piątek, 22 lutego 2019

Rozdział 19

             Nie spała już od 3.30 w nocy. Mieli wylot o siódmej, a na lotnisku trzeba być jakoś 1,5 godziny wcześniej. Do tego trzeba doliczyć dojazd na lotnisko. Musiała się przygotować, umyć i ubrać. Stresowała się tą podróżą. Pierwszy raz gdzieś jadą na tak długo, sam na sam. Nie wie czy da radę, bo bardzo dużą część państwa będą pokonywać autostopem. Nie mają żadnych noclegów. Będą spać albo w namiotach albo coś im się uda znaleźć do przenocowania. Będą dużo chodzić i nie wie czy da radę fizycznie. Nie chce przy nim źle wypaść. Do tego strasznie chce jej się spać. Ledwo co zjadała śniadanie. Jesteśmy dostała sms'a. Wzięła plecak podróżny na plecy, który ważył z kilkanaście kilo i opuściła dom. Przed nim stał jakiś samochód. Wyszedł z niego chłopak.
- Hej kochanie. - podszedł do niej i pocałował ją
- Hej. - mruknęła słabo
- Gotowa? - zapytał
Kiwnęła głową i wrzuciła plecak do bagażnika. Zajęła miejsce z tyłu, a koło niej chłopak.
- Hej Monika. - przywitała się z ich aktualnym kierowcą
- Hej, hej. Jak samopoczucie?
- Chyba jeszcze trochę jestem śpiąca. - zaśmiała się i zapięła pasy
Popatrzyła na chłopaka, który przyglądał jej się z uśmiechem. Puściła mu oczko i złapała jego dłoń.
- Że tobie się chce tak w nocy jechać. - zwróciła się do Moniki
- Nie wiem jak ten gnojek mi się odpłaci. - westchnęła i popatrzyła w lusterko
- Wiesz, że cię kocham siostrzyczko moja. - puścił jej buziaka
Jeszcze nigdy nie miała okazji tak długo przebywać z siostrą chłopaka i z nią porozmawiać. Bardzo miła kobieta. Widać, że są bliźniakami. Mają ten sam sposób mówienia, podobne charaktery. Wydaje się być spokojnym i dobrym człowiekiem jak brat. Wydaje jej się, że się polubiły. W ogóle nie odczuwała różnicy w ich wieku. Dobrze, że przynajmniej z siostrami ma dobry kontakt, bo z matką trochę ciężko...

- To bawcie się dobrze. - uśmiechnęła się - Tylko spokojnie mi tam. - pomachała palcem
- Dzięki wielkie. - podziękowała
- Dzięki siostra. - przytulił się do Moniki - Nigdy nikogo tak nie kochałem jak jej. - szepnął jej na ucho
- Dbaj o nią. - pogładziła go po plecach
Oderwał się i podszedł do dziewczyny.
- Dzięki Monia za podwózkę. Jakoś to wynagrodzę. - puścił jej oczko
- Spoko. Uważajcie na siebie. - uśmiechnęła się i odeszła
Wzięli swoje plecaki i ruszyli w stronę bramek.
      Siedziała w samolocie przy oknie, bo ubłagała chłopaka. Mogła podziwiać piękne widoki. Zadowolona położyła głowę na ramię ukochanego. Bardzo się cieszyła, że są tu razem. Jak dobrze, że na tamtej akcji nie trzymała języka za zębami i wygarnęła mu wszystko co o nim sądzi. Bo tak to pewnie by przeszedł obok niej obojętnie i obydwoje teraz by byli smutnymi ludźmi. Przymknęła oczy i wspominała ich pierwsze spotkanie. Jego cudowne, niebieskie oczy, to jak z troską ją słuchał i rozmawiał. To że był normalnym człowiekiem.
Wspaniały był widok jak zadowolona dziewczyna z zachwytem ogląda widoki za oknem samolotu i promienie wschodzącego słońca muskają jej twarz. Nie chciał, żeby ten obraz kiedyś zniknął mu z pamięci i zrobił jej zdjęcia. W sumie też mu się podobało, to co widzieli za oknem. Usiadł wygodnie w fotelu i przymknął oczy. Poczuł jak ukochana kładzie głowę na jego ramieniu. Podniósł delikatnie oczy i uśmiechnął się. Jak to do szczęścia niewiele trzeba... Wystarczy tylko jedna osoba. Czuł jej miarowy oddech, dopadł ją sen. Należy jej wypoczynek. Studia wysysają z człowieka energię, wie to ze swojego doświadczenia. Skoro ona śpi i nie ma nic do roboty, to chyba sam się zdrzemnie.
     Przywitała ich ciepła, słoneczna Italia. Rozłożyli mapę miasta i odszukiwali punkty do zwiedzania, które mają wypisane. Było tam pięknie. Zaczęli od jakiejś starej katedry, która robiła spore wrażenie. Była ogromna. Miała piękne rzeźby i witraże. Bardzo jej się podobało.
- Misiu, jestem głodna. - jęknęła kiedy zmierzali do rynku miasta.
- Na rynku pewnie będą jakieś restauracje, to tam zjemy pyszne włoskie śniadanko. - objął ją ramieniem i pocałował w głowę.
- Nadal nie wierzę, że tu jesteśmy. - złapała jego dłoń - Zobaczysz, będzie mega.
- Wiem kochanie.
Rynek nie był specjalnie duży i nie był oszałamiający. Jakiś kilka posągów, jedna fontanna. Ona nie mogła się na niczym skupić, bo już tylko myślała o jedzeniu. Jak to kobieta. Ale robiła dużo zdjęć, musi mieć pamiątki. Na niektórych łapała też Michała. W końcu przyszedł czas, że weszli do restauracji. Wewnętrznie skakała z radości, a na zewnątrz okazywała spokój. Zajęli stolik i wzięli kartę dań. Dobrze, że było też po angielsku. Nie wiedziała na co się zdecydować. Po długim namyślaniu postawiła na wypasionego omleta, jej chłopak również. Do tego wzięła świeżo wyciskany sok z grapefruita i pomarańczy.
- Po śniadaniu lecimy już do innego miasta. - oznajmił - Dajesz radę z plecakiem? Nie jest ciężki? - patrzył na nią z troską jak podczas pierwszego spotkania
To ten sam strażak.
- Tak, wszystko jest okej. - uśmiechnęła się - A ty?
- Daję radę. - zaśmiał się
Miła pani przyniosła ich zamówienie. Pachniało cudownie. Uśmiechnęła się szeroko i patrzyła dużymi oczami na jedzenie. Pocierała zadowolona dłońmi i wierciła się na krześle. Może było to zachowanie jak u nastolatki, ale taka już jest.
- Boże, jak ja uwielbiam twoje zadowolenie. - jego oczy błyszczały - Taka radosna dziewczynka, bo dostała jedzenie.
-Dobra, jedz już, nie marudź. - machnęła ręką i wzięła się do jedzenia
      Szli już chyba siódmy kilometr i trochę zaczęły ją boleć nogi. Było gorąco, słońce nie oszczędzało swoich promieni. Ale nie chciała się poddać. Zaraz mają zrobić sobie przerwę. Widoki były cudowne. Całkiem inaczej niż w Polsce. Znaleźli jakąś miejscówkę do odpoczynku. Ściągnęła plecach i opuściła go na ziemię. Sama się położyła i zasłoniła ręką oczy.
- Chwilka przerwy i idziemy dalej. - oznajmiła
- Zostaniemy tu ile potrzebujesz. - pogładził ją po brzuchu, co ją załaskotało i zgięła się w pół.
- Łaskotało mnie to. - powiedziała śmiejąc się i dała mu buziaka
      Cały dzień chodzili, dwa razy jechali z jakimiś obcymi ludźmi, którzy byli bardzo życzliwi i podwozili ich tam gdzie chcieli. Dotarli do miasteczka, do którego planowani dotrzeć. Zrobili około 160 km. Zbliżał się wieczór, a oni jeszcze plątali się po okolicy.
- Tu są jakieś pokoje do wynajęcia. - pokazała na budynek - Może pierwszą noc spędzimy w normalnym pokoju? Nie mam już siły na szukanie miejsca na namiot i rozbijanie. - westchnęła
Padała z nóg. Była okropnie zmęczona i marzyła, żeby się wykąpać , bo cała kleiła się z potu.
- Okej. - zgodził się i weszli do budynku
Podeszli do pani, która siedziała za ladą.
- Dobry wieczór. - przywitali się - Czy są wolne pokoje?
- Dobry wieczór. - uśmiechnęła się przyjaźnie - Mam tylko wolny dwuosobowy z jednym łóżkiem.
Michał się skrzywił na tą wiadomość.
- Może być. - oznajmiła
Chłopak nie był zadowolony. Ona nie miała zamiaru chodzić gdzie indziej, chciała już spać. Dostali klucz i instrukcje jak dojść do pokoju.
Gdy tylko otworzyła drzwi uśmiechnęła się. Weszła i rzuciła plecak. Opadła na łóżko i zamknęła oczy.
- Ooo tak. - szepnęła
- Ładnie tu. - mruknął chłopak
- Mhm. - zgodziła się - Idę się myć.
Wstała szybko i podeszła do plecaka. Wyciągnęła z niego ręcznik, żel i koszulkę, która będzie robiła za piżamę. Łazienka była małych rozmiarów, ale przytulna. Jak przyjemnie jej się zrobiło, jak krople ciepłej wody zmywały z niej cały brud. Nie chciała blokować łazienki chłopakowi, więc się sprężała. Wytarła swoje mokre ciało i założyła koszulkę. Skapnęła się, że nie wzięła majtek. Obwinęła biodra ręcznikiem i wyszła do pokoiku.
- Możesz już iść się myć. - oznajmiła i podeszła do plecaka.
Michał zniknął w łazience, a ona schyliła się, żeby wygrzebać bieliznę. W tym czasie zsunął jej się ręcznik. Akurat wtedy pojawił się chłopak. Zastał ją wypiętą z gołym tyłkiem. Udawała, że nic się nie stało i dalej grzebała za majtkami. Wyprostowała się i popatrzyła na Michała, który miał tylko owinięty ręcznik wokół bioder. Jego wyrzeźbione ciało. Minął ją i wziął z plecaka bokserki. Kiedy przechodził koło niej, żeby wrócić do łazienki złapała go za rękę. Zatrzymał się i popatrzył na nią. Zbliżyła się do niego i wpatrywała w jego oczy. Jego dłoń, którą trzymała przeniosła na swój pośladek i ujęła jego twarz. Patrzył na nią z lekkim strachem, chyba. Powoli i delikatnie złączyła ich wargi w pocałunku. On stał jak słup soli. Złapała za jego ręcznik i pociągnęła w dół. Teraz stał przy niej nagi. Zbliżyła się jeszcze bardziej do niego i objęła jego szyję. Pragnęła go bardzo. Zaczął odwzajemniać jej pocałunki. Objął ją w talii i poddał się. Zrobiła kroki w stronę łóżka i zatrzymała się przed nim nie odrywając się od niego. Puściła się go i opadła na łóżko. Zaraz znalazł się nad nią i wpatrywał w jej oczy. Tak jakby oczekiwał jej zgody. Kiwnęła głową i objęła jego szyję. Ciągle w jego oczach widziała troskę. Przyłożył swoje wargi do jej szyi i delikatnie ją muskał. Odchyliła głowę i oddała się rozkoszy. Jego delikatne pocałunki wywoływały u niej ciarki. Jego ciepłe ciało ciągnęło ją do siebie, ale on nadal był nad nią. Pogrywał z nią. W końcu poczuła go na wnętrzu uda. Zanurzyła palce w jego czuprynie i mocno je złapała kiedy poczuła go w sobie. Jej jęk był uzasadniony. Takiej rozkoszy nie czuła jeszcze nigdy. Próbowała się dostosować do jego rytmu, ale jakoś nie mogła. Był taki wyjątkowy. Był taki delikatny, a za razem dawał jej takie doznania, że w głowie się nie mieści. Nie raz miał wbite paznokcie w plecy. Kochali się bardzo długo. W końcu go miała całego. Był niesamowity. Położył się koło niej i zmachany wpatrywał się w sufit. Popatrzyła na niego szybko oddychając. Nic nie mogła wyczytać.
- Kocham cię Misiu. - powiedziała i położyła rękę na jego
Ścisnął ją i przełknął ślinę.
- Ja ciebie też. - szepnął
- Dla samego seksu bym z tobą została. - zaśmiała się - Ale że cię kocham najmocniej na świecie, to tylko miły dodatek.
Westchnął i odwrócił się do niej. Przytulił ją i gładził jej włosy.
- Chyba nie dałem ciała, co?
- W życiu kochanie. - pogładziła go po plecach - Może nie mogliśmy złapać wspólnego rytmu, ale pod koniec... To jest jak z jazdą konną. Jak przebywacie ze sobą razem i trenujecie, to wychodzi z tego coś wspaniałego. Tylko trzeba czasu.
- Chyba tak. - pocałował ją w głowę - Idę się umyć.
Niechętnie go puściła i odprowadziła go wzrokiem. Taka seksowna sylwetka. Do tego potrafi z nią tyle zrobić. Dotknęła swoich warg, które tyle zebrały jego słodkich pocałunków. Jej Michał.
Pachnący świeżością położył się koło niej i przytulił ją.
- Dobranoc kochanie. - szepnął
- Dobranoc. - odpowiedziała i wtuliła się w jego tors
           Przebudziła się w nocy. Odwróciła się do Michała, ale go nie było. Otworzyła oczy i podniosła się na łokciach. Dostosowała wzrok do ciemności i rozejrzała się do pokoju. Nigdzie go nie było. Usiadła i zobaczyła uchylone drzwi od małego balkoniku. Odsunęła kołdrę i zeszła z łóżka. Podeszła do drzwi i przystanęła. Siedział z podkulonymi nogami i wpatrywał się w dal. Wiedziała, że to przez nią. Kucnęła koło niego.
- Przepraszam. Przepraszam Michał. - zaczęła - Przepraszam, że cię do tego zmusiłam. Przepraszam za ten pokój. Przepraszam.
Ze łzami w oczach zostawiła go i poszła do środka. Przystanęła przy łóżku i otarła spływającą łzę. Poczuła jego palce na swoim ramieniu.
- Co ty znowu wymyślasz? - mruknął - Za nic nie musisz przepraszać, do niczego mnie nie zmusiłaś. Kochanie. - odwrócił ją do siebie - To było coś wspaniałego. Myślałem, że oszaleję. Ja chcę dla ciebie jak najlepiej. - przytulił ją
- Wiem. Dziękuję ci. - wtuliła się w niego
- Nawet nie wiesz jak nieraz musiałem się hamować, żeby z tobą nie zrobić tego co dzisiaj. - zaśmiał się - Jesteś taka seksowna.
Zaczęła się śmiać szyderczo i "tańczyć" z radości. Patrzył na nią z rozbawieniem. Podszedł do niej i przytulił od tyłu.
- Ile ty dziewczyno masz lat? - śmiał się
- W twoich ramionach czuję się taka bezpieczna. - przejechała dłońmi po jego rękach, które ją obejmowały
Takie silne.

niedziela, 17 lutego 2019

Rozdział 18

      Czeka ją bardzo zabiegany dzień. Najpierw musi jechać na uczelnię odebrać swój dyplom i wszystkie papiery. Potem wrócić i od razu pojechać do miasta, zanieść papiery i podanie o pracę. Ma na to tylko dzisiaj, bo rekrutacja właśnie się rozpoczęła i trwa 2 tygodnie. A przecież w poniedziałek już jadą na wakacje, więc jej nie będzie. A nikt inny nie może za nią tego zrobić, bo nikt nie wie o jej planach. Nie chce mówić, żeby przy porażce nie musieć się wstydzić. Trochę nie czuje się z tym dobrze w stosunku do Michała, bo obiecali sobie, że będą mówili sobie wszystko. Nie wie jak na to zareaguje, jak się dowie. Ale to dopiero po wszystkim.
Siedziała na auli pośród osób, które także zostały magistrami. Nagle ogarnął ją smutek. Zdała sobie sprawę, że po raz ostatni jest w tym miejscu z tymi ludźmi. Przecież tyle razem przeżyli. Te wszystkie wspomnienia zostaną jej do końca życia. Ale teraz będzie wolna. Z szerokim uśmiechem podchodziła do rektora, kiedy wyczytano jej nazwisko. Jeszcze chyba nigdy tak się nie cieszyła. To koniec! Na szczęście cała uroczystość długo nie trwała. Wszyscy z roku szli na piwo. Ona niestety nie mogła zostać. Musiała zdążyć przed 15.30 z papierami do pracy.
Od razu pojechała do miasta. Wysiadła na dworcu, bo stamtąd miała najbliżej do celu. Szła zestresowana. Z każdym krokiem, który przybliżał ją do celu jej żołądek kurczył się bardziej. W końcu stanęła przed otwartą bramą i popatrzyła na budynek. Państwowa Straż Pożarna. Nie mogła oderwać wzroku od widniejącego napisu. Wzięła głęboki wdech i ruszyła. Bardzo się stresowała, bo Michał miał służbę i nie mógł jej zobaczyć. A ona musi przejść przez cały plac, który jest widoczny z okien strażaków. Szybkim krokiem podążała do budynku komendy powiatowej. Miała spuszczoną głowę i patrzyła tylko przed siebie. Modliła się, żeby nikt jej nie widział, a w szczególności Michał. Dopadła drzwi i nacisnęła odpowiedni guzik na domofonie. Po chwili usłyszała dźwięk zwalniania blokady i szybko weszła do budynku. Dokładnie nawet nie wiedziała gdzie ma iść. Jest po raz pierwszy w tym budynku. Znalazła tabliczki informacyjne, z których wynikało że musi iść schodami do góry. Tam odszukała odpowiedni pokój i zapukała. Usłyszała "proszę" i weszła. Przy biurku siedziała młoda kobieta, tak po 30.
- Dzień dobry. - uśmiechnęła się nieśmiało - Chciałam złożyć dokumenty do rekrutacji do sekcji kontrolno-rozpoznawczej.
- Dzień dobry. - uśmiechnęła się - Oczywiście.
Wyciągnęła z torebki zaklejoną dużą kopertę ze wszystkimi papierami.
- Proszę. - podała kobiecie
- Yhym. - zobaczyła czy wszystko jest dobrze podpisane - Tutaj jest wszystko dobrze. Wyniki rekrutacji będą na naszej stronie internetowej oraz tutaj na korytarzu na tablicy informacyjnej. Z mojej strony to wszystko.
- Dziękuję bardzo. - uśmiechnęła się - Do widzenia.
- Do widzenia.
To ma już za sobą. Teraz się modlić, żeby się dostała i o to, żeby Michał jej nie zobaczył. Delikatnie otworzyła drzwi i sprawdziła czy nikogo nie ma. Czysto. Wyślizgnęła się i prawie biegnąc pokonała cały plac. Zwolniła dopiero za murami jednostki. Jej telefon zaczął dzwonić. Szybko wygrzebała go z torebki. Michał. Czyli ją widział. Przeciągnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła go do ucha.
- Hej kochanie. - przywitała się - Co tam?
- Hej. - usłyszała jego radosny głos - Właśnie leżę sobie na łóżku i odpoczywam. Już dzisiaj mieliśmy 3 wyjazdy, a jest dopiero 15, masakra. A co tam u Ciebie? Jak zakończenie?
- Dobrze, dobrze. Teraz już oficjalnie jestem wolna. - zaśmiała się - I będę mogła się skupić na tobie, a nie na głupiej nauce. Właśnie idę spotkać się z Anią.
- Nie jesteś we Wrocławiu?
- Nie. Obiecałam Ani, że się z nią spotkam.
- No dobrze. - westchnął - Uważajcie tam na siebie.
- Ty na siebie też.
- Pozdrów Anie. Pa kochanie.
- Pa. Michał? - zdążyła przed rozłączeniem się
- Tak?
- Zadzwonisz później?
- Oczywiście kochanie.

sobota, 16 lutego 2019

Rozdział 17

    Przyszedł ten dzień. W nocy nie mogła spać, bo ciągle się stresowała. Z tego wszystkiego było jej zimno. Zawsze tak ma pod wpływem stresu. Mimo to udało jej się zapaść w lekki sen, który przerwał budzik. Szybko go wyłączyła i leżała jeszcze chwilę. Wpatrywała się w sufit i nawet nie mrugała. Nie chciała tam iść. Boi się i to bardzo. Że nie będzie umiała odpowiedzieć na żadne pytanie. Westchnęła po kilku minutowym rozmyślaniu i przewróciła się na brzuch. Ociężale  podniosła się na kolanach i przeżegnała się. Pogrążyła się w modlitwie. Pod koniec szlochała. Prosiła bardzo o siłę i o to aby zdała.
Pierwsze co to poszła do łazienki. Tam długo nie zawitała i zaraz wzięła się za śniadanie. Nie miała żadnego pomysłu co może zjeść. Z resztą, jej żołądek był totalnie zaciśnięty. Otworzyła lodówkę i wyciągnęła jogurt truskawkowy. Rozsiadła się wygodnie na swoim krześle i powoli spożywała śniadanie. Wyciszała się wewnętrznie i głęboko oddychała. Jeszcze tylko dzisiaj. Szybko różowa substancja zniknęła z plastikowego kubeczka. Odstawiła je na biurko i wzięła ubrania. Białą koszulę z długimi rękawami i do tego czarną ołówkową spódnicę. Musi się przemęczyć podróż busem w takim stroju. Trochę to niewygodne, ale innego wyjścia nie ma.
   Bus był prawie pusty, więc mogła usiąść na pojedynczym miejscu. Oparła się wygodnie i wyciągnęła materiały. Powoli śledziła tekst i zdawała sobie sprawę, że nie potrafi tego powiedzieć bez czytania. A przecież tyle się uczyła... To jest dzień jej klęski. Kompletnie nic nie umie. Z jej torebki wydobył się dźwięk jej dzwonka. Szybko wygrzebała telefon i ujrzała na ekranie Michała z szerokim uśmiechem. Zadowolona przeciągnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła telefon do ucha.
- Słucham. - mruknęła wesoło
- Cześć kochanie. - radosny głos dotarł do jej uszu
- Cześć Misiu.
- Jak się czujesz? - zapytał
- Dobrze. - powiedziała szybko - Jadę busem i powtarzam sobie.
- No i po co? - westchnął - Wszystko już umiesz.
- No właśnie nie. - powiedziała smutno - Teraz jak to wszystko czytam, to wydaje mi się jakbym czytała to po raz pierwszy.
- Ładna dzisiaj pogoda. Do jeżdżenia w sam raz. Co nie Pimpek? - usłyszała prychnięcie konia - Ma dzisiaj dobry dzień. Będzie udany trening. Obiecałem mu, że jak się spisze, to na następnym treningu ty będziesz.
- Haha, to będzie robił wszystko, żeby do tego nie doszło. - zaśmiała się - Jak się czujesz Michał?
- Dobrze. - przeciągnął to słowo - Pospałem sobie dłużej. Ale jakieś przeziębienie mnie łapie. Kości mnie bolą...-westchnął
- To starość, a nie przeziębienie.
- Dzięki wiesz. - mruknął
- Oj kochanie. Wrócę, to się wygrzejesz.
- Podoba mi się. Muszę kończyć. - powiedział smutno - Pimpek się denerwuje.
- Jasne. Miłej jazdy kochanie.
- Dziękuję. A ty tam rozwal wszystkich. Trzymam mocno kciuki i jestem z tobą.
- Kocham cię Michał. - szepnęła
- Ja ciebie też.
Westchnęła i schowała telefon do torebki. Wyjrzała przez okno, gdzie wiosenne słońce posyłało swoje promienie. Było pięknie. Wszystko robiło zielone i budziło się do życia. Ona dzisiaj może zrobić krok do spełnienia swoich marzeń. Przeniosła wzrok na notatki i odszukała tego, czego obawia się najbardziej.
Przez to czytanie podróż minęła jej ekspresowo. Wyszła z busa i kierowała się swoją wyrobioną drogą. Od 5 lat miała stałą trasę. Jak zwykle szła szybkim krokiem, chociaż nigdzie się nie spieszyła. Miała ponad godzinę. Na dworcu PKP, przez który musi przejść, aby znaleźć się na odpowiednim przystanku, było jak zwykle pełno ludzi. Nienawidzi jak ktoś zastępuje jej drogę, albo ją zahacza. Nie lubi ludzi. Po wyjściu z dworca został jej prosty odcinek placu i jest na przystanku. Popatrzyła na rozkład. Jej autobus ma być za 2 minuty. No i super. Pamięta swój pierwszy dzień. Jak stała tu przestraszona i kupowała bilet. Bała się, że nie wysiądzie na odpowiednim przystanku. Ale jakoś jej się udało. I teraz jedzie na obronę. Podjechał jej autobus i wsiadła do niego środkowymi drzwiami. Miejsca siedzące zajęte, więc stanęła przy barierce przy oknie. Woli stać niż siedzieć przodem do kierunku jazdy, po tym jak zobaczyła pewien filmik z wypadku autobusu. Ta sama droga, te same widoki. 10 minut i jest na miejscu. Żeby trochę zapomnieć o stresie weszła do pobliskiej galerii. Znała rozmieszczenie sklepów już na pamięć i od razu zaczęła się kierować do sklepu na końcu korytarza. Tam może sobie kupić banana, na którego tak bardzo ma ochotę. Na szczęście zaraz przy wejściu były owoce, więc wzięła jednego i podała pani do zważenia. Ładnie podziękowała i udała się do samoobsługowych kas. Uwielbia je, nie trzeba stać w kolejce i zakupy idą ekspresowo. Nie ma nic innego do załatwienia, to idzie na uczelnię.
Przed salą siedziała kilka osób z jej roku. Zaczęła z nimi rozmawiać, żeby zająć myśli czym innym niż obrona. Większość wydawała się być spięta, ale byli tacy co siedzieli sobie na totalnym luzie. Jak ona by tak chciała. Wyciągnęła banana i powoli brała jego kęs. Ponoć dobrze odżywia mózg.
Popatrzyła na zegarek. Jej kolej będzie za 5 minut. Ścisnęła mocniej telefon i weszła na wiadomości. Odnalazła Misiek i wystukała: Michał, boję się. Przymknęła oczy i pokonywała stres. Nie będzie tak źle, nie będzie tak źle - powtarzała sobie w głowie. Poczuła wibrację telefonu. Wiadomość od Michała. MMS. Otworzyła go i jej oczom ukazało się selfie chłopaka. Na twarzy miał szeroki uśmiech bez rozdzielania warg i podpis: dasz radę. Chyba jego pierwsze selfie w życiu. Uśmiechnęła się na ten widok i od razu poczuła lepiej. Schowała telefon do torebki i przygotowała się do wejścia. Po chwili wywołano jej nazwisko. Wzięła głęboki wdech i weszła.
Pytania jej pasowały i jak zdała sobie sprawę, że zna odpowiedź na każde z nich poczuła się pewna siebie. Zaczęła mówić komisji wszystko to co wie. Na początku głos jej drżał, ale po chwili się rozkręciła i mówiła jak z automatu. Nikt nie miał do niej pytań i szybko mogła wyjść. Oczywiście wypytywali ją jak było. Była z siebie zadowolona. Wiedziała, że raczej uda jej się obronić.
Na wyniki nie czekali długo. Jej serce zaczęło być szybciej, kiedy wyczytano jej nazwisko. Podeszła do komisji i czekała na wynik. 5.0. Wypuściła powietrze i szeroko się uśmiechnęła.
- Dziękuję bardzo. - powiedziała i radosna opuściła salę.
Nie mogła wyjść z podziwu, że udało jej się tak dobrze obronić. Przytulała się z koleżankami i gratulowały sobie na wzajem. Wszyscy z jej roku zdali. Zadowoleni kierowali się do wyjścia z uczelni. Ostatni raz jest w tym wspaniałym budynku. Jest cały oszklony i taki jasny. Wszystko widać co się dzieje na zewnątrz. Uśmiechnęła się pod nosem i popatrzyła na wyjście. Zamurowało ją, bo zobaczyła jego.


      Emilka miała dzisiaj obronę. Postanowił jej zrobić niespodziankę i zaczekać pod budynkiem uczelni. Wie, że budynek, w którym ma obronę jest cały przeszklony, więc bez problemu ją zobaczy, gdy będzie wychodziła. Zadowolony zrobił tak jak postanowił. Dzień jest piękny, świeci słońce i jest w miarę ciepło. Kiedy był kilkanaście metrów od uczelni zobaczył ją. Szła zadowolona ze znajomymi i popatrzyła tak jakby w jego stronę. Po chwili zaczęła biec. Zadowolił się i uśmiechnięty szedł w jej stronę. Opuściła radosna budynek i rzuciła się w ramiona jakiegoś chłopaka.


- Przepraszam was. - zwróciła się do znajomych i zaczęła biec do wyjścia.
Otworzyła jedne drzwi, potem drugie i była na zewnątrz. Rozłożył ręce i wpadła w jego objęcia. Złapał ją mocno w talii i zaczął się obracać wraz z nią.
- Zdałam, zdałam, zdałam! - pisnęła z radości i pocałowała go
- Gratuluję kochanie. - był rozpromieniony
Wpatrywali się sobie w oczy. Tak bardzo go kocha.
- Jestem z ciebie cholernie dumny. - postawił ją na ziemię
- A co ty tutaj robisz? - złapała go w pasie
- Przyjechałem po moją panią magister.
- Taki przystojny.
Miał na sobie koszulę w kratkę i granatowe spodnie. Wyglądał tak cudownie.
- To co idziemy na jakąś kawkę? - zapytał i złapała jego dłoń - Niedaleko jest fajna kawiarnia. - popatrzyła w tamtą stronę
Stanęła jak wryta. Nie wierzyła własnym oczom, kto przed nią stoi.
- Józek. - podeszła do niego uśmiechnięta - Cześć. - przytuliła się do niego
- Cześć. - uśmiechnął się
- Co tu robisz?
- Przyleciałem na tydzień załatwić kilka spraw. - oznajmił - A że miałaś dzisiaj obronę, to chciałem ci osobiście pogratulować.
- Dziękuję, to bardzo miłe. A to jest mój chłopak, Michał. - pokazała na chłopaka - Michał, to Józek.
Podali sobie ręce.
- Czy to najwspanialsza pani magister na świcie? - usłyszeli za ich plecami
Odwróciła się do zmierzającego w ich stronę chłopaka.
- Widzisz jaką masz mądrą siostrę? - uśmiechnęła się i przytuliła do niego
- Wiedziałem to zawsze. - pogładził ją po plecach - O, siema Michał. - zadowolony przybił sztamę z chłopakiem - Kurde, ładnie ci w koszuli kowboju.
- Dzięki młody. - zaśmiał się
- Cześć Józek.- powiedział to poważnie - Co tu robisz?
- Mam kilka spraw do załatwienia i musiałem przylecieć.
- Yhym- mruknął - A słuchaj... Kiedyś wspominałeś o jakiejś wycieczce do USA...
- Aaa do tego pijesz. - zaczął się śmiać - Jasne, śmiało możesz napisać kiedy, co i jak i możesz wpadać. Ogarnę też wtedy jakieś wolne i pozwiedzamy. Oczywiście was też zapraszam. - zwrócił się do pary
- Super. - zadowolił się Robert - Kurde, muszę lecieć. - westchnął - Emilciu kochanaaaa.
- Czego chcesz? - zapytała i podniosła brew
- Poczekacie na mnie godzinę? Bo mam jeszcze tylko jeden wykład i nie musiałbym wracać busem.
- A to z Michałem gadaj, ja nie wiem jakie ma plany.
Popatrzył na niego z oczami jak kot ze shreka.
- Michałku, czy okażesz mi swą dobroć kolejny raz i zabierzesz mnie do domu? Proszę cię z całego serca.
- Matko, na serio jesteście rodzeństwem. - mruknął - Masz szczęście, że mam dobry humor. Znaj moją dobroć.
- Dzięki. Lecę, do zoba. - pomachał im i odszedł
- To co. - złapała Michała za rękę - Może pójdziemy na kawę? Opowiesz co tam u ciebie. - popatrzyła na swojego byłego
- Nie chcę wam przeszkadzać.
- Spoko i tak musimy czekać na młodego. - odezwał się strażak
       Znaleźli się w kawiarni. Nie było tam tłoczno, można było normalnie porozmawiać. Czuła się trochę niezręcznie, bo w jednym miejscu jest Michał i Józek. Chłopakowi chyba się to nie podoba, no ale Józek to jej przyjaciel i jest ciekawa co tam u niego. A trafiła się idealna okazja.
- Zamierzasz kiedyś wrócić? - zapytał rozbawiony Michał po wysłuchaniu opowieści Józka
- Haha, przez najbliższe kilkanaście lat nie planuję. Nie oszukujmy się, tam jestem ustawiony do końca życia.
      Wracali samochodem do domu. Co chwilę o czymś gadali i było śmiesznie. Miała taką wielką ochotę przytulić się do chłopaka, podziękować mu za wsparcie i za to że jest. Położyła swoją lewą dłoń na jego prawym udzie. Uśmiechnął się delikatnie i dalej patrzył na drogę.
- To jak świętujemy twój tytuł? - zapytał - Możemy zostać u ciebie, możemy pojechać do mnie albo pójść do klubu na balangę. Weźmiemy młodego, co nie? - popatrzył w lusterko
- Co? - zapytał wyrwany z zamyślenia
- Uuuu zakochany. - zaśmiał się Michał - A właśnie, jak tam z dziewczyną?
- Ma innego. - westchnął
- Przykro mi. Ale zobaczysz, znajdziesz lepszą. To co, idziesz z nami na jakiegoś drinka?
- Mogę iść. - uśmiechnął się
- To jak? - popatrzył na ukochaną
- Dobrze kochanie. - szepnęła i oglądała widoki za oknem
- Ej, jak nie chcesz to powiedz. Przecież to twoje święto i ty wybierasz jak chcesz świętować. Ja tylko rzuciłem propozycje.
- Możemy zostać w domu? - popatrzyła na niego z nadzieją
- Pewnie Młoda. - uśmiechnął się
- Jak było na treningu? - zapytała
Naprawdę interesowała się jego pasją. Wspiera go w tym, bo wie że jest to dla niego ważne. Widzi jak się cały oddaje.
- Bardzo dobrze. - widziała błysk w jego oczach - To był nas dzień. Nie pamiętam kiedy tak dobrze nam szło. Forma mu dopisuje, więc może wiele zwojować w zawodach. Tylko muszę go utrzymać na tym poziomie. Szkoda, że jedne zawody nam przepadają. - westchnął
- Dlaczego ?
- Bo są w przyszłym tygodniu, a przecież będziemy na wakacjach.
- Misiek, nic nie mówiłeś o zawodach. - zasmuciła się
- Nie mówiłem, bo byś nie chciała pojechać na wakacje. A one ci się należą. Spokojnie, zawodów jest pełno, jeszcze się najeździmy. - zaśmiał się
- Długo już trenujesz? - zapytał Robert
- Noo sporo. Z jakieś 16 lat. - oznajmił
- Łoooooo. - zrobił wielkie oczy - To czemu nie zostaniesz trenerem. Pewnie masz olbrzymie doświadczenie. Emilka mówiła, że mas zarąbiste podejście i się do tego nadajesz. A dodatkowo dziewczyny lecą na młodych trenerów.
- Uff, dobrze że ja nie jestem młody. - udał, że odetchnął z ulgą
- Młodym człowiekiem nie jesteś, fakt. - zaczął Robert - Ale jak na trenera jesteś pewnie młody.
Bo z czego kojarzę, to trenerzy raczej są już po 40, więc masz sporą przewagę nad nimi. Dziewczyny już takie są. - poklepał siostrę po ramieniu - Będziesz miała bogatego faceta. I oczywiście jak coś to wal śmiało, zawsze chętnie pomogę. Serio.
- Daj mi się trochę zastanowić, okej?
- Jasna sprawa, to twoje życie nie moje.
Widziała po chłopaku, że bardzo by tego chciał. I on by tego chciała. Będzie robił to co kocha.
Nie dość, że  kocha straż pożarną i jest zawodowym strażakiem, to jeszcze mógłby spełniać się w drugiej pasji. Byłby chyba najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Będzie go wspierała w każdej jego decyzji. Dla niej odpuścił jakieś zawody, przez co nie czuła się najlepiej. Musi mu to jakoś wynagrodzić, ale nie wie jak. Musi dłużej pomyśleć.
Weszli do domu, ale nikogo nie zastali. Mama jeszcze nie wróciła z pracy, a tato pewnie w odwiedzinach u dziadków. Jeździ do nich codziennie, mieszkają wioskę obok i dla rekreacji grają w karty. Tak jest od zawsze. Zadowolona poszła do swojego pokoju i rzuciła torebkę na podłogę.
W końcu skończyła się ta mordęga, jest wolna. Od 5 lat czekała na ten moment. Cudem udało jej się wytrwać, a to dzięki wsparciu bliskich, a szczególnie Michała. Jakiego miała farta, że go poznała. Podeszła do chłopaka i rozpromieniona objęła jego szyję. Zadowolony wpatrywał się w jej oczy.
- To już koniec Michał. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę. Myślałam, że już nie wytrzymam, to było dla mnie takie ciężkie. Ale pojawiłeś się ty i tylko dzięki tobie nie zwariowałam i jestem szczęśliwą osobą. Dziękuję ci tak bardzo. Mam takie cholerne szczęście. - do oczu napłynęły jej łzy, łzy szczęścia - Będę ci do końca życia dziękować, że przy mnie jesteś.
Pocałowała go delikatnie i mocno się przytuliła.
- Nawet nie wiesz jak bardzo chciałam się do ciebie przytulić. - mruknęła
- Jestem z ciebie cholernie dumny. - pogładził jej plecy - Jesteś moją dzielną i odważną dziewczyną. Podziwiam cię w każdym calu.
- A teraz, jak już studiów nie mam, będziemy mieli dla siebie więcej czasu. - powiedziała to rozkosznie i poruszała brwiami - To będzie cudowne życie.
Wpiła się w jego wargi. Tak bardzo chciała mieć go teraz przy sobie. Zanurzyła palce w jego czuprynie, a on ją złapał w talii. Z sekundy na sekundę pragnęła go bardziej, ale czuła jego niedostępność. Oderwała się od niego i przyłożyła czoło do jego.
- Muszę cię zabrać na jakiś obiad. - wyszeptała
- Nie musisz. - pocałował ją
- Nie, ale chcę. Ale to zaraz, jeszcze chwilę muszę się tobą nacieszyć.
- Dzisiaj jestem tylko dla ciebie. - przytulił ją
- Taką super niespodziankę mi zrobiłeś, że po mnie przyjechałeś. Lepszego mężczyzny nie mogłam sobie wymarzyć.
- Dobra, skończ już to słodzenie, bo się zarumienię. - zachichotał
- Misiu. - mruknęła - Ty chyba jesteś troszkę zmęczony, co?
- Skąd ten pomysł?
- Przecież widzę. - uśmiechnęła się - Chodź, położymy się na chwilkę i odpoczniemy. - pociągnęła go na łóżko - Albo ty sobie już odpoczywaj, a ja pójdę się na razie przebrać. - puściła mu oczko i podeszła do szafy
Wzięła dresy i wyszła z pokoju. Wie, że to jej chłopak, ale jeszcze chyba nie jest gotowa na to, żeby paradować przed nim w samej bieliźnie. Wstydzi się swojego ciała. A może by w końcu posunął by się do końca, nie hamował się? Szybko się przebrała i wróciła do ukochanego, który już prawie spał. Uśmiechnęła się i położyła koło niego. Objęła go ręką i mocno przytuliła.
- Śpij sobie kochanie. - szepnęła i dała mu buziaka
- Miałem ciężki trening. - mruknął - Nie chcę ci tu zasnąć, byłoby to niegrzeczne.
- Głupoty gadasz. - pogłaskała go - Ja sama bym się zdrzemnęła.
- Ale tylko chwilkę.
       Obudziło ją pukanie do drzwi. Otworzyła oczy i ujrzała jeszcze śpiącego Michała. Delikatnie wyswobodziła się z jego uścisku i po cichu podeszła do drzwi. Otworzyła je i zastała tam mamę.
- No witam panią magister! - radosna rzuciła jej się na szyję
- Cześć mamo. - uśmiechnęła się zaspana
- A co ty, spałaś?- popatrzyła na nią
- Położyliśmy się z Michałem i tak jakoś wyszło. - zaśmiało się
- Dzień dobry. - pojawił się za nią chłopak.
- A dzień dobry, dzień dobry. - odpowiedziała wesoła mama - No gratuluję córcia! - jeszcze raz się do niej przytuliła
- Dzięki mamo. Matko, już ta godzina. - popatrzyła na zegarek - Jedziemy Misiek?
- Jak chcesz.
- Zabieram mojego mężczyznę na obiad. - obwieściła mamie i objęła go ramieniem
- To udanego wypadu życzę.
- Tylko szybko się przebiorę i jedziemy. Szykuj się.
Usłyszała tylko 'mhm' i wyszła z pokoju. Założyła te ciuchy, które miała na obronie. Musi wyglądać ładnie, jak on. Podoba jej się mega w koszuli.
- Jeszcze tylko poprawię makijaż. - usiadła przed lusterkiem
- Po co? Wyglądasz świetnie. - stanął za nią.
-Muszę się jakoś z tobą prezentować.
- Ty bez makijażu wyglądasz 1000 na 10. - pocałował ją w głowę
- Oooooo. - jęknęła z zachwytu - Mój słodziak.
      Pojechali do jakiejś restauracji, w której nigdy nie byli. Było cicho, ładnie  tak w sam raz. Jedzenie było przepyszne, co dodało świetności ich świętowania. Cieszyła się bardzo, że może być sam na sam ze swoim ukochanym. Widzieć jego radoś i odczuwać jego miłość.
Po tym wszystkim udali się na krótki spacer po rynku miasta. W pewnym momencie Michał podszedł do małej budki, która była kwiaciarnią. Po chwili wrócił z piękną białą różą.
- Proszę moja damo. - wręczył jej kwiatek
- Oo dziękuję mój mężczyzno. - bardzo się zadowoliła i przytuliła do niego - Jest śliczna. Skąd wiedziałeś, że lubię róże?
- Kiedyś coś tam wspominałaś. - uśmiechnął się - Podjedziemy jeszcze do mnie? Przebrałbym koszulę.
- Jasne. - złapała jego dłoń i podążali do samochodu.
     Weszła do swojego pokoju i stanęła jak wmurowana. Siedziała tam jej kuzynka z chłopakiem  bracia i rodzice.
- Uuu nasza pani magister! - pisnęła Ania i rzuciła się na nią - Gratuluję! Jestem z Ciebie taka dumna.
- Dziękuję.
Była bardzo szczęśliwa, że z nimi może świętować krok w swoim życiu.