej widok szeroko się uśmiechnął.
- Przyjechałaś. - szepnął
- Oczywiście. - uśmiechnęła się i mocno przytuliła do niego.
Zamknął ją w swoim uścisku i położył głowę na jej. Ona wtulona w jego tors czuła się wspaniale. Zamknęła oczy i dalej się uśmiechała. Jego ciepło, zapach i obecność.
- Jedziemy ? - mruknął
- Mhm
Niechętnie się od niego oderwała i popatrzyła na niego, a on na nią. Posłał ten cudowny uśmiech, co na początku ich znajomości i schylił się, żeby ją pocałować. Przymknęła oczy i czekała na jego wargi. Po chwili już je czuła.
- Brakuje mi tych twoich włosów. - przejechała palcami po jego króciutkiej fryzurze
- Odrosną. - pociągnął za jej warkocze
- Ale nadal jesteś najseksowniejszym i najprzystojniejszym mężczyzną na świecie.
- Nie podoba ci się, prawda?
- Nie że mi się nie podoba. - złapała jego dłoń - Wolę cię jak masz je trochę dłuższe. Ważne, żeby tobie było dobrze, staruszku mój kochany.
- Będziesz coś chciała. - wcisnął jej byle jak toczek na głowę i odwrócił się do Pimpka.
Uśmiechnęła się pod nosem i założyła dobrze ochronę na głowę.
Jeździła już swobodnie, bo poznała konia i wyczuła co i jak. Wspaniale było wrócić do siodła po takim czasie przerwy. Z jednej strony fajnie, że ma takiego znajomego i może na luzie jeździć. W sumie, to zaszczyt. Ale z drugiej strony czuje się głupio wobec Emilki. Wie, że się pokłócili i trochę bardzo jest na niego wkurzona. Wydaje jej się, że mogą już jechać. Podniosła głowę i odszukała trenera. Stał kilkanaście metrów od niej koło konia z jakąś dziewczyną. I to jeszcze ją przytulał i nie było to zwykłe przytulanie. Zamurowało ją. Jak mógł to zrobić Emilce? Biedna. Ona strasznie go kocha, a on jeszcze nową siksę przyprowadza na ich trening. I będzie z nimi jechała, bo podał jej toczek. Teraz już mu nie daruje. Pierwszy i ostatni raz do niego przyszła.
Już wiedziała jak wdrapywać się na konia, więc poszło jej to szybko i sprawnie. Zaraz za nią usiadł chłopak. Czuła go tak blisko. Ręce wsunął pod jej i złapał lejce. Odchyliła się na tyle ile mogła i dała mu buziaka.
- No to wio. - mruknął i ruszyli w stronę przyjaciółki
- Hej. - przywitała się radośnie
Tamta jeździła dalej poważna nie patrząc na nich. - Heeej. - powtórzyła tym razem głośniej
Ania przeniosła niechętnie na nią wzrok. Jak ją zobaczyła, zrobiła wielkie oczy i się szeroko uśmiechnęła.
- Hej. - podjechała do nich - To wy pogodzeni?
- Tak wyszło. - zaśmiała się i oparła się o chłopaka
- Nic się nie chwaliłaś. - westchnęła
- Nie było kiedy. Jedziemy?
Pokiwali głowami i ruszyli spokojnym krokiem w stronę lasu. Delikatnie się kołysała objęta ramionami ukochanego. Mogłaby tak jeździć wieczność. Pod drzewami było fajnie chłodno. Rozmawiali sobie na różne tematy, było dużo śmiechu. Fajnie tak spędzić czas z ważnymi dla ciebie osobami. Nawet jechali galopem. Wtedy czuła jak Michał mocno ją trzyma. Ten wiatr we włosach... Jedak nie mogła przestać myśleć o tym, że czuje jego i bardzo go pragnie. Na myśl przyszła jej głupi pomysł.
- Michaaał. - zaczęła
- Tak?
- A jakbym odwróciła się przodem do ciebie i usiadła na tobie, to by były dwie pieczenie na jednym ogniu.
- Co? - nie widziała go, ale wiedziała że marszczy brwi, tak samo kuzynka
- No patrz, jedziesz kłusem to się podskakuje, jakbym na tobie siedziała... To by zadziałało?
- Dziecko drogie. - buchnął śmiechem - Skąd ty masz takie pomysły?
Wzruszyła ramionami i patrzyła przed siebie. Kuzynka też miała niezły ubaw.
- W prawdzie mówiąc, to nie wiem. - przysunął się do niej jeszcze bardziej - Ale możemy spróbować.
- Taa? - uśmiechnęła się złowieszczo - Ale to nie przy ludziach.
- Dobra gołąbeczki. - przerwała im Anna - Dawać selfiaka.
Popatrzyli się na wyciągnięty telefon dziewczyny. Uśmiechnęli się i poszło kilka fotek.
Pojechali do stajni, tam zostawili Tesę, na której jeździła Ania i zmienili siodło Pimpka. Chłopak pojechał już trenować, a ona poszła odprowadzić kuzynkę.
- Chyba będę częściej tu wpadała. Dużo Michał bierze za godzinę? - stanęła przy samochodzie
- Niee, jakoś mało. A dla ciebie pewnie jakąś zniżkę walnie, to w ogóle. - uśmiechnęła się
- Przecież on by mógł trzepać taką kasę... Jest podwójnym mistrzem Europy, prawie świata! Najlepszy polski jeździec, a on nic.
- Cały Michał. Ale wiesz, dopiero zaczyna, nie wiadomo czy będą jacyś chętni. A ja już mam wyrzuty sumienia, bo to ja mu powiedziałam, żeby zmienił pracę. Teraz już tylko ciągnie na zarobkach strażaka, a one serio są masakryczne. Ma ciągłe wydatki to Pimpek, to plakaty, to paliwo. Zamiast być lepiej jest gorzej.- ze łzami w oczach spuściła głowę.
- Ej, wszystko będzie dobrze. - przytuliła ją - To chyba też jego decyzja i jakby nie był gotowy, to by za to się nie brał.
- No chyba tak. - westchnęła - Ale i tak jest mi głupio. A najgorsze jest to, że on ci nie powie, że coś jest nie tak.
- Dobrze, że do siebie wróciliście. - ucięła temat - A teraz leć do niego, widać że potrzebuje twojej obecności.
- Dzięki Ania. Do zobaczenia.
- To ja dziękuję. Pa. - wsiadła do samochodu i odjeżdżając pomachała
Odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę wybiegu. Chce dla chłopaka jak najlepiej. Dostrzegła go jak oparty o ogrodzenie rozmawia z tą Wiktorią. Ta młoda patrzyła się na niego, jak na jakiś cud. Widać, że leci na niego, a nie tak jak mówił chłopak, ma go za starszego brata. Trzeba jej pokazać kto tu gra pierwsze skrzypce. Stał do niej tyłem, pochylony z rękami opartymi o ogrodzenie. Tamta tak samo. Podeszła do ukochanego i przytuliła go od tyłu. Natychmiast się wyprostował i z uśmiechem odwrócił do niej. Zarzuciła ręce na jego szyję i z rozbawieniem złączyła ich wargi w długim pocałunku. Niech młoda widzi gdzie jest jej miejsce. Może to śmieszne, ale jest zazdrosna o tą smarkulę. Oderwali się od siebie i wpatrywali w oczy.
- Dziękuję za wspaniałą przejażdżkę. - mruknęła rozkosznie
- Cała przyjemność po mojej stronie. - uśmiechnął się i objął ją w pasie
- Nie wiem jak ci się odwdzięczę.
- Coś wymyślimy. - w jego oczach pojawił się błysk
- Kocham cię Miśku.
- Ja ciebie też. - złożył buziaka na jej czole - A właśnie. - oderwał się od niej i odwrócił do tamtej - To jest Wiktoria, Wiktoria to jest moja dziewczyna Emilka.
- Cześć. - z uśmiechem wyciągnęła rękę
- Cześć. - tamta ją uścisnęła
- Dobra, lecę. - pogładził jej plecy - Skończę szybciej i jedziemy do Agaty, tak?
- Mhm. - uśmiechnęła się
- Super. - dał jej buziaka i przeszedł między belkami ogrodzenia do konia
Żałuje, że nie wzięła lustrzanki. Tak by porobiła zdjęcia, żeby wrzucić na jego stronkę. Trzeba zacząć go reklamować. Dobrze, że Marta miała czas i zaprojektowali mu plakaty, ulotki i wizytówki. Wszystko przyszło wydrukowane i można działać. Strona na Facebooku już też jest, pozostało tylko rozsyłać. Zrobiłaby to teraz, ale nie ma internetu w telefonie, więc nici z planu. Dosiadł konia i było widać, że już trenuje na serio. Wyprostowany, skupiony i wszystko wykonuje z najmniejszymi szczegółami.
Kiedy wykonywał już bardziej skomplikowane rzeczy zobaczyła, że w ich stronę idzie Didek. Młoda też go zobaczyła i zrobiła wielkie oczy. Wyciągnęła telefon i gdy był blisko zaczęła:
- Panie Dominiku, czy mogę prosić o zdjęcie?
- Pewnie. - uśmiechnął się i stanął koło niej
Tak ślicznie się uśmiechnął, że masakra. Widać, że bardzo go cieszy, że ktoś go poznał i chce z nim zdjęcie.
- Ostatni Pana konkurs był niesamowity. - tamta była podekscytowana - Z pana to tylko czerpać przykład, jeździ pan wzorcowo.
- Bez przesady. - zaśmiał się
Widziała, że tamta patrzy na nią z rozbawieniem, że chyba nie wie kto to jest. No to się smarkulo zdziwisz.
- No hej. - podszedł do niej i oparł łokcia na jej barku - Co tam?
- Oglądam jak mój mężczyzna jeździ. - westchnęła - A tam?
- Dobrze, dobrze. Słyszałem, że bierze się za trenowanie.
- A no. A co, chcesz się zapisać? - uśmiechnęła się
- Jak ja cię uwielbiam. - potarmosił jej włosy.
Nie małe było zaskoczenie chłopaka, kiedy podjechał po zakończonym treningu.
- Didek! A ty co tu robisz? - zapytał
- A tak sobie przyjechałem. - podali sobie ręce - Mogę zapisać się na treningi?
- Ha ha ha. - zsunął się z konia i stanął koło nich - Nabijaj się dalej.
- Nie nabijam się. - powiedział poważnie - Podziwiam Cię. Oglądałem cały Twój trening i Pan Tadeusz również.
Stali w milczeniu. Dominik wpatrywał się błagalnie w Michała, a on po chwili przeniósł wzrok z przyjaciela na swoje buty. Było mu ciężko. Tęsknił za tym cholernie, ale z drugiej strony nadal ma blokadę. Dobrze już mu z takim życiem, jakie ma teraz.
- Didek, ja nie potrafię. - powiedział z żalem w głosie i spuścił ramiona
Dziewczynie łamało się serce. Nie mogła patrzeć na bezradnego chłopaka. Stał przygarbiony, rozdarty wewnętrznie. Chyba jego słowa zszokowały Dominika, bo stał nieruchomo i wpatrywał się w niego z dużymi oczami. Do tej pory od razu ucinał rozmowę, że nie, żeby nie próbowali i się wkurzał. A teraz taka zmiana.
- Przepraszam, że cię zawiodłem. - posłał przepraszające spojrzenie i odwrócił się do konia. Złapał za lejce i zaczął z nim iść do stajni. Wpatrywali się w jego plecy, bo nie wiedzieli co innego mogli zrobić.
- Wiesz co jest najgorsze? - zwrócił się do niej, ale dalej wpatrywał się w niego
Nie odpowiedziała, bo nie wiedziała jak odpowiednio zaprzeczyć.
- To, że on naprawdę jest dla mnie autorytetem. - dokończył
Zamknęła go w swoich ramionach. Widziała, że cierpi.
- Przepraszam, że nie potrafię pomóc. - szepnęła
- Masz szczęście, że go masz. - przytulił ją
Przyjechali do jego mieszkania. Opadła na kanapę i zamknęła oczy. Niby nic takiego nie robiła, a była lekko zmęczona.
- Pójdę się szybko umyć. - nachylił się nad nią
- Dobrze. - mruknęła i złapała jego szyję - Tylko szybko.
Poczuła jego wargi na swojej szyi.
- Misiu. - szepnęła
- Lecę. - dał jej buziaka i zniknął
W sumie, po co ma tu siedzieć, skoro szybciej może pojechać do domu i się przygotować. Chłopak przyjedzie i od razu będą mogli jechać. Nie chętnie się podniosła i wzięła portfel. Wyciągnęła z niego 300 zł i położyła na stole. Znalazła kawałek jakieś kartki i napisała: moja działka za rachunki i paliwo :*. Wie, że nie ma jakiś problemów z pieniędzmi, ale ma sporo wydatków i jest trochę powodem tego. Podeszła do drzwi od łazienki.
- Michał? - zawołała
Nic
- Michał. - ponowiła
Dalej nic.
Uchyliła drzwi i wsadziła głowę. Chłopak siedział w wannie i szorował głowę.
- Michał. - powiedziała z rozbawieniem, bo tyle razy już go wołała
Szybko odwrócił się do niej.
- Wskakujesz? - wyciągnął do niej ręce
- Nie. - uśmiechnęła się - Ja już pojadę. Przyszykuję się na spokojnie, a ty przyjedziesz po mnie i pojedziemy.
- Dobrze.
Puściła mu oczko i wyszła.
Długo nie czekała na chłopaka. Zdążyła się przebrać i przygotować prezent. Po dzwonku wszedł do mieszkania, bo wiedział że nikogo nie ma. Miał na sobie koszulę w granatowo-czarną kratę i granatowe spodnie przed kolano. Wyglądał przystojnie. Elegancko, ale na luzie.
- Chodź tu. - zawołała go
Po chwili pojawił się w kuchni.
- Weźmiesz torta. - pokazała mu na pudełko, które stało na szafce
Wiązała włosy w warkocza.
- Musimy porozmawiać.- powiedział poważnie
- Mam się bać? - zawiązała gumkę i odwróciła do niego
Wyciągnął z tylnej kieszeni banknoty i trzymał w palcach.
- Co to jest? - zapytał
- No nie wiem, może pieniądze? - prychnęła
- I co one robiły u mnie na stole?
- Leżały?
- Młoda, bierz je i mnie nie denerwuj.
- To ty mnie nie denerwuj. Tyle u ciebie przebywam i tyle paliwa ci na mnie idzie, że to już za dużo.
- Ja różnicy nie widzę.
- Skończyłeś? - wyminęła go
- Młoda. - złapał ją za rękę
- Stary. - złapała jego twarz i namiętnie pocałowała - Podnieciłeś mnie jak tak się złościłeś. A teraz, jedziemy. - klepnęła go w tyłek
- Młoda damo, ty coś się rozbrykałaś.
- Co, za dużo na staruszka? - poruszała brwiami i wzięła prezent
- Przeginasz. - złapał ją za tyłek
- To ty tak na mnie działasz. - wzruszyła ramionami - Bierz torta i idziemy.
Stał i się w nią wpatrywał. W jej delikatną, niewinną twarz, która nie wskazuje na jej wiek. Te bystre oczy, mały zadarty nosek i usta, które potrafią być takie namiętne i doprowadzić go do szaleństwa. Włosy, które mimo długich starań i tak żyją własnym życiem. Ale to w niej kocha. Nie stara się być idealna. Nie poprawia się co 5 minut, jest naturalna.
- Co? - zapytała kiedy zorientowała się, że się w nią wpatruje.
- Nic. - uśmiechnął się - Po prostu jesteś piękna.
Powiedział to tak zwyczajnie, ale z jakąś nutą czułości, że trafiło to w sam środek serca. Do jej oczu napłynęły łzy, bo się wzruszyła, a w gardle utknęła gula. Chyba go zaskoczyła reakcją, bo zmarszczył brwi. Wyciągnęła ręce i podeszła do niego, żeby się przytulić. Jak dziecko, które upadnie. Położyła głowę na jego piersi i zamknęła oczy. Czuła jak ciepło jego ciała przechodzi na nią. Poczuła jego wargi na swoim czole.
- Jedziemy? - zapytała
- Yhym.
Jechali w milczeniu. Przymknęła oczy i wystawiła twarz do słońca, żeby mogło ją delikatnie pieścić. Z radia rozchodziła się chilloutowa piosenka Get Free. Lubiła ją. Po chwili dotarło do niej ciche śpiewanie chłopaka. Uśmiechnęła się i wyciągnęła swoją rękę, żeby położyć ją na jego nodze. Bez problemu trawiła. Delikatnie jeździła po niej palcami. Doskonale zna jego ciało, nie jednokrotnie czuła je całe. Chce być niego blisko. Czuła, że jest spięty. Zerknęła na niego i zobaczyła, że ma mocno zaciśniętą szczękę.
- Co się dzieje? - zapytała z troską
- Nie chcę tam jechać. - westchnął
Coś musiał być poważniejszego, zdradzała to jego twarz.
- Przecież wiedzą, że byliśmy pokłóceni i to poważnie. Chyba nie będę tam mile widziany.
- Nie prawda. Będę dobrze. - chciała dodać mu otuchy - Jak nie będziesz czuł się dobrze, to powiedz. Pojedziemy wtedy.
- Mhm - nie był przekonany
Wskazała mu gdzie ma jechać i podjechali pod dom brata. Przed nami rozciągał się długi ogród.
- Będą dobrze. - puściła mu oczko i opuściła samochód.
Podeszła do bagażnika i wyciągnęła torta i prezent. Chłopak zamknął za nią i ruszyli w stronę "imprezowiczów" . Przy stole siedzieli rodzice, Robert, Andrzej i Agata. Grill w gronie rodziny, bardzo spokojnie.
Widziała, że obecność Michała wywołała największe poruszenie.
- Hej. - powiedziała wesoło i odłożyła torta na stół
- Dzień dobry, cześć. - przywitał się chłopak
- No Agatko, wszystkiego najlepszego, duuuuużo zdrówka, szczęścia, miłości, pociechy z męża i córeczki oraz spełnienia marzeń. - przytuliła się do bratowej - Tutaj prezencik od nas - podała jej torebkę
- Dziękuję bardzo,nie trzeba było!
- Wszystkiego najlepszego. - podszedł do niej Michał - Radości i osiągnięcia tego, czego naprawdę chcesz.
Był zakłopotany bo nie wiedział jak ma się zachować i co będzie stosowne. Postanowił ją przytulić i chyba był to strzał w dziesiątkę. Potem podszedł do każdego i się przywitał. Andrzej posłał mu trochę wściekłe spojrzenie, tato obojętne, a mama delikatny uśmiech.
- Mój kowboj kochany! - wstał zadowolony Robert - Jak cię dawno nie widziałem! Stęskniłem się za tobą.
- Tak wyszło. - wymusił uśmiech i przybili sobie sztamę - Ty coś urosłeś? Boże, jak te dzieci szybko rosną. - westchnął
Nie poznawała swojego ukochanego. Ale cieszyła się, że przy Robercie się rozluźnia i jest sobą. Dogadują się bardzo dobrze. Wykorzystując to, że nie zostanie sam poszła do kuchni zapalić świeczki na torcie.
- A ty jak tam staruszku? Trzymasz już nogi w doniczkach, żeby się przyzwyczajać? - kontynuował rozmowę młodszy brat
- Nie, ale chyba muszę, bo ostatnio siedzimy z Emilką w pokoju i ona nagle zaczyna wąchać i do mnie: Co tak próchnem wali?
Młody zaczął się śmiać na cały głos. Nie wiedział, że to go aż tak rozbawi.
- Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam. - doszły do nich początkowe słowa przyśpiewki
Wszyscy odwrócili się w stronę domu, skąd dochodziły słowa. Szła Emilka z tortem i palącymi się świeczkami. Wszyscy podchwycili i razem śpiewali, a Robert i Michał śpiewali nadal się śmiejąc. Agata przyłożyła dłoń do ust gdy zobaczyła to dzieło.
- Jest śliczny. - popatrzyła ze wzruszeniem na Emilkę - Dziękuję bardzo.
Michał popatrzył na tort, bo jeszcze nie widziała efektu pracy dziewczyny. Zatkało go. Było to wspaniałe i piękne. Wszystko dokładnie i wyglądało bardzo realistycznie. Nie wiedział, że ma taki talent. Agata wzięła wdech i zdmuchnęła świeczki za pierwszym razem. Wszyscy zaczęli bić brawo, w tym Weroniczka, która wspinała się na ręce Andrzeja, bo też chciała dmuchać. Więc zapalili jej świeczkę i o dziwo zdmuchnęła ją. Jaką miała radość.
Wszyscy siedzieli i konsumowali torta.
- Nie wiedziałem kochanie, że masz taki talent. Nie dość, że piękny to jeszcze dobry. - zwrócił się do dziewczyny po cichu - Zaskoczyłaś mnie
Uśmiechnęła się i dała mu buziaka. Widziała, że mówił prawdę, a nie tylko tak o bo chciał być miły. Podeszła do niego Weronika i oparła się o jego kolano. Wszyscy patrzyli ze zdziwieniem, bo raczej nie było okazji, żeby ta dwójka poznała się jakoś lepiej. Popatrzyła na niego i buchnęła dziecięcym śmiechem. Nie pozostał jej dłużny i uśmiechnął się szeroko. Złapała go za dłoń i zaczęła ciągną za sobą. Bez żadnego problemu wstał i szedł tam, gdzie go prowadziła. Emilka siedziała i przypatrywała im się. Jak Michał schylony trzymał za rączkę malutką istotkę. Zapragnęła mieć dziecko, bo widzi w nim wspaniałego ojca. Chciałaby mieć taki widok na co dzień. Pokazywała mu coś na drzewie, to wziął ją na ręce i wspólnie oglądali. Rozmawiał z nią, mimo iż ona gaworzy tylko w swoim języku, rozumiał ją. Co chwilę dochodził do nich jej radosny śmiech. Biegali, skakali, to brał ją na ręce i robili samoloty. Ganiał ją i starał się robić wszystko, żeby była zadowolona.
- Ma podejście do dzieci. - stwierdziła po dłuższym czasie Agata
Naprawdę wyglądał, jakby to on był ojcem małej. Dźwignęła się i poszła do nich. Akurat mała zrywała stokrotki, a chłopak na nią patrzył. Objęła go w pasie i oparła głowę o jego ramię. Popatrzył na nią i się uśmiechnął.
- Jesteś wspaniały. - mruknęła
- Tylko się z nią bawię. - zaśmiał się
- Ona nie bawi się chętnie z obcymi, a nie oszukujmy się nie miała wielu okazji, żeby dłużej z tobą posiedzieć. - Byłbyś świetnym ojcem.
Popatrzyła na niego, a on na nią. Uśmiechnęła się i dali sobie buziaka. Mała wyprostowała się i podeszła z kilkoma stokrotkami w rączce.
- No to chodź, zaniesiemy mamie. - wyciągnął do niej rękę
Ona podeszła do złączonych ich dłoni i zaczęła je ciągnąć i mówić: nie, nie, nie. Oznaczało to, że oni nie mogli się trzymać za ręce.
- Ej, ale to mój chłopak. - zaśmiała się Emilka
- Nie. - dostała w odpowiedzi i malutka złapała za rękę Michała
- To chodź na ręce. - powiedział do dziecka
Chętnie na to poszła, a oni złączyli dłonie. Spokojnym krokiem doszli do stołu.
- No i komu miałaś dać kwiatki? - Michał zapytał Weroniki i postawił ją na ziemi
- Chyba mi. - odezwał się Robert
- Damm. - uśmiechnęła się mała i podeszła do wujka wręczając mu kwiaty
- Miały być dla mamy, no ale dobra. - westchnął, a wszyscy zaczęli się śmiać.
Usiedli spokojnie, nadal trzymając się za ręce.
- Gratuluję dostania się do SGSP. - zwrócił się Michał do Roberta
- Dzięki. - uśmiechnął się szeroko - I cyk, za 3 albo 5 lat będziemy razem jeździć. Tylko że ja będę nad tobą. Ha ha ha.
- Tego cię życzę młody. - uśmiechnął się - Tylko z tą różnicą, że ty będziesz piął się po szczeblach kariery i po kilku latach wylądujesz w biurze, a ja nadal będę tyrał na akcjach.
- Nie chciałem ci dokopać. - młody był blady
- Wiem. - uśmiechnął się - Ja tobie też nie. To ty dokopiesz im.
- Tak jak ty wszystkim w jeździe konnej mistrzunio? - uśmiechnął się szatańsko
- Aż tak nisko nie upadniesz. Dosłownie. - zaśmiał się
- No wiesz, ja tam chciałbym być dwukrotnym mistrzem Europy i wicemistrzem świata.
Wszystkie oczy skupiły się na nim. Do tej pory nikt o tym nie wiedział. Nie widzieli potrzeby, żeby o tym mówić, a on nie lubi się chwalić.
- Akurat z tego ostatniego nie jestem dumny. - burknął
- Dlaczego? - pisnął - Chłopie ! Wicemistrz świata! - wymachiwał rękoma
- Wiesz dlaczego wice ?
- Przez ten wypadek? - ściągnął brwi i się skrzywił
- To nie był wypadek. Ja schrzaniłem, źle ułożyłem stopę. Wszystko moja wina.
- Przecież jeszcze możesz o to powalczyć. - wzruszył ramionami
- Nie. - uciął szybko
- Dlaczego ?
- Nie jestem w kadrze.
- Dobra już, dobra. - poddał się młody - Dla chcącego nic trudnego. Widziałeś jaką opinię ci postawiłem na facebooku?
- Nie.
- Jak to ? - ożywił się - To słuchaj.
Chwilę odczekali aż znajdzie odpowiedni wpis. Bo oczywiście wszyscy przysłuchiwali się ich rozmowie.
- Najlepszy trener na świecie! Ma podejście do każdego i nawet z największego "gamonia" zrobi znakomitego jeźdźca.Wiele można się nauczyć z samego oglądania go w akcji. Zwraca uwagę na najmniejszy szczegół, więc nie jest łatwo, ale jakże warto! Mnóstwo zabawy w znakomitym towarzystwie. Wspaniały zawodnik, trener, a jeszcze lepszy człowiek!
- Przecież ty młody jeszcze nigdy nie widziałeś jak ja jeżdżę i prowadzę treningi. - zaśmiał się
- Ale Emilka tak. - zrobił dumną minę
- Nie wiem czym się zasłużyłem, że tak dobre słowa o mnie napisałeś. Raczej zasługiwałbym na negatywy.
- Dlaczego?
Popatrzył na swoją dziewczynę, która była uśmiechnięta.
- Nieważne. - westchnął - Dzięki Robert.
Chyba wszyscy już mu wybaczyli, bo rozmowy toczyły się swobodnie i bez żadnych spojrzeń. Chociaż było widać po nim, że jest spięty wobec wszystkich. Dobrze się czuje jedynie z dziewczyną albo Robertem.
Robiło już się szaro, ale nadal było ciepło. Wszyscy byli najedzeni pysznościami z grilla. Już kilka minut nie ma z nimi Roberta. Rozejrzała się po ogrodzie i dostrzegła go siedzącego pod jednym drzewem.
- Misiek. - zaczęła - Wydaje mi się, że dobrze by mu zrobiła rozmowa z tobą.
Odwrócił się w stronę ogrodu i po chwili go odnalazł.
- Dlaczego akurat ze mną? - zaśmiał się
- Nie wiem, tak czuję.
- Okej. - pogładził jej ramię i wstał
Nie wiedział dlaczego on, ale jak Emilka prosi to to zrobi. Jemu raczej się wydaje, że wolałby posiedzieć sam, ale nie chce żadnych kłótni. Przystanął koło niego i patrzył przed siebie.
- Siadaj staruszku. - poklepał miejsce na ziemi koło siebie
Zaskoczony zajął miejsce koło niego. Wyglądało to tak, jakby czekał właśnie na niego. Nie zna się na takich rozmowach, nie wie jak zacząć. Nie wie w ogóle o co chodzi. Może chodzi o samą obecność.
- Co tak sam siedzisz? - zapytał w końcu - Taki smutny.
- Nie wiem czy dobrze zrobiłem, startując do SGSP. - złapał trawę i zaczął ją skubać
- Dlaczego? - zapytał - Z czego to wiem, to twoje marzenie.
- Niby tak. - westchnął - Ale nie wiem czy ja się do tego nadaję.
- Jesteś dobrym kandydatem. Trzeba spróbować.
- Ale ja się boję Michał. Boję się, że okaże się że jestem w tym beznadziejny, że nie udźwignę ciężaru tego zawodu. Że zawiodę. I że nie będę tak dobry jak ty. Nawet nie wiesz jak lubię kiedy przyjeżdżacie na akcje, a szczególnie ty i obserwować cię podczas działań. To opanowanie, pewność i sprawne działanie. Ja często nie jestem przekonany na 100% do tego co robię. Tylko udaję, że jestem pewny, zgrywam pozory. Bo ja będąc na miejscu tych ludzi co potrzebują pomoc, nie chciałbym widzieć przestraszonego strażaka, który nie jest przekonany do końca do tego co robi.
Totalnie zaskoczyły go te słowa. Jest dla młodego autorytetem, chociaż nie wie dlaczego. Liczy na niego.
- Nigdy nie będziesz taki jak ja. - odpowiedział po chwili ciszy - Nigdy. - popatrzył na niego - Możesz być tylko ode mnie lepszy. Obserwuję cię na akcjach. Masz bardzo dużą wiedzę i wykorzystujesz ją umiejętnie. Jesteś sprawny i powiem ci, że jesteś dobrym kłamcą. Nie miałem pojęcia, że jesteś tak bardzo niepewny siebie. Na akcjach wydajesz się być cholernie dobrym strażakiem i takim jesteś, ale wydajesz się być właśnie takim co ma doświadczenie 10 lat i wszystko widział i nic go nie zaskoczy. Na studiach się rozwiniesz i wiele zwojujesz. Ale musisz trochę popracować. Jesteś wrażliwym, dobrym chłopakiem, co może być lekkim minusem dla ciebie. Nie możesz w to popadać, trochę powalczyć o swoje. Bo jak nie, to nic z tego nie będzie Robert. Wystarczy, że będziesz taki jaki jesteś i nie dasz sobie wejść na głowę. To nie jest też do końca tak, że jestem całkowicie pewny siebie. Wiesz, ja mam już spore doświadczenie i inaczej na to patrzę. Zawsze jadąc na akcję trochę się boję. Chcę, żeby wszystko poszło po naszej myśli i nikomu nic się nie stało. Jedziesz do zwykłego pożaru traw, który wydaje się być zwyczajnym, tak jak poprzednie. Ale może coś się wydarzyć, na przykład, hmm. - zatrzymał się - Na przykład pożar podpowierzchniowy i ty akurat staniesz w złym miejscu i lecisz kilka metrów w dół, prosto w jamę ognia. Dlatego idziesz do szkoły, tam nauczysz się niwelować zagrożenia, rozpoznawać sygnały. Ty akurat nadajesz się do tego. Będę zaszczycony tym, jeżeli będę mógł jeździć z tobą jako dowódcą. Tylko nie daj sobie wejść na głowę i walcz.
- Nie uważasz, że to jest śmieszne, że mówisz do mnie żebym walczył, a sam nic w tym nie robisz. Mogę się założyć, że nie raz dostawałeś powołanie do kadry i mógłbyś pokazać, jaki jesteś mocny, ale ty ciągle peniasz.
- To nie tak, że peniam. Mam blokadę i tyle.
- Nie prawda. Wmawiasz to sobie i już. A próbowałeś chociaż raz, to zrobić? Albo coś podobnego, łatwiejszego?
- No nie.
- No widzisz! - podniósł głos ze łzami w oczach
- Młody, dlaczego ci tak strasznie zależy na mojej jeździe, co?
- Bo jesteś dla mnie wzorem Michał! - był zrozpaczony - Serio. A teraz mi mówisz takie rzeczy o walce i nauce, a sam tego nie robisz. Walisz we mnie tylko pustymi słowami! A ja serio chciałem twojej rady!
- Mówiłem to szczerze, chcę dla ciebie jak najlepiej. - widział że jego stan się pogarsza, a on nie wie co robić
- Nawet nie wiesz jak marzę, żeby przywalić ci w twarz! Za to co zrobiłeś Emilce. Ona tak cierpiała. A ja nie mogłem pojąć, jak TY mogłeś jej coś takiego zrobić. A teraz mówisz o walce, a sam jej nie podejmujesz, a masz wiele okazji i każdy chce ci pomóc. Ja tak nie miałem.
- A skąd ty wiesz co dokładnie czułem po ty wypadku? Wiedziałeś, że ledwo z tego wyszedłem? Że to cud, że jeżdżę? Chciałem spróbować, wiele razy, ale zawsze przed oczy wracał mi tamten wypadek. Wszyscy ludzie to widzieli, moją klęskę. A za Emilkę, to fakt. Możesz walić, należy mi się.
- Wal się. - mruknął i zerwał się
- Robert, przepraszam. Przepraszam, że cię zawiodłem.
Pokręcił tylko głową i odszedł. Chyba nie jest dobry w tego typu rozmowach. Jednak młody ma rację. Wiecznie się wykręcał od skoku, że nie da rady, a tak naprawdę nie spróbował tego. Faktycznie, mówił słowa, których sam nie realizował. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Słyszał jak pytali Roberta co się stało, ale on bez słowa poszedł do domu. Był jego wzorem i wszystko zawalił. Bardzo by chciał mu pomóc, jest bardzo za nim. Może tego nie widać, ale traktuje go jak brata, którego nigdy nie miał. Same siostry. Ładnie wygląda w oczach jego rodziny. Najpierw prawie rozstali się z Emilką, teraz taka jazda z Robertem. Nie zdziwi się, jak wszyscy będą go potępiali. Teraz chyba wie, jak czuje się Emilka, jak musi przebywać w towarzystwie mamy. Usłyszał szelest trawy i po chwili jej ramiona oplotły jego szyję, a głowa spoczęła na jego ramieniu.
- Wszystkich zawodzę. - mruknął
- Może tak jest, ale najważniejsze jest chyba to co z tym zrobisz, jakie przyniesie skutki. - pocałowała jego policzek
- Przepraszam za Roberta.
- Daj spokój, przedzie mu. - przejechała palcami po jego włosach - Chyba.
- Chyba pora jechać. - westchnął - Muszę jakoś wypaść w zawodach, bo Didek też bierze udział. A twoi pewnie zrównali mnie z ziemią. Najpierw ty, teraz Robert.
- Nie, wiedzą jaki jest Robcio. Nie martw się.
Wstał i otrzepał spodnie.
- Kocham cię misiu. - złapała jego rękę
- Dziękuję, że jesteś przy mnie.
Stanęli przed wszystkimi.
- Dziękuję bardzo za gościnę. Niestety muszę już jechać, bo jutro mam zawody i trzeba się przygotować. - powiedział
- To ja dziękuję, za waszą obecność. - uśmiechnęła się Agata - Powodzenia jutro.
Kiwnął głową i podszedł do mężczyzn i podali sobie dłonie.
- Jedziesz do mnie? - zapytał kiedy stali pod jej domem
- Nie, zostanę u siebie. A może ty u mnie? - zrobiła oczy jak kot ze shreka
- Innym razem kochanie. - pogłaskał ją
- A mogę z tobą jutro pojechać?
- Pewnie. - zadowolił się - Będę po ciebie po 9.
- Dobrze. - pocałowała go
Subskrybuj:
Posty (Atom)