poniedziałek, 30 grudnia 2019

Rozdział 37

     Noc nie była za spokojna. Dziewczyna jeszcze raz chodziła do toalety. Spała niespokojnie, a on to wszystko wyczuwał. Starał się być jak najbliżej niej. Zamykał ją w swoich ramionach, co czasami przynosiło spokój. W końcu sam zasnął na dobre.
Obudził się w jasnym pokoju. Nie była to jasność słonecznego dnia, lecz wiedział, że na pewno jest rano. Dziewczyna spała spokojnie koło niego. Wyglądała tak niewinnie, bezbronnie. Chciałby ją mieć codziennie przy sobie. Z chęcią by jej się oświadczył, ale chyba jeszcze za wcześnie. Wie, że raczej ich uczucia są prawdziwe, ale boi się. Kiedyś na pewno jej się oświadczy, jednak z tym jeszcze poczeka. Wydaje mu się, że dla niej też by to było za szybko. Przeciągnął się mocno i wzrokiem powędrował na zegarek. 7.10. Przecież Emilka ma na za pół godziny do pracy. Odwrócił się do niej i delikatnie pocałował jej szyję.
- Emilka, wstawaj. - mruknął delikatnie - Jest już dziesięć po siódmej.
Poruszyła się lekko.
- Jeszcze chwilkę. - mruknęła naciągając kołdrę
- Ale kochanie, jest 10 po. - pocałował jej policzek - No chyba, że nie idziesz dzisiaj.
Leżała niewzruszona. Nagle podniosła się gwałtownie i wyskoczyła z łóżka. Włosy były w totalnym nieładzie, każdy sterczał w inną stronę.
- Przecież ja nie zdążę. - powiedziała spanikowana i podbiegła do torby, gdzie miała ubrania
On patrzył się na nią z rozbawieniem. Bardzo szybko się uwinęła i pędem udała się do łazienki. Zaśmiał się pod nosem i spokojnie zwlekł się z łóżka. Podszedł do szafy, gdzie zawitał chwilę, żeby się ubrać. Popatrzył na zegarek. 7.20. Dziewczyna pewnie panikuje na maksa, ale co on poradzi. Poszedł do kuchni, gdzie zaczął robić jej śniadanie. Tutaj na pewno nie zje, więc weźmie sobie do pracy. Postawił mleko na gaz i zostało mu tylko czekać. Na szczęście była to mała ilość, więc szybko zaczęło podnosić się w garnuszku. Zmniejszył moc i wsypał owsiankę. Stał zmarnowany oparty o blat i mieszał papkę. Ugotowane danie zsunął do plastikowego pudełeczka. Dodał jogurtu i wszystko wymieszał. Trochę to mało. Wkroił dodatkowo banana i kiwi. Ma nadzieję, że trafi w jej upodobania. 
Ona biegała jak oparzona. Szybko się ubierała, ale jak chce się szybko, to nie wychodzi. To tu coś się podwijało, tu zahaczyła. Z makijażem podobnie. Oczywiście musiała wysmarować się tuszem, co skutkowało kolejną stratą czasu na zmywanie tego. Włosy jedynie współpracowały i bez problemu ułożyła je w kucyk. Umyła zęby i wybiegła z łazienki. Przelotem zobaczyła uśmiechniętego chłopaka w kuchni. Ten to ma dobrze. Nigdzie mu się nie spieszy, może zostać sobie jeszcze w domu ile chce. Nawet jeszcze może spać. On nie musi się martwić tym, że się spóźni. Jest już 7.35, a ona jeszcze w mieszkaniu. Ma kilka minut do rozpoczęcia pracy. Będzie miała spore spóźnienie, bo od mieszkania do komendy jest spory kawałek, w dodatku na pieszo... Gotowa zakładała buty.
- A ty co? - zapytała, kiedy chłopak zaczął robić to samo
- No jadę Cię odwieźć do pracy. - powiedział to tak naturalnie i otworzył drzwi
- Naprawdę? - popatrzyła na niego zaskoczona
- No tak. Coś taka zdziwiona? - zaśmiał się
- Jesteś najwspanialszy. - uśmiechnęła się i w pośpiechu opuściła mieszkanie
   On spokojnie prowadził, ona kręciła się nerwowo na siedzeniu. Akurat taka godzina, że dużo samochodów na drodze. Popatrzyła na ukochanego. Ogarnęły ją wyrzuty sumienia. Była taka nerwowa, robiła wszystko szybko, że zapomniała o nim.
- Przepraszam kochanie. - przerwała ciszę - Przez to wszystko nie przywitałam się z Tobą, nie dałam Ci buziaka i nie poprzytulałam się.
- Nic się nie stało. - puścił jej oczko.
- Stało się. - jęknęła
Odwróciła się w jego stronę, położyła dłoń na jego policzku i pocałowała delikatnie, tak żeby mógł swobodnie prowadzić.
- Kocham Cię bardzo. - szepnęła
Uśmiechnął się delikatnie ruszając, bo światło zmieniło się na zielone. Był taki uroczy. Zakochiwała się w nim na nowo. Zatrzymali się.
- Ja Ciebie też. - popatrzył się na nią rozpromieniony
Chciała oddać się chwili, ale zdała sobie sprawę, gdzie są. Na placu komendy. Wszystko wróciło. Szarpała się z pasami.
- Dziękuję kochanie. - powiedziała wychodząc i już biegła
- Emilka. - usłyszała
Gwałtownie się odwróciła.
- Śniadanie. - uśmiechnięty chłopak wyciągał w jej stronę pudełko
Podeszła do samochodu i przechyliła się do środka, bo szyba była całkowicie opuszczona. Położyła dłoń na jego policzku i dała namiętnego buziaka.
-Dziękuję. - obdarzyła go wzrokiem pełnym miłości i teraz już pobiegła do komendy.
Biegła po schodach, wskakując co drugi schodek. Wpadła do biura, gdzie siedziała już Karolina i przeglądała coś na laptopie.
- Cześć. - rzuciła zasapana podchodząc do szafki - Przepraszam bardzo, ale zaspałam.
- Nic się nie stało. - śmiała się tamta - Chyba udana noc, co? - poruszała brwiami
- Niezbyt. - mruknęła
Przebrała się w mundur i usiadła przy biurku.
- W ogóle nie słyszałam budzika. Dopiero Michał mnie obudził 10 po 7. Nie wiem jak to się stało.
- Zdarza się. - puściła jej oczko - Dziękuję jeszcze raz za mile spędzony wieczór.
- My również. I jak wypadliśmy?
Koleżance momentalnie rozszerzyły się źrenice.
- Jesteście cudowni! Tak uroczej pary chyba jeszcze nigdy nie widziałam. Ten sposób jak na siebie patrzycie, ahhh. Ale najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie obnosicie się z tym tak bardzo. Nie migdalicie się ciągle, czy cały czas jesteście do siebie przyklejeni. Wszystko z umiarem. I przyznam, że nie wiedziałam, że Michał jest takim śmieszkiem. Zawsze go miałam za spokojnego, cichego chłopaka.
- Ojj, jeszcze dużo o nim nie wiesz. - zaczęła się śmiać
Cała adrenalina zaczęła spadać i dopiero teraz poczuła jak bardzo jest głodna.
- Z tego wszystkiego nic nie zjadłam. - westchnęła
- Mam jakąś kanapkę jak chcesz. - zaproponowała Karolina
- Nie, dziękuję.
Przypomniała sobie, że chłopak coś jej dał. Wzięła pojemnik z ciekawością co jest w środku. Uchyliła wieczko i dotarł do niej zapach owsianki i owoców. Uśmiechnęła się szeroko. Musiało to wyglądać dziwnie. Do tego miała jeszcze banana i kit-kata.
- Woow, co za pyszności. - pochyliła się nad nią koleżanka
- Chyba faktycznie mnie kocha.
Wzięła telefon i wystukała wiadomość Uratowałeś mi życie! Przepyszne śniadanie :* Wiszę Ci przysługę ^^ xoxo
Praca skończona, a ona musi siedzieć jeszcze ponad godzinę, bo przecież nie ma samochodu i trzeba czekać na busa. Ale co ona będzie robiła? Po mieście nie chce jej się chodzić. Wyszła na plac i westchnęła. Zobaczyła na ławce strażaka. Bez zastanowienia podeszła i przysiadła się. Wystarczy jego obecność. Oparła głowę o jego ramię i siedzieli w ciszy. Wie, że on nigdy nie zapyta co u niej, ani nic takiego, jednak go kocha. Zdziwiła się, że nie zareagował na to jej zbliżenie. 
- Muszę czekać godzinę na busa. - mruknęła - I nie mam co robić. 
- Ściągnij gacie i je pilnuj. - powiedział z typowym dla niego sarkazmem
- Jak zwykle pomocny. - wyprostowała się 
Podparła się rękoma, a nogami machała w powietrzu, bo nie sięgała do ziemi. Mogła nie podchodzić, tylko się rozczarowała. 
- Jak tam w pracy? Podoba się? - zapytał
- Nawet. - mruknęła - Krzysiek? - szepnęła niepewnie
- Słucham.
- Bo ja się przy Tobie czuję tak jakoś inaczej. Jesteś dla mnie jak starszy kochany brat, taki Anioł Stróż. Dziękuję Ci.
Popatrzył na nią rozbawiony.
- Mógłbym być Twoim ojcem. - zaśmiał się
Jej zrobiło się bardzo smutno. Wyznała swoje uczucie, powiedziała że jest dla niej ważny, a on się z tego śmieje.
- Nieważne. - złapała torbę i oddaliła się od niego
Pojedzie do babci, dawno tam nie była. Może uda jej się zapomnieć o tym co się wydarzyło przed chwilą. Czuje się okropnie. Najchętniej zapadłaby się pod ziemię i już nigdy nie pokazywała się Krzyśkowi na oczy. Tylko się wygłupiła. Szła szybko ze spuszczoną głową. Ale wstyd. Myliła się co do ich relacji. Ona go nie obchodzi. Nawet jej nie zatrzymał, ani nic. Zlał to, że ją uraził. Łzy przesłaniały jej widok, a nie mogła się ich pozbyć, bo nie chciała, żeby ludzie widzieli ją w tym stanie. Mrugała szybko i modliła się, żeby żadna nie spłynęła po policzku.
Weszła do busa i słabo powiedziała kierowcy dokąd chce bilet. Wygrzebała drobne i popatrzyła na mężczyznę. Zamarła. Facet był bardzo podobny do Krzyśka. Patrzyła się na niego przestraszona. Przeniósł wzrok na nią.
- Wszystko w porządku? - zapytał
- Tak. - wydukała i podała mu pieniądze - Przepraszam. - wzięła bilet i zajęła miejsce jak najdalej.
Teraz wszędzie będzie widziała Krzyśka? To zwykły mężczyzna, a ona odwala takie szopki. Ukryła twarz w dłoniach i głęboko oddychała. Głupia z niej baba. Pewnie jak zwykle wymyśliła sobie ich znajomość. Co w ogóle strzeliło jej do głowy, żeby tulić się do żonatego faceta? Ona przecież też ma chłopaka. Gdyby ktoś ich zobaczył....
Przystanęła przy kierowcy, bo zaraz jej przystanek. Nie mała odwagi popatrzeć na niego.
- Dziękuję, do widzenia. - powiedziała, kiedy bus stanął na przystanku
- Do widzenia. - usłyszała przyjazny głos
Wysiadła jak najszybciej i brnęła przed siebie. Dobrze, że dziadki mieszkają blisko. Chociaż spacer by jej nie zaszkodził. Ale zadowoliła na widok domku. Jak dawno jej tu nie było... Uśmiechnięta otworzyła bramkę i szybkim krokiem podążała do środka. Otworzyła drzwi i natychmiast doszedł do niej słodki zapach naleśników. Zostawiła torbę przy komodzie i weszła do kuchni. Zastała tam babcię.
- Dzień dobry. - przywitała się radośnie
- A dzień dobry. - ożywiła się kobieta na jej widok - Któż to do nas zawitał.
- Widzę dobrze trafiłam. - zaśmiała się i dała buziaka w policzek
- Siadaj i jedz.
- Już, już, tylko ręce umyję.
- Zupę zjesz?
- Nie, dziękuję.
Usiadła w końcu i cieszyła się obecnością babci.
- A gdzie ten Twój chop? - zapytała - Kiedy w końcu go tu przyprowadzisz? Wstydzisz się nas?
- Nie babciu. Czasu ciągle nie ma. To praca, to treningi. Teraz też na treningu. Jak w pracy to 24 godziny. Ale przyciągnę go tu jakoś niedługo.
- I jak tam w tej nowej pracy?
- Super. Chyba o czymś takim marzyłam.
      Wróciła do domu, ale długo w nim nie zawitała, bo jak tylko weszła do pokoju postanowiła, że jedzie do chłopaka na trening. Czuła się okropnie z tym, jak rano go potraktowała. Dodatkowo nie wytuliła się. Zrobi mu niespodziankę. A przy okazji sprawdzi dziewczyny, które trenuje, bo akurat ma takie 18+. A on jednak jest troszkę o niego zazdrosna. Wiktoria tam chodzi i chyba musi poprosić ją o zdawaniu relacji. Chociaż nie wie, czy to nie przesada... Bo jemu wierzy i ufa, ale jest ciekawa jak zachowują się podopieczne.
Zaparkowała koło jego samochodu. Z każdym kolejnym razem czuje się pewniej przyjeżdżając tutaj. Mniej więcej wie już co gdzie jest, jakie są tu zasady. Szybko pokonała trasę do miejsca treningu. Było tam tłoczno. Czyli ma branie. Zobaczyła go, spokojnie jedzie na Pimpku i przygląda się podopiecznym. Ale seksowny. Podeszła do zagrody i weszła do niej między szczebelkami. Nie będzie przeszkadzała, jak ją zobaczy to zobaczy.
- Też od Michała? - podeszła do niej dziewczyna
Blondynka, góra 23 lata, wymalowana.
- Tak. - uśmiechnęła się
- Najlepszy trener jaki może być. A jaki przystojny. - to powiedziała z uśmiechem
Czyli lecą na niego. Ale ta dziewczyna nie jest świadoma z kim ma do czynienia.
- Ponoć ma dziewczynę. - mruknęła tamta - Ale dziewczyna nie ściana, nie?
- Yhym. - kiwnęła głową
Popatrzył w jej stronę. Zaraz posłał ten jej ulubiony uśmiech i dalej jeździł. Widać, że dziewczyny go słuchają biorą do serca uwagi. Dostrzegła ją Wiktoria, która od razu pomachała jej energicznie. Uczyniła to samo.
- Długo jeździsz? - zapytała
- Już jakiś rok. Ale dopiero tutaj czuję, że moje umiejętności się podnoszą. Michał naprawdę jest cudowny. A ty?
Złapała ją.
- Dopiero zaczynam. - rzuciła
- To dobrze trafiłaś.
Ale już jej nie słuchała, bo w ich stronę szedł chłopak.
- A dzień dobry. - przystanął przed nimi
- Dzień dobry. - uśmiechnęła się
Wiedziała, że nie okaże jej czułości, bo jest wśród podopiecznych. A ona nie będzie się wyrywała, bo zaraz będzie gadane, że robi to specjalnie, żeby pokazać kto tu rządzi.
- Miła niespodzianka. - wpatrywał się w nią
- Doprawdy?
- Doprawdy. - mruknął i podszedł do niej
Objął ją w pasie i nadal świdrował ją wzrokiem.
- Doprawdy. - szepnął i pocałował ją
Przytuliła się do niego.
- Musiałam przyjechać, bo nie wytuliłam się rano. - zaśmiała się
- Dobrze zrobiłaś. - dał jej buziaka i oderwał się od niej - Muszę mieć widok na dziewczyny. - oznajmił
Oparł się plecami o ogrodzenie przyciągając ją do siebie. Jej plecy oparły się o jego tors.
- Jak tam dzień mija? - zapytał
- Dobrze. - powiedziała radośnie, ale zaraz sobie przypomniała sytuację z Krzyśkiem - Praca szybko minęła, potem pojechałam do babci. Pytała o Ciebie, kiedy w końcu przyjedziesz, bo chciałaby Cię poznać.
- Powiedz kiedy, to pojedziemy.
- Zobaczymy. A Tobie jak mija dzień?
- Tak jak zawsze. Treningi. Wszystko w porządku? - przyglądał się jej twarzy
Chyba nie udało się ukryć tego dziwnego uczucia związanego z wydarzeniami przed komendą. Bała się reakcji Michała.
- Zrobiłam coś głupiego. - spuściła głowę
Odwrócił ją do siebie przodem. Objął delikatnie jej barki, żeby mogła się przytulić. Wtulona w jego tors przymknęła oczy.
- Przytuliłam się do Krzyśka. Znaczy wiesz, usiadłam koło niego i położyłam głowę na jego ramieniu. Powiedziałam mu, co do niego czuję, że jest mi jak starszy brat i w ogóle. A on mnie wyśmiał. - szepnęła, a w oczach zbierały się łzy
Bała się na niego spojrzeć, nie wie czy jest wkurzony, czy co.
- Jak Cię wyśmiał? - zapytał
- Że mógłby być moim ojcem.
Stali w ciszy. Jedynie dudnienie kopyt to zagłuszało. Wybrała złe miejsce do takiej rozmowy. Powinni być sam na sam.
- On Cię lubi Emilka. - oparł głowę o jej - Zareagował w taki sposób, bo to taki typ. Nie pokaże po sobie, że jest mu miło czy podobne. Nie ściągnie swojej maski twardziela i śmieszka. Ale wiem, że na pewno cholernie go to ruszyło.
- Nie jesteś na mnie zły? - zdziwiona popatrzyła na niego
- Młoda, dlaczego miałbym być? - rozbawiło go to - Do niczego nie doszło, nie? A przecież to Twój kolega, wiem o tym, mówisz mi o wszystkim. Ja Ci wierzę, więc wiem, że nic więcej was nie łączy jak braterska więź. A skoro dzięki temu stajesz się szczęśliwsza, to tylko mogę Cię wspierać.
- Jesteś najwspanialszą osobą na świecie. - złapała jego twarz - Nie wiem czym sobie na Ciebie zasłużyłam, ale jestem największą szczęściarą na świecie. Kocham Cię bardzo Misiu. Dziękuję za wszystko.
Złączyła ich wargi. Szybko jednak je rozłączyła, bo przypomniała sobie gdzie są. On tylko się śmiał.
- Za ile kończysz? - zapytała
- Jakieś 20 minut.
Uśmiechnęła się, a on zdjął toczek. Nie mogła się powstrzymać od zanurzenia palców w jego dłuższych włosach. Tak cudownie w nich wygląda, seksownie. Zawahała się jednak i niby tylko poprawiła ich układ. Wcisnął na jej głowę toczek i podszedł do swojego konia. Pogładził go po pysku. Nagle jeden z koni, na których jeździła jakaś dziewczyna zaczął nerwowo wierzgać. Znajdował się wśród innych zwierząt co było bardzo niebezpieczne, bo innym mogło to się udzielić. Ale najbardziej zagrożona była jego właścicielka. Z trudem utrzymywała się na jego grzbiecie. Do tego Pimpek. Każdy wie, że to powalony koń i trudno go ujarzmić. Jest posłuszny tylko dla Michała.
- Weź stąd Pimpka. - przekazał jej lejce
Spanikowana patrzyła na niego. Przecież ona nie umie jeździć i do tego ma być sama na tym oszołomie.
- Mam na nim jechać? - wydukała
- No raczej. - krzyknął biegnąc już by ogarnąć sytuację
Cała w strachu wsadziła stopę w strzemiono i wdrapała się na siodło. Oczywiście miała za krótkie nogi, żeby leżały one w strzemionach, dlatego usadowiła je między paskami regulacji. Cała spięta kazała mu ruszyć. Posłuchał się jej i szedł wolnym krokiem. Wiedziała, że sytuacja nie jest dobra, to przeszła do kłusu. Chciała go wyciągnąć jak najdalej od zamieszania. Stanęła dopiero koło stajni, gdzie powinni już być bezpieczni. Obserwowała poczynania chłopaka. Był opanowany, mimo tego że koń wymachiwał nad nim kopytami. Bała się o niego. Jednak on zdołał w krótkim czasie uspokoić go. Wszystko było w porządku. Przez chwilę nawet zapomniała, że siedzi na tykającej bombie. Cieszyła się, że zaraz znowu znajdzie się na ziemi. Truchtem zmierzał do niej ukochany. Nagle koń tej co z nią na początku rozmawiała zarżał głośno i stanął dęba. Pimpek się uaktywnił i zaczął wierzgać. Na jej twarzy pojawiło się przerażenie. Jeszcze nigdy tak się nie bała.
- Pimpek. - pisnęła i trzymała się z całej siły
Nic nie pomagało, a tylko się rozkręcał. Wyginało ją na każdą stronę. Próbowała wszystkiego co przyjdzie jej do głowy, ale wszystko na marne. Przyszło takie mocne uderzenie, że noga wypadła jej ze strzemiona i teraz trzymała się na włosku. Chciało jej się płakać. Przecież jak zleci, to on ją stratuje. Czuła, że nadchodzi najgorsze. Zbierał się na dęba. Przytuliła się do jego szyi, mocno ściągnęła lejce i zamknęła oczy.
-Pimpek, proszę. - zapłakała
Cisza. Żadnych turbulencji. Otworzyła oczy i ujrzała przerażoną twarz chłopaka. Jeszcze nigdy go takiego nie widziała. Wyciągnął w jej stronę ręce. Po chwili odrętwienia zsunęła się i on odstawił ją na ziemię.
- Jak mogłeś mi to zrobić? - otarła łzy - Tak strasznie się bałam.
- Przepraszam, bardzo przepraszam. - zamknął ją w mocnym uścisku - Nigdy tak jeszcze się nie bałem. Dlaczego naraziłem Cię na takie niebezpieczeństwo? Nigdy tego sobie nie wybaczę. Ale kochanie, jak udało Ci się go opanować?
Popatrzyła na niego zdezorientowana.
- Ale jak to? Myślałam, że to ty coś zrobiłeś.
- Coś ty. Nie dało się do niego podejść.
- Nie wiem Michał. Pamiętam tylko, że przytuliłam się do niego, ściągnęłam lejce i szepnęłam Pimpek, proszę.
- Przepraszam Cię jeszcze raz. - gładził jej głowę
- Daj spokój. - oplotła jego pas - To nie Twoja wina. - pocałowała go w policzek
- Emilka! - podbiegła spanikowana Wiktoria - Nic Ci nie jest?
- Nieee. - oderwała się od chłopaka i lekko się uśmiechnęła - Dzięki za troskę.
- Nie wiem jak udało Ci się wytrzymać, ale szanuję.
- Chyba powinnam ujeżdżać byki. - zaśmiała się
Widziała po chłopaku, że do śmiechu mu nie jest
- Dobra, my się zbieramy. - oznajmiła - Trzymaj się Wiki
- Pa.
Chłopak złapał konia i prowadził go do stajni.
- Misiu. - mruknęła słodko i splotła ich dłonie
On wyrwał swoją dłoń z jej, żeby zaraz objąć ją w psie. Uśmiechnęła się i zrobiła to samo. Szli w milczeniu. Ona nie chce, żeby winił się za to. Nie miał wpływu na to, że inny koń spłoszy Pimpka.
- Weź się uśmiechnij. - dźgnęła go w bok kiedy stali przy boksie Pimpka
Nic. Wpatrywała się w niego zadowolona, on w nią. Nagle zaczął na nią iść i pchał, że musiała iść do tyłu. Zatrzymała się na ścianie. Natychmiast poczuła jego wargi na swoich, które wpijały się coraz mocniej. Rękoma objęła jego szyję, a nogami pas. Po chwil chciał zsunąć jej spodenki. Złapała jego rękę.
- Michał. - jęknęła między pocałunkami - Nie tutaj.
- Nikt nie patrzy.
- Michał, nie. - była stanowcza
Przytuliła się do niego, tak mocno.
- Kocham Cię, tak baaaardzo. - powiedziała słodko
- Ja bym się nienawidził za takie coś. - mruknął
- Ej, stary chłop, a jęczysz jak baba. - popatrzyła na niego z rozbawieniem - Weź się ogarnij, bo przez Ciebie robi mi się smutno.
- Przepraszam. - delikatnie się uśmiechnął
- Lepiej. - pocałowała go
Wyczyścili konia, dali mu jeść i inne suplementy.
- Jedziesz do mnie? - zapytała, kiedy kierowali się do wyjścia
- Dlaczego ty nie do mnie? Tam będziemy sami. - klepnął ją w tyłek
- Wyobraź sobie, że też mam swój dom i trochę chcę w nim pobyć. I tak za dużo czasu jestem u Ciebie. Chcę w końcu trochę pobyć z rodziną.
- Ja nie jestem Twoją rodziną. - uśmiechnął się
Dla niej to był cios w policzek. Wie, że on się śmieje, ale dla niej nie jest do śmiechu w takiej sprawie. Momentalnie chciało jej się płakać.
- No jasne. - mruknęła i szybkim krokiem zaczęła oddalać się od niego
Jak szybko powiedzieć komuś, że jest się tylko parą.
- Emilka, no. - biegł za nią - Emilka. - złapał ją za rękę - Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało.
- Ale Michał. Przecież wszystko jest okej. Tylko przypomniałeś mi, że jesteśmy TYLKO parą. I że nie będziesz do mnie jeździł, bo u mnie nie da się uprawiać seksu, bo przecież mieszkają tam moi rodzice.
- Ty naprawdę tak uważasz? - wpatrywał się w nią
- Dopiero co mi to powiedziałeś.
- Oj Emilka, daj spokój. - prychnął - Doskonale wiesz, że zrobiłem to w formie żartów. Jeśli moje uczucia do Ciebie nie są dla Ciebie wystarczające, to przepraszam. Ale ja daję się cały dla Ciebie. Twoja decyzja co z tym zrobisz. Zastanów się czasami co mówisz. Bo to nie było na miejscu.
Przytuliła się do niego.
- Przepraszam. - szepnęła - Wiem, że mnie kochasz, bo codziennie to odczuwam. Jestem największą szczęściarą na świecie. Wybaczysz mi?
- Dobrze. - pogładził jej plecy - Chodź.
Uwielbia z nim chodzić za rękę, to takie urocze. Przystaneli przy samochodach.
- To jak, jedziesz do mnie? - zapytał
- Coś Ci już mówiłam. To ja powinnam pytać czy ty jedziesz do mnie.
- Młoda. Jutro mam służbę, jestem zmęczony.
Już miała mu odszczeknąć, ale ugryzła się w język.
- Nie to nie. Ale jak zmienisz zdanie, to wiesz gdzie mnie znaleźć. Pa.
- Młoda. - podszedł do niej zanim zamknęła drzwi - To już nawet buziaka mi nie dasz?
- Jesteś niedobory, więc nie.
- Słoneczko. - kucnął podpierając się o jej nogę - Jestem po treningu, cały śmierdzę. A nie wydaje mi się, że Twoi rodzice by chcieli siedzieć z takim śmierdzielem. Z resztą co ja bym wtedy sobą prezentował...
- Dobrze, już dobrze. - uśmiechnęła się - Ale i tak mi jest smutno.
- Jakoś Ci to wynagrodzę. - puścił jej oczko - Ostrożnie tam jedź.
- Ty też.
Pocałowali się na pożegnanie i każde pojechało w swoją stronę.